Wszystkie wpisy, których autorem jest Grzegorz Brzoza

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Wspólnota Wylewanych Łez…tylko dla kobiet
Tak zostawiły na chwilę obowiązki domowe. Obiad dokończyły
później nim mężowie i dzieci przyszły do domu.Musiały stanąć przy drodze kiedy Jezus ich Nauczyciel z dobrymi rękami był prowadzony na miejsce kaźni. Naprawdę wierzcie mi tym razem nie poszły z ciekawości, ale prawdziwej troski i dodania otuchy, choć to w tym miejscu jakoś dziwnie brzmiało. No bo jak?Nie zabrały mu ciągniętej belki?Nie podstawiły ramienia , aby pomóc nieść?Nawet o wodzie zapomniały a tu tak bardzo przydał się jej łyk. Przyniosły ze sobą oczy pełne prawdziwych i dużych jak groch łez. Tak blisko razem opierając się wzajemnie, skrycie trzymając za ręce w szerokich fałdach sukni przeżywały niemiłosierną mękę Zbawcy. W nagrodę usłyszały Jego krótkie kazanie : Nie płaczcie nade Mną..płaczcie nad sobą i dziećmi waszymi”. Wiedziały, że miały jeszcze wiele do zrobienia w swoim życiu dlatego tu przyszły, aby usłyszeć o drodze, którą im nakreślił jednym zdaniem Pan. Tak za wiele trzeba było przepraszać i żałować co więcej uczyć tego także swoich najbliższych. Zwykłe jak groch łzy wysłużyły im początek zbawienia. A Bóg przechowywał wszystkie ludzkie łzy w swoim bukłaku i spoglądał weń kiedy człowiek pukał do bram wieczności. Tam pewnie i znalazł łzy kobiet z drogi krzyżowej…
Policzył wszystko się zgadza i zaprosił na ucztę.
Nie wiem, ale dlaczego kobietom z reguły przypisuje się rolę przysłowiowej płaczki? Może mają większą skalę emocji?Bardziej kruche i wrażliwe? Ale i mężczyźni płaczą, choć znany slogan głosi, że chłopaki nie płaczą. Ludzie płaczą z wielu niekiedy nawet i niezrozumiałych do końca powodów. Wygrał w totolotka, przegrała faworyzowana drużyna ,albo ktoś komuś lakier na aucie porysował. Łzy mają w sobie moment wydalania bólu i rozpaczy,
rozstania , ale i prawdziwego szczęścia. To najprostszy sposób
pokazania na zewnątrz swoich emocji.
I tak stałem pod stacją płaczących niewiast w naszym strażakowym kościele. I naraz zapłakałem. Nie wiem, czy nad sobą, czy zwykłej solidarności z Cierpiącym. Nie, to nie było tak, że niby wszyscy płakali to ja też..nie. Płakałem z żalu i bezsilności. Nie wiedziałem co mam robić, a robić coś trzeba było ,dlatego wybrałem płacz.
Usiadłem na chwilę w ławce i pomyślałem jak bardzo nasz Pan dowartościował każdą kobietę. My dzisiaj sami na plebanii doceniamy dobry gest każdej kobiety która przyniesie obiad albo posprząta nasze pokoje. Tak naprawdę życie w każdym domu toczy się wokół kobiety. Zrozumiałem to kiedy dzisiaj muszę wypełniać część domowych obowiązków łącznie z zakupami. Jak trzeba targać siatki wypełnione różnymi rzeczami.
Ile to wymaga wysiłku…Warto zauważyć trud kobiety w domu drodzy panowie. Podziękować jednym zdaniem za to co dla was robią i to nie tylko w Dzień Kobiet, czy rocznicę ślubu albo urodziny. Panowie starajcie się także posłuchać waszych kobiet. One pomimo ogromu pracy też mają wam coś do przekazania.
Oczywiście ty heros potrafisz wszystko najlepiej i możesz o tym
gadać godzinami, ale pozwól i jej na parę zdań.Nic więcej..daj jej dojść do głosu.
Za niedługo jak mówimy komunistyczne święto kobiet bo to jakiś jeszcze relikt z tych czasów. Czy jednak naprawdę?Czy nie należy się przynajmniej raz w roku wyjątkowy dzień właśnie za to ,że jest kobietą? U nas w kościele odprawimy Mszę św. w ich intencji prosząc, aby jak najmniej płakały, a jak najwięcej cieszyły się z życia.
Zapalę dzisiaj świeczkę pod obrazem naszej Matki powierzając jej całą parafię i wszystkich czytających należących do naszej wspólnoty. Niech nas ogarnie płaszczem swojej opieki… i jeszcze coś teraz już mogę powiedzieć jedna czerwona róża dla Niej ale i dla wszystkich pań….bądźcie zdrowe i kochane….

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Nie…Józef z Arymatei nie prowadził w tym mieście zakładu pogrzebowego
No tak był uczniem Jezusowym, ale ukrytym jak mówi Słowo przed Żydami. Z jednej strony podziwiał Mistrza z Nazaretu, a z drugiej bał się otwarcie przyznać obawiając się płynących stąd konsekwencji dla niego i jego rodziny. Postawa dzisiaj skądinąd
popularna i znana. Łatwo jest opowiadać o Bogu w gronie przychylnych sobie ludzi ,ale już poza…rodzą się dylematy i przychodzą typowe ludzkie strachy i demony. Kiedy opowiem kim dla mnie jest Jezus to przede wszystkim mnie wyśmieją, a może nawet i wyrzucą z pracy, bo przecież kto jeszcze dzisiaj w to wszystko wierzy. Spróbuj opowiedzieć jak było na pielgrzymce to potraktują cię jakbyś wrócił z jakiegoś innego świata albo z kosmosu. Albo hit to regularne przyjmowanie sakramentów świętych dzisiaj? Przesada no tak skoro trzy czwarte z obecnych w ogóle do tych świętych znaków nie może przystępować.
Stajesz się sumieniem i będziesz za to płacił do czasu, aż dojrzejesz do chwili kiedy własnymi rękami zdejmiesz martwe Jezusowe ciało z krzyża i oddasz Jego matce. I będzie obojętne czy się ktoś zaśmieje czy nie, czy rzuci przekleństwem w twoją stronę… ty stajesz się powoli człowiekiem z biblijnej Arymatei i nie będziesz zważał na to ,co powiedzą inni. Pójdziesz drogą Józefa.
Nasz bohater pewnie długo bił się z myślami czy pójść do Piłata i poprosić o Jezusowe Ciało. Tak jak my kiedy niepewni wyniku naszego działania podejmujemy decyzję pójścia na całość bez względu na konsekwencje. Józef długo dojrzewał do tej chwili, by wreszcie wstać i jawnie przyznać się do swego Pana. Było mu wszystko jedno , co się stanie. W sercu czuł ogromny ból z powodu śmierci Mistrza. Raz w życiu pokazał na co go stać i jak bardzo był związany z Nauczycielem z Nazaretu. Chciał być z Nim do końca i sprawić godny pochówek.
Śmiercią na krzyżu karano największych przestępców. Rzymianie tej karze nie podlegali.
Ukrzyżowany był zepchnięty w totalnie samotną śmierć. Gorzej już się nie dało. Józef przełamał tę straszną praktykę przygotował godny pogrzeb Panu. Wypożyczył Mu swój własny grób wierząc mocno ,że stanie się on tylko krótkim przystankiem do zmartwychwstania. A potem będzie widomym znakiem
nadziei na przyszłe zmartwychwstanie każdego, kto Go z serca pokochał i poszedł za Nim. Podobno Józef postawił sobie przy zwróconym grobie ławeczkę/taką jaką i my mamy na naszych cmentarzach/. Często siedział na niej i myślał, modlił się skoro Ty Panie zmartwychwstałeś to pewnie i ja kiedyś dostąpię tej łaski.
W pamięci miał jeszcze moment kiedy martwe Ciało przekazał zbolałej Piecie. I tak pisał kiedyś ks.Marcin w swoim rozważaniu
„Ostatni raz w ramionach Mamy, tak jak dawnej kiedy wtulał się w Jej szatę na podwórku.Nie chce Go puścić do zimnej skały. Jest przecież cały Jej. Dlaczego tak Cię pobili Dziecko? Trzyma Go mocno, nie chce oddać..choć święci mężowie przygotowują już żałobne chusty”
W dłoniach trzymam brewiarz/modlitewnik/ pewnego zmarłego kapłana. Popisany cały życiem steranym cierpieniem. I naraz zauważyłem na brzegu kartki równo poukładane litery
„Położyliśmy Matce na łono obolałe Ciało. Wyciągnęła swoje szeroko rozwarte ręce i tak…zastygła. Stałem z boku i rękawem ocierałem łzy, które szeroką strugą płynęły po policzkach.
I chciałem coś Jemu dać…ktoś powiedział z boku a co z grobem?
Cisza…to może ja Józef z Arymatei podaruję mój. Nie ma sprawy nie chcę żadnych pieniędzy .Ot tak z serca chcę coś zrobić dla Niego. I tak się stało….Kiedy zmartwychwstał wiedziałem, że i ja kiedyś spotkam Go w Jego Królestwie. I czekam…”
Zamknąłem modlitewnik.No tak każdy czeka przez całe swoje życie na ten jeden krótki moment przejścia do Domu. Pozamykałem drzwi. Przygotowałem kościół, jutro kolejny pogrzeb z nadzieją na zmartwychwstanie

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Życie to gra w kości o Jezusową szatę…
Każdego dnia, prawie na wszystkich portalach internetowych
przemyka przed oczami wojskowy mundur. Do tego ciągle pisze się o uzbrojeniu. Kolejne czołgi, samoloty czy okręty które trafią albo już są na wyposażeniu armii. No tak przybyło tematu,bo przecież za wschodnią granicą ciągle toczy się wojna. Sami gdzieś stajemy przed natłokiem wiadomości i próbujemy to jakoś łapać, ale z reguły z marnym skutkiem. Z drugiej strony za tym stoją prawdziwi i żywi ludzie, którzy w każdej chwili mogą stracić swoje życie-zwykli żołnierze. Bronią ojczyzny. Taki wybrali sobie
kiedyś zawód, a teraz go tylko realizują. I chyba żal każdego kto ginie, bo przecież wojnę wywołują politycy, a nie zwykli ludzie.
Ci potem tylko muszą realizować założone wcześniej ideologie.
Jakie to absurdalne kiedy jeden człowiek potrafi wysłać na śmierć tylu żołnierzy. Pośmiertnie otrzymają medal, rodzina odszkodowanie, a po nich przyjdą następni. W świetle Bożego przykazania miłości także i nieprzyjaciół jakie to jest bezsensowne, aby się wzajemnie zabijać, bo jeden ma takie a drugi takie ambicje. Gdybyśmy choć ciut zrozumieli Jezusowe słowo o miłości to armia by tylko pomagała tym , którzy potrzebują pomocy. Broń, by można było odstawić do lamusa. Chyba żeby świat musiał się bronić przed inwazją kosmosu, to co innego, ale jeden ma zabijać drugiego bo nosi inny mundur? I tylko ręce załamać w tym momencie ,bo chyba nic innego tu się nie da już zrobić…prosić Boga na kolanach o pokój to nam jeszcze zostało.
Wielki Rzym posiadał także swoją potężną armię. A ponieważ był państwem rozległym to posyłał tych biedaków bardzo daleko.
Oczywiście część nich stacjonowała w jerozolimskich koszarach.
Miała bronić państwa cezarów i dbać o wewnętrzny spokój, choć w przypadku Żydów nie było to najłatwiejsze zadanie. Znaleźli się oczywiście i na drodze krzyżowej naszego Pana. Ani lepsi ,ani gorsi pewnie znudzeni tym całym widowiskiem. W końcu to była ich praca i takich skazańców nie raz odprowadzali na miejsce kaźni. Lubili sobie poprzeklinać, pokazać siłę kiedy biczowali.
Wkładali w to całą swoją złość za to, że musieli tak daleko od domu pełnić służbę. Na końcu usiedli pod krzyżem, aby podzielić
łupy.Szaty Jezusowej nie chcieli dzielić, a więc postanowili rzucać kostkami. Nie zdawali sobie nawet sprawy o co grali. Szata nigdy nie miała być podzielona, bo tak mówiło już Pismo. Trzeba było rzucać kośćmi….
No tak lubili sobie od czasu do czasu pograć, ale grali o coś wyjątkowego. Czy zdawali sobie sprawę do kogo należała owa szata?Kim jest Ten, który wisiał nad ich głowami?Może od czasu do czasu skrzyżowali spojrzenia z wiszącym na krzyżu Zbawicielem. Widzieli w Jego oczach więcej…przede wszystkim Jego miłosierdzie. Dlatego chyba im tak zależało, aby im coś po Nim zostało. To tak jak autograf kogoś znanego czy jego zdjęcie. A tu chodziło o SZATĘ ,czyli coś bardzo bliskiego. Nieraz
nosimy ubrania po kimś. I czujemy tego kogoś na swojej skórze szczególnie jeżeli jest to ktoś bliski czy szanowany. Tak mieć takie ubranie po kimś to prawdziwy skarb…I tak Jezusa zostawił im kawałek siebie….tak w prezencie. Na pewno ten kto wygrał
pokochał później Właściciela owej szaty, bo przecież nie mogło być inaczej. Może to był ten kto potem odważył się przebić Jezusowe serce?
Patrzę na scenę ukrzyżowania w naszym małym kościele.
Gaszę światło i w ciszy słyszę głos…
Byłem tylko zwykłym żołnierzem Panie
tak jak wszyscy mężczyźni w mojej rodzinie.
Tak ,tak wielokrotnie byłem niedobry dla spotkanego człowieka
NIe chcę się usprawiedliwiać ,ale może to ten strach , stres
powodował, że stawałem się innym człowiekiem.
I tak było do owego piątkowego popołudnia
kiedy włócznią otworzyłem Twoje Serce.
Skąpałeś moją twarz we Krwi i Wodzie
tak obmywając mnie z brudnego życia.
I poleciała moja pierwsza łza
zmieszana z Twoją Świętą Krwią i Wodą.
Uciekłem wtedy z Golgoty
ukryłem w kącie mojego mieszkania.
Nie chciałem nikogo słuchać
ani z nikim rozmawiać.
Potem słyszałem żeś powstał z martwych!
Dzisiaj noszę mały krzyżyk
Twoją szatę i kostkę dzięki której wygrałem
tak naprawdę nowe życie.
Kocham Cię tak bardzo
ja prosty żołnierz spod krzyża
dzisiaj już na emeryturze.
Czekam kiedy będę mógł
Tobie zwrócić pożyczoną na ziemskie życie szatę….
czekam, aż mnie zawołasz.
Cicho zamknąłem drzwi…a potem śniła mi się Jezusowa szata
i te kości jeszcze. Na szczęście do grania…

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Slycha ,ale czy ja naprawdę muszę Mu pomóc?
Pokrzykiwaniem uformowano wreszcie pochód. Ruszył jak ciężki walec w kierunku Golgoty. Jeszcze belka, którą Skazany musiał zabrać na drogę. Była częścią Jego krzyża do którego miał zostać przybity na górze. To takie okrutne… nieść narzędzie które potem miało stać się miejscem Jego śmierci. Z przodu jak z procesyjnym krzyżem szedł żołnierz z tabliczką gdzie wypisano
wyrok śmierci. Całości dopełniało jeszcze czterech żołnierzy plus oficer odpowiedzialny za doprowadzenie sytuacji do końca.
Bardzo szybko przy ulicy stanęła jerozolimską gawiedź. Nareszcie coś się działo…Oj gdyby byli wyposażeni w dzisiejsze smartfony to byłyby dopiero fotki a potem szybko na FB, które lepsze. No ,ale niestety…Niejeden w sercu cicho wzbudzał poczucie jak to dobrze ,że nie jestem skazanym. Za chwilę wrócę do mojego domu, gdzie czekają najbliżsi napiję się wina i opowiem co dzisiaj widziałem. Hmm nawet mi Go żal. Mówiono na mieście, że padł ofiarą intrygi faryzeuszów ,a zresztą co mnie to obchodzi. Ciekawe czy dotrwa do końca drogi? A może pójdę do końca?No nie mam zbyt wiele czasu….a może jednak?
Jezusa powoli zbliżał się do piątej stacji a tam na drodze miał stać ktoś kto miał Mu pomóc, choć na chwilę ponieść krzyż.
I tak się stało…wybrany wzrokiem Jezusowym ale i okrzykami
żołnierzy stanął przed Nim Szymon z Kyrene. Wracał z pola.
Przystanął przy drodze i na sekundę jego wzrok spotkał się z oczami Jezusowymi. To była taka mini chwila…Najpierw na jego twarzy pojawiła się zdziwiona mina no jak ja mam Mu pomóc?I poleciała setka różnych powodów dlaczego nie…przecież obok
było tylu innych?A Ty mnie prosisz?
Z niechęcią i pewnym ociąganiem pomógł. Był silnym mężczyzną. Czy to Szymon pomógł Zbawicielowi ,czy może odwrotnie? To Jezus pokazał mu swoje prawdziwe oblicze i zostawił na zawsze na tablicy jego serca. Bolały go potem kości, ale wiedział, że w nim dokonał się prawdziwy przełom. Nie co prawda z własnej woli, ale podjął krzyż, a to było gwarancją spotkania owego Skazanego po drugiej stronie życia.
Każdy z nas nosi w sobie twarz człowieka z Kyrene.I odkrywamy to kiedy nie chce nam się modlić, pójść na niedzielną Mszę św.
posłuchać swojego dziecka ,czy żony albo po prostu zrobić coś dobrego. A co mi się tak naprawdę chce? Mieliśmy w życiu tyle okazji , aby okazać swoje dobre serce i co z tego wyszło?Nic po prostu nic…bo kibicuje za inną drużyną albo partią? A tak w ogóle to po prostu nie i już. A potem robiło się tak dziwnie koło serca kiedy usłyszałem „Teraz to już nie…bardzo dziękuję daliśmy sobie jakoś radę”.
I w nas ale i w innych możemy zauważyć wklejoną twarz Szymona. Bywa, że człowiek najpierw godzinę marudzi , ale potem jednak zrobi. I ma taką cichą satysfakcję , że pomimo wszystko podał swoją pomocną dłoń. Choć miał tysiąc powodów na nie…Tak uczymy się każdego dnia nieść swój i Jezusowy krzyż nie inaczej. I jest po Bożemu kiedy podkładamy własne ramię, aby nieść jeszcze krzyż swojego bliźniego ,bo to co uczyniliście innym mnieście uczynili powiedział Skazany z Golgoty. Szymon to po hebrajsku Bóg wysłuchał. Ojciec wysłuchał i posłał Synowi na drogę zwykłego człowieka, który pomógł Bogu zbawić świat.
Ile jest we mnie takiej dobroci?
A ile jeszcze ciągłego marudzenia nim coś zrobię?
Czy pomimo zaciśniętych zębów pójdę jednak i zrobię coś dla Boga i drugiego człowieka?
Czy po całym dniu kiedy bolą mnie kości, mięśnie pochylam się jeszcze nad bliskimi bez użalania się nad sobą?
Czy potrafię czerpać cichą chrześcijańską radość z tego, że udało mi się pokazać moje serce?I wcale nie jest pycha ot tak dla siebie, że potrafiłem siebie pokonać….
Szymonie z Kyrene fajny i mądry człowieku stań przy nas kiedy nie potrafimy się przełamać. Podeprzyj mocnym ramieniem naszą decyzję , byśmy i mieli choć trochę udziału w niesieniu krzyża którego ty na początku tak nie chciałeś podnieść. Ale potem….
wasz mg
ps.Slycha albo slicha to po hebrajsku przepraszam
Brak dostępnego opisu zdjęcia.

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Rodzinka Piłatów
Jezus nim wstąpił na drzewo krzyża spotkał wiele osób, które w mniejszym lub większym stopniu miały wpływ na ostatnie godziny Jego ziemskiej wędrówki. Nie sposób tu nie wywołać na kartkę rozważania Poncjusza Piłata, a także jego żony Claudii Proculi. Był zwykłym rzymskim namiestnikiem, które dbał o interesy swojego kraju na dalekich palestyńskich rubieżach.
Daleki od łaski cezarów i przepychu stolicy. Może nie do końca zadowolony. z powierzonej mu misji , ale co miał zrobić lepsze to niż nic. Dla nas ważne było jego pojawienie się w czasie procesu Jezusa. Pewnie miał wiele niełatwych spraw na głowie ,bo przecież naród izraelski do zbyt karnych nie należał a tu jeszcze sprawa ich proroka. I tu pokazał się jako człowiek wewnętrznie podzielony bo zdawał sobie sprawę, że został wciągnięty pewnie po raz enty w jakąś żydowską historię. Jego zadaniem było utrzymanie pokoju, odprowadzanie daniny do Rzymu i tyle. Nie chciał się mieszać w wewnętrzne sprawy tego narodu szczególnie religijne. Konflikt o osobę Jezusa postawił Piłata pod
przysłowiowym pręgierzem. Musiał podjąć jednoznaczną decyzję. Wiedział, że Żydzi znowu kombinowali. Bał się kiedy krzyczeli ,że doniosą cezarowi, choć próbował Jezusa ratować.
A może odesłać Go do Heroda? Ten szybko odesłał Go z powrotem. A może ubiczować? I tak się stało. Tłum dalej nalegał.
Spróbował jeszcze z Barabaszem ale i z tego nic nie wyszło.
Przyciśnięty do muru strzepnął wodę z palców i powiedział ja nie mam z Nim nic wspólnego i skazał na okrutną śmierć.
Pojawia się nam tu ludzka twarz Piłata ,choć czy tak naprawdę było?Znamy przecież dobrze z historii ówczesnych władców dla których ludzkie życie nic nie znaczyło. Piłat jednak pokazał nam rozterkę człowieka wybierającego pomiędzy…Ile razy tak było ,że i my aby uratować twarz nie powiem co innego uciekaliśmy się do kłamstwa czy potrafiliśmy kogoś zniszczyć. Byle tylko samemu nie zostać pokonanym…Potem człowiek wchodził do swojego mieszkania podśpiewując jakąś fałszywą melodię samousprawiedliwienia ,a jakoś tam będzie. A zabrakło zwykłej odwagi w powiedzeniu prawdy i tyle. Ile takich rzeczy dzisiaj się dzieje, aż się człowiek łapie za głowę. Uratować siebie..inny nie liczy się. Umyć od wszystkiego ręce, choć może potem wieczorem w ciemnościach przychodził strach z pytaniem na ustach co ty zrobiłeś?Jak mogłeś? Jeżeli poleciały łzy to jeszcze było ok jeżeli przekleństwa to zapachniało smołą piekielną.
Sumienia nie da się zagłuszyć. Będzie ciągle pukało do serca i głowy…wiecznie.
Jego sumieniem była jego żona Claudia Procula. Trzymając męża za rękę szeptała”Nie miej nic do czynienia z tym sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie wiele się nacierpiałam z Jego powodu”. I znowu Ojciec przychodził po kładce kruchej jak sen , aby powiedzieć coś człowiekowi. Sama lubiła zajmować się magią i wróżbami jak mówi jej biografia. Była jednak przede wszystkim żoną swojego męża Piłata. Jezus w jej oczach zasługiwał na miłosierdzie i łaskę. Postanowiła wykorzystać cały swój kobiecy urok, aby uratować naszego Pana. A może znała Jego naukę?
Może fascynowała się Mistrzem z Nazaretu? Kochała jego dobroć do ludzi? Próbowała wszystkimi sposobami. Dyskretnie i głośno uwolnić Jezusa ,ale to się na nic nie zdało. Przegrała z tchórzostwem swego męża, choć nigdy nie znała go z tej strony.
Miała do niego wielki żal, ale życie musiało pobiec dalej. A Jezus?
Zapamiętał dobrze każdy gest, słowo współczucia wypowiedziane w czasie procesu skazującego Go na śmierć.
Zapisał swoją Boską Krwią na niebieskich tablicach, aby kiedyś
za to zabrać do Domu swojego Ojca.
Tak to już koniec. Na dzisiaj wystarczy. Powoli gasisz komputer, odchodzisz od stolika. Zaczyna się noc…
Zdmuchuję świeczki w naszym wirtualnym kościele. Domykam okna. Widzę, że zgasło ostatnie światełko komputera. O jeszcze ktoś przysłał wiadomość ..patrzę, a tu czerwone serduszko. Potrzymam chwilę w dłoniach…ok leć teraz na FB na swoje miejsce…
Może być zdjęciem przedstawiającym 6 osób

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

I w motłochu znajdziesz perły
Pewnie ukradkiem spoglądamy jeszcze w lustro czy zostało coś po środowym posypaniu popiołem…jak szybko udało się strzepnąć jego resztki. To popiół, który pamiętał jeszcze ubiegłoroczną Niedzielę Palmową. Jest testamentem tamtego czasu, który teraz trzeba nam przemienić w pokutę i nawrócenie.
Biblijny tłum.
Każda twarz jeden człowiek i życie z całym bogactwem blasku i cienia…jak na familijnym obrazku. Ludzie Słowa ani gorsi ,ani lepsi niż my. Potrafili kochać Boga i wychwalać Go psalmami ale potrafili także i odchodzić od swego Pana. Jakby podobni do nas… i to w każdym calu naszego postępowania. Chętnie zapraszali Go do swych domów jak i my po kolędzie , bo wierzyli, że wnosił za każdym razem swoje błogosławieństwo. Jak bardzo przeżywali każdy cud uzdrowienia, bo wierzyli ,że i może i kiedyś będą Go o to prosili. Tak, tak nie potrafili wielu spraw zrozumieć,
nie dosłyszeli Jego głosu ,a pomimo to starali się być zawsze blisko. Jednak dla części pozostał tylko zwykłym Jeszua ben Josef i nic więcej. Był jednym z nich. Nie potrafili zobaczyć w Nim cienia Najwyższego. Więcej zazdrościli mu powodzenia, dobroci, prawego sumienia …wszystkiego. Nigdy nie stanęli po Jego stronie najwyżej obok , ale nic więcej. Po cichu czekali na okazję, aby się Go pozbyć. Byli i ci , którzy zatrzymali się pomiędzy. Czerpali z Niego w zależności od potrzeby ale nigdy nie byli gorący, nigdy. Może i Go podziwiali. Może słuchali , ale nigdy nie zdecydowali się pójść za Nim. No bo jak?Krzyż?Naśladowanie?
Bez przesady. To dobre dla tych , co popełnili coś naprawdę złego a my jak idziemy do spowiedzi to mówimy przede wszystkim o tym, że nie zabiłem , ani nie ukradłem. Wśród tłumu idącego za Jezusem pojawiają się i ci wierni i dobrzy. Nie chcą wiele. Zapatrzeni w Jego oblicze chłoną każde słowo, bo wiedzą
że tylko tak można kiedyś spotkać po drugiej stronie Ojca. Szli w spiekocie dnia i czuwali w chłodzie nocy, by tylko usłyszeć jedno krzepiące słowo, zobaczyć jeden cud, który budował ich wiarę.
Wierzyli pomimo, że nie wszystko rozumieli. Trudno im to było poskładać to szczęście, które przyszło razem z ich Zbawicielem.
Rozum ciągle walczył z siłą i ciepłem zaufania. No bo jak to?On zwykły Cieśla z Nazaretu miał być wypełnieniem proroctw i marzeń?
Biblijny tłum w którym jak z błota wyłuskujesz prawdziwe perełki, które mają swoje imiona. Czerwone lica z emocji, łzy w czasie męki ,rozpacz po śmierci i nadzieja po zmartwychwstaniu.
Tak naprawdę to każdy z nas, który być może wrócił z Drogi Krzyżowej. To ciągle zadawane pytanie czy znajdę swoją twarz w tym tłumie?A może od dawna już jestem daleko od tego wydarzenia? Gdzieś pogrzeb czy wielka uroczystość mobilizuje mnie do tego ,bym choć na chwilę stanął przy Panu, ale tak normalnie to już od niepamiętnych czasów …zgliszcza i ruiny.
Naznaczony popiołem mam prawo znowu wstąpić w tłum i walczyć o miejsce przy barierkach, by zobaczyć Pana. Zdobyć miejsce przy balaskach , by Go przyjąć do siebie…Nie bój się kiedy jesteś dzisiaj daleko. Wystarczy jeden krok jeden ,oddech aby znowu wejść pomiędzy tych, którzy z wiarą w sercu idą do przodu. Poproś tego obok o modlitwę, bo we dwójkę zawsze jest raźniej. Spróbuj….
Powoli gaszę światła w naszym strażakowym kościele. Świeca za świecą…ktoś jeszcze klęczy z tyłu i modli się . No tak widziałem dzisiaj jego twarz wśród ludzi przeżywających dzisiejsze nabożeństwo. Nie znam go. Pewnie przyjechał z daleka. Nie podnosząc wzroku wyszedł z kościoła…Zamykając drzwi znalazłem kartkę a niej napisane nierównym pismem Jezu zmiłuj się nade mną…
Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Wirtualna parafia pw. Przebitego Boku i Łez Jezusowych

Wirtualna parafia pw. Przebitego Boku i Łez Jezusowych zaprasza do udziału w cyklu rekolekcyjnych nauk wielkopostnych. które w miarę regularnie będą się ukazywały na niniejszej stronie.Parafia , bo to przecież wspólnota także tych, którzy zasiadają przed ekran komputera. Nie zawsze mają czas i możliwości , by korzystać z tradycyjnych form , dlatego próba
stworzenia czegoś nowego, forum na którym będzie można pogłębić swoją wiarę. Otwarta dla każdego kto ma w sercu Jezusa , ale i dla tych , którzy ciągle jeszcze szukają. Serce Jezusowe zostało otwarte dla każdego kto pragnie czegoś więcej w życiu, a łza Jezusowa razem z Krwią Przenajświętszą obmywa z każdego grzechu. Zapraszam każdego kto chce poprzez rozważanie Męki Jezusowej wejść na nową drogę.
Rozpoczynamy od dzisiejszego wieczoru i pierwszego rozważania.
Poniżej nasz kościół/prawdopodobnie gdzieś w Czechach/
przerobiony chyba z dawnej remizy strażackiej i garażu.
Wyjątkowa architektura powstała z połączenia tych dwóch użytkowych pomieszczeń. Zapraszam ,aby w kościelnych ławkach
posłuchać kolejnych nauk. A obok…pewnie mieszka ksiądz
na przeuroczej farze. Tam na końcu usiądziemy wszyscy przy śniadaniu wielkanocnym.
Może być zdjęciem przedstawiającym na świeżym powietrzu

Proszę tylko nie w zęby….

Pewnie większość z nas zna popularny tenis stołowy. Wystarczy siatka, stół, dwie paletki, piłeczka i można rozpocząć rywalizację. W miarę upływu czasu gra nabiera rumieńców i pewnie emocji nie brakuje. Wszystko zależy od wyniku. Przegrywający z reguły zaczyna grać coraz ostrzej często popełniając zwykłe błędy , a nad stołem zbierają się chmury…
A masz wet za wet, oko za oko, ząb za ząb coraz silniej uderzając piłeczkę. Byle lepszy wynik, bywa że niekiedy nawet na krawędzi
popsucia wzajemnych relacji….
Gdyby położyć przed sobą białą kartkę a potem podzielić ją na pół i u góry napisać przyjaciel wróg…to czy nasza kartka zostałaby pusta? A może kilka imion znalazłoby na niej swoje miejsce…
Kim jest mój wróg, nieprzyjaciel? Kim może być?Jakie ma cechy?
Spróbujmy:
INNI- dzisiaj nas nic już nie łączy, nie mamy takiego samego
gustu, kibicujemy innym drużynom, każde spotkanie
to wojna i wylewanie wspólnych żalów,
WRÓG- zawsze rzuca mi rękawicę, chce ze mną ciągle i
i o wszystko walczyć, zawsze przeciw, nie przebacza
i nigdy nie mówi przepraszam, nie odpuszcza, jego
celem jest totalna destrukcja drugiego,
NATRĘT- zasypuje potokiem słów, ciągle opowiada o sobie,
zadręcza drobnostkami, zabiera czas, byle człowieka mieć
dla siebie
SPRYCIARZ- specjalista od ciosu w plecy, niby miły, a jednak
nie zostawi na człowieku suchej nitki, z reguły służy
wielu panom
PRZEŚLADOWCA- nęka latami, żyje życiem i ciekawostkami
z biografii innych, nie daje spokoju, uważa ,że ma do
spełnienia misję by kogoś wykończyć, taki fałszywy
„misjonarz”, lubi to robić z zaciśniętymi zębami, obmawia,
rzuca oszczerstwami na lewo i na prawo, popularna
sytuacja szczególnie w internecie i nie tylko
Uff , ale się tego nazbierało…a ja?Zwykły człowiekiem, a nie anioł
mam ich wszystkich miłować?I tego kto dokonał straszliwego zabójstwa i pani , która w Wigilię opowiada o aborcji?I jeszcze tych , którzy niszczą Kościół i jego ludzi? Wszystkich miłować?
Jak to zrobić?
Trzeba nam , chyba wrócić do świętej Księgi…do Bożego Słowa.
Pan pokazał nam na krzyżu jak przebaczać. Pokazał nam pełnię niesamowitej miłości. Wiedział, że przemoc zawsze będzie rodziła przemoc oko za oko, ząb za ząb ,a On chciał po prostu przerwać ten okrutny łańcuch ludzkich emocji. Zajmuje się tymi, którzy Go krzywdzą. Jego zadaniem staje się zmiana ich sumień
i serc, by zrozumieli, że to jest jedyna droga prowadząca do Ojca.
i tu odwołuje się do konkretnego życia:
POLICZEK- uderzenie to symbol agresywnego ataku, tak na
odlew ,mówi nadstaw drugi
PŁASZCZ- to przecież w tych czasach majątek, a więc jeszcze
i to?
TYSIĄC KROKÓW-to praktyka wojska rzymskiego, które
zmuszało do noszenia towarów, jeszcze kolejne 1000
kroków?Już mam dosyć…
To przełamanie się w pokorze ku dobru. U Dostojewskiego w Braciach Karamazow starzec Zosima mówi „Pokora miłości-straszna siła. Najpotężniejsza ze wszystkich, nie masz podobnej…” To wytrąca z serca gniew i chęć zemsty…choć przecież tak trudno to zrealizować. I najpierw trzeba przebaczyć sobie,, potem innym, a na końcu prosić Boga , by przebaczył nam wszystkim.
W sumie miłość nieprzyjaciół nie polega na rzucaniu się wrogom na szyję, ale kiedy pomoże się temu , który nie zawsze mieści się w kategoriach przyjaciół to rośnie na świecie miłość i dobro.
To moment uświadomienia sobie, że cierpienie mnie nie złamało, a w sercu rozpoczyna się proces wychodzenia z nienawiści.
Ale tak na wszelki wypadek dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i całego świata…i oszczędź nasze oczy i zęby …proszę.
Może być obrazem

Idź na całość!

Gdzieś tam w szufladzie biurka wielu z nas ma gruby zeszyt z krzyżówkami . I lubimy tak od czasu do czasu sięgnąć po kratkowane kartki aby poćwiczyć umysł. Oczywiście kopalnią a wręcz oceanem do tego typu działania pozostaje internet. Dziesiątki różnych quizów i zgadywanek o różnej treści i stopniu trudności.Prawie wszystkie sprawdzają naszą wiedzę. Często wyjęte ze znanego teleturnieju. I mocuje się potem człowiek z pytaniami za milion albo za inną wirtualna nagrodę. Najlepiej kiedy pierwsze pytanie przechodzimy gładko to rodzi nadzieję na końcowy sukces. A potem?No …potem bywa różnie aż do momentu kiedy się stwierdza, że przecież jeszcze mam tyle innych rzeczy do zrobienia i chyłkiem przeskakuje się dalej.
Gdybyśmy jednak dotarli do końca to sam quiz by nam pogratulował a wynikami można by się było pochwalić na FB
albo przynajmniej wydrukować i pokazać potomnym jak to kiedyś rozwiązywało się quizy.
A Jezus w tym czasie dociera do nas z poprzedniej Ewangelii.
Otwiera Święta Księgę..nawet nie musi patrzeć. Zna każde słowo
na pamięć..zna je od zawsze. Dosyć mocnym ale i konkretnym głosem posyła je w lud….BŁOGOSŁAWIEŃSTWA.
W grece trzy terminy:
EUDAIMONIA- posiadanie czegoś dobrego, w życiu wspiera nas
ktoś mocniejszy
TYHE- sprzyjający los, po prostu zwykły fart
MAKARIOTES – szczęście ofiarowane przez samego Boga
I wpadają kolejne błogosławieństwa na glebę naszych serc.Jak w popularnym quizie wyłapujemy słowa i staramy się odpowiadać .
Bywa że próbujemy się migać zasłaniając uszy, odpuszczać…
choć zawsze istnieje szansa wygrania życiowej nagrody jaką jest Królestwo.
ON wie że to jedyna droga prowadząca do Ojca a więc warto podjąć trud…Jezus pokazuje nam jak być dzisiaj szczęśliwym ale w sposób trwały nie byle jaki. To będzie wymagało z naszej strony gorącego serca i mocnych ramion…to długa i żmudna droga z reguły pod wiatr.
Same błogosławieństwa zakładają bowiem zrodzenie nowego człowieka który dzień po dniu, Komunia po Komunii staje się podobny do swego Pana…ubogi, czysty, miłosierny.
To już kolejne wezwanie do nawrócenie w ciągu krótkiego czasu
tym razem poprzez uznanie wartości które budują Królestwo.
Dla wielu współczesnych świat nie do przyjęcia łącznie z Jego Mistrzem i wspólnotą. Opluty z każdej strony jak przed Piłatem stoi na rynku świata i czyta błogosławieństwa tylko po to by ratować człowieka. Ciągle próbuje nauczyć błogosławieństw, pomimo tego że mało kto Go słucha, przeskakują z jednego na drugie a On?Ciągle taki Niepoprawny…
Ubodzy – wszystko otrzymujemy w darze, kochać bez fanfar i
wywieszonych sztandarów
Smucą się – tak naprawdę to Bóg cierpi w nas ale i On przynosi
pociechę
Płaczący – nauczyć się płakać nad sobą jak Piotr, pomagać
innym w cierpieniu
Cisi – tylko w ciszy słychać głos Boga i własnego serca..i Jego
kroki, nigdy nie zadawać bólu innym
Łakną i pragną sprawiedliwości – świat potrzebuje dzisiaj ludzi
sprawiedliwych i dobrych nie patrzących na własne
korzyści,
Czystego serca – to ci którzy regularnie oczyszczają swoje serce
i unikają jak tylko mogą brudu
Pokój czyniący – o takich dzisiaj woła świat, trzeba zaczynać od
od podania ręki temu co obok,
Cierpiący prześladowania – nie brakuje dzisiaj tych co cierpią
z powodu wiary, a i Kościół taki pobity,
Miłosierni – tu trzeba mieć duże czerwone serce
Hmm na którym błogosławieństwie padłeś?Które przysporzyło
najwięcej kłopotów? A może wszystko poszło gładko?Czy można ci na końcu pogratulować? A może to już dawno zostało włożone do biurka i czeka być może na lepsze czasy?
Z pokorą muszę powiedzieć i po cichu bez rozgłosu bo przecież cisi…że każdy z nas marzy o tym aby na końcu wybrzmiał gong
ogłaszający naszą wygraną „wielka jest wasza nagroda w niebie”
Jezusa zamknął Księgę i spojrzał kolejny raz nam i swoim bliskim prosto w oczy…było cicho i z Jego strony miłosiernie. Zapytał
spróbujesz?Idź na całość!
Może być zdjęciem przedstawiającym drzewo i na świeżym powietrzu

Pescatore

Gdzieś tam w moim życiu obok był zawsze jakiś starszy kapłan. Wspólnie udało się przeżyć wiele fajnych i błogosławionych przez Pana chwil. Odwiedziny, rozmowy, czerpanie z wieloletniej mądrości. I tak liczę w myślach….było ich paru. O.Czesław z Żernicy który doskonale znał się na tenisie i tłumaczył mi zawiłości tego sportu a po spowiedzi zawsze stawał pierwszy i podawał rękę aby podźwignąć z grzechów ku lepszemu. I dobry ks.Józek Ryborz…W ostatnim czasie w Wiśniczu spotykamy się w gronie ks.Jana i ks. Ryśka Stokłosy emerytowanego proboszcza z Rachowic. Wiodącym tematem aktualnych naszych spotkań stał się remont Magdalenki. I tu ks.Stokłosa zaproponował by właśnie
nasza kaplica stała się miejscem pojednania, poprawy relacji międzyludzkich oraz wzajemnego przebaczenia. Pomyślałem no cóż ciekawa propozycja godna rozważenia….
Szczególnie kiedy stary Paweł woła do nas z kart listu do Koryntian byśmy byli zgodni i by nie było wśród nas rozłamów.
Nawiązał do ówczesnego Koryntu gdzie tego brakowało i narastało napięcie pomiędzy różnymi grupami i tak słyszymy…
Jedni byli od Pawła i nie chcą inaczej.
Inni profesora Apollosa którego słuchała kolejna część.
A jeszcze inni to po Kefasowemu albo jeszcze inaczej…
Oczywiście musiał tu być zapalnik czyli ludzie Chloe którzy zawsze wszystko wiedzą. Żyją życiem innych ludzi. Napędzają się problemami innych dołączając oczywiście własne wydumane komentarze. Najlepiej zorientowani. Podpalają stosy nagromadzonych ludzkich słabości, by potem chyłkiem odejść z uśmiechem na ustach i stwierdzić ale to nie ja przecież…A uszy i lica całe czerwone…
Tak dzieje się i dzisiaj i tu świat polityki możemy zostawić na boku bo to przerasta ludzką wyobraźnię i szkoda po prostu czasu.
I w Kościele spotykamy jednak różnorodność. Jeden należy do odłamu konserwatywnego inni są liberałami. Ktoś tylko Komunia na rękę inny tylko na klęcząco. I tych problemów narosło bardzo wiele . Ile ludzi tyle poglądów. A może z tej różnorodności wyłoni się kiedyś coś dobrego?Nowego? A może dobrze że w ogóle coś się dzieje?
Paweł dzisiaj jak Jan Chrzciciel pokazuje nam palcem Jezusa.
To Jemu macie wierzyć…Jemu zaufać a przede wszystkim pójść za Nim. Nasza wiara powinna się opierać na Nim a nie na ludziach czy niejednokrotnie słabym księdzu.
Przychodzi do nas. Poznajemy nawet Jego adres
„Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego. Droga morska, Zajordanie,
Galilea pogan”
Najpierw woła „Nawracajcie się!” A my słysząc te słowa po raz enty myślimy ile razy tak robiłem..gruntowna spowiedź, mocne postanowienie poprawy i co?Nic z tego nie wyszło…Mało zaufania?Mało wiary? A to przecież Bóg stoi na mojej drodze i mnie spotyka. On jest we mnie i to za darmo…Najpierw muszę to zrozumieć aby potem zaczęło się moje nawrócenie.
Tak naprawdę wszystko zaczyna się od Bożego spojrzenia…ujrzał Pan. On zawsze widzi w nas więcej, przede wszystkim szuka dobra/niewiasta cudzołożna, Nikodem/…I to nas słabych powołuje do tego byśmy byli Jego rybakami i czynili wielkie dzieła. Tylko my nie potrafimy często ruszyć z miejsca…Nie, nie jestem godzien, weź kogo innego albo mi się nie chce. Pewnie tak jest wygodniej…
A Pan namawia każdego do ryzyka pójścia za Nim. Raz rzucić sieci które nas dzisiaj motają..internetowe, konsumpcji, medialne…Zostawić je na brzegu swego życia…
I zostać zwykłym rybakiem na morzu ludzkich dusz..Pewnie
uśmiechając powiesz to nie moja bajka zostawiam to innym ale przypominam chrzest każdego z nas uczynił prawdziwym rybakiem w Jego Kościele. Co z tym zrobisz?
Jezus powiedział do nas tych kilka słów i ruszył dalej łowić…do następnego człowieka niosąc pod pachą księgę Słowa.
Oj chyba nadciąga sztorm w ludzkim sercu….trzeba kolejny raz dać Mu odpowiedź albo przynajmniej napisać list lub SMS że…
Może być zdjęciem przedstawiającym 6 osób i ocean