WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Rodzinka Piłatów
Jezus nim wstąpił na drzewo krzyża spotkał wiele osób, które w mniejszym lub większym stopniu miały wpływ na ostatnie godziny Jego ziemskiej wędrówki. Nie sposób tu nie wywołać na kartkę rozważania Poncjusza Piłata, a także jego żony Claudii Proculi. Był zwykłym rzymskim namiestnikiem, które dbał o interesy swojego kraju na dalekich palestyńskich rubieżach.
Daleki od łaski cezarów i przepychu stolicy. Może nie do końca zadowolony. z powierzonej mu misji , ale co miał zrobić lepsze to niż nic. Dla nas ważne było jego pojawienie się w czasie procesu Jezusa. Pewnie miał wiele niełatwych spraw na głowie ,bo przecież naród izraelski do zbyt karnych nie należał a tu jeszcze sprawa ich proroka. I tu pokazał się jako człowiek wewnętrznie podzielony bo zdawał sobie sprawę, że został wciągnięty pewnie po raz enty w jakąś żydowską historię. Jego zadaniem było utrzymanie pokoju, odprowadzanie daniny do Rzymu i tyle. Nie chciał się mieszać w wewnętrzne sprawy tego narodu szczególnie religijne. Konflikt o osobę Jezusa postawił Piłata pod
przysłowiowym pręgierzem. Musiał podjąć jednoznaczną decyzję. Wiedział, że Żydzi znowu kombinowali. Bał się kiedy krzyczeli ,że doniosą cezarowi, choć próbował Jezusa ratować.
A może odesłać Go do Heroda? Ten szybko odesłał Go z powrotem. A może ubiczować? I tak się stało. Tłum dalej nalegał.
Spróbował jeszcze z Barabaszem ale i z tego nic nie wyszło.
Przyciśnięty do muru strzepnął wodę z palców i powiedział ja nie mam z Nim nic wspólnego i skazał na okrutną śmierć.
Pojawia się nam tu ludzka twarz Piłata ,choć czy tak naprawdę było?Znamy przecież dobrze z historii ówczesnych władców dla których ludzkie życie nic nie znaczyło. Piłat jednak pokazał nam rozterkę człowieka wybierającego pomiędzy…Ile razy tak było ,że i my aby uratować twarz nie powiem co innego uciekaliśmy się do kłamstwa czy potrafiliśmy kogoś zniszczyć. Byle tylko samemu nie zostać pokonanym…Potem człowiek wchodził do swojego mieszkania podśpiewując jakąś fałszywą melodię samousprawiedliwienia ,a jakoś tam będzie. A zabrakło zwykłej odwagi w powiedzeniu prawdy i tyle. Ile takich rzeczy dzisiaj się dzieje, aż się człowiek łapie za głowę. Uratować siebie..inny nie liczy się. Umyć od wszystkiego ręce, choć może potem wieczorem w ciemnościach przychodził strach z pytaniem na ustach co ty zrobiłeś?Jak mogłeś? Jeżeli poleciały łzy to jeszcze było ok jeżeli przekleństwa to zapachniało smołą piekielną.
Sumienia nie da się zagłuszyć. Będzie ciągle pukało do serca i głowy…wiecznie.
Jego sumieniem była jego żona Claudia Procula. Trzymając męża za rękę szeptała”Nie miej nic do czynienia z tym sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie wiele się nacierpiałam z Jego powodu”. I znowu Ojciec przychodził po kładce kruchej jak sen , aby powiedzieć coś człowiekowi. Sama lubiła zajmować się magią i wróżbami jak mówi jej biografia. Była jednak przede wszystkim żoną swojego męża Piłata. Jezus w jej oczach zasługiwał na miłosierdzie i łaskę. Postanowiła wykorzystać cały swój kobiecy urok, aby uratować naszego Pana. A może znała Jego naukę?
Może fascynowała się Mistrzem z Nazaretu? Kochała jego dobroć do ludzi? Próbowała wszystkimi sposobami. Dyskretnie i głośno uwolnić Jezusa ,ale to się na nic nie zdało. Przegrała z tchórzostwem swego męża, choć nigdy nie znała go z tej strony.
Miała do niego wielki żal, ale życie musiało pobiec dalej. A Jezus?
Zapamiętał dobrze każdy gest, słowo współczucia wypowiedziane w czasie procesu skazującego Go na śmierć.
Zapisał swoją Boską Krwią na niebieskich tablicach, aby kiedyś
za to zabrać do Domu swojego Ojca.
Tak to już koniec. Na dzisiaj wystarczy. Powoli gasisz komputer, odchodzisz od stolika. Zaczyna się noc…
Zdmuchuję świeczki w naszym wirtualnym kościele. Domykam okna. Widzę, że zgasło ostatnie światełko komputera. O jeszcze ktoś przysłał wiadomość ..patrzę, a tu czerwone serduszko. Potrzymam chwilę w dłoniach…ok leć teraz na FB na swoje miejsce…
Może być zdjęciem przedstawiającym 6 osób