Tabliczka
I prawie każdy z nas posiada swój dom lub mieszkanie. To port i przystań dla wszystkich, którzy po codziennej lub dłuższej podróży wracają na domowe pielesze. Nawet nie zdajemy sobie sprawy jak ważne jest stałe miejsce w życiu, choć Amerykanie podobno 6 razy w życiu przeprowadzają się i też jakoś idzie.
Dom to wartość bezcenna. Jeżeli jeszcze w nim panuje zgoda i wzajemne zrozumienie to jest pełnia szczęścia. Podobno tak mówią trudno znaleźć taki dom…Ja wierzę jednak, że jest inaczej.
Ja lubię swoje mieszkanie i jego zakamarki. Prawie sam je zaprojektowałem i widziałem jak powoli powstawało i cieszyło oczy. Dzisiaj naprawdę czuję się w nim rewelacyjnie stąd moje szalone pisanie…bo pisząc trzeba mieć aurę na zewnątrz i wenę w środku. W moim mieszkaniu dochodzi do styku tych dwóch sytuacji dlatego kulawo i leniwie niekiedy wypływają ze mnie poszczególne teksty. Na drzwiach każdego mieszkania czy domu z reguły wisi tabliczka z imieniem i nazwiskiem, choć ze względu na wyprodukowane dziwne przepisy odnośnie danych osobowych bywa to dzisiaj różnie. U nas na farze jest tablica z nazwą parafii i godzinami urzędowania. Tabliczka….
Dzisiaj taka tabliczka zawisła przed chwilą na Jezusowym krzyżu.
INRI Jezus Nazareński Król Żydowski dokładnie podano nawet skąd pochodził i nawet Kim był. Dzisiaj, by pewnie to nie przeszło. Jezusowa doskonale została dobrana do krzyża. Dobrze przymocowana miała zawsze pokazywać gdzie zamieszkał Jezus z Nazaretu. Od tej pory przeprowadził się ze zwykłego domu , choć na końcu Jego drogi „lisy mają nory, ptaki gniazda a Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł skłonić” na drzewo krzyża. Tak..na zawsze został na krzyżu dla słabych ludzi, by nam przypominać co zrobił dla każdego z nas. Tak zdjęty zmartwychwstał ,ale potem wrócił z krzyżem w życie każdego człowieka. Dalej go kocha i pomaga ile tylko może.
I jeżeli ktoś chce, obojętnie czy wierzący czy nie rozpoznaje Go po zawieszonej nad głową tabliczce. Wystarczy przystanąć i tyle…popatrzeć w górę i….
Tak chciał pozostać między nami. W krzyżach, które mamy zawieszone na ścianach, które nosimy na naszej szyi. Zawsze z tabliczką nad głową. Krzyż stał się Jego domem a dla nas skarbem , który nosimy blisko serca. Dwie skrzyżowane belki z napisem a mają takie znaczenie dla każdego wierzącego. Pamietam sytuację z pewnego filmu gdzie pokazano męczeństwo japońskich chrześcijan. Parę osób powieszono głową w dół a ich kapłan miał podeptać krzyż. Jeżeli to zrobi odzyskają wolność. I niesamowita scena kiedy pobity duchowny staje nad tabliczką z Ukrzyżowanym i słyszy Jezusowy głos zrób to, ratuj człowieka…I zrobił to. Później służył już Japończykom. Ożenił się i
odszedł od wiary. Sumienie jednak nie dawało mu spokoju. Na końcu kiedy umierał jego żona dyskretnie włożyła w jego dłonie mały krzyżyk i tak odszedł na drugą stronę.
Już po ceremoniach…Byliśmy jeszcze na adoracji. Jezus zmęczony musi odpocząć po tak wielkim boju. Śpij mój Panie ja jeszcze będę chwilę czuwał a potem pójdę spać , bo przecież jutro, no właśnie jutro…
Gaszę ostatnią świecę. Anioły jeszcze chwilę pofruwały po kościele, by po chwili jednak wrócić do nieba odpocząć. W niedzielny poranek muszą wstać jako pierwsze a tu jeszcze szaty trzeba wyprać, skrzydła napudrować itd. Hej dobrze, że nie jesteście kobietami , bo to by dopiero było makijaż, paznokcie i te rzeczy. Chyba już też pomknę w kierunku miejsca spoczynku, bo chyba coś wena zaczyna nawalać, a to przecież jacyś ludzie czytają.
Zamykam drzwi… do jutra. Wchodząc na plebanię poprawiłem lekko przekrzywioną wizytówkę o tak teraz jest lepiej…