Dzisiaj zmarł Krzysztof Krawczyk…dla naszego pokolenia wyjątkowy polski muzyk którego piosenki każdy z nas gdzieś tam nucił po cichu albo głośno. Któż z nas nie znał jego przebojów?Jak chętnie oglądaliśmy Go na scenie….Dzisiaj wystąpił po raz ostatni, ale napisał piękne słowa na koniec. Poczytajcie sceptycy, poszukujący , wyznawcy religii ugotowanego jajka i lamentu braku poświęcenia , gotujący się do apostazji wobec własnego proboszcza …warto przynajmniej wsłuchać się w Jego głos
przed ostatecznym odejściem….
“Finiszując w biegu mojego życia nie wypatruję jednak napisu meta. Jako człowiek wierzący wiem, że dla mnie nie ma mety, bo przede mną jest horyzont w którego stronę zmierzam. Lecz będę walczył do ostatniego dźwięku,chyba,że od publiczności usłyszę Panu już dziękujemy!Albo Bóg mój zaprosi mnie do swego niebiańskiego chóru. Zapewne skieruje mnie do sekcji polskiej, a tam spotkam wielu moich przyjaciół”
Nie był aniołem jak każdy z nas, ale może… może teraz Miłosierny uśmiechnie się i do Niego. A my? Ciągle w drodze ,oby i nam udało się na końcu wyśpiewać otwarcie bramy Królestwa, a jak już nie , to przynajmniej wśliznąć się poprzez lekko domkniętą dla tych co ostatni…co nigdy nie potrafią zdążyć na czas…