Archiwum kategorii: Słowo proboszcza

Przeniknij moje ciało..krew i kości ..tak do końca..

Któż z nas nie lubi rozkoszować się letnim wieczorem będąc na spacerze lub jadąc na rowerze. Z reguły w tle romantyczny zachód słońca/trochę lukru na nasze zmęczone życie/ kolory wschodzącego zbożem pola..ten zielony a potem mocny żółty. Jest ciepło, ludzie często siedzą przed domem..otwarte drzwi..ktoś tam naprawia nadwyrężony czasem płot. Gdzieś z tyłu sączy się leniwie muzyka wieczoru prawdziwa sielanka.O! jesteś może wejdziesz na chwilę pogadamy..dawno Cię nie widziałem..napijesz się czegoś?Kompot? O tak mamy jeszcze z ubiegłorocznych owoców..To momenty które łączą ludzi..otwarte okna i drzwi czynią nas dostępnymi dla innych.
Ale…otwartość wystawia także nasze życie na rynek tego świata. W ciszy słychać szept jak to kto kogo i z kim a jak tak w ogóle może być..I jeszcze ten aparat w telefonie.. zobacz a nie mówiłam?Istne szaleństwo..
Uczniowie zaryglowali dzisiaj drzwi.Kogo tak się bali?Żydów?Męczeństwa?Bezradności? Braku odwagi?Mało mieli jeszcze wiary.. jak ziarnko gorczycy, dlatego wszystko tak ryglowali…
Każdy z nas dzisiaj powinien na lustrze napisać sobie pytanie na ile potrafię otworzyć drzwi dla zstępującego dzisiaj Ducha?On przecież chce odnowić w nas każdy przyjęty sakrament..obdarzyć swoimi darami które jak coś wyjątkowego spadają na nasze życie..
I tak serce do serca rodzi się prawdziwy Kościół w którym pomimo różnorodności powinien zawsze obowiązywać język miłości. Widzieliśmy jak Duch dodaje nam sił w czasie panowania pandemii ..jak ludzie dostają skrzydeł by tym językiem rozmawiać. I On Duch unosi nas ponad nasze ambicje i przywiązania ..potrafi potrząsnąć każdym z nas jak drzewkiem na którym jest pełno owoców..usunąć strach..rozwiać chmury by zobaczyć znowu czyste niebo. Jezus dzisiaj staje przed nami i mówi „Weźmijcie Ducha św.” trzymając Gołębicę w swoich świętych dłoniach..nie bójcie się…Przytul Ją do policzka jak gołębiorz przylatującego z flugu ptaka. Jesteś w domu ..u mnie ..nie oddam Cię nikomu…
Jednym z czytań w czasie Zesłania Ducha św. jest opowiadanie o wieży Babel. A to nic innego jak Balal czyli pomieszać po hebrajsku ,albo po akadyjsku Bab-Illi czyli brama Boga. Tak jak w naszej opolskiej Nysie chcieli wybudować wieżę która będzie przewyższała wszystkie inne budowle. Pycha, buta i samowystarczalność ..oj ilu dzisiaj buduje taką wieżę w swoim życiu .Zero poczucia winy.. winny zawsze ten drugi z uśmiechem prosto w twarz. Brakuje języka i słów, by nawet ten bajzel opisać ..gdzieś staje się przed murem ludzkiej kpiny ze wszystkiego w imię wydumanych własnych ideałów i wyolbrzymionego do entej potęgi ego..Straszne po prostu straszne…I rzeczywiście te pomieszane języki.. taki jazgot w głowie po którym człowiek ma ochotę na posłuchanie zwykłej bajki dla dzieci albo zobaczenie starego rysunkowego filmu z Bolkiem I Lolkiem ..
Trzeba nam prosić by ten Duch zaczął wreszcie działać by to wylanie trwało cały czas..Hmm łatwo jest wytrzeć po tym ślad ale blizna pozostanie już na zawsze..to charismo niezatarty znak od chrztu..bierzmowania i kapłaństwa.
/na bazie homilii na niedzielę Zesłania Ducha św. ks.Marcin Gajda/

Tak naprawdę każdy jest moim Didymos…

W codziennym życiu każdy z nas od chrztu nosi swoje własne imię.Myślę, że jest do niego przywiązany a inni patrząc na nas nie wyobrażają sobie byśmy inaczej się nazywali. Bywa jednak ,że do imienia i nazwiska przylega jakiś pseudonim. Wynika to z różnych mniej lub bardziej wypracowanych sytuacji. Często jest mocno związany z daną sobą i mało kto zna prawdziwe dane tego człowieka ..każdy posługuje się popularnie znanym przydomkiem. Pamiętamy jak w czasie naszej audycji radiowej. poznaliśmy księży bliźniaków pracujących w naszej diecezji. Ile było humoru ale i pokazania takiej mocnej braterskiej więzi..tego charakterystycznego wyczucia jeden drugiego.
No tak wiemy już dokąd podążamy..Tomasz z dzisiejszej Ewangelii jest Didymos czyli bliźniakiem/po grecku/ ale co ciekawe imię Tomasz po aramajsku to też bliźniak/toma/.Nie wiemy kim była ta druga połówka czy to był brat czy siostra ..tego dzisiaj nie da się ustalić. Był jednym z gorliwych apostołów ..i na końcu kiedy Jezus przyszedł do swoich uczniów właśnie jego nie było. Po prostu go zabrakło..Nie wiadomo czy w tym czasie musiał pomóc swoim w domu albo był na pogrzebie kogoś znajomego.Zawsze byli razem i tu ten jeden raz..właśnie teraz..taka zaprzepaszczona szansa. Ile razy i u nas w życiu tak się podziało..Mieliśmy jedną okazję ,by coś zrobić czy zrealizować, a nas w tym czasie nie było..Ręce opadały no bo jak? A może trochę zaczął wątpić..czy historia Jezusa z Nazaretu rzeczywiście potoczyła się dalej?Może zwątpił we wspólnotę Apostołów..po co to wszystko skoro Jego już nie ma?A kiedy mu opowiedzieli o tym ,że Go widzieli to uznał to za jakąś halucynację…
I wreszcie stało się..Jezus staje naprzeciw niego..Jego głos jak zawsze łagodny bez żadnego oskarżenia i wypominania. Tomasz skulił się w sobie jak dziecko złapane na podbieraniu cukierków albo gorzej..Może by wolał usłyszeć litanię zarzutów o tym jak mógł?Dlaczego niczego nie zrozumiał?Po takiej serii wymówek rachunek by został wyrównany i ..zaczynamy od nowa ..wreszcie można odetchnąć ..i po sprawie..A Jezus nic..przepełniony dobrocią i miłosierdziem prosi Dotknij mnie..bądź wierzący wreszcie. I tak pomyślał ks.Tomasz Halik kiedy był w Indiach gdzie według tradycji św.Tomasz poniósł śmierć męczeńską. Tam odwiedził sierociniec prowadzony przez zakonnice i przypomniały mu się słowa Jezusowe Dotknij mnie w tych ubogich i cierpiących oraz Podnieś palec i włóż go w moje rany które dzisiaj są w tych biednych ludziach.
Tomasza przekonały Jezusowe blizny ..znaki po Jego okrutnej męce i śmierci na krzyżu. Trwałe ,nieusuwalne takie na zawsze..do zobaczenie na obrazach z Jezusem Miłosiernym.
Pewien starszy mężczyzna żyjący w Urugwaju wyglądał mało atrakcyjnie. Wybite zęby z przodu, brak włosów, złamany nos, utykał na jedną nogę..na ciele i twarzy miał parę głębokich blizn. Ktoś mu zaproponował,że wszystkie te jego problemy jest w stanie usunąć. Usłyszał wiesz zęby wybito mi w czasie aresztowania, moje blizny i utykanie to nie jest wypadek..Ja walczyłem wtedy w obronie mojej ojczyzny i o wolność mojego narodu. Moje blizny są dowodem na to co w życiu udało mi się zrobić..są świadectwem czegoś większego. Staję przed lustrem i takim się akceptuję. Mój lud jest wolny i szczęśliwy dlatego dziękuję za pomoc..ale nie skorzystam..
Dzisiaj każdy jest moim i Waszym Didymos w Chrystusie i dobrze bo tak nigdy nie jesteśmy sami. Teraz każdy z nas stoi przed miłosiernym Panem jako grzesznik i prosi o okruch miłosierdzia dla siebie i swojego” bliźniaka.” A Jezus?Jak zawsze uśmiechając się przebacza nam wszystko i przygarnia do swego Serca..On wie wszystko..nic już nie mów..niech mówią teraz serca..o tak jest cicho..Czemu ja mam takie mokre dłonie?
/fragment kazania na II Niedzielę Wielkanocną ks.Marcin Gajda Sośnicowice 2020 w czasie pandemii koronawirusa/

Jeszcze nie zdjęto klepsydr kiedy On Zmartwychwstał…

Ktoś kiedyś komuś wysłał kartkę z wielkanocnymi pozdrowieniami na której można było przeczytać” Życzę Tobie dużo radości i głośnego oraz radosnego Alleluja. U mnie?grobowa cisza i ciągle Wielki Piątek”. Dzisiaj poniekąd rozdarci pomiędzy Wielkim Piątkiem i Zmartwychwstaniem Chrystusowym stajemy przed pustym grobem naszego Pana. Tak trudno nam oderwać się od panującej sytuacji i restrykcji ..zwrócić twarz ku wschodowi skąd przyjdzie dla nas pomoc..gdzie zmartwychstaje Chrystus. To tak trochę jedną nogą tu a drugą tam…I w tym roku potrzeba rzeczywiście wiary która góry przenosi aby to sobie wszystko po kolei poukładać..
Modląc się przy pustym grobie zdajemy sobie sprawę ,że to jedyne dzisiaj miejsce i to wirtualne gdzie możemy przebywać przy zmarłych…
Jezusowy grób jest dzisiaj pusty..Wszystkie płótna rozrzucone jak nie zasłana pościel na łóżku.Musiało stać się coś wielkiego,nie do ogarnięcia ,że taki nieporządek zapanował w miejscu złożenia ciała. Jezus zmartwychwstał, wstał po ciężkim boju..odpoczął chwilę bo był potwornie zmęczony..To Go kosztowało tyle sił..nawet jak na Boga to było dużo..Czuł jeszcze ciepło swojej Matki..Jej zapach na dłoniach..widział jak cierpiała..Cieszył się ,że się znowu zobaczą..Resurgam po trzech dniach zmartwychwstanę pokonam śmierć..pokonam choroby..pokonam swoją mocą parszywego wirusa..odkupię każdego kto podaruje Mi swoje serce i miłość..Tak pomyślał kiedy otwarł swoje oczy..kiedy życie szeroką strugą wpłynęło w Jego żyły..Trzeba wstać jak człowiek po krótkim odpoczynku po niesamowicie ciężkiej pracy..I jest u Mela Gibsona w Pasji ten doskonale uchwycony moment kiedy Jezusu siada na kamiennej ławie..głęboko oddycha..patrzy na swoje przebite dłonie ,stopy i bok…Wie,że zwyciężył ..uśmiecha się..Wie że odtąd wszystko będzie inne..I każdy który pójdzie za Nim będzie mógł zostać szczęśliwym człowiekiem tak do końca bo ..bo na końcu zaprosi go do swego i Ojca domu…Powoli szykuje się do drogi..Poetka Nelly Sachs napisała kiedyś w wierszu „Starość” że Bóg jest ciągle gotowy do drogi…do spotkania każdego z nas. I tak mija nas codziennie szczególnie teraz kiedy życie stało sie trudniejsze mówiąc Witajcie..
Witajcie dzisiaj przed ekranami Waszych mediów
Witajcie w Waszych domach które teraz z zmartwychwstałego serca gorąco błogosławię..
Witajcie w szpitalach i miejscach gdzie przebywają ci którzy potrzebują opieki
Witajcie przynoszę wam dobrą nowinę od dzisiaj nic już nie będzie takie samo ..nic. Powiem wam pokonałem śmierć…
Dziękujemy Rabbuni Nauczycielu za wszystko..nie będziemy Ciebie zatrzymywali bo wiemy ,że musisz pójść do Galilei każdego człowieka który teraz bardzo czeka na Twoją obecność i pociechę. A ja?
Tak ładnie pisze Bertolt Brecht
Chcę pójść z tym kogo kocham
Nieważne ile to będzie kosztować
Nie chcę myśleć czy to dobre
Nie chcę wiedzieć czy mnie kocha
Ja chcę pójść z nim..bo ja go kocham
ps.
Ja chcę z Nim pójść bo Go całym sercem kocham….
/fragment kazania na niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego 2020 ks.Marcin gajda/

To On zaraził nas swoją miłością…

Kapłańska modlitwa brewiarzowa jest miejscem gdzie codziennie,od rana wyczuwa się atmosferę przebiegającego roku kościelnego… Adwent ,Boże Narodzenie , Wielki Post ..Wielkanoc i okres zwykły. Od świtu napełnia się człowiek Bożym Słowem które w miarę upływu lat coraz bardziej uderza w serce. I idziesz tak potem przez cały dzień i czujesz jak rośnie usłyszany rano werset ..jak przynajmniej próbuje wydać plon…Jak ziarenko niecierpliwe w ziemi rozsadza poszczególne grudki naszego serca..bo chce się piąć ku górze ,bo przecież stamtąd przyszło i tam chce wrócić..
Głęboki i pełen smutnego zapachu jest dzisiaj Izajaszowy tekst o cierpiącym Słudze Jahwe/Iz 53/ w doskonałym tłumaczeniu Biblii ekumenicznej. Prorok mówił o tym jak będzie cierpiał wybrany przez Ojca Syn. Czytamy „On wyrósł przed nami jak młody pęd ,jak korzeń z wyschniętej ziemi” Stanął przed nami i my do dzisiaj się w Niego wpatrujemy..bo to On w piątkowy dzień jest naszym Panem i Zbawicielem..Słowo mówi dalej że nie miał postawy,ani wyglądu byśmy mogli na Niego popatrzeć..a my?Dzisiaj, jutro, zawsze wręcz odwrotnie chcemy się w Niego wpatrywać..Został pomiędzy nami w tysiącach różnych obrazów..na chuście Weroniki i zawsze ta twarz będzie dla nas pokrzepieniem i siłą ..zawsze..Taki cichy dzisiaj jakby z boku „był wzgardzony i odrzucony przez ludzi,pełen boleści..podobny do tego przed kim twarz się zakrywa”..My za niedługo będziemy zakrywali twarze z innego powodu.. od naszego Pana możemy się tylko „zarazić” miłością..I może o to chodzi,by ten dzisiaj Wielkopiątkowy nasz Pan przygarnął każdego z nas tak mocno..To nic,że na naszym ubraniu zostanie Jego krew i pot..każda kropelka z szalonej do z nas miłości do każdego z nas…Zostawi obrazek na duszy na dłoniach jak biblijnej Weronice…
Drogi Panie kiedy przyjdę dzisiaj aby towarzyszyć Ci na ostatniej drodze prowadzącej na krzyż to proszę dotknij mnie..Nie nie umyję potem rąk ..Niech Twój ślad zostanie tak na pamiątkę..Niech wypali niebieskim tatuażem w formie prostego krzyżyka na nadgarstku to ,że zawsze należę do Ciebie…Pokażę Ci moje dłonie pod krzyżem..będę tam stał bez maski..przed Tobą nie zasłonię twarzy…bo przecież Ty mnie znasz do mojej krwi i kości..lepiej niż ja sam…
zdjęcia clovek@vira

Judasz był chyba typowym malkontentem…

Judasz był chyba typowym malkontentem…
Biorę do ręki fragment Janowej Ewangelii …pachnie już cedrowym ogrodem i gęstniejącą atmosferą wokół naszego Pana…Powoli co chwilę dokłada się kamyczek oskarżenia do misy wyroku..wyszukuje subtelnie gdzie by Mu tu jeszcze przyłożyć…Taki biblijny hejt, a bo to nie szanował faryzeuszy a innym razem łamał prawo szabatu a kiedy indziej mówił o sobie jak o Bogu. I leciały te emotikony jeden za drugim..szczególnie te wyrażające złość..Co by nie zrobił wszystko oceniane na jedynkę bo gdyby to zrobił kto inny to byłoby super..I byli ci którzy nigdy nie pokazali twarzy jak zawsze potrafili dużo powiedzieć za zasłoną nicka ale byli i ci zawsze sprawiedliwi którzy widzieli zawsze więcej..A co tam mieli rację..no bo kto jak nie oni..Nie o tym jednak chciałem pisać/fajny temat na zaś/…
Wracam do biblijnego urywka i czytam o Judaszu jak to obruszył się na wieść, że Maria nakupiła olejku nardowego i to za trzysta denarów a przecież tym można było wspomóc biednych. Słowo dopowiada mocno był złodziejem i wykradał z trzosa pieniądze na swoje potrzeby. Kiedyś podobnie oceniano podróże papieskie po to tyle środków wydawać ..ile za to można by zrobić dobrego.I tu dotykamy sedna problemu Judasz należał do typowych malkontentów i to takich pisanych z wielkiej litery. Któż takich nie zna?Nigdy, ale nigdy mu nic nie pasuje chyba, że zrobi coś sam albo jego ludzie. Nigdy nie widział nic pozytywnego tylko chmury na niebie..nie dopuścił dobra.. innego głosu do swojego serca.NIgdy! Dla niego liczył się tylko jeden kolor ..kolor pesymizmu wszystko widział na czarno i tym próbował jak koronawirus zarażać ludzi. I to narzekanie jak to wszystko i wszyscy są źli tylko on jak słońce na niebie wie co jest dobre i nikt inny. A jeszcze coś to wyolbrzymiamie problemów do entej potęgi…prawdziwy mistrz. Złoty medal ma także w powszechnym marudzeniu..takim nieznośnym przed którym ludzie uciekają..bo już nie mogą tego słuchać. Nic nie zrozumiał z nauk Nauczyciela z Nazaretu nic..tak stał się pierwszym i ostatnim kandydatem do zdrady. Kiedy Jezus mu to oznajmił czyli powiedział prawdę prosto w oczy wtedy wyszedł w noc aby za chwilę w ramach zemsty sprzedać Go za 30 srebrników.
W tych trudnych warunkach w jakich dzisiaj żyjemy łatwo o to by skoczyć sobie do gardeł.Napięcia są zbyt wielkie dlatego w taki czy inny sposób dajemy im ujście.Jezus uczy nas dzisiaj w Wielki Czwartek prawdziwej pokory która potrafi pokonać budzącego się w nas malkontenta. Przygryzienia języka by nie gadać byle czego ,ale szukać przede wszystkim dobra nawet w trudnych sytuacjach naszego życia. Szukajcie wpierw Królestwa Bożego a wszystko inne będzie wam przydane..pamiętajmy o tym kiedy przyjdzie pokusa aby kogoś znowu zdyskredytować…bo może się zdarzyć, że ktoś za nami zawoła albo pomyśli. J…. a tego nikt pewnie by nie chciał..
zdjęcie clovek@vira

Baner

Tak myślę a może by w domu albo na podwórku albo innym miejscu zrobić jakiś baner z napisem dla wszystkich czy jakimś pozdrowieniem?I przesłać zobaczymy jak wyglądacie ..Brakuje Waszych uśmiechów i obecności..dzisiaj ktoś nam zrobił niesamowity prezent i jesteśmy tej rodzinie ogromnie wdzięczni..Bóg zapłać!Proszę jednak zdjęcia przesłać na gajda.marcin@wp.pl ..Zastrzegam sobie też prawo do selekcji…To czekam…

Uklęknę przed okruszynami z wieczernikowego stołu..musi wystarczyć…

Masz stół w domu?Taki duży, okrągły?Albo prostokątny?Taki zaplanowany od samego początku kiedy urządzało się mieszkanie…Tak tak masz rację tu będą się dokonywać najważniejsze rzeczy z rodzinnego życia..tu życie będzie nabierało rozpędu w omówionych przy nim planach. Tu będzie ostatni łyk herbaty przed wyjazdem..i jeszcze trzeba będzie usiąść..Tu nastąpi to głębokie spojrzenie w ludzkie oczy i chęć zapamiętania rysów twarzy na wyznaczony czas…I patrzy potem tylko człowiek na klepsydrę i prosi nie tak szybko..jeszcze chwila..jeszcze dotknięcie palców położonych na blacie..
Zasiadając do stołu według maksymy tej z dzieciństwa trzeba umyć ręce. Dzisiaj umyte prawie do kości ..co chwilę ,aby je odkazić.. aż bolą od płynów i mydła. I to jeszcze mało trzeba umyć stopy ..nie możemy tego zapomnieć tylko tak możemy z Panem zasiąść do stołu. Widzę to jak pani kosmetyk robi to bliskiej osobie.. zawsze nachylona z posługą w rękach. Przy wieczernikowym stole stopy swoim uczniom a więc i nam umył sam Pan Jezus pochylając się nad każdą z nich.O czym wtedy myślał?Co widział?Jako Bóg przecież znał wszystkie nasze drogi i te dobre i złe…dlatego mył długo z rozwagą i przebaczeniem..Lewą stopę obmywał z naszych grzechów zaniedbania a prawą z wykroczeń popełnionych z naszej złości ale i słabości..I podnosił wzrok ku naszej twarzy mówiąc „Idź i nie grzesz więcej” proszę…Ucząc nas wszystkich jak należy służyć drugiemu człowiekowi..Widzimy to dzisiaj w rzeszy niesamowitych lekarzy, pielęgniarek,salowych i wszystkich służbach które w tych trudnych czasach poświęcają swoje siły zdrowie i życie swemu bliźniemu…Pamiętam kiedyś tam w wielkim kraju jak przejeżdżali strażacy siedząc na wozie a wszyscy z chodnika -począwszy od małych dzieci -machali rękami w takim fantastycznym geście podziękowania..Może i my kiedyś tak zrobimy dla nich wszystkich?
I pewnie teraz każdy popatrzył na swoje stopy..jakie są?Czy naprawdę obmyte żalem doskonałym bo inaczej raczej dzisiaj się nie da?Może skrywane tak trochę ze wstydu bo nie wszystko jest jeszcze wyczyszczone do końca..moje stopy ciągle brudne..Jednak dzisiaj siedzimy trochę dalej od stołu przy którym Jezus przemienił chleb w Ciało i wino w swoją Krew..Nie możemy inaczej choć serce aż krwawi i rwie się do Świętego Pokarmu na życie wieczne..Tak tak wiemy czytaliśmy tylko i wyłącznie duchowo ze względu na nas samych, ale wierzący kochający człowiek nie jest przyzwyczajony do takiej formy..Chce Go czuć..mieć w swoim sercu..Pójść z Nim jak monstrancja do domu pracy do bliskich..
Tak ciężko bez Ciebie Panie..wtedy kiedy byłeś blisko nigdy tego nie potrafiłem tak do końca docenić..Wydawało się normalne a tu?I tak tęsknota staje się coraz bardziej dotkliwa..Dzisiaj bym pozbierał każdy okruch z Twojego stołu byle tylko poczuć, że jesteś przy mnie..Nic bym nie zmarnował..nic..pomóż mi jak najszybciej spotkać się z Tobą w Eucharystii..Obiecuję,że zawsze dobrze się przygotuję i podziękuję..naprawdę..tylko przyjdź błagam…
Nocą słyszę na ulicy stukot delikatnych oślich kopytek .wiem to Ty jedziesz i po cichu wprowadzasz się do każdego ludzkiego serca..tak na razie duchowo by dodać otuchy..za niedługo znowu wszystko będzie dobrze..Wychodząc na stole pozostawiasz małą palmę ..to tak na pamiątkę byśmy nie zapomnieli…i okruch Twego Ciała zamkniętego w Świętym Chlebie na śnieżnobiałym płótnie..

/fragment kazania na Wielki Czwartek Sośnicowice 2020 w czasie pandemii koronawirusa ks.Marcin Gajda/
zdjęcia clovek&vira

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Obraz może zawierać: 2 osoby, ludzie siedzą, tabela i w budynku

 

Obraz może zawierać: tabela i w budynku

 

Dzisiaj w rękawiczkach i maseczce siedzę w oknie trzymając w dłoni zieloną palmę..

Jednym z niemych bohaterów dzisiejszej uroczystości pozostanie na zawsze zwykły osioł. Wybrany spośród wielu ,bo jeszcze nikt na nim nie siedział a obok jeszcze źrebię. Pan potrzebuje tych zwierząt tylko na chwilę „a zaraz je puści”.Odegrają niepoślednią rolę w dziejach zbawienia.. na swym grzbiecie uniosą przez krótki moment całe Zbawienie Świata. Nie..nie opierały się tym razem i nie powoływały na swoją wrodzoną upartość..posłusznie, nie tak jak Szymon z Cyreny podjęły trud pomocy zbawienia każdego z nas. Gdzieś tam były zdziwione i dumne, że Pan nie wybrał wspaniałych rumaków ale..ale całą nadzieję złożył w biednym oślęciu i jego potomstwu. Jaki to musiał byś widok ..Pan Jezus dobry, wyprostowany siedział na takim zwierzęciu..Pokazał,że jest z każdym człowiekiem ,który wtedy i dzisiaj przed ekranem witał Go z palmą w ręce…Biednym i bogatym..z depresją i bez..chorym i zdrowym..każdym kto obiecał Go kochać na zawsze. Widział twarz każdego z nas kiedy przemierzał ulice Jerozolimy..próbował się dzisiaj przywitać bez rękawiczek i maski ,bo jest Bogiem, choć nam zalecił to robić..I tak powoli ..krok za krokiem oślęcia wprowadza się w nasze życie..Coraz więcej domów i mieszkań..ale kogoś tu brakuje?A gdzie ludzie?..Za firanką..na balkonie..w otwartym oknie..w drzwiach ze łzami w oczach witają swego Króla..Nie mogą inaczej kwarantanna..I bolało Jezusowe Serce przecież to tak jak na Boże Ciało przychodzi zobaczyć jak się”Jego dzieciom powodzi” a tu wszystko w przepisowej odległości..w rękawiczkach i maskach na twarzy..A za nimi zwykłe ludzkie łzy i totalna bezradność..opuszczone ręce..Tysiące obietnic jak się to skończy to wszystko będzie inaczej..tylko pozwól..błagam ..proszę zrobię wszystko tylko ocal…Smutny ..rękawem ocierał płynące łzy jak na pogrzebie Łazarza..nieporadnie macha dzisiaj palmą..Jest z nami ..nie opuszcza nas..Pomimo epidemii wkroczył w sam środek ludzkiego życia..Za chwilę pójdzie do naszych domów,chorych ,tych którzy tak fantastycznie pomagają..Przytuli..otrze każdą łzę,,szepnie dobre słowo o tym, że kiedyś znowu…
Patrzę na to z okna mojego życia..kolejny raz zagryzam wargi a co ze mną?Moimi bliskimi?Parafią?Jak dam radę?Nie potrafię zamknąć okna może to i dobrze…muszę cały czas widzieć Jezusa bo to dodaje nadziei..A może stanę się takim biblijnym osiołkiem?Potrzeba tyle życzliwego słowa, wzajemnego umocnienia..Pisz do znajomych dzwoń śmiej się szukaj pozytywnych sytuacji w tej chwili naszej niedoli..Zrób coś bo stagnacja boli jeszcze bardziej..I często wychodź do okna oczekując Nadziei naszego wyzwolenia i powrotu do codzienności..nie zamykaj..
Dzisiaj przy moim plebanijnym oknie ptak zaczął budować gniazdo choć to niedziela. Pomyślałem skoro budujesz to znaczy ,że wszystko bardzo powoli wraca do normalności..Wierzę ci drobny ptaku…wiesz pewnie więcej…

zdjęcie clovek&vira i ks.Adam Bryła

Obraz może zawierać: noc

 

Brak dostępnego opisu zdjęcia.