Łyżka dziegciu w………..

Czwartek rano , trochę luźniej , dzisiaj ja robię dla wszystkich śniadanie.Kroję szybko kolorową paprykę ,i jeszcze patelnia i oczywiście niezbędne jajka. Adam jak zawsze kroi czarny chleb bo takim się karmimy..jest przecież najlepszy /robi go Jego mama/. Zaczyna się misterium.. przypiekana papryka pachnie rewelacyjnie i teraz najważniejsze jajka..ale, ale księże proboszczu po kolei i spokojnie ,bo przecież jedno zepsute jajko może zniszczyć całośćmisternie przygotowywanej potrawy…no tak i jest racja trzeba uważać.Jeden szczegół plus drugi psuje atmosferę i smak.
I przypominają się nieśmiertelne lekcje języka polskiego i to ,że jedna łyżka dziegciu zepsuje cały miód/o łyżce napiszę kiedyś osobno bo to temat rewelacyjny/.Dziegieć gęsta, ciemnobrązowa ciecz którą otrzymywano z kory brzozowej.Pożyteczna , bo służyła jako lekarstwo.Paskudnie pachnie i jest gorzka … wystarczy jedna łyżka tego specyfiku ,by zepsuć beczkę miodu.Ojej ile teraz można znaleźć producentów słynnego dziegciu.Z każdej strony każdy po cichu coraz większą łyżką leje ten specyfik do beczki życia tego obok .I nawet trudno jest się połapać o co chodzi, gdzie jest prawda a gdzie fałsz..wokół same” anioły”.Te prawdziwe już nie wyrabiają i proszą Pana Boga o urlop przynajmniej na dwa tygodnie ..odpoczną na niebieskich pastwiskach, bo większość naszych Stróżów cierpi na chroniczną migrenę.Jeden z największych negatywnie pojmowanych mówców powiedział, że kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą i coś tu jest na rzeczy.Ile pada zupełnie niepotrzebnych słów..ile tam jest jadu i złości..niszczyć, bronić jedynej słusznej linii wszelkimi sposobami.A niekiedy przecież wystarczy powiedzieć sorry i tyle…nie mam racji ,ale co mam zrobić skoro tak bardzo chcę.I tak powstają coraz wyższe parkany..mocniejsze zamki w drzwiach, monitoringi zaczynamy się bać. Przy wspólnym ognisku jeden drugiemu zaczyna skakać do gardła , bo już zabrakło dziegciu w beczce.
Zmieniamy się ..w którą stronę?Dzielimy się..ale dlaczego?Szatan zamiata ogonem i zmyka pod miotłę chichocząc wniebogłosy/hahaha/.
Na szczęście nie było zepsutego jajka..naprawdę udane śniadanie.Chciałbym by tak było zawsze..i wszędzie…modlę się o to przez najbliższy tydzień…Bożej mądrości życzę każdemu i sobie…
ps.
Rzeczywistość w której toczy się akcja jest wymyśloną przez autora felietonu…oprócz śniadania..hej.