Łapię się za głowę…ogrom tematów , które porusza dzisiaj cicha przypowieść o synu marnotrawnym.
Niby spokojny dom a jednak….
Odejście dziecka i zazdrość drugiego syna…
Dobroć Ojca i miłosierdzie Boga…pewnie wytrawny kaznodzieja,
by dodał jeszcze parę.
Można by i bardziej nowocześnie jak to nie dziecko opuszcza dom , ale jedno z rodziców oznajmiając wszem i wobec, odchodzę, wypaliło się, rozpoczynam nowe życie…nie zważając na nic i nikogo. A potem psycholog jeszcze taką decyzję podtrzyma ,bo przecież nie możesz być workiem treningowym, a przysięga?E tam dzisiaj żyje się według innych wartości…Gdyby dzisiaj nasz Pan głosił Królestwo to pewnie i taką wersję z nami by przerobił.
Popatrzmy na głównych bohaterów dzisiejszego Słowa…
MARNOTRAWNY SYN takich dzisiaj na pęczki. Zostawiają wszystko i wszystkich choć jest i przeciwwaga takich , którzy od mamy nigdy się nie wyprowadzą bo gdzie im będzie lepiej. Ten jednak zabrał pieniądze , bo mu się należały i poszedł w świat.I bolało serce rodzica a co miał zrobić? . Może i ktoś wie jak to jest? Był zawsze inny, wszystko robił po swojemu. Drażniła go wiara rodziców ..tacy staroświeccy i zacofani…Wstydził się ich…I swoją wyniesioną z domu wiarę rzucił w kąt, tylko przeszkadzała. Resztę znamy. Po raz pierwszy zaczął się bać kiedy zauważył pustą szkatułkę….koniec sielanki rozpoczęło się brutalne życie….
Ale jego ojciec spoglądał w okno wierząc, że kiedyś wróci…Zatęskni do domowego chleba i stołu przy którym siadali..
I w końcu jak w dobrym serialu gdzie wszystko kończy się szczęśliwie wrócił z opuszczoną głową. Był innym człowiekiem. Przede wszystkim przeprosił…
I to można zrobić różnie:
Tak półgębkiem, by nikt nie usłyszał…zamarudzić…
Na niby…bo w sercu zostało stare.
Ze złością masz wreszcie czego chcesz..przepraszam! I daj mi spokój…
I na serio z sercem na dłoni..Patrz jest brudne moim odejściem proszę oczyść je swoim przebaczam..więcej nie mogę. Zgrzeszyłem, nie jestem godzien nazywać się Twoim synem…I przyjął Ojciec jego słowo i łzy, które tym razem zmieszały się na ich policzkach. Przytulił go jak dawniej. Ciągle pachniał odejściem ,światem ale tak powoli uspokajało się ojcowskie serce. Byli razem…
LEPSZY BRAT to wielu z nas takich poprawnych przestrzegających wszystkich zasad …takich z teczką pod pachą.A potem naraz widzisz jak wszyscy się cieszą bo ten obgadany do cna powrócił…Helo jak to? Nami nikt się nigdy nie zachwycił, nie powiedział dobrego słowa a tu?
Ilu synów marnotrawnych zatrzymało się w pół drogi bo nie potrafiliśmy opowiedzieć im o dobrym Ojcu..to zastrzegliśmy tylko i wyłącznie dla siebie….
A.Gide opisuje w „Powrocie syna marnotrawnego” jak to młodszy syn opuszcza dom którego strzeże brat rygorysta. W tym domu było wszystko oprócz miłości.
I OJCIEC taki dobry, ciepły z ogromnymi ramionami i sercem.
Do prawdziwego przytulania ,bez ściemy…Nie sędzia, ale gotowy do pomocy, bez kija ,wymówek ,z sercem na dłoni. Dzisiaj świat, żony, dzieci walczą o takich ojców przy swoim boku ,choć niektórzy ciągle biegają w krótkich,chłopięcych spodenkach.
Musi mieć w sobie dużo dobrego słowa…dobrze że jesteś, jestem dumny z Ciebie…dobrze że się kiedyś spotkaliśmy…Ma być jak mocne drzewo o które wszyscy będą się opierać. Taką wybrał rolę….i tak przysięgał…
I TAKI JEST MÓJ BÓG który kiedy widzi swoje dziecko zawsze się wzrusza i ma łzy w oczach. I nawet gdybyśmy mieli tony błota na sobie zawsze zabiera rolę sługi a czyni nas swymi dziećmi. Czeka na każdego z nas w swoim Domu po drugiej stronie…
Ale coś tu nie gra…gdzie jest matka?Odeszła do kogoś innego?Zostawiła swoją rodzinę? Był wdowcem? Może dlatego tyle problemów bo zabrakło po prostu mamy i jej miłości….
Myślę że kiedyś Pan po drugiej stronie, kiedy siądziemy przy oknie z pierścieniem na palcu i w nowej szacie nam to wyjaśni…oby tylko tak się stało bo On czeka tylko co z nami?
mg
/kazanie na IV niedzielę Wlk.Postu rok C Sośnicowice/