Proszę nie patrz tak na mnie..nie mam gdzie schować się przed Twoim wzrokiem

Stacja czwarta

Opatulona w swoją suknię i niepomierny żal szła po cichu za Tobą..swoim Dzieckiem..jedynym Synem tak bardzo ukochanym..Siedem mieczy przebiło Jej Matczyne serce..Nikt z żyjących mężczyzn nie potrafiłby tego bólu zrozumieć..Trzeba być matką i to Matką samego Boga. Kochała Go nade wszystko..była przy Nim..widziała jak głosił Królestwo. Była z Niego i dumna..taki mój..takie moje dziecko..A teraz?Widzi Go obolałego..Ciało o które tak dbała dzisiaj jest jedną wielką raną..Ona może opatrzyć obmyć..Odsuń się Kobieto ..On musi dzisiaj umrzeć..Ale to mój Syn..On nic złego nie zrobił..dlaczego?Łzy i łzy zastępują wszystko..Synu spotkamy się po drugiej stronie?Będziesz czekał na mnie?Otworzysz nam bramy nieba?Patrzy na Nią ..kolejny raz spojrzy już z wysokości krzyża…Moja Mama..tyle mi dała a dzisiaj musi Mi towarzyszyć w ostatniej drodze..To tak jak rodzice muszą pożegnać się ze swoim dzieckiem ..kiedy zabrakło nawet nadziei i trzeba być gotowym na odejście..
No tak Panie i w życiu człowiek nie chce pokazać swojej słabości najbliższym..ja Cię rozumiem..A co zrobić kiedy choroba przykuje do łóżka i człowiek zdany jest na tych najbliższych samarytan..Nie ma wyjścia..muszą stanąć przy naszym krzyżu a jednocześnie i Twoim..
Maryjo która jesteś wtedy najbliżej stań przy nas jak przy Twoim Synu..nigdzie nie odchodź nawet na chwilę..Weź rękę do ręki potrzymaj..dodaj otuchy..i patrz na mnie Twoimi jak zawsze dobrymi oczami…