Każdy z nas od czasu do czasu, mniej lub bardziej ochoczo bierze udział w jakimś spotkaniu przy stole.Rodzajów tych wspólnych nasiadówek ci bez liku począwszy od urodzin u ciotki po wystawne przyjęcie weselne/z traktorem w roli głównej i 500 osobami w tle haha/. Formuła, tradycja takich spotkań ma całą historię. Dzisiaj często siadamy na wyznaczonym miejscu gdzie króluje kartka z naszym imieniem i nazwiskiem. Wszystko jest dobierane według tajemniczego klucza, który pozostaje słodką tajemnicą gospodarza. Tylko on wie kto, z kim i jak…tak zwana miłość bliźniego w codziennym wydaniu.
W starożytności panowały sztywne reguły. Głównie przy stole zasiadali faceci i to w pozycji pół leżącej..reszta mogła sobie pójść do innego pomieszczenia i stołu. Takie było wtedy równouprawnienie i już…Oczywiście jak zawsze gospodarz rozdawał kartki z numerkami gdzie kto siedzi albo bardziej będzie leżał…
I na takiej uczcie spotykamy dzisiaj naszego Pana. Próbuje zwrócić uwagę tym, którzy nie bacząc na wyznaczone miejsce pozamieniali kartki, tak po cichu ,by nikt nie zauważył.
Nareszcie trochę bliżej góry, centrali..tylko tam można zaczerpnąć atmosfery wielkiego świata. Na chwilę się nawet zapomnieć…To tu jest źródło bogactwa wszystkiego, tu można skąpać się w licznych spojrzeniach, które być może wreszcie zauważą kosmetyczne zmiany tu i tam. Błysnąć miłym słowa, rzucić żartem, pochlebstwem..a nuż to sobie ktoś kiedyś przypomni…aj.
Dbamy o swój wizerunek. Chcemy by ludzie o nas dobrze mówili.
Niekiedy sami podkręcamy gitarę a to zrobiłem , a tam się podzieliłem a takie mam teraz auto. Pycha leje się jak ostatni deszcz za oknem. W imię wizerunku gubimy kogoś wyjątkowego SIEBIE…Nie tędy prowadzi droga do królestwa.
Pan przewraca to dzisiaj wszystko do góry nogami. Sam nigdy nie wstydził się ostatniego miejsca, uniżył się, obmywał rany, podawał do stołu..zawsze podkreślał jak ważne jest ostatnie miejsce.
I nam podpowiada nie pchaj się na świecznik..tam Mnie nigdy nie zobaczysz. Więcej każe zaprosić tych wszystkich , którzy się teraz źle mają. To prawda w ten sposób odkrywamy zupełnie nowe przestrzenie. Mamy doświadczenie Ukraińców , którzy przebywali pośród nas. Przecież kiedyś nawet swoich tak nie przyjmowaliśmy a tu?Daj drugiemu serce a wszystko wróci do ciebie pomnożone przez dwa…
Tak zasiadamy dzisiaj wszyscy przy jednym stole…święci i grzesznicy, lepsi i gorsi, mniej lub bardziej pokorni.I może z ciężkim sercem wybieramy te ostatnie miejsca, które z reguły świecą pustkami. Nikt nie chce być ostatni…dlatego łokcie spryt i bezczelność.
Ale każdemu z nas kiedyś odbiła woda sodowa..szczególnie jak się coś udało i popłynęła słodycz i lukier na nasze życie.
Pisze ks.Marcin Gajda
Codziennie uczę się pokory i nie wychodzi…Trzymam się obydwiema rękami tego ostatniego krzesła…Proszę talerz zostaw tam na końcu..i miskę na zupę też…Dopóki mam siłę sam będę podchodził, chyba że…ucz mnie prawdziwej pokory…błagam.
mg
/na kanwie kazania na XXII niedzielę zwykłą rok C, obraz Zbigniewa Warpechowskiego Stół polski/