Dwudziesta Ósma Niedziela zwykła
Dzisiejszy epizod może nas przyprawić o konsternację co do intencji Jezusa, co można by ująć mniej więcej w następującej modlitwie: „Panie Jezu! Skoro tym dziesięciu trędowatym nieszczęśnikom dałeś wyraźne polecenie: ‘Idźcie, pokażcie się kapłanom!’, to dlaczego masz teraz pretensję, że tylko Samarytanin zawrócił z drogi, by znów spotkać się z Tobą? Dlaczego ganisz pozostałych dziewięciu, że posłusznie wykonują Twoje wskazanie? A może później jeszcze wrócą do Ciebie…”. Taką lub podobną modlitwę moglibyśmy zasadnie nazwać modlitwą „mocowania się ze Słowem”. To bardzo dobra praktyka, świadcząca o tym, że w Boże Słowo „wgryzamy się” sercem, a nie tylko „przelatujemy” je wzrokiem; nie warto skąpić sobie czasu na trwanie w takim „zwarciu” – niczym Jakub walczący z aniołem (zob. Rdz 32, 25nn) – i przedwcześnie „wywoływać porodu” intelektualnymi machinacjami. Jak przekonamy się jeszcze w tym tygodniu, Jezus „wiedział, co w człowieku się kryje” (por. J 2, 25): znał zatem różnicę serc Samarytanina i dziewięciu pozostałych (podobnie jak niegdyś różnicę serc Maryi i Zachariasza, podczas zwiastowania zadających pozornie jednakowe pytania); prośmy Go dziś pokornie, by i przed nami tę różnicę w odpowiednim czasie odkrył… „Któż bowiem z ludzi rozezna zamysł Boży albo któż pojmie wolę Pana?” (Mdr 9, 13).
Komentarze do czytań i Ewangelii zostały przygotowane przez ks. dr Błażeja Węgrzyna