Tato

Świat w którym przyszło nam żyć potrzebuje na już mocnych ludzi, instytucji o silnym autorytecie cieszących się powszechnym uznaniem. Niestety dzisiaj większość autorytetów przeżywa głęboki kryzys.
Dotyczy to rodziców/spójrzmy na poranione relacje z dziećmi/ ,
nauczycieli czy duchownych. Generalnie dzisiaj dla młodego pokolenia autorytet kojarzy się z zupełnie innymi przestrzeniami niż nam starszym. Wiodącą rolę odgrywa tu internet, kolega, koleżanka czy przynależność do określonej grupy.
W rodzinie przynajmniej kiedyś takim autorytetem odznaczał się ojciec. Miał więcej siły niż mama i większe dłonie do przytulania.
Do niego należał głos rozstrzygający w różnych trudnych sytuacjach. Był czuły, dobry ale i wymagający . Myślę że większość z nas takiego ojca miała albo jeszcze ma. Mniej mówił niż matka, ale był zawsze konkretny w przestrzeganiu reguł
panujących w rodzinie…pilnował tego.
Dzisiaj z mroku Adwentu wychodzi ku nam postać wyjątkowa przybrany ojciec naszego Pana św. Józef. Człowiek wielkiego formatu, który od samego początku musiał się zmierzyć ze scenariuszem napisanym przez samego Stwórcę.Dla jednych pozostaje młodzieńcem który zakochał się po uszy w swojej Miriam a dla innych wdowcem który staje się opiekunem Jezusa i Maryi.
W pewnym momencie na arenę jego życia wkroczył sam Bóg.
Tak misternie układany plan wesela i wspólnego życia legł w gruzach. Naprzeciw Józefa stanął sam Stwórca prosząc by Maryję zabrał do siebie mimo wszystko…
Józef stanął przed heroicznym wyborem. Dał z siebie wszystko a tu taka niespodzianka? Jaki miał wybór?
Mógł Maryję oddalić po cichu, bez rozgłosu jakby się wszystko rozeszło po kościach. Czy byłoby to sprawiedliwe wobec niej?Nic złego nie zrobiła a on nie wierzy jej słowu? Tak zakończyłaby się ich miłość.
Mógł sam się usunąć. Zostawić Ją samą, ale nie chciał tego bo przecież naprawdę był zakochany.
A może jednak podjąć to Boże wezwanie?Zaryzykować w imię miłości Boga i Maryi?Zostać przybranym ojcem Bożego Syna?
Choć przekraczało to ludzkie myślenie wybrał taką drogę i odpowiedział Bogu tak jak kiedyś Maryja. W ten sposób odsunął wszelkie podejrzenia od Matki Bożej i Jej Syna.
Dokonał tego Józef, który na kartach Pisma św. nie powiedział ani jednego słowa. Przemawiał cały czas swoją postawą. A Bóg przychodził do niego po kładce kruchej jak sen…do niego który miał ręce stwardniałe od ciężkiej pracy i serce tak kołaczące od nadmiaru emocji. Józef potrafił przede wszystkim słuchać dlatego często podnosił zwiniętą dłoń do ucha i nadsłuchiwał kroków Boga i anioła. Potrafił mocno wierzyć swemu Panu.
Dzisiaj laska w dłoni z której wyrasta nowa roślina. Symbol czegoś co jest niemożliwe ale nie dla Józefa w którego życiu kwitła wiara która stała się jego oparciem.
Prawdziwy ojciec, mężczyzna który chroni swoich bliskich. Nie obraża się na świat i ludzi. Nie wypisze nigdy swojego dziecka z religii bo dziecko musi mieć miejsce gdzie się nauczy Boga i dobrego życia. „Bierze Maryję do siebie” do domu ,troskliwy ojciec. Zawsze pozostaje w cieniu. Chroni ale i stawia wymagania.
To dzisiaj wzór dla każdego chcącego dobrze przeżyć życie mężczyzny a i nie tylko.
Jest u nas w naszym kościele. Strzeże nas ,pomaga kiedy przechodzimy do Domu naszego Ojca.
Jean Guitton napisał kiedyś:
„Odnoszę wrażenie, że czas Józefa jeszcze nie nadszedł. Nie wyszedł jeszcze z cienia..to dopiero jego początek”
Może być zdjęciem przedstawiającym 1 osoba i tekst