Kapitalne i wyjątkowe zdjęcie figurki św.Feliksa, która znajduje się w jednym z kościołów w Zurychu. Obok jego siostra św.Regula..to patronowie tego szwajcarskiego podobno przepięknego miasta. Obydwoje oddali życie za wiarę, za wierność Chrystusowej Ewangelii. Jak podaje legenda św. Feliks po dokonanej kaźni przeszedł jeszcze 40 kroków niosąc głowę w dłoniach… dlatego taka nietypowa figurka umieszczona na ścianie szwajcarskiego kościoła.
Takie zdjęcie oczywiście uruchomiło jak zwykle moją wyobraźnię. Aż boję się niekiedy moich pomysłów , gdzie one mogą mnie zaprowadzić…Mówi się ktoś coś zrobił bez głowy, albo, że stracił głowę w jakiejś życiowej sytuacji…No tak można na stracić rozsądek kiedy komuś się ślepo wierzy a ten prowadzi na popularne manowce. Słuchasz, wierzysz bez krzty rozumu, byle do przodu bo trzeba osiągnąć cel a ktoś na Tobie zbija swój kapitał. A jak nie wyjdzie?No cóż jesteś przecież dorosły, wiesz co robisz ,jak mogłeś tak stracić głowę, a nie mówiłem? Często potem przed lustrem robiąc rachunek sumienia człowiek myśli jak mogłem być taki naiwny?I zostaje się takim męczennikiem własnego sumienia, a bywa, że to boli i bardzo..wykolegowany. Można i zostać męczennikiem słusznej sprawy kiedy dla idei, wiary traci się głowę tylko po ,by zyskać nagrodę w innych wymiarach i przestrzeniach. To nie ma nic wspólnego z popularnym wykorzystaniem to cecha ludzi ponad przeciętnych…
Panie Boże pozwól mi tracić głowę tylko dla Ciebie..Nie posyłaj proszę tych którzy pragną mojej głowy dla własnych korzyści..najlepiej niech oddają wtedy swoją…Pozwól stracić głowę w dobrym, bo to kosztuje niekiedy nawet więcej niż tylko ta część ciała…
Rozglądam się oj chodzi trochę ludzi z głową w dłoniach ..niektórzy z dumą inni nie mają nawet jak głowy opuścić..przykro patrzeć…
No to hej na dzisiaj..taki fajny i dobry dzień..nareszcie..
Tak… już za niedługo podejdziesz do szafy szukając świątecznego ubrania, jeszcze wypucować buty…No tak samochód został umyty wczoraj.Gotowi do spotkania, ale jeszcze czegoś brakuje ..muszą zadzwonić dzwony oznajmiające czas nabożeństwa.
Dzwony biją w różnych okolicznościach nie tylko radosnych ale i trwogi. Biją dla każdego z nas mozolnie odmierzając uciekający czas. Wczoraj wieczorem jeszcze nagłe wezwanie do chorego..
sakramenty św…rozmowa, zwykły męski uścisk będzie dobrze i łzy bliskich..Nie, nie proszę księdza..nie potrafię znaleźć słów pociechy. Dokładnie znam takie sytuacje i ich finał..wracając próbuje myśleć o czym innym ale jak?Choć jeszcze rozmawiamy o nadziei i wierze..widzę oczami wyobraźni jak ktoś dobija się już do drzwi..myślę tak jak facet “pieskie” życie każdego z nas i umykam w mrok.
Zabiją/nawet to słowo wieloznaczne/ za chwilę ku radości spotkania, czego życzę dzisiaj wszystkim uczestniczącym w liturgii. Chrystus zmartwychwstał i my kiedyś zmartwychwstaniemy to dla nas pociecha . Niech dzisiejsza niedziela będzie dla nas miejscem przeżycia głębokiej tajemnicy spotkania i to nie byle jak… przeżegnaj się pobożnie przy wejściu do kościoła, posłuchaj Słowa Bożego, nie stój na dworze wejdź do środka świątyni…Pan chce Cię kolejny raz obdarować i widzieć…ale czy Ty w to wierzysz? Tak naprawdę?
Jeszcze trochę i nad miasteczkiem popłynie dźwięk dzwonów …jaką dla mnie zaśpiewają melodię?Nie wiem…ufność pokładam w moim Panu…dobrej niedzieli ..
Każdy ma poczucie domu..bo nie da się inaczej.Musisz mieć swoją ojczyznę, nie ma człowieka bez tego świętego miejsca.I walczysz o niego przez całe życie, naprawiasz kiedy na ścianie pojawiają się szczeliny. Lubisz kiedy w domu ciepło napalone na kominku lub w piecu..kiedy wszyscy są już pod jednym dachem .Pamiętam jak czekaliśmy w mikulczyckim mieszkaniu na powrót ojca z kopalni..jak sięgał po cukiernicę brakowało mu cukru po wyczerpującej pracy na dole..To był moment kiedy można było zamknąć kolejny dzień. Mój dom , moja ojczyzna dziś..tyle razy opisana ale zawsze moja i dom z charakterystycznym kominem zdobiącym dach.Każdy jest za swój dom odpowiedzialny dlatego trzeba niekiedy wielkiego wysiłku i samozaparcia , by mocno stał i opierał się każdej burzy i nawałnicy. I kiedy tak się stanie stajesz dumny na progu w otoczeniu bliskich jak na amerykańskim filmie ..potem siadasz i patrzysz w niebo. Zapalasz cygaro/oj chyba za bardzo pomknąłem w patosie/i czujesz satysfakcję..Udało się przeżyć kolejny sztorm..otwierasz okna i drzwi jesteś bezpieczny…Obok ci, którzy mówią, że jesteś dla nich najważniejszy a Ty mówisz im to samo…i tak płynie leniwą strugą życie…
Panie śpij w moim domu, zostawię otwarte drzwi dla Ciebie, pokój na lewo. Kiedy znowu usłyszę Twoje kroki w modlitwie to mogę położyć się spać..i jeszcze raz dziękuję za wszystko..totalnie wszystko..wiem, ,że mnie nigdy nie zostawisz..nas nie zostawisz…
Niektórzy zaczynaja pytać co się stało?Ha..szkoła cierpliwości a poza tym trzeba trochę zgłodnieć…
Myślę, że każdy chciałby mieć w swoim życiu taką arkę do której , by uciekał kiedy jest mu źle. Jako dzieci budowaliśmy swoje miejsca schronienia gdzie przeżywaliśmy fantastyczne chwile swojej młodości.Jako dorośli możemy już tylko pomarzyć bo setki innych rzeczy to po prostu weryfikuje..i jeszcze trzeba zagrać i pokazać, że wcale nie jest tak źle.
To podaruj nam Boże taką arkę, może masz tam gdzieś jeszcze taką niewykorzystaną, nową albo może być i stara ..najważniejsza ,by przyjęła moje imię.Brakuje nam w naszych domach, miejscach pracy, życia takich sanktuariów ucieczki ale i spotkania z Toba. Tak pomyślałem dzisiaj w czasie porannej mszy św. ..ci ludzie przyszli tutaj ,bo pragną Twojej obecności..mogli spać, robić pieniądze nie ..przyszli , by choć chwilę pobyć na Twojej łodzi …potrzebują tego jak powietrza.
Każdemu dzisiaj życzę odkrycia takiej swojej życiowej arki w Panu Bogu..swoich bliskich..domu..mieszkaniu.I nie bój się /z dzisiejszej ewangelii/ wtedy wypłynąć na szerokie wody..nigdy nie jesteś sam..Ktoś pilnuje Twojego żagla, steru i wiatru..masz szansę dopłynąć…
W imię Ojca i Syna i Ducha św. tak rozpoczynamy dzisiaj nasz dzień…Na niebie…i w sercu dzisiaj ciemne chmury..I tak nad moją , małą ojczyzną…Panie Jezu z naszego przykościelnego krzyża poślij swój Boży wiatr , by przegonił to co smutne, co nie pozwala na dobre i pełne Twego spojrzenia życie…Nie chcemy tak..bo tak naprawdę nie jesteśmy takimi..Uśmiechasz się..masz rację w każdym z nas jest trochę widzianego w naszych lasach wilka..tak tak potrafimy siać niepokój..Naprawdę chcemy i prosimy pomóż nam..by te skrawki czystego nieba , które gdzieś tam przebijają nad moją małą ojczyzną wreszcie zwyciężyły…Wszyscy dzisiaj klęczymy pod Twoim krzyżem z taką prośbą..wszyscy…I jeszcze przebacz nam prosimy każde złe słowo, myślenie, uczynek ..wszystko czego nawet nie wiemy..wszystko…Odepnij swoją świętą rękę i pobłogosław na cały dzień..dzisiaj już tylko naprawdę błagam..więcej nie potrafię i przepraszam Niebo..w imieniu wszystkich..
zdjęcie ks.Adam Bryła
Kolejny podarowany dzień..budzisz się, dziękujesz sprawdzasz..nic nie boli ..warto żyć.
W tym szczególnie teraz zwariowanym świecie szukaj spokoju/jak to zrobić?/..ludzi , którzy mają ciszę w sercu i taką postawą potrafią zarazić innych..Pomódl się za tych, którzy sieją zamęt..szukają dziury w całym…Lekarstwo na dzisiaj to modlitwa, modlitwa i jeszcze raz to samo…Spośród drzew wyłania się wieża kościoła..dopóki ją widzisz, obojętnie z której strony wygrywasz..pamiętaj podnoś zawsze wzrok i szukaj tego miejsca ..Przeżegnaj się dzisiaj palcem zamoczonym w wodzie święconej/masz?/ i w drogę…Twój anioł pakuje już torbę…
zdjęcie ks.Adam Bryła
Puk, puk to Ja ogrodowa, różańcowa Matka Boża..No tak trochę taka poobijana, ale moje życie nie należało do łatwych choć w końcu mój Syn zabrał mnie do siebie do domu. Chcesz dam Ci dzisiaj różaniec..ale proszę pomódl się choć przez chwilę….Wiem, wiem nie masz czasu..ale na co jeszcze dzisiaj masz czas?To może pomodlimy się razem…raz Ty Zdrowaś a raz ja..dobrze wystarczy dziesiątka bo już musisz…Życzę dzisiaj każdemu choć jednej chwili z różańcem w ręku..patrzę i nasz Święty Papież modli się dzisiaj razem z nami / w niebie przeżywa swoją rocznicę/..i uśmiecha z okienka Domu naszego Ojca…Noś zawsze przy sobie różaniec..pamiętaj o nim bardziej niż o kluczach, nie wiesz kiedy będzie Ci potrzebny..może być, że nawet już..
zdjęcie ks.Adam Bryła
To było tak..pewnego dnia wyjmując sztućce z szuflady starej komody zauważyłem leżącą łyżkę. Była duża, widać, że bardzo stara .. uśmiechnęła się do mnie.Przetarłem oczy no jak… to jest przecież niemożliwe. Leżała na dnie szuflady zupełnie sama.Po co komu jedna łyżka?Tu trzeba liczyć raz dwa trzy..kolejne komplety, zastawy ,ogromne stoły, mnóstwo łyżek, noży i widelców ale jedna?
Położyłem ją na stole i wtedy zaczęła snuć swoją cichą opowieść o ludziach, którzy w życiu potrzebowali tylko jednej łyżki i kubka.Tak się kochali, że nigdy nie postarali się już o kolejne sztućce..Dobrze im było służyć.Byłam symbolem tego co ich tak bardzo łączyło…nigdy nie wyrywali mnie sobie z rąk, cierpliwie czekali aż jeden zje a potem drugi…Nigdy nie słyszałam złego słowa…przekleństwa..Mieli tylko siebie , swoje dzieci i mnie .. nic im więcej nie było im potrzebne do życia. Wszyscy jedli tylko jedną łyżką ..a ja byłam z nimi przez długie lata bardzo szczęśliwa. Mogłam im służyć , przeżywać ich radości a i niekiedy małe smutki. A potem każdy miał taki dzień kiedy byłam potrzebna ostatni raz..nosiłam wodę w spieczone usta przynosząc ulgę w cierpieniu…Płakałam leżąc samotnie na dnie szuflady, było mi tak potwornie smutno…Podobno ci którzy odeszli są dzisiaj szczęśliwi po drugiej stronie życia..a ja dalej czekam.Może znajdzie się ktoś kto weźmie mnie i znowu położy obok siebie na stole?Postaram się służyć jak najlepiej..naprawdę uwierz mi…
Oj łyżko tak bardzo dzisiaj potrzebujemy twojego przesłania..kiedy tyle łyżek leży przed nami i to jakie?Bogate, ciekawe, złote, srebrne, nowoczesne..kuszą swoim wyglądem i mamią.Naucz nas prostoty w wyborze, zauważenia, że i w starej zastawie jest niesamowite piękno, mądrość i kunszt pokoleń. Nie martw się nie zostawimy cię więcej na dnie szuflady wrócisz do swojej roli na stole służąc każdemu o ile tylko będzie chciał. Tak tego dzisiaj bardzo potrzebujemy..
Siedzę na krześle z szmatką w dłoni polerując starą łyżkę..jest wyjątkowa.Jeszcze patrzę pod słońce..no tak teraz błyszczy..żadnego śladu ..kładę ją na stole obok talerza. Bądź z nami…do szuflady będziesz tylko wracała na noc..
Dokąd dzisiaj pobiegniesz?Ile masz spraw na głowie?Dom, praca, inne zajęcia…W tym wszystkim nigdy nie możesz zatracić siebie..Strzałka na zdjęciu prowadzi do albergi, bezpiecznej przystani dla pielgrzyma, gdyby ją odwrócić pokazuje na kościół. Dwie rzeczywistości, które mają nam pomóc w życiu dobrze wybierać..i przypominają, że tak naprawdę w życiu nigdy nie jesteś sam, a to dla każdego jest nieocenione dobro….i krzyżyk na czole na dzisiejszą drogę..
zdjęcie ks.Adam Bryła
Czwartek rano , trochę luźniej , dzisiaj ja robię dla wszystkich śniadanie.Kroję szybko kolorową paprykę ,i jeszcze patelnia i oczywiście niezbędne jajka. Adam jak zawsze kroi czarny chleb bo takim się karmimy..jest przecież najlepszy /robi go Jego mama/. Zaczyna się misterium.. przypiekana papryka pachnie rewelacyjnie i teraz najważniejsze jajka..ale, ale księże proboszczu po kolei i spokojnie ,bo przecież jedno zepsute jajko może zniszczyć całośćmisternie przygotowywanej potrawy…no tak i jest racja trzeba uważać.Jeden szczegół plus drugi psuje atmosferę i smak.
I przypominają się nieśmiertelne lekcje języka polskiego i to ,że jedna łyżka dziegciu zepsuje cały miód/o łyżce napiszę kiedyś osobno bo to temat rewelacyjny/.Dziegieć gęsta, ciemnobrązowa ciecz którą otrzymywano z kory brzozowej.Pożyteczna , bo służyła jako lekarstwo.Paskudnie pachnie i jest gorzka … wystarczy jedna łyżka tego specyfiku ,by zepsuć beczkę miodu.Ojej ile teraz można znaleźć producentów słynnego dziegciu.Z każdej strony każdy po cichu coraz większą łyżką leje ten specyfik do beczki życia tego obok .I nawet trudno jest się połapać o co chodzi, gdzie jest prawda a gdzie fałsz..wokół same” anioły”.Te prawdziwe już nie wyrabiają i proszą Pana Boga o urlop przynajmniej na dwa tygodnie ..odpoczną na niebieskich pastwiskach, bo większość naszych Stróżów cierpi na chroniczną migrenę.Jeden z największych negatywnie pojmowanych mówców powiedział, że kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą i coś tu jest na rzeczy.Ile pada zupełnie niepotrzebnych słów..ile tam jest jadu i złości..niszczyć, bronić jedynej słusznej linii wszelkimi sposobami.A niekiedy przecież wystarczy powiedzieć sorry i tyle…nie mam racji ,ale co mam zrobić skoro tak bardzo chcę.I tak powstają coraz wyższe parkany..mocniejsze zamki w drzwiach, monitoringi zaczynamy się bać. Przy wspólnym ognisku jeden drugiemu zaczyna skakać do gardła , bo już zabrakło dziegciu w beczce.
Zmieniamy się ..w którą stronę?Dzielimy się..ale dlaczego?Szatan zamiata ogonem i zmyka pod miotłę chichocząc wniebogłosy/hahaha/.
Na szczęście nie było zepsutego jajka..naprawdę udane śniadanie.Chciałbym by tak było zawsze..i wszędzie…modlę się o to przez najbliższy tydzień…Bożej mądrości życzę każdemu i sobie…
ps.
Rzeczywistość w której toczy się akcja jest wymyśloną przez autora felietonu…oprócz śniadania..hej.
Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was.