Haschchnim to po hebrajsku sąsiedzi…

Tak, tak szukałem w słowniku i to mi wyszło…Mam nadzieję że mój komputer dobrze przetłumaczył słowo „sąsiedzi” jak nie to..dostanie burę i proszę o korektę.
Ale po kolei..do rzeczy. Moje poglądy na życie i ludzi nigdy nie były mocno skrojone w jakimś kierunku. Zawsze próbowałem znaleźć coś co jest pośrodku ,a łączy jak most dwa brzegi. Nie wiem, ale mój ojciec prosty, a jednocześnie mądry człowiek uczył mnie tego przez całe życie…Zobacz co w drugim jest dobrego…nieważne skąd przychodzi ważne jak pracuje i jaki ma szacunek dla drugiego. Jako młody człowiek zwiedził trochę innego świata może stąd tak otwarte podejście do tego który był obok … Nie zapomnę kiedy razem chodziliśmy do antykwariatu prowadzonego przez starego Żyda. W zapachu starych książek i tego sanktuarium napisanych słów odkrywałem coś wielkiego dla siebie, że oprócz tych normalnych i zwykłych sytuacji istnieje świat prawdziwego ducha którego trzeba karmić i karmić…a jeszcze przecież byłem dzieckiem. Zawsze wynosiłem stamtąd takie małe kolejne ziarenko czegoś więcej…kolejna kolorowa strona z przepiękną ryciną albo mądre jedno słowo. A potem ten świat umknął, bo nasz pan antykwariusz musiał na fali czegoś tam wyjechać z Polski. Szepnął wtedy wyjeżdżam do Kanady…Pomyślałem zaraz o klonowym listku ale za tym kryło się przecież dużo więcej…
Tam w cieniu mnóstwa starych książek uczyłem się tolerancji i innego patrzenia na świat. Na studiach jako jedyny podjąłem temat pracy magisterskiej traktujący o osobie Marcina Lutra. Nawet mój Biskup kiedyś mi powiedział , że na owe czasy była to praca rewolucyjna. I tak poznałem braci protestantów szczególnie luteran. Fantastyczni ludzie z bogatą wiarą i miłością do każdego kto do nich przychodził. W czasach wikariatu biegaliśmy z młodzieżą do zboru Zielonoświątkowców, bo mieli fajne śpiewniki i plakaty. I te pełne życzliwości spotkania na kolędzie..to wspólne Ojcze nasz zawsze nas budowało w wierze…Głubczyce to jednak specyficzne miejsce. Tam kiedyś u zbiegu dzisiejszej ulicy Kochanowskiego stały trzy świątynie katolicka, synagoga i zbór protestancki. I wszystko jakoś działało dopiero potem zburzono synagogę i kościół protestancki zabierając cegłę na budowę nowych domów. Mieszkańcy Głubczyc to zawsze wypominali…nie wolno brać takiej cegły na dom ,bo należy do Boga.
Niedawno pojechałem rowerem na nasz żydowski cmentarz. Usiadłem na ławce. No tak tu przecież zostali pochowani nasi dawni sąsiedzi, którzy kiedyś mieszkali obok nas. To nic, że byli innej narodowości czy wiary ..byli przede wszystkim ludźmi którym Bóg dał życie. Oczami wyobraźni widziałem jak kiedyś wszyscy razem uczestniczymy w jakimś spotkaniu …jak jeden do drugiego podchodzi ściskając mu dłonie życząc mu wszystkiego dobrego…Jak wspólnie śmiejemy się i planujemy co by tu jeszcze zrobić dobrego. A potem każdy z bogactwa swojej wiary i kultury coś dokłada i tak rośniemy w życzliwość i dobro.Takie małe marzenia zrodziły mi się kiedy siedziałem na sośnicowickim, żydowskim cmentarzu…
A tu tyle do zrobienia na własnym poletku ..Ile jeszcze problemów międzysąsiedzkich o pole ,płot czy cokolwiek…choć wina z reguły wisi właśnie na tym płocie.
Dobry sąsiad to prawdziwy skarb bo i przypilnuje i pomoże..warto takiego mieć bez względu na jego wiarę i pochodzenie. To nic wracam do domu…oj jaka piękna dzisiaj pogoda….
mg
Może być zdjęciem przedstawiającym pomnik i na świeżym powietrzu
Może być zdjęciem przedstawiającym na świeżym powietrzu i tekst „Leobschütz, Kath. Evgl. Płarrkirche mit Kath. Knabenschule 2”
Może być zdjęciem przedstawiającym przyroda, drzewo i trawa