Stanę w kolejce po biały kamyk…

Co było gdyby? Film, kino , marzenia wszystko żyje z wyobraźni
która potrafi przecież przenieść każdego z nas nawet i na chwilę w inne wymiary. No dobrze to trzy, cztery i uruchamiamy …
Co by było gdyby tak na moment figury naszych kościelnych świętych zeszły z obrazów czy ołtarzy i usiadły obok nas w ławce? Już to widzę …podenerwowanie i zagubienie .O co by tu takiego świętego zapytać? A o co pytał by nas?
No tak słuchamy ich biografii w dzień liturgicznego wspomnienia.
Może i tęsknimy za wyjątkowa postawą którą reprezentowali w swoim życiu…świętym życiu.
Dołączyć do tego tłumu stojącego przed Barankiem i to w czystych, białych szatach. I jak w Niedzielę Palmową w dłoni trzymać dużą, zieloną palmę a w drugiej mały biały kamyk na którym zostało wypisane nowe imię, którego nikt nie zna tylko ten kto je otrzymuje. Może z czystej ciekawości człowiek tak zamyka i otwiera dłoń ukradkiem patrząc czy jest imię mojego Boga, którego przez całe życie nosiłem w swoim sercu. I nikt mi go nie wyrwał…nikt.
Anatolij Łunaczarskij czołowy bolszewicki ideolog w swoim epokowym dziele”Poczemu nielzia wierit w Boga” napisał:
„Religia jest jak gwóźdź. Kiedy uderzysz w głowę wbijasz go tylko głębiej.Potrzebne są obcęgi.Religię trzeba chwycić mocno i wyciągać z korzeniami. To można osiągnąć naukową propagandą
i poprzez moralną i artystyczną edukację mas”
Aj poznałem już kiedyś ten bełkot przecież moje życie spędzałem jako młody człowiek w przepięknym socjaliźmie. I nikt i niczym nie wyrwał nam wiary ze serc panie Łunaczarskij czy jak tam panu bo ja nie dałem się nigdy rusyfikować i to jest mój sukces życiowy. Tego nauczył mnie mój ojciec. Panie Anatoliju pan
pewnie gdzieś z tymi swoimi obcęgami dalej sobie siedzi /rzeczywiście robotnicze myślenie/ a wiara trwa niezmiennie… Tylko stojący przy Baranku,
ci z boku będą się dopytywać -bo jak zwykle czegoś nie dosłyszeli albo nie uważali- skąd oni się tu wzięli?
Przyszli pod tron z ucisku, ciężkiej pracy nad sobą, po 1000 odbytych spowiedziach i ciągłym mówieniu dziękuję, proszę i przepraszam…i cały czas bielili szaty we Krwi Baranka i uważali by nie było na nich ich śladu brudu…
Moi święci, błogosławieni z dumą powie Pan.Każdego pozdrawia i przytula do Boskiego Czerwonego z miłości serca. A ci płaczą wręcz ryczą z radości i siadają w ławkach odczytując z białego kamyka numer swego miejsca. Stąd na wieki będą oglądać Boże oblicze na wieki …a od czasu do czasu chodzić na zajęcia niebieskiego chóru…szczęśliwi.
W pierwszych ławkach ci, którzy dali najwięcej . MIejsce okupili nawet własną krwią.O nich Kościół powiedział „Ich życie było wyjątkowe, ciągle odmieniali oblicze tej ziemi są na pewno w niebie”
I kolejne miejsca dla wiernych, uczciwych i dobrych. Musieli zdać egzamin z codziennego życia, spotykali na swojej drodze trudnego bliźniego …to nasi rodzice i bliscy których przecież postawą niejednokrotnie żeśmy się zachwycali. I nauczyli nas dobrze pracować bo praca potrafi człowieka uszlachetnić…
I w końcu szczęśliwi nawróceni w ostatniej godzinie. Po drodze zaliczyli niejednokrotnie czyściec. Wiecznie szukający ale dobrzy ludzie. W życiu kierowali się czynionym dobrem ,choć ich losy przed Bogiem były lekko skomplikowane. NIgdy się Go nie zaparli, szukali, błądzili ale nie odeszli…Potrzebowali Boga ale jakoś nie potrafili tego sformułować. Tak naprawdę liczyli na końcu na jedną Kroplę Chrystusowej Krwi by choć zamoczyć rąbek białej szaty.
A gdzie jest nasze miejsce?Czy w ogóle będzie dla nas przygotowane?
Janusz Nowak tak pisał w wierszu „Julka Apostatka”:
Ale czy pomyślałyście o oleju/o oliwie czy pomyślałyście/Na nic się nie zdadzą wasze puste lampy/gdy wróci Ten którego nie znacie /czy zapamiętacie chociaż te dwa słowa/ aby je w ostatniej sekundzie wykrzyczeć/Galilejczyku wygrałeś/”
I to trzeba dobrze zapamiętać Galilejczyku wygrałeś dla nas życie w Twoim domu….i zapisać długopisem sposobem dziecięco -młodzieżowym na otwartej dłoni…by nie zapomnieć…
Może być czarno-białym zdjęciem przedstawiającym 1 osoba i pomnik