Archiwum kategorii: Słowo proboszcza

A dzisiaj..dzisiaj byłem na pogrzebie osoby zmarłej na koronawirusa..

Raz,dwa, trzy cztery,pięć dobrze.. plus ja i czterech pracowników zakładu pogrzebowego i grabarz..policzone?To możemy zaczynać..W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego..
Dramat…kilka osób jak uboga kapela na ostatnim pożegnaniu.Każdy oddalony od siebie z przepisową odległością..Płacz..opuszczone ręce..nawet nie wiadomo jaki przyjąć wyraz twarzy..Sami wybrani.. inni nie mogli przyjść ze względu na odbywaną kwarantannę albo dlatego ,że po prostu zabrakło miejsca na pogrzebie..nie ma miejsca na pogrzebie?Tego nie mogli przewidzieć nawet najwięksi prorocy naszych czasów..ale dzieje się w ogóle coś co zaczyna przerastać każdego z nas..Po uczciwych modlitwach powoli kondukt przemieszcza się do grobu i ta uboga kapela z tyłu..to się nie mieści w głowie..A potem następuje to jakże inne w ziemię wstąpienie takie ciche..inne..z antyfoną Maryjną na ustach..na wieczny odpoczynek..Grudka ziemi głucho spada na trumnę z ostatnim ziemskim życzeniem Żyj w pokoju..Rozchodzimy się jak ludzie wracający z Golgoty pochyleni..bez słowa..zmęczeni cierpieniem..do swojego domu w którym znowu trzeba będzie zaryglować drzwi…
Pierwszy raz byłem na takim pogrzebie..minęło prawie 34 lata abym dożył takiej trudnej chwili..Paleta moich ostatnich pożegnań jest naprawdę ogromna liczona w tysiące ,ale tu chyba było coś szczególnego..Gdzieś tam nawet pytano telefonicznie czy dam radę…Dałem , bo jako pierwszy uwierzyłem Jezusowi ,który tak niedawno powiedział do każdego z nas Ja Jestem zmartwychwstanie i życie kto wierzy we Mnie ma życie wieczne..I kiedy mówił ,że w Domu mego Ojca jest mieszkań wiele… i wiele innych głębokich słów rozświetlających mroki śmierci..Modliliśmy się także za rodzinę, by im Bóg tam w domu błogosławił..bo zmarły zrozumiał,że nie mogli w ten poniedziałek być na jego pogrzebie..po prostu bardzo chcieli ,ale nie mogli…Tak się życie skomplikowało dla nas wszystkich,..że dzisiaj można przewidzieć kto będzie na jakim pogrzebie….
A dzisiaj było zimno ,ale niebo takie było niesamowicie niebieskie. Ukradkiem patrzałem w górę z nadzieją, że kiedyś musi to wszystko minąć..wrócimy do normalnego życia..nawet zwykłych pogrzebów..Tak pomyślałem to przecież mógł być każdy z nas..i tylko cierpienie, śmierć, strach i parę osób..i nic więcej..
Wyjdź dzisiaj na podwórko ..podnieś głowę bo pomoc przychodzi z góry ..Podziękuj tak dokładnie i mocno za wszystko..tak jak już dawno tego nie robiłeś..Wiesz.. coś Bogu od nas się należy..I czekajmy cierpliwie z różańcem w dłoniach..przyjdzie pokrzepienie i zupełnie nowy czas..

zdjęcie clovek&vira

Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie

Weź róg,dzban i pochodnię….pójdziemy na wojnę…

Z zapachu mojej ekumenicznej Biblii dzisiaj wyłonił się ten korzenny..lekko balsamiczny przełamany kwiatem jaśminu i orchidei..z nutą wszechogarniącej skóry i piżma..to historia Gedeona i wyboru jego żołnierzy..Temat poruszany w różnych kolorach i tekstach ,ale niesamowicie aktualny pod każdym kątem. Jerubbaal czyli Gedeon wyprostował nogi.. dłonią osłonił oczy i spojrzał w dolinę..Nieprzeliczone gromady madianickiego wojska..Gedeon słuchał głosu Boga ,a ten kazał mu wybierać spośród narodu Izraela..Zeszli do źródeł potoku Charod i tam wybrał tych ,” którzy pili wodę z ręki podniesionej do ust”. Było ich tylko trzystu..I tak zaczęła się wojna z Madianitami..Fortelem pokonali swoich wrogów mając w ręce rogi, puste dzbany i pochodnie zrobili taki raban, że ich przeciwnicy pouciekali i wzajemnie pozabijali..
Każdy z nas jeszcze parę tygodni temu spokojnie pił wodę z potoku swojego życia. Planował wakacje,większe zakupy, opuszczał niekiedy mszę św. pogrzeszył sobie, poprzeklinał i narzekał na wszystko ..I w jednym momencie wszystko legło w gruzach ,a i końca nie widać..Trzeba i nam wybrać się na wojnę z Madianitem w koronie..Czujemy coraz większy dyskomfort siedzenia w czterech ścianach swego domu..nie przyzwyczajeni do takiej stagnacji..Człowiek przecież cały czas był w ruchu, a tu?Nasze domy stały się klasztorami i to nie takimi zwykłymi ,ale kontemplacyjnymi gdzie przebywamy ze sobą cały czas..wypatrując w mediach promyka nadziei na zwycięstwo w tej nierównej jak na razie wojnie którą jakoś przegrywamy smutną statystyką i naszymi niepoważnymi niejednokrotnie zachowaniami..Jak przeżyć ten czas?W każdym klasztorze obowiązuje zasada ora et labora modlitwa i praca. Każdy dzień ma swój porządek i godziny to chyba ratuje zakonników, bo inaczej wszystko by się rozlazło. Proponuję:
Czas na pracę a więc to co trzeba zrobić w domu i przy domu.Każdy ma pewnie wiele zaległości , rób to wolno masz naprawdę dużo czasu.Szanuj sobie to zajęcie.
Znajdź trochę czasu na sport. Może być ten ogródkowy i domowy.Poczuj się trochę fizycznie zmęczony..to nam dobrze robi.Ja biegam po moim ogrodzie..czuje się rewelacyjnie.
Zadbaj także o swoją pasję.Wróć do tego co bardzo lubisz robić/dla mnie na przykład to pisanie i inne jeszcze rzeczy/.
Ogarnij potrzeby swoich bliskich..szczególnie dziecko tak bardzo czeka na twoją obecność..teraz kiedy jesteś tyle czasu w domu tak bardzo Cię potrzebuje..Wiem pewnie to niełatwe ale nie masz większego Skarbu dzisiaj..
A do ręki trzeba wziąć róg w który trzeba będzie od czasu do czasu zadąć aby wszystkich zwołać do siebie..do stołu,aby budować rodzinę.
Puste dzbany do których wcześniej wlejesz całą Twoją miłość i nadzieję na lepsze czasy..I nie skąp..wylewaj dla bliskich szeroką strugą.
I pochodnie które pokażą drogę..na modlitwę, wspólny śmiech i radość. Dodają przede wszystkim otuchy, że jesteśmy razem..
To co…ruszamy z naszych domowych klasztorów na przysłowiową wojnę z Madianitą w koronie..Nie damy się..Jeżeli Bóg z nami któż przeciwko nam..a potem pamiętaj jak wygramy to już zawsze pij wodę z ręki nie inaczej..uśmiechnij się..

zdjęcie clovek&vira

Obraz może zawierać: roślina, niebo, drzewo, chmura, na zewnątrz i przyroda

 

Zagryzam wargi i czuję zapach Twojego Słowa

Podobno jednym z objawów zakażenia wirusem jest nagły brak smaku i węchu…No nie tego nie mam..czuję zapach świeżo otworzonego Pisma św. Słowo Boże ma zawsze jakiś taki wyjątkowy zapach którego nigdy nie traci…bez względu na to kiedy je otworzysz..To pomieszanie ciepłego Słowa Boga pochodzącego z Jego serca i ludzkich łez, przytulania i buntu wyrażanego w ludzkich słowach, pocieszenia i tragedii rozstania i bólu przenikającego wszystkie kości…To zapach wieków zmieszanych z tym co przeżywamy dzisiaj..tak bardzo prawdziwe i aktualne..I chyba to dzisiaj do mnie dotarło kiedy wirus zapukał do niedalekich drzwi i zaprosił do cierpienia i śmierci. I tak każdy myślał a może to my zostaniemy tymi ostatnimi na arce Pana ,przecież tyle modlitw, procesji błagalnych a tu? I ten głos rozpaczy to co mamy robić?Jak to wszystko poukładać?Jak nie pójść na pogrzeb?Ale przecież kwarantanna..kto ma się tego wszystkiego podjąć?Pierwszy raz chyba stajemy na krawędzi patrząc w otchłań..podnosimy oczy ku górze..Na chwilę bez względu na to co się w życiu mówiło i czym żyło…i jakie były poglądy . W jednym momencie wszystko zamienia się w zgliszcza i ruiny..I jest moment kiedy wychodzi się z domu aby w ciszy gwiazdom wykrzyczeć swój ból i cierpienie..no bo jak?No bo jak tak może być..
Sami dokonujemy gdzieś tam cichego rachunku sumienia..przecież to moglem być ja..moja rodzina..a co dalej?Teraz nie ma już żartów..na scenie życia opuszczona kurtyna koniec grania trzeba prawdy i żalu za to co słabe..Podziękowania za wszystkie fajne i dobre chwile..czekanie i poddanie się woli Stwórcy..nie ma innej drogi. Ateiści wracają do Boga..wierzący a niepraktykujący chcą uczestniczyć we mszy św…dzieją się cuda nawrócenia, dlaczego dopiero teraz?
A ja?Hmm słucham 50 raz Gio Sady jakoś potrafi wprowadzić mnie w coś niezwykłego gdzieś na próg poczucia ,że człowiek tak naprawdę nigdy nie jest sam nawet wtedy gdy najciemniej..Może patrzę na rzeczy na moim biurku..parę ciuchów szafie ..papierów by je pozbierać i uporządkować,gitary stojące posłusznie w rządku i czekać na znak z góry dla mnie i moich parafian którzy są w moim sercu…Trzeba nam wszystkim podnieść ręce mocno ku górze i prosić innych by je podtrzymywali jak Aaron i Chur Mojżeszowi..tylko tak będziemy zwyciężać nie inaczej..Więcej nadziei, pokoju i ciszy w sercu..spróbuj niekiedy odskoczyć od wiadomości bo nas totalnie rozbijają..chroń swoje dzieci bo to największy skarb ,bo dzisiaj naprawdę zrobiło się poważnie. Wierzę, że znowu zaświeci inne słońce i braknie wirusa w koronie.. a my wyjdziemy z tego pobici, ale miejmy nadzieję,że dużo, dużo lepsi….to tak na dobranoc..dla tych co jeszcze nie śpią…jesteśmy z Wami nie bójcie się…

zdjęcia clovek&vira

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba i dziecko

 

Obraz może zawierać: 1 osoba, zbliżenie

Nie martw się..ta choroba nie zmierza ku śmierci…

„Panie oto choruje ten…” albo i inny..Aniołowie Pańscy mają dzisiaj ręce pełne roboty niosąc tak trudne wiadomości przed Jezusowe oblicze..Kiedyś zrobiły to siostry Łazarza dzisiaj współczesne media codziennie podają mniej lub bardziej kolorowe opracowania gdzie i kto zachorował , gdzie jest ich najwięcej i co nam może pomóc.. jak mamy się zachować..I zaczyna nas to powoli przerastać..Rodzi się cichy strach a co ze mną?Z moją rodziną? Z dziećmi?Co stanie się wówczas kiedy spotkam niewłaściwą osobę albo przez czysty przypadek dotknę się czegoś skażonego? Dzisiaj w jakiś sposób chorujemy wszyscy albo na wirusa albo z obawy przed nim i dlatego trzeba nam szukać pociechy , ukojenia i ogromnej cierpliwości..I czekać na Jezusa , który przyjdzie do nas jak w Ewangelii po czterech dniach..Żydzi wierzyli ,że ludzka dusza przez trzy dni przebywa przy grobie dopiero czwartego schodzi do Szeolu..Jezus przychodzi dopiero po dłuższym czasie aby pokazać, że ma moc zawołać człowieka po imieniu i ten wróci z ciemności śmierci do życia…Trzeba było podrzeć w tym momencie wszystkie wywieszone klepsydry..nic z tego..człowiek wrócił po pogrzebie żywy..Ale wcześniej płacze..Bóg płacze nad grobem swojego przyjaciela czyli nad mogiłą każdego z nas..To Boże Serce tak bardzo otwiera się na ludzki los,że płacze..I dzisiaj chyba tak jest kiedy patrzy na ten schorowany świat..na jego bezradność..poszukiwanie pomocy i rady co dalej robić?Ma słabość do krzyża każdego z nas..nie tylko my Mu pomagamy go nieść, ale sam staje za nami podnosząc go z ziemi i tak robi stając przy chorych, służbie medycznej, ratowniczej i porządkowej…przy każdym strapionym i smutnym..Jedna łza..jedna pociecha i radość..Jedna łza i kolejny wyleczony..
Potrzeba nam wiary i zaufania Marty. Ona się nigdy nie poddawała..Wysyłała wiadomości..wyszła Mu na spotkanie i rozpoczęła ten niesamowity dialog…I na końcu pada Jezusowe
pytanie..czy ty w to wierzysz?A może żywię tylko tysiące pretensji do Boga..do ludzi?Obwiniam każdego..próbując na tym coś ugrać? Wygrasz kiedy głośno albo szeptem będziesz mówił TAK,TAK ja mocno wierzę..nawet wtedy kiedy grunt ci sie pod nogami obsuwa..tracisz kogoś bliskiego..jesteś zarażony i nie wiesz co robić?TAK,TAK ja mocno..bardzo mocno..gdzie mam pójść?Co mam zrobić?TAK.TAK……
Wszyscy byli przyjaciółmi Jezusa jak my..Łazarz wychodzący z grobu to inny człowiek..Może i nam trzeba by było zostawić tego starego człowieka z jego nałogami i przywiązaniami?Odrzucić daleko od siebie te cuchnące i śmiertelne chusty?
Jest czas..dużo czasu ,aby to przemyśleć…w domu, pracy..i na każdym innym miejscu..
W starym żydowskim opowiadaniu..po Abrahama przychodzi anioł śmierci. „Widziałeś kiedyś ,by przyjaciel chciał śmierci przyjaciela?” Anioł odpowiedział”Czy widziałeś kiedyś ,by osoba, która kocha odmówiła spotkania z osobą kochaną?Abraham odpowiedział”Aniele zabierz mnie ze sobą..jestem gotowy”
Czy Ty w to wierzysz?

z kazania na V niedzielę Wlk.Postu 29.03.2020 w czasie pandemii koronawirusa ks.Marcin Gajda
zdjęcie clovek&vira

Obraz może zawierać: kwiat i roślina

 

Piecyk

Ostatnie wydarzenia które mają miejsce wokół nas sprawiają, że bardziej zaczynamy szukać zajęcia, porządkować..realizować dawno zamierzone pomysły..I jest ich na pewno wiele..Piwnica uporządkowana..ktoś pomalował pokój..inny naprawił płot..I kolejna fantastyczna rzecz wejście w szafy z ciuchami gdzie dokonuje się modowego Armagedonu..co jeszcze zostawić..w czym się jeszcze mieszczę a w czym nie?Swoistego rodzaju segregacja i pożegnanie z mniej lub bardziej lubianymi rzeczami..I te mniejsze , nie pasujące może jednak na bok, przecież wezmę się za siebie..wyciągnę rowerek ze strychu ..będę biegał jak tylko przejdzie ten cały horror ..po prostu wezmę się za siebie.
Rodzi się gdzieś na dnie serca wtedy takie błogie ciepiełko ,że znowu wszystko będzie piękne i szczupłe ..ja wam pokażę kiedy zacznę ćwiczyć..No co pokazać ci zdjęcie sprzed dwóch lat jak wyglądałam? ..No cóż dobrze, że tak naprawdę nikt nas nie rozlicza z tak podjętych zadań bo….
Ostatnio na naszym farskim podwórku robimy porządki z Adamem. Na pierwszy ogień poszedł złom za garażem. Uzbierany w ciągu wielu lat przerósł nasze oczekiwania i siły..Dwa razy trzeba było załadować kontener/tu dziękuję firmie Natezja i p.Waltrowi/…ale nareszcie nasze podwórko znowu przejaśniało. Oczywiście to moment odkrywania skarbów gdzieś tam ukrytych za drzwiami starych komórek albo pod warstwą czegoś bardziej nieokreślonego. I tak stało sie tym razem…wiedziałem , że znowu coś znajdę co mnie zachwyci.. I naraz za stojącymi,starymi drzwiami naszego kościoła/też cudo/dwa stare piecyki..takie zwykłe na węgiel jeszcze z zawartością nie spalonego popiołu..Hmm patrzę i myślę kto ostatnio grzał się przy tym ogniu? A potem zabrałem się ostro do roboty i dzisiaj piecyk jako symbol pewnej atmosfery i ciepła powędruje do mojego mieszkania. Jest przepiękny w swoich rdzawo-czerwonych kolorach…Drugi czeka na renowację,choć na razie wygląda tak jak na zdjęciu..
Taki piecyk pozwala myślą wracać do starych czasów i domów gdzie stał rozgrzany do czerwoności na środku pomieszczenia/napiszcie w komentarzach o tym jak było u Was/..Kiedyś był symbolem wspólnoty rodzinnej..dzisiaj może to bardziej ekran komputera przed którym wszyscy zasiadają..takie czasy. My starsi próbujmy jednak młodemu pokoleniu poprzez opowiadanie i czytanie przekazywać te wartości ..to jest coś co stanowi fundament naszego zwykłego życia i tradycji, co pozwala szczególnie w trudnych chwilach znaleźć coś więcej..Niezapomniane ciepło domowego piecyka..i jeszcze jak się rzuciło trochę ciasta na nudle na blachę..i zrobiło się takie żółte ciasteczko z bąbelkami..a potem realizowane marzenia w chrupaniu..No to Wam życzę dalej dzielnej kwarantanny ..a ja za jakiś czas wracam do kolejnego piecyka..tam jest najcieplej..Uśmiechnijcie sie i do zobaczenia na łączach internetowych…..

Obraz może zawierać: buty, na zewnątrz i w budynku

 

Obraz może zawierać: w budynku

Obraz może zawierać: roślina i na zewnątrz

O MIŁOŚCI mierzonej kroplami tęsknoty..

O MIŁOŚCI mierzonej kroplami tęsknoty..

Dzisiaj wystarczy się tylko dobrze rozejrzeć ,aby zauważyć,że na świecie jest tyle tęsknoty .To uczucie przepełnia każdego z nas…Tęsknimy za bliskimi..normalnością..szkołą..pracą..zwykłym wyjściem z domu..poczuciem bezpieczeństwa i Bogiem..i pewnie jeszcze za wieloma innymi rzeczami. Tak nie boję się tego powiedzieć POBOŻNIEJEMY w tych trudnych chwilach/proszę przeczytać świadectwo włoskiego lekarza poniżej/ i dobrze , bo to On jest naszą ostoją i źródłem naszego pielgrzymowania..W Nim wszystko nabiera sensu..
Tęsknimy także po naszemu , tak lokalnie za spotkaniem z sąsiadem pod jabłonią, wspólnie przeżywanymi uroczystościami rodzinnymi i za swoim kościołem..Wszystko mamy na wyciągnięcie ręki jak napisała Dagmara w komentarzu a nie możemy z tego korzystać..Nie możemy podejść do człowieka, przytulić go. ..wszystko na dystans..w przepisowej odległości najlepiej w rękawiczkach i masce na twarzy.
I tak zaczyna się tęsknota , która wraz z upływem czasu coraz bardziej doskwiera..zaczyna brakować..ciągle z czegoś trzeba rezygnować mając nadzieję, że kiedyś wszystko wróci do normy. I pewnie tęsknisz za ukochanym człowiekiem..zwykłym życiem ..kapłan za swoimi parafianami bo puste ławki w kościele potrafią łamać serce..I odwrotnie ludzie tęsknią do swojej świątynii i mieszkającego tam Pana…
Przypomina mi się psalm 84 gdzie dusza tak tęskni i wzdycha do dziedzińców Pana, bo przecież tam każdy nawet wróbel i jaskółka znajdują dla siebie schronienie przy Twoich ołtarzach. I czytam w komentarzu jak to wyżej wymienione ptaki zakładały sobie gniazda pod okapami świątynii. Nie ma bardziej bezpiecznego miejsca dla nas jak kościół..tu Pan nas ochroni jak stado przelatujących nad jego dachami ptaków. I pomimo tego że przechodzimy obecnie „dolinę Baka” dolinę niejednokrotnie łez,płaczu i strachu zachowujemy ufność w sercu i naszą modlitwą i wiarą potrafimy ją przemienić w prawdziwe źródło pomimo niekiedy i płynących łez. Dzisiaj tak wszyscy pragniemy ,by Pan nakłonił swego ucha i wypełnił wszystkie nasze większe i mniejsze tęsknoty. I tak się stanie ..według jego woli tak jak w Ojcze nasz…
Tęsknisz do Eucharystii?To Ci powiem że za każdym razem kiedy Ją przyjmuję myślę o Tobie..ofiaruję Jej owoce w Twojej intencji…Wiem jak jest Ci źle..ale jeszcze trochę i będzie dobrze..Chrystus tęskni i do Ciebie..trudno nam Go utrzymać w tabernakulum..On chce do ludzi ..swoich dzieci..
Kiedy biegam słucham niekiedy Rammstein Stein um Stein ..piosenkę o tym jak ktoś kamień po kamieniu zamurowuje się/widziałem kiedyś taki film/Nigdy tak..zawsze otwarci nawet w oknie machając do drugiego..pomimo zamkniętych drzwi..Jutro będzie dobrze..uśmiechasz się widzę pobłażliwe ..Tak u Ciebie dokładnie będzie lepiej..wrócisz znowu do gniazda pod okap kościoła..i zostaniesz…Nikt już Cię stamtąd nie usunie ,bo to Twoje miejsce od zawsze..Czy Ty w to wierzysz?
ps.Popatrzcie na zdjęcie poniżej jak Czesi tęsknią do Polaków i odwrotnie..
zdjęcie clovek&vira

 

Ze śliną na oczach…

Ze śliną na oczach…

W dobie kiedy już w sposób totalny dbamy o higienę myjąc a nawet dezynfekując ręce..kiedy nosimy maski ochronne/popatrzcie w czeskiej TV noszą je wszyscy/..odbywamy kwarantannę..nie możemy się gromadzić nawet na ukochanej jak się okazuje Mszy św./oj przyda się chyba nam trochę tej tęsknoty oj przyda by docenić to co zrobił dla nas P.Jezus/..kiedy mierzy się każdemu temperaturę..Chrystus spluwa śliną w ziemię a potem jak dziecko w kałuży robi z tego błoto i nakłada na oczy niewidomemu. Widzę oczami wyobraźni ten gest.. mocno skierowana ku ziemi głowa i …..tylko po to by uzdrowić.
Niewidomy od urodzenia ..może nie aż tak, ale ja nigdy dobrze nie widziałem taki urok. I pamiętam moje pierwsze okulary w wieku siedmiu lat i eureka ..ja widzę liczbę na moim ukochanym tramwaju..to była prawdziwa trójka. Od tego momentu rozpocząłem zupełnie nowe życie jak niewidomy z dzisiejszej Ewangelii..To nic ,że w szkole budziłem sensację z ogromnymi okularami..ważne ,że widziałem. Dzisiaj patrzę na moje życie z perspektywy noszych oprawek jak bardzo zmieniała się moda..jak to niekiedy śmiesznie wszystko wyglądało..Chodziłem kiedyś z posługą sakramentalną do pewnej niewidomej pani. Pamiętam na jej oczach taką czarną przepaskę..i to że była wyczulona na każde wypowiedziane słowo. Pobożna. pogodna i kiedyś w tajemnicy powiedziała mi ,że nasz Bartek ministrant/jest moim znajomym na FB/ przychodzi do niej ,by czytać jej książki..Jaki ja byłem wtedy dumny z mojej młodzieży..Bartek dzisiaj jest chirurgiem i już coś tam przy mnie majstrował i kiedyś leżąc na stole operacyjnym usłyszałem kiedyś ksiądz dla nas zrobił wiele cieszę się że i ja mogę pomóc..Fajne co?
Niewidomy z dzisiejszego Słowa Bożego po obmyciu w sadzawce Siloe wrócił do normalnego życia i ja wiem coś o tym..
Myślę,że każdy z nas ma w swojej biografii moment spotkania Jezusa który kładzie nam na oczy błogosławione błoto i mówi idź do najbliższej sadzawki z kratkami konfesjonału i obmyj nie tylko oczy, ale całe ciało…Wystarczy jedno słowo aby tak się stało powiedz głośno i dobitnie Wierzę a potem oddaj Mu pokłon..A jak zostanie trochę błota przekaż go innym ..by uwierzyli jak ty i ja….

ps.
I jak tam na kwarantannie?Codziennie oglądamy pusty kościół a Wy najchętniej byście szturmowali jego bramy?Tęsknicie do Eucharystii.. do swojej ławki w kościele ..wiemy o tym..naprawdę jesteśmy z Wami..staramy się poprzez łącza do Was docierać..Wytrzymajmy to jeszcze trochę może po wszystkim trzeba będzie zrobić jakieś wielkie podziękowanie Panu Bogu i festyn w końcu czy my jeszcze siebie poznamy?Żartuję…jesteśmy z Wami..módlcie się i proście Pana..będzie dobrze…musi..
Ciepłe pozdrowienia dla wszystkich nie tylko parafialnych serc..a teraz jeszcze uśmiech..damy radę…Specjalne pozdrowienia dla Bartka/widzisz pomogłeś mi napisać parę słów/..

Dzisiaj wyjątkowo chce mi się pić…

Dzisiaj wyjątkowo chce mi się pić…

Nasz przecudowny, parafialny ogród a prawie przy bramie nasza stara pompa , którą niedawno odmalowałem w pięknej zieleni i odcieniach szarości. Działa..naprawdę działa i my korzystamy z niej napełniając latem basen z wodą. To inaczej studnia stojąca od zawsze w naszym ogrodzie. Nie ma przy niej ławki.. raczej oprócz nas nikt z niej nie korzysta. I co ciekawego stoi przecież w naszym miasteczku a tu czytam w dzisiejszej Ewangelii jak to Jezus przyszedł do pewnego miasteczka i usiadł przy studni. Pewnie zmęczony, spragniony jak pielgrzym po długiej drodze pragnął zanurzyć usta w zimnej wodzie. Zrobić głęboki haust ciesząc się zimnem wpływającym w spragnione ciało. Pragnął..potem jeszcze raz powie to na krzyżu.. dobitnie kiedy będzie ducha oddawał Ojcu.
Nie jest sam. Obok Samarytanka z wielkim dzbanem w którym od zawsze nosiła wodę.Dzban symbolizuje całe nieuporządkowane życie tej kobiety..zawsze był dla niej ciężarem. W rozmowie z Nieznajomym zaczyna odkrywać fałsz swojego postępowania..zdziera z siebie to wszystko zostawiając przy studni. Zimną wodą przetarła rany po grzechach i to bolało,ale zostawiła dzban zaczynając coś zupełnie nowego..
Zawsze czuła pragnienie dobra ale nie potrafiła tego zrealizować bo to kolejny mąż i inne problemy nie pozwalały jej tego zaspokoić. Chciała napić się wody żywej.. nie tej bylejakiej..i wejść na drogę nawrócenia.
Czy jest coś we mnie z tej kobiety?Gdzie leży mój dzban?Dzisiaj w obliczu trudnych sytuacji myślę że wielu z nas zaczyna się zastanawiać gdzie wyrzucić swój dzban i jak zacząć coś nowego…Przyjdź do studni..przyjdź do Jezusa szczególnie teraz kiedy nie jest nam łatwo..Nie pozwoli ci zginąć z pragnienia..Siedzi przy studni i patrzy z kubkiem pełnym Wody Żywej..Napij się wreszcie….przecież wiem jak chce ci się pić szepce przy starej pompie…

z kazania na III niedzielę Wlk.Postu rok A msza transmitowana za pośrednictwem internetu o godz.9.30 15.03.2020