BRACIA.

Pomiędzy Kainem a Ablem
prawie nic
cienka linia
a ta sama krew.
Bracia.
Buty prawie identyczne
chyba z tego samego sklepu
prawe bardziej znoszone
nawet sznurówki
w tym samym kolorze.
Koszule
każda po bracie
lewa kieszonka pełna miłości
mój Brat…
……………………………………………………………..
Tak było do dnia
kiedy słońce zaczęło płonąć zazdrosnym kolorem
a poszło o zwykły dym,
nie jakiś wydumany
ale ten prosty z ogniska
w którym tańczyła sobie swawolnie zawiść.
I był taki cichy wręcz niezauważalny moment
takie zagapienie się połączone z przemyśleniem
i wszystko runęło w ogień
ludzkiej zawziętości.
Kain zasępił się nad słowami jak to?
i nie znalazł odpowiedzi.
Od tej pory zaczął szukać kamienia
takiej mniej więcej wielkości jak głowa Abla
………kiedy było już po
spalił doszczętnie prawie wszystko po bracie
wyrzucił buty
pozbierał swoje rzeczy i uciekł w noc….
Biegł nie szybciej niż Bóg
który go dogonił opodal drzewa figowego
tak tam to dokładnie było…
Złapał w ramiona i potrząsnął
coś ty zrobił? Jak mogłeś?
Na nic pokrętne słowa,
i czerwone lica
i sweter miętoszony pomiędzy palcami
zdradziły go plamy krwi na koszuli.
Nie pozbawił go życia
obiecał mu przekleństwo i trud życia
Od tej pory
na czole nosił mały znak
przynależności do tych co podnieśli rękę
ale których nikt nie mógł zabić
bo miłość….
Może być zdjęciem przedstawiającym rzeźba