Z torebką i oliwną lampą na wesele…

Poczucie że przyszło się za późno…jest znane prawie każdemu.Oczywiście istnieją ludzie którzy nigdy się nie spóźniają ale do nich świat nie należy.
A drzwi zamknięto…niestety gdyby 5 minut wcześniej…
I próbował człowiek potem różnych forteli i łamigłówek słownych aby ten po drugiej stronie wreszcie otworzył a tu nic, albo już nikogo nie było albo po prostu już nie dało się otworzyć. Minął przysłowiowy czas…I na nic pukanie i proszenie…Potem pojawia się taka charakterystyczna bezradność i co dalej?
Taki dramat zastajemy dzisiaj w fragmencie ewangelijnym opowiadającym przypowieść o przysłowiowych pannach weselnych na razie bez rozróżniania która do jakiej kapeli należy.
Kim są?
Panny albo druhny towarzyszyły oblubieńcom w czasie obrzędów weselnych/tak jak i dzisiaj/. W czasie składania przysięgi małżeńskiej stały z zapalonymi lampami albo pochodniami ..no, no oczywiście wystrojone…nowa sukienka, fryzura taka od rana, makijaż najwyższej klasy i wszystkie inne weselne akcesoria…
Oczywiście wcześniej podjechały pod bramy weselnego domu i tak zaczynało się ich czekanie. Podobno pan młody nie wiadomo z jakich jemu tylko znanych powodów/może mu coś tam jeszcze mama doradzała/robił wszystko by się po prostu spóźnić. A lampy cały czas się świeciły…Można sobie wyobrazić to wynudzone towarzystwo namiętnie patrzące w smartfony i ipady jak w poczekalni u dentysty albo w parku na ławce …I trwało to i trwało aż w końcu wszystkie posnęły…
A potem znamy to jak naraz rozległ się okrzyk i rozpoczęło się gorączkowe szukanie oliwy do gasnących lamp…W jednym momencie nastąpił podział na pięć które wcześniej zaopatrzyły się w zapas świeżej oliwy i kolejnych pięć które wiecznie roztargnione zapomniały oczywiście kupić…Tu u nas na takie osoby mówiło się klipa…nie obraźliwe ale takie dosadne bez przerwy nie dopinające czegoś…I oczy takie wielkie ze strachu co teraz zrobić…O tej porze Biedronka już dawno zamknięta a może spróbujemy gdzieś w prywatnym sklepie? I jedna mówi to chodźcie pobiegniemy szybko…może jeszcze kupimy karty do telefonu…na pewno zdążymy…A wtedy nadszedł oblubieniec..otwarto bramy i wszyscy razem weszli na ucztę…Kiedy bramy już solidnie zamknięto przybiegło pozostałych zdyszanych pięć i zaczęło sie pukanie..nic nie pomogło ani strój ani paznokcie…zatrzaśnięto bramy na amen i skończył się dla nich spektakl….
Naczynie na oliwę to wnętrze każdego z nas natomiast oliwa służyła do oświetlania ale była i symbolem radości i miłości…I tego nie dało się pożyczyć…O taką oliwę trzeba dbać przez całe swoje życie które jest jednym wielkim czekaniem na Niebieskiego Oblubieńca. Oliwa powstaje w długim procesie.Najpierw trzeba pielęgnować drzewo a potem kiedy znajdujemy na nim dojrzałe owoce oddajemy do tłoczni. Nosi w sobie drogę która ma swój rytm i historię.
Jezus dzisiaj palcem ostrzega każdego z nas nie można być wiecznie pustym naczyniem czerpiącym nie daj Boże z kogo innego..nie ma co oczekiwać pastelowego nieba bez własnego zaangażowania.
Gdyby dzisiaj przed nami stanął Pan to do której grupy by nas zaliczył? Mających czy nie ma mających ani kropli oliwy?
Zobaczcie jak pomiędzy tymi grupami rośnie dzisiaj napięcie ..tymi którzy kropla po kropli zbierają oliwę i tymi którzy dzisiaj nawet tej oliwy nie chcą zbierać…
Tłumy panien na ulicach i teksty mieszające świętość z błotem i napisy na domach Bożych.. czyste bluźnierstwa, okrzyki w których słychać przekleństwo i pani przyznająca się publicznie drżącym głosem do popełnionego grzechu a tłum skanduje brawo za odwagę…Nie ma czasu na oliwę…na dialog rozmowę…Ktoś mi powiedział niedawno ty tego nie rozumiesz …a ja cicho powiedziałem pewnie nie ale wiesz kocham te moje dziewczyny na zamku i inaczej nie mogę…Tak tak wszystko rozumię ale to z reguły walczy się potem , później bo sumienie nie potrafi tego podarować..nie potrafi ..sorry ale to wiem bo ludzie z tego mocno się oskarżają i nie potrafią absolutnie zapomnieć… im starsi tym gorzej…I po drugiej stronie ci dzisiaj wyśmiewani i konserwatywni kropla po kropli, życie po życiu głupi dla tego świata, uśmiech za uśmiechem i gest za gestem …cierpienie za cierpieniem..Ale są i ci z boku jak zawsze bez odwagi bojący sie wychylić bo tak lepiej z tłumem i tak jak wieje chorągiewka ..jak Nikodem po cichu w nocy dzwonią do księdza co mam zrobić ,jak zdobyć olej bo….Między innymi na zwykłej lekcji religii każdy z nas kiedyś uczył się Boga i tego jak czynić dobro..jak gromadzić oliwę w kaganku a tu słyszy sie wypisać z lekcji a co za to?Nauka płynąca z ulicy?Ale chyłkiem jednak trochę kościoła i kolęda no bo przecież komunia dziecka…bierzmowanie ślub no i oczywiście pogrzeb bo jak to bez księdza? Ludziom brak odwagi w tym ostatnim momencie pod bramą wesela by powiedzieć Bogu prosto w twarz nie wierzę Ciebie…nawet ci krewni kombinują by coś tam jeszcze temu zmarłemu wysłużyć…Dawno zabrakło już oliwy..zbiory porzucono już wiele lat temu…I może na końcu człowiek pomimo bogactwa stanie się zwykłym żebrakiem spod bramy wesela i będzie prosił o jedna kroplę i nic więcej…bo w naczyniu widać tylko puste dno…Czy znajdzie się ktoś kto pomoże wejść? Przeczytaj jeszcze raz przypowieść o ewangelijnych pannach a przejrzysz….znajdziesz odpowiedź….
mg
/kazanie na XXXII niedziele zwykłą św.Jakub Sośnicowice/