Siodełko

Od jakiegoś czasu jestem cichym fanem roweru….Po intensywnym pływaniu i lekkiej kontuzji trzeba było zmienić sport i tak padło na rower.Poznałem ile jest firm produkujących rowery i to jakie..jaki styl i pomysły..jakie rozwiązania.W moim poszukiwaniu liczy się zawsze oszczędność i prostota..nigdy jakoś nie pasowały mi pojazdy w których było dużo światełek, plastyku i napisów.Nowoczesny design potrafi położyć w dobrym znaczeniu tego słowa na łopatki.I mam tu na myśli parę rzeczy wyjątkowych w swojej prostocie i przydatności..Potrafię patrzeć na to i zachwycać się godzinami jakie ktoś potrafił wyciągnąć linie w zwykłej rzeczy..czaruje..omamia..wzbudza uczucie posiadania…
Słucham wywiadu z Jorgiem Schindlehauerem ,który opowiada o wymyślonym przez siebie i grupę jego kolegów rowerze.Zaskakuje mnie jedno kiedy mówi ,że nawet siodełko słynnego Brooksa trzeba UJEŹDZIĆ.Pewna część ciała musi się przyzwyczaić do siedzenia..no tak wiem coś o tym kiedy zsiadałem na początku z mojego pojazdu.Dało mi to oczywiście powód do głębszych przemyśleń.Jeszcze pamiętam słynne filozoficzno-seminaryjne , że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.I tak dzisiaj patrzy się na świat z różnych siodełek i dobrze..monotonia byłaby zbyt nudna.Człowiek siedząc na dobrym przyzwyczaja się, absolutnie nie chce niczego zmieniać, byle cicho i do przodu.Obojętnie co się dzieje trzyma się go obydwiema rękami..nie dam..nie dam…Inni próbują po cichu odkręcać śruby ,by też chwilę sobie posiedzieć na tym miejscu..i zaczyna się popularne „boksowanie”/nie znam lepszego terminu/…
A siodełko jest przecież miejscem ciężkiej pracy kiedy pokonuje się kolejne kilometry.Niczego tu nie da się ukryć bo za chwilę trzeba będzie zejść i dalej rower prowadzić..Zawsze patrzy się z wysoka a to wymaga wyjątkowej, cichej pokory bo daleko się nie zajedzie.Trzeba umieć dostosować dystans do swojej mądrości i możliwości..ojej ilu tu się już przeliczyło.Oglądam peleton mknących kolarzy i myślę po co ci z tyłu?Nawet nie wiadomo jak się nazywają?Ale to oni pracują na lidera , mocno walczą na trasie , by wypromować swojego mistrza.No tak nie zawsze czysto, bo to się i komuś drogę zajedzie itd.Wszyscy jednak jadą do wyznaczonej mety..mniej lub bardziej skutecznie…
Siodełko…siodełko…hmmm siodełko
ps.
Widzę jak wnikliwie jest czytana ta moja bazgranina nawet gdzieś tam przyczynia się do zmian.Tak, tak masz rację zawsze do siebie..piszę do siebie a jeżeli jeszcze coś tam?
Autor nie korzystał z żadnych współczesnych mu odniesień i nie odzwierciedla w swoim felietonie znanych mu wydarzeń…
O rowerze i teściowej
Zięciu jadę rowerem na cmentarz..
Dobra, dobra ale kto rower później przyprowadzi..