Nazywam się Marcin Gajda pochodzę z Mikulczyc…jestem synem zwykłego górnika…

Nazywam się Marcin Gajda pochodzę z Mikulczyc…jestem synem zwykłego górnika…

Nieodłącznym elementem śląskiego pejzażu są szyby i zabudowania kopalniane. Większość naszych rodziców pracowała na kopalni..to ona była żywicielką naszych rodzin. Pamiętamy jak ojciec wychodził na popularną grubę i jak potem czekaliśmy na niego.. niekiedy z obawą bo znowu tąpnęło. Ciągle widzę czarne obwódki z pyłu węglowego wokół jego oczu..potem nabierał małą łyżką trochę cukru bo mu tego brakowało. Tak regenerował utracone siły w czasie ciężkiej pracy…ale wtedy wszyscy mogli już pójść spać bo był w domu. Każdego roku uroczyście dziękowaliśmy św.Barbarze za opiekę i szczęśliwie przepracowany rok. Jako dzieci przysłuchiwaliśmy się rozmowie starych górników o szolach, ciesielstwie ,taśmach i węglu. czuło się w tym niesamowitą solidarność ludzi pracujących tam pod ziemią..Potrafili za sobą pójść w ogień i tak w czasie tąpnięcia było niekiedy wręcz dosłownie.Nasze życie toczyło się w cieniu kopalni, poprzez ojca byliśmy z nią nierozerwalnie związani na dobre i na złe. Pamietam słynny wstrząs kiedy zginęło tylu górników…i pogrzeby w naszym kościele jako ministrant ..ten smutek na twarzach ludzi ,którzy ciągle mieli nadzieję, że nie wszystko stracone..I naraz jest żyje jeden z nich Alojzy Piontek ..My dziękowaliśmy Bogu na kolanach za to ocalone życie a w innych miejscach zrobiono z tego szopkę ,bo przecież jak można jeść sztyl od łopaty..Nas to wtedy tak bolało…tylko my dzieci górników wychowane w cieniu ich trudnej pracy mogliśmy to zrozumieć..A w dniu wypłaty wędrowaliśmy razem z Mamą pod okienko odebrać lichą wypłatę która nie zawsze starczała do końca miesiąca. Nasze zabawki takie skromne, małe ,zero szaleństwa, ale do dzisiaj myślę, że je pamiętamy bo były kupione naprawdę z serca. Na zdjęciach cechownia naszej kopalni i brama wjazdowa..
Niedawno tam przejeżdżałem wszystko chyli się ku ruinie..Czy u nas wszystko trzeba rozebrać albo pozwolić by uległo zniszczeniu?W wielu krajach takie obiekty pielęgnuje się na potęgę bo one właśnie są skarbem każdej małej ojczyzny a u nas?My w naszym kościele dbamy o najmniejszy detal..idą na to potężne niekiedy środki ale co nam zostanie jak to zaprzepaścimy?Co powiemy naszym przodkom którzy żyli tu przed nami?No co powiemy?Głowa na dół i tyle…
Dumnie jeszcze stoi budynek naszej cechowni choć taki pobity i smutny na tle błękitnego nieba…Ma coś z nas ludzi pochodzących z tej miejscowości ..trochę takiej naszej dumy miejsca które nas określa..twardego górnika i ciepłej matki i domu który dzisiaj z reguły stoi w zupełnie innym miejscu..Bramą kiedyś węgiel wędrował w świat a my razem z nim…Dzisiaj oglądamy zdjęcia i wracamy … ciągle wracamy…do domu..

moim z Mikulczyc..