WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Slycha ,ale czy ja naprawdę muszę Mu pomóc?
Pokrzykiwaniem uformowano wreszcie pochód. Ruszył jak ciężki walec w kierunku Golgoty. Jeszcze belka, którą Skazany musiał zabrać na drogę. Była częścią Jego krzyża do którego miał zostać przybity na górze. To takie okrutne… nieść narzędzie które potem miało stać się miejscem Jego śmierci. Z przodu jak z procesyjnym krzyżem szedł żołnierz z tabliczką gdzie wypisano
wyrok śmierci. Całości dopełniało jeszcze czterech żołnierzy plus oficer odpowiedzialny za doprowadzenie sytuacji do końca.
Bardzo szybko przy ulicy stanęła jerozolimską gawiedź. Nareszcie coś się działo…Oj gdyby byli wyposażeni w dzisiejsze smartfony to byłyby dopiero fotki a potem szybko na FB, które lepsze. No ,ale niestety…Niejeden w sercu cicho wzbudzał poczucie jak to dobrze ,że nie jestem skazanym. Za chwilę wrócę do mojego domu, gdzie czekają najbliżsi napiję się wina i opowiem co dzisiaj widziałem. Hmm nawet mi Go żal. Mówiono na mieście, że padł ofiarą intrygi faryzeuszów ,a zresztą co mnie to obchodzi. Ciekawe czy dotrwa do końca drogi? A może pójdę do końca?No nie mam zbyt wiele czasu….a może jednak?
Jezusa powoli zbliżał się do piątej stacji a tam na drodze miał stać ktoś kto miał Mu pomóc, choć na chwilę ponieść krzyż.
I tak się stało…wybrany wzrokiem Jezusowym ale i okrzykami
żołnierzy stanął przed Nim Szymon z Kyrene. Wracał z pola.
Przystanął przy drodze i na sekundę jego wzrok spotkał się z oczami Jezusowymi. To była taka mini chwila…Najpierw na jego twarzy pojawiła się zdziwiona mina no jak ja mam Mu pomóc?I poleciała setka różnych powodów dlaczego nie…przecież obok
było tylu innych?A Ty mnie prosisz?
Z niechęcią i pewnym ociąganiem pomógł. Był silnym mężczyzną. Czy to Szymon pomógł Zbawicielowi ,czy może odwrotnie? To Jezus pokazał mu swoje prawdziwe oblicze i zostawił na zawsze na tablicy jego serca. Bolały go potem kości, ale wiedział, że w nim dokonał się prawdziwy przełom. Nie co prawda z własnej woli, ale podjął krzyż, a to było gwarancją spotkania owego Skazanego po drugiej stronie życia.
Każdy z nas nosi w sobie twarz człowieka z Kyrene.I odkrywamy to kiedy nie chce nam się modlić, pójść na niedzielną Mszę św.
posłuchać swojego dziecka ,czy żony albo po prostu zrobić coś dobrego. A co mi się tak naprawdę chce? Mieliśmy w życiu tyle okazji , aby okazać swoje dobre serce i co z tego wyszło?Nic po prostu nic…bo kibicuje za inną drużyną albo partią? A tak w ogóle to po prostu nie i już. A potem robiło się tak dziwnie koło serca kiedy usłyszałem „Teraz to już nie…bardzo dziękuję daliśmy sobie jakoś radę”.
I w nas ale i w innych możemy zauważyć wklejoną twarz Szymona. Bywa, że człowiek najpierw godzinę marudzi , ale potem jednak zrobi. I ma taką cichą satysfakcję , że pomimo wszystko podał swoją pomocną dłoń. Choć miał tysiąc powodów na nie…Tak uczymy się każdego dnia nieść swój i Jezusowy krzyż nie inaczej. I jest po Bożemu kiedy podkładamy własne ramię, aby nieść jeszcze krzyż swojego bliźniego ,bo to co uczyniliście innym mnieście uczynili powiedział Skazany z Golgoty. Szymon to po hebrajsku Bóg wysłuchał. Ojciec wysłuchał i posłał Synowi na drogę zwykłego człowieka, który pomógł Bogu zbawić świat.
Ile jest we mnie takiej dobroci?
A ile jeszcze ciągłego marudzenia nim coś zrobię?
Czy pomimo zaciśniętych zębów pójdę jednak i zrobię coś dla Boga i drugiego człowieka?
Czy po całym dniu kiedy bolą mnie kości, mięśnie pochylam się jeszcze nad bliskimi bez użalania się nad sobą?
Czy potrafię czerpać cichą chrześcijańską radość z tego, że udało mi się pokazać moje serce?I wcale nie jest pycha ot tak dla siebie, że potrafiłem siebie pokonać….
Szymonie z Kyrene fajny i mądry człowieku stań przy nas kiedy nie potrafimy się przełamać. Podeprzyj mocnym ramieniem naszą decyzję , byśmy i mieli choć trochę udziału w niesieniu krzyża którego ty na początku tak nie chciałeś podnieść. Ale potem….
wasz mg
ps.Slycha albo slicha to po hebrajsku przepraszam
Brak dostępnego opisu zdjęcia.