Tak naprawdę każdy jest moim Didymos…

W codziennym życiu każdy z nas od chrztu nosi swoje własne imię.Myślę, że jest do niego przywiązany a inni patrząc na nas nie wyobrażają sobie byśmy inaczej się nazywali. Bywa jednak ,że do imienia i nazwiska przylega jakiś pseudonim. Wynika to z różnych mniej lub bardziej wypracowanych sytuacji. Często jest mocno związany z daną sobą i mało kto zna prawdziwe dane tego człowieka ..każdy posługuje się popularnie znanym przydomkiem. Pamiętamy jak w czasie naszej audycji radiowej. poznaliśmy księży bliźniaków pracujących w naszej diecezji. Ile było humoru ale i pokazania takiej mocnej braterskiej więzi..tego charakterystycznego wyczucia jeden drugiego.
No tak wiemy już dokąd podążamy..Tomasz z dzisiejszej Ewangelii jest Didymos czyli bliźniakiem/po grecku/ ale co ciekawe imię Tomasz po aramajsku to też bliźniak/toma/.Nie wiemy kim była ta druga połówka czy to był brat czy siostra ..tego dzisiaj nie da się ustalić. Był jednym z gorliwych apostołów ..i na końcu kiedy Jezus przyszedł do swoich uczniów właśnie jego nie było. Po prostu go zabrakło..Nie wiadomo czy w tym czasie musiał pomóc swoim w domu albo był na pogrzebie kogoś znajomego.Zawsze byli razem i tu ten jeden raz..właśnie teraz..taka zaprzepaszczona szansa. Ile razy i u nas w życiu tak się podziało..Mieliśmy jedną okazję ,by coś zrobić czy zrealizować, a nas w tym czasie nie było..Ręce opadały no bo jak? A może trochę zaczął wątpić..czy historia Jezusa z Nazaretu rzeczywiście potoczyła się dalej?Może zwątpił we wspólnotę Apostołów..po co to wszystko skoro Jego już nie ma?A kiedy mu opowiedzieli o tym ,że Go widzieli to uznał to za jakąś halucynację…
I wreszcie stało się..Jezus staje naprzeciw niego..Jego głos jak zawsze łagodny bez żadnego oskarżenia i wypominania. Tomasz skulił się w sobie jak dziecko złapane na podbieraniu cukierków albo gorzej..Może by wolał usłyszeć litanię zarzutów o tym jak mógł?Dlaczego niczego nie zrozumiał?Po takiej serii wymówek rachunek by został wyrównany i ..zaczynamy od nowa ..wreszcie można odetchnąć ..i po sprawie..A Jezus nic..przepełniony dobrocią i miłosierdziem prosi Dotknij mnie..bądź wierzący wreszcie. I tak pomyślał ks.Tomasz Halik kiedy był w Indiach gdzie według tradycji św.Tomasz poniósł śmierć męczeńską. Tam odwiedził sierociniec prowadzony przez zakonnice i przypomniały mu się słowa Jezusowe Dotknij mnie w tych ubogich i cierpiących oraz Podnieś palec i włóż go w moje rany które dzisiaj są w tych biednych ludziach.
Tomasza przekonały Jezusowe blizny ..znaki po Jego okrutnej męce i śmierci na krzyżu. Trwałe ,nieusuwalne takie na zawsze..do zobaczenie na obrazach z Jezusem Miłosiernym.
Pewien starszy mężczyzna żyjący w Urugwaju wyglądał mało atrakcyjnie. Wybite zęby z przodu, brak włosów, złamany nos, utykał na jedną nogę..na ciele i twarzy miał parę głębokich blizn. Ktoś mu zaproponował,że wszystkie te jego problemy jest w stanie usunąć. Usłyszał wiesz zęby wybito mi w czasie aresztowania, moje blizny i utykanie to nie jest wypadek..Ja walczyłem wtedy w obronie mojej ojczyzny i o wolność mojego narodu. Moje blizny są dowodem na to co w życiu udało mi się zrobić..są świadectwem czegoś większego. Staję przed lustrem i takim się akceptuję. Mój lud jest wolny i szczęśliwy dlatego dziękuję za pomoc..ale nie skorzystam..
Dzisiaj każdy jest moim i Waszym Didymos w Chrystusie i dobrze bo tak nigdy nie jesteśmy sami. Teraz każdy z nas stoi przed miłosiernym Panem jako grzesznik i prosi o okruch miłosierdzia dla siebie i swojego” bliźniaka.” A Jezus?Jak zawsze uśmiechając się przebacza nam wszystko i przygarnia do swego Serca..On wie wszystko..nic już nie mów..niech mówią teraz serca..o tak jest cicho..Czemu ja mam takie mokre dłonie?
/fragment kazania na II Niedzielę Wielkanocną ks.Marcin Gajda Sośnicowice 2020 w czasie pandemii koronawirusa/