Łyżko moja łyżko…

To było tak..pewnego dnia wyjmując sztućce z szuflady starej komody zauważyłem leżącą łyżkę. Była duża, widać, że bardzo stara .. uśmiechnęła się do mnie.Przetarłem oczy no jak… to jest przecież niemożliwe. Leżała na dnie szuflady zupełnie sama.Po co komu jedna łyżka?Tu trzeba liczyć raz dwa trzy..kolejne komplety, zastawy ,ogromne stoły, mnóstwo łyżek, noży i widelców ale jedna?
Położyłem ją na stole i wtedy zaczęła snuć swoją cichą opowieść o ludziach, którzy w życiu potrzebowali tylko jednej łyżki i kubka.Tak się kochali, że nigdy nie postarali się już o kolejne sztućce..Dobrze im było służyć.Byłam symbolem tego co ich tak bardzo łączyło…nigdy nie wyrywali mnie sobie z rąk, cierpliwie czekali aż jeden zje a potem drugi…Nigdy nie słyszałam złego słowa…przekleństwa..Mieli tylko siebie , swoje dzieci i mnie .. nic im więcej nie było im potrzebne do życia. Wszyscy jedli tylko jedną łyżką ..a ja byłam z nimi przez długie lata bardzo szczęśliwa. Mogłam im służyć , przeżywać ich radości a i niekiedy małe smutki. A potem każdy miał taki dzień kiedy byłam potrzebna ostatni raz..nosiłam wodę w spieczone usta przynosząc ulgę w cierpieniu…Płakałam leżąc samotnie na dnie szuflady, było mi tak potwornie smutno…Podobno ci którzy odeszli są dzisiaj szczęśliwi po drugiej stronie życia..a ja dalej czekam.Może znajdzie się ktoś kto weźmie mnie i znowu położy obok siebie na stole?Postaram się służyć jak najlepiej..naprawdę uwierz mi…
Oj łyżko tak bardzo dzisiaj potrzebujemy twojego przesłania..kiedy tyle łyżek leży przed nami i to jakie?Bogate, ciekawe, złote, srebrne, nowoczesne..kuszą swoim wyglądem i mamią.Naucz nas prostoty w wyborze, zauważenia, że i w starej zastawie jest niesamowite piękno, mądrość i kunszt pokoleń. Nie martw się nie zostawimy cię więcej na dnie szuflady wrócisz do swojej roli na stole służąc każdemu o ile tylko będzie chciał. Tak tego dzisiaj bardzo potrzebujemy..
Siedzę na krześle z szmatką w dłoni polerując starą łyżkę..jest wyjątkowa.Jeszcze patrzę pod słońce..no tak teraz błyszczy..żadnego śladu ..kładę ją na stole obok talerza. Bądź z nami…do szuflady będziesz tylko wracała na noc..

Dokąd dzisiaj pobiegniesz?

Dokąd dzisiaj pobiegniesz?Ile masz spraw na głowie?Dom, praca, inne zajęcia…W tym wszystkim nigdy nie możesz zatracić siebie..Strzałka na zdjęciu prowadzi do albergi, bezpiecznej przystani dla pielgrzyma, gdyby ją odwrócić pokazuje na kościół. Dwie rzeczywistości, które mają nam pomóc w życiu dobrze wybierać..i przypominają, że tak naprawdę w życiu nigdy nie jesteś sam, a to dla każdego jest nieocenione dobro….i krzyżyk na czole na dzisiejszą drogę..
zdjęcie ks.Adam Bryła

Obraz mo??e zawierać: niebo, noc, dom i na zewnątrz

Łyżka dziegciu w………..

Czwartek rano , trochę luźniej , dzisiaj ja robię dla wszystkich śniadanie.Kroję szybko kolorową paprykę ,i jeszcze patelnia i oczywiście niezbędne jajka. Adam jak zawsze kroi czarny chleb bo takim się karmimy..jest przecież najlepszy /robi go Jego mama/. Zaczyna się misterium.. przypiekana papryka pachnie rewelacyjnie i teraz najważniejsze jajka..ale, ale księże proboszczu po kolei i spokojnie ,bo przecież jedno zepsute jajko może zniszczyć całośćmisternie przygotowywanej potrawy…no tak i jest racja trzeba uważać.Jeden szczegół plus drugi psuje atmosferę i smak.
I przypominają się nieśmiertelne lekcje języka polskiego i to ,że jedna łyżka dziegciu zepsuje cały miód/o łyżce napiszę kiedyś osobno bo to temat rewelacyjny/.Dziegieć gęsta, ciemnobrązowa ciecz którą otrzymywano z kory brzozowej.Pożyteczna , bo służyła jako lekarstwo.Paskudnie pachnie i jest gorzka … wystarczy jedna łyżka tego specyfiku ,by zepsuć beczkę miodu.Ojej ile teraz można znaleźć producentów słynnego dziegciu.Z każdej strony każdy po cichu coraz większą łyżką leje ten specyfik do beczki życia tego obok .I nawet trudno jest się połapać o co chodzi, gdzie jest prawda a gdzie fałsz..wokół same” anioły”.Te prawdziwe już nie wyrabiają i proszą Pana Boga o urlop przynajmniej na dwa tygodnie ..odpoczną na niebieskich pastwiskach, bo większość naszych Stróżów cierpi na chroniczną migrenę.Jeden z największych negatywnie pojmowanych mówców powiedział, że kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą i coś tu jest na rzeczy.Ile pada zupełnie niepotrzebnych słów..ile tam jest jadu i złości..niszczyć, bronić jedynej słusznej linii wszelkimi sposobami.A niekiedy przecież wystarczy powiedzieć sorry i tyle…nie mam racji ,ale co mam zrobić skoro tak bardzo chcę.I tak powstają coraz wyższe parkany..mocniejsze zamki w drzwiach, monitoringi zaczynamy się bać. Przy wspólnym ognisku jeden drugiemu zaczyna skakać do gardła , bo już zabrakło dziegciu w beczce.
Zmieniamy się ..w którą stronę?Dzielimy się..ale dlaczego?Szatan zamiata ogonem i zmyka pod miotłę chichocząc wniebogłosy/hahaha/.
Na szczęście nie było zepsutego jajka..naprawdę udane śniadanie.Chciałbym by tak było zawsze..i wszędzie…modlę się o to przez najbliższy tydzień…Bożej mądrości życzę każdemu i sobie…
ps.
Rzeczywistość w której toczy się akcja jest wymyśloną przez autora felietonu…oprócz śniadania..hej.

Siodełko

Od jakiegoś czasu jestem cichym fanem roweru….Po intensywnym pływaniu i lekkiej kontuzji trzeba było zmienić sport i tak padło na rower.Poznałem ile jest firm produkujących rowery i to jakie..jaki styl i pomysły..jakie rozwiązania.W moim poszukiwaniu liczy się zawsze oszczędność i prostota..nigdy jakoś nie pasowały mi pojazdy w których było dużo światełek, plastyku i napisów.Nowoczesny design potrafi położyć w dobrym znaczeniu tego słowa na łopatki.I mam tu na myśli parę rzeczy wyjątkowych w swojej prostocie i przydatności..Potrafię patrzeć na to i zachwycać się godzinami jakie ktoś potrafił wyciągnąć linie w zwykłej rzeczy..czaruje..omamia..wzbudza uczucie posiadania…
Słucham wywiadu z Jorgiem Schindlehauerem ,który opowiada o wymyślonym przez siebie i grupę jego kolegów rowerze.Zaskakuje mnie jedno kiedy mówi ,że nawet siodełko słynnego Brooksa trzeba UJEŹDZIĆ.Pewna część ciała musi się przyzwyczaić do siedzenia..no tak wiem coś o tym kiedy zsiadałem na początku z mojego pojazdu.Dało mi to oczywiście powód do głębszych przemyśleń.Jeszcze pamiętam słynne filozoficzno-seminaryjne , że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.I tak dzisiaj patrzy się na świat z różnych siodełek i dobrze..monotonia byłaby zbyt nudna.Człowiek siedząc na dobrym przyzwyczaja się, absolutnie nie chce niczego zmieniać, byle cicho i do przodu.Obojętnie co się dzieje trzyma się go obydwiema rękami..nie dam..nie dam…Inni próbują po cichu odkręcać śruby ,by też chwilę sobie posiedzieć na tym miejscu..i zaczyna się popularne „boksowanie”/nie znam lepszego terminu/…
A siodełko jest przecież miejscem ciężkiej pracy kiedy pokonuje się kolejne kilometry.Niczego tu nie da się ukryć bo za chwilę trzeba będzie zejść i dalej rower prowadzić..Zawsze patrzy się z wysoka a to wymaga wyjątkowej, cichej pokory bo daleko się nie zajedzie.Trzeba umieć dostosować dystans do swojej mądrości i możliwości..ojej ilu tu się już przeliczyło.Oglądam peleton mknących kolarzy i myślę po co ci z tyłu?Nawet nie wiadomo jak się nazywają?Ale to oni pracują na lidera , mocno walczą na trasie , by wypromować swojego mistrza.No tak nie zawsze czysto, bo to się i komuś drogę zajedzie itd.Wszyscy jednak jadą do wyznaczonej mety..mniej lub bardziej skutecznie…
Siodełko…siodełko…hmmm siodełko
ps.
Widzę jak wnikliwie jest czytana ta moja bazgranina nawet gdzieś tam przyczynia się do zmian.Tak, tak masz rację zawsze do siebie..piszę do siebie a jeżeli jeszcze coś tam?
Autor nie korzystał z żadnych współczesnych mu odniesień i nie odzwierciedla w swoim felietonie znanych mu wydarzeń…
O rowerze i teściowej
Zięciu jadę rowerem na cmentarz..
Dobra, dobra ale kto rower później przyprowadzi..

Pilotka

Dzisiaj z tematów sportowych wręcz przelatujemy do spraw lotniczych a dokładnie mówiąc do PILOTKI.Wujek Google oczywiście służy informacją, że to rodzaj czapki skórzanej przeznaczonej dla pilotów/po niem.Haube/.Ściśle musiała przylegać do głowy.Była przystosowana do zamontowania słuchawek, aby utrzymywać kontakt z ziemią.Dodatkowo luksusowe modele wyposażano w ogrzewanie elektryczne
oraz futrzaną wyściółkę.Oczywiście była tak skonstruowana, by można było swobodnie zakładać lotnicze gogle.
Dzisiaj element mody i życia.Hmm jakoś w moich czasach mało kto w tym biegał, choć pamiętam nie wiem skąd ale w naszym domu znalazła się właśnie taka i to czerwona.Nie wiem czy to był moment jakiejś mojej młodzieńczej słabości, czy mi to ktoś podarował albo chęć błyśnięcia ,bo przecież byliśmy znanymi rockowymi muzykami z pobliskiej straży pożarnej.Późniejsze zawieruchy życiowe spowodowały, że gdzieś zniknęła..może raz w niej wystąpiłem i tyle…
Powoli wraca do mody.Wielcy i mniejsi biegają oczywiście ze słuchawkami słuchając głosu z zewnątrz.Pilotka bez bazy raczej kiepsko spełnia swoją funkcję…trzeba ciągle nasłuchiwać gdzie lecieć, co robić, by się absolutnie nie pogubić.I ziemia decyduje gdzie, co i jak…Jak widać w życiu każda pilotka musi mieć swojego promotora ,który gdzieś tam ciągle podpowiada..w końcu to on „kupił „pilotkę wraz z zawartością.. Pilot generalnie słucha ale i ma wybór niektóre decyzje musi podejmować sam, bo to on pilotuje samolot..i on powinien brać odpowiedzialność za pasażerów…ziemia może tylko podpowiadać.I tu jak ważne są gogle , które osłaniają oczy i pomagają zobaczyć więcej i dalej…No cóż słuchawki można niekiedy zdjąć/i to bywa z dużym pożytkiem dla wszystkich/ gogli już nie…bo wszystko skończy się katastrofą.
A tak naprawdę celem zawsze powinno być dobro latających pasażerów…i to jest najważniejsze.
Moje słuchawki w pilotce?Najpierw papież, potem mój biskup obiecałem im , że zawsze będę Ich słuchać..tak, tak pogrozi mi ktoś palcem..no dobrze nie zawsze mi to wychodzi przyznaję, choć się staram..
Ściągnę na chwilę pilotkę..jak fajnie wreszcie cicho, nikt nic nie gada…dobra, dobra potem założę ,ale teraz nareszcie chwila ciszy…

Medytując nasz kościół

To jedno z najbardziej tajemniczych miejsc naszej świątyni..charakterystyczna wnęka w zakrystii.Kiedyś była dosłownie zabita deskami dzisiaj pokazuje nam swoją pełną krasę.Schowek pewnie dawniej był wykorzystywany jako małe sejf dzisiaj przechowujemy tam wino by się nam nie zepsuło oraz parę innych rzeczy.I Pan Jezus z krzyża pilnuje tego miejsca..On biedny nigdy nie zasypia bo musi służyć ludziom dlatego tam właśnie jest..ale kiedyś wróci tam klęcznik by kapłan po odprawionej mszy św. mógł zrobić dziękczynienie.Niesamowite ściany.. kamienie i nietypowe cegły..Każdy i każda z nich to historia ludzkich rąk które je tu przyniosły..kamień po kamieniu,cegła po cegle,łza po łzy,grosz po groszu tak budowano nasz kościół..a ściana jest niemym świadkiem historii tamtych czasów.Pod posadzką było chyba kiedyś wejście do krypty/miejsce składania trumien w kościele/ale tego nie udało się nam udowodnić.Nas zabraknie a pewnie ten niemy świadek minionego czasu dalej będzie opowiadał o dawnych czasach…Lubię to święte miejsce..przypomina mi o przemijaniu ale i ludziach naszej małej ojczyzny..dobrodziejach,fundatorach i tych którzy tu się modlili.Dzięki nim mamy dzisiaj kościół a więc może wieczorem taka malutka modlitwa za tych,co przed nami siadali w ławkach..którzy wybudowali nam to święte miejsce?Dobrze,że pobudziłeś Panie takie dobre serca w naszych przodkach..postaramy się kontynuować to dzieło ,które rozpoczęli..a Ty nam w tym dopomóż…

Medytując nasz kościół

A tu co?Kiepski fotograf?Wszystko pomieszało się..i Święta z obrazu i odbity P.Jezus,dwie Maryje i anioł z szopki i jeszcze jeden mniejszy Zbawiciel..papież Franciszek,krzyż który nam ktoś podarował wracając z wojska i jeszcze jeden…Najważniejsze prawdy wiary udało się pokazać na jednym zwykłym zdjęciu choć chyba ktoś to dobrze zaprojektował…Z tyłu nasze jedyne gotyckie okienko przez które pada światło…My z tego obrazka możemy coś zabrać w swoje życie..złożone nietypowo ręce i różaniec . Codziennie trzeba się modlić/ktoś mówi mi proszę księdza jak mnie boli kręgosłup to nie mogę klękać rano, wtedy robię to na stojąco..dobrze..dobrze, ważne by się modlić/..Tak złożone dłonie są znakiem nadziei,że jesteś,słuchasz mnie słabego człowieka..i różaniec o którym tyle napisano i powiedziano..Każdy z nas stara się w życiu być choć trochę świętym i na pewno nikt przez nasze wstawiennictwo nie będzie się modlił to warto po prostu żyć tym co nam wszyscy z dzisiejszego wydarzenia przynoszą..wybierz jedną postać..zastanów się chwilę co Ci daje w życiu..a poza tym to może wieczorem dzisiaj jedną dziesiątkę?

Patrząc z widowni na ring…..

 

Tak, tak przyznam się lubię sporty walki.Sam kiedyś intensywnie trenowałem judo w Walce Zabrze..piękne czasy.Teraz pozostaje zwykłe kibicowanie w telewizji ale lubię oglądać dobry boks, K1/boks plus kopnięcia nogami/ czy judo.Karate mniej ,bo tam jest za dużo chaosu a tego nie cierpię także w muzyce dlatego niektóre kapele nie przypadają mi do gustu, ale nazwy lepiej przemilczę.
Do walki zawodnicy przygotowują się bardzo długo.Podglądają swoich przeciwników próbując wyłapać ich słabości.Spisują zebrane wiadomości w grubych notesach, by w odpowiedniej chwili ot tak po prostu wypalić kolejną bombę i przeciwnik staje jak ten emotikon z rozdziawionymi ustami a skąd to wiesz?Trzeba stosować nowoczesne metody rozpracowania swego rywala a to podsłuchać, nagrać albo jeszcze lepiej sfilmować wszystko dla szczytnej idei ..musimy wygrać.Brrr skąd ja to znam?No nie ja już nie będę pisał na ten temat ,bo otwieram mikrofalówkę i słyszę znowu to samo.Jednak do rzeczy najpierw WAŻENIE zawodnicy groźnie patrzą sobie w oczy/w domyśle ja ci dopiero pokażę ,nic nie wiesz o mnie/ pompują powietrze w mięśnie.. już wtedy nie przebierają w słowach.Z plakatów rozwieszonych wszędzie propaganda sukcesu co zrobiłem, kogo pokonałem i kim dopiero będę.Na jednym nawet nie raz przedstawiony zawodnik ale trzy razy pod rząd/znam to z teologii jeden Bóg w trzech osobach/oj tego jakoś nie rozumiem ale dalej….Każdy zawodnik musi mieć grupę swoich SATELITÓW to ci którzy dbają o wizerunek swojej gwiazdy i krążą wokół niej świecąc odbitym blaskiem.Na koszulce nazwisko swojego idola ..poklepywanie po plecach będzie dobrze, musimy wygrać, zacierać ręce zacierać… ostro byle do przodu.Żyją tym blaskiem, to jest nowa nadzieja..kiedy zostanie mistrzem świata to..to no właśnie co?Zniknie bieda, ludzie będą płakać jak naród koreański po śmierci swojego przywódcy tylko z radości…zima będzie zimą a lato latem.Do dnia walki wszyscy pompują się słowami o wygranej i nadziei…Wreszcie w narożnikach stają do walki…tak naprzeciw siebie, zaciśnięte pięści i usta rozpoczyna się walka….Aj zapomniałem jeszcze o siedzących wokół ringu SĘDZIACH tak naprawdę to oni wydają werdykt/ chyba, że będzie nokaut albo ippon jak w judo/..dobrze przypatrują każdemu ruchowi zawodnika, oceniają jego szanse, potrafią często wyłapać najmniejsze niuanse.Są naprawdę prawdziwymi fachowcami, widzieli niejedną walkę w swoim życiu..Nie tolerują fałszu i kłamstwa….Trzeba im życzyć by zawsze mieli oczy szeroko otwarte i nie dali się omamić reklamą ale by mieli w sobie zwykłą mądrość…
Oj która to godzina?Piąta a to dobrze.. myślałem, że zaspałem dzisiaj rano na mszę …ale miałem dziwny sen..jakaś walka..sędziowanie, wybieranie..o co tu chodzi?No to mknę do P.Jezusa….