Podniesiono Cię na wysokość Panie przy głuchym warkocie żołnierskiego werbla..Dalej przypominał przed chwilą dokonane przybicie Twoich świętych nóg i rąk..Patrzysz z góry na świat który tak bardzo ukochałeś..dla którego teraz oddajesz swoje życie. Ostatnie spojrzenie..jak przed wyjazdem w długą podróż.Niczego nie żałujesz..to był niesamowicie piękny czas opowiadania człowiekowi o Ojcu..o niebie..o Eucharystii w której zostajesz dalej..Tylko dlaczego to tak boli..Swoją miłością z wysokości ogarniasz każdego..Nie możesz nikogo przytulić bo nie pozwalają na to mocno przybite do drzewa ręce ale gdybyś mógł?Masz szeroko rozwarte ramiona..Umieram za każdego.. za wszystkich którzy w chwili swojej śmierci wymówią moje imię Jezus i powiedzą przepraszam..Ciało nienaturalnie wygięte..charkot..Jak podciągać się na poranionych nogach i rękach aby nabrać haust świeżego powietrza.?No jak?..Życie powoli wycieka z Świętego Ciała..tęskni do Ojca..chce pójść do aniołów po tak ciężkiej przeprawie..usiąść na niebieskich pastwiskach..To już naprawdę koniec ale czy na pewno?Teraz zacznie żyć pomiędzy nami w Białym Chlebie aby każdemu z nas dać życie wieczne..zabrać do Domu gdzie będzie ciągle tęsknił za każdym ludzkim życiem..Ojcze wracam do Ciebie..
I tak kiedyś w takich czy innych okolicznościach odejdzie każdy z nas..Oby nam dane było wtedy popatrzeć na krzyż i usłyszeć Dziś ze Mną będziesz w raju..nic więcej tylko to jedno zdanie..
Jest cicho..żołnierze i gapie, oprócz warty poszli do domu..Koniec przedstawienia..Ale czy na pewno?
Zrobiony na miarę dla Ciebie Panie..wszystko elegancko pasuje ani za duży ani za mały taki wymiarowy. Czy kiedyś wbijałeś długie gwoździe w zwykłą belkę? Pewnie tak jesteś przecież przybranym Synem Cieśli..dzisiaj te same przebijają Twoje święte dłonie i stopy..Ważny jest rytm i sposób uderzania…tak miarowo, równo by każdy solidnie wszedł…ale jak nie wyjdzie to zawsze można doklepać. I ciągle słychać ten stukot dobiegający z Golgoty..jeden grzech jeden gwóźdź jedno uderzenie..I tak krzyżujemy Go codziennie historia Jezusa z Nazaretu nigdy nie będzie miała końca..Zawsze będzie głosił,umierał i powstawał z martwych w czasie każdej mszy świętej aby tylko nas uratować..Przybity do krzyża ..mocno i fachowo ..nigdzie nie ruszy..My Go zawiesimy na ścianie naszego mieszkania czy serca aby nam przypominał ciągle czego dla nas dokonał..jak bardzo kochamy Tego Człowieka i Boga który umarł na nas na drzewie.
Panie na moim krzyżu jest mi zawsze źle.. nie dopasowany absolutnie..choć nie dajesz nam takiego który przewyższa nasze siły…I pojawia się pokusa ucieknę..by po chwili skruszonym wracać z powrotem….bowiem tak naprawdę nie mam wtedy gdzie pójść..tylko na krzyż..do Ciebie.
Juz w wolnych czasach na dachu ogromnego budynku chciano postawić krzyż..Dyrektor jednak postawił warunki nie wolno kraść, pić, przeklinać,trzeba uczciwie pracować…Do tej pory krzyża nie postawiono…
Już zrobiono podniesienie..Oglądam Cię teraz jak Hostię podniesioną przez kapłana..zostaję..
Nareszcie jesteśmy..możesz wszystko pozdzierać z siebie bo o normalnym zdjęciu nie ma nawet mowy..Wszystko przyklejone do ran potem i krwią…Wszystko opadło jak liście na jesień w moim farskim ogrodzie…Jesteś teraz Czystą Krystaliczną Górską Wodą i Prawdą..ani jednej skazy na Twoim świętym życiu..ani jednej..Patrzę na moje i jest mi wstyd ..bardziej podobne do potoku przepływającego przez środek jakiegoś miasta. Niczego nie zostawiłeś dla siebie..nic po prostu nic..Mogłeś się o coś przynajmniej targować a Ty?Nic dla siebie wszystko dla innych czyli dla nas stojących przy poboczu Twojej krzyżowej drogi…Patrz nie musisz już nosić tej belki klęczysz..i tak czekasz na stukot wbijanych gwoździ..Jesteś gotowy na wszystko ostatni raz na ziemi ..Za chwilę zawiśniesz wysoko i stamtąd prosto pójdziesz do otchłani..Marne porównanie ale tak trochę czułem kiedy opuszczałem Europę jak samolot zatrzepotał skrzydłami i ruszył w kierunku innego kontynentu..
Kiedyś nadejdzie nasza godzina i dzień .. spadną z nas tytuły,nasze ubrania,ulubione buty ..wszystko..Co znajdziesz wtedy we mnie Panie?Zdaję sobie sprawę,że każdego dnia przybliża się mój czas..jestem tego świadomy..Podaruj mi choć kroplę czystej, Twojej źródlanej wody ..niech obmyje to co brudne…albo daj dzbanek na pewno sie przyda..Jak mi zostanie podaruję innym..Kończę bo widzę,że żołnierze przygotowali już gwoździe i powoli szykują sie do krzyżowania..odetchnij jeszcze moment na ziemi..ucałuj jak matkę…to już ostatni raz nim Cię w niej złożą..
Wszyscy przeklinają Panie szarpią to trwa dzisiaj wyjątkowo za długo..Tyle razy podnoszono głos ,że naprawdę nie ma czasu a tu ..kolejny upadek. Kto za to wszystko odpowie?A Ty to słyszysz kiedy leżysz przygnieciony drewnem…serce ma wyskoczyć z klatki piersiowej..nie widzisz już prawie nic przez zapuchnięte oczy..i jeszcze ta korona odzywająca się każdym wbitym w głowę cierniem. Pojawia się zwątpienie a może już nie wstanie?Zostanie w pyle drogi?Ale Ty przecież nie możesz zawieść mojej nadziei..Obiecałeś mi umrzeć na drzewie aby mnie odkupić..Wierzę,że wstaniesz..
To tak jak człowiek którego dotyka nałogowy albo i taki stale powtarzany grzech..Jest moment kiedy chce się machnąć ręką, starczy, koniec ja już nie mam siły dalej walczyć..Zrobiłem już tak wiele..byłem na rekolekcjach ,odwyku, słuchałem rad mądrych ludzi i nic..I tak staje się zawsze na rozdrożu gdzie pójść ?W dobro czy pozostać przy starych sytuacjach…Co zrobić?Wygrają tylko wytrwali słyszę jak mówisz do mnie..
Ty Panie mozolnie i powoli się podnosisz..Uczysz mnie ,że przy Twojej pomocy można wyjść z każdej trudnej sytuacji byle blisko Ciebie..Pomogę Ci Panie..o tak.Nie niesiesz już belki..zaczynasz ją wlec po ziemi..Na więcej widzę nie masz już siły…w drogę to już niedaleko…
Nie wiem dlaczego kobiety zawsze wyznacza się do roli tych które najczęściej płaczą?Może mają większą dozę emocji w sobie?I potrafią to pokazać na zewnątrz pod postacią łez?A chyba tak nie jest do końca przecież mężczyźni też potrafią się zalewać łzami choć znany slogan brzmi, że chłopaki nie płaczą.Człowiek potrafi płakać z wielu powodów a to, że nie wygrał w totolotka albo że ulubiona drużyna znowu przegrała mecz czy ktoś za bardzo oparł się o lakier mojego samochodu.Szloch wtedy słychać wszędzie..Bywają i sytuacje prawdziwie ludzkie kiedy płacz staje się ucieczką..kiedy we łzach topi się całą gorycz i ból rozstania,choroby czy śmierci.I jak mówi Pismo wtedy Bóg przychodzi siada przy każdym z nas i zbiera łzę za łzą a wilgotne oczy wyciera..Cierpi razem.. nigdy nie zostawia wtedy człowieka samemu sobie o ile ten Mu tylko zaufa..
Jezus z obrazka jakby na chwilę złapał oddech ..Tłumaczy kobietom nad kim i nad czym mają naprawdę płakać..Nie widzimy nawet ich twarzy ale pewnie przejęły się słowami Zbawiciela..
I mnie wtedy puściły emocje i poleciały łzy..tak za wszystko ..I to co dobre i niedobre..za wszystko..Nie wstydziłem się tych łez..chyba po raz pierwszy takie prawdziwe , moje..płynęły gdzieś tam ze środka z czystej bezradności i bólu. Nie wiedziałem co zrobić i wybrałem wtedy łzy..Po zroszonej ziemi poszliśmy dalej..
Nie miałeś wyjścia..kolejny raz opierasz się o ziemię. Belka na plecach coraz cięższa..po prostu nie dajesz już rady..Widzę Twoje oczy….jakby zamglone. A przecież nimi zawsze szukałeś w człowieku dobra..Patrzałeś tak prawdziwie po Bożemu..nikt do tej pory nie potrafi tego lepiej zrobić niż Ty..I Twoje poranione stopy które zawsze prowadziły do człowieka dzisiaj takie poranione..ledwo dotykające ziemi…To już drugi raz kiedy nie dajesz rady..Nie liczę Ci tego Panie ale wiem że upadniesz i trzeci raz a to tylko przeze mnie..No tak opóźniasz cały korowód a ludzie przecież się śpieszą ciągle ..Dzisiaj jest dokładnie tak samo..wszystko szybko i bywa że byle jak ..
Nikt nie chce czekać..liczą się suche terminy…liczy pieniądz bo w końcu czas to..jak mówi stare przysłowie..A Ty?Ciągle potrafisz czekać kiedy guzdrzę się w swoich śmieciach i grzechach..kiedy z podniesioną głową odchodzę bo teraz już wiem co zrobić z moim życiem..Ty ciągle w oknie wypatrujesz mojej sylwetki na drodze by mi szybko otworzyć drzwi..Tak. tak wybiegniesz do mnie łamiąc zasady Bożego spokoju bo tak Ci będzie na mnie zależało..I nie będziesz mi liczył ile razy upadłem..ale ile razy potrafiłem powiedzieć przepraszam..Patrzę ze zgrozą czy Ty jeszcze wstaniesz..No tak powoli prostuje się Twoja święta Postać..szarpnięcie z boku idziemy dalej…
Korowód prowadzący Jezusa przechodził pod Jej oknami..Z daleka słyszała jak tłum powoli swoim charakterystycznym hałasem przetaczał się przez ulicę..Coś się musiało stać..Wybiegła na drogę jak ludzie którzy przez okno zobaczyli że miał miejsce wypadek..Nie z ciekawości chyba z politowania bo nie raz przecież taka procesja przechodziła pod Jej oknami..
I wtedy z daleka zobaczyła Jego twarz..Rozpoznała Go ..przecież to On nauczał tłumy, uzdrawiał ,mówił o swoim Królestwie..Była po Jego stronie..miał w sobie coś Boskiego,niewyrażalnego, całkowicie ogarnął Jej serce..W biegu zerwała jeszcze ze sznura mokrą chustę dopiero co wypraną i podbiegła..Chwila niewyobrażalnej ulgi..jak w upał kiedy sięgasz po butelkę z zimną wodą..Wyciskała wodę z mokrego materiału..chłonął każdą kroplę..wiedział to ostatni łyk wody przed śmiercią..A potem przycisnęła tak mocno..Na białej chuście pozostał jego nieśmiertelny wizerunek..zostawił Jej swoje zdjęcie..na zawsze..I tak jest zawsze kiedy zrobimy coś dobrego..otrzymujemy jeden obrazek z cierpiącym obliczem Zbawiciela..Im więcej obrazków tym łatwiej wejść do Jego Królestwa..Ile razy udało nam się zawalić..wystarczył prosty gest i już ,a my?Tysiące wymówek że robota,brak czasu ,dzieci ..a wystarczyło tak mało by usłyszeć od drugiego zwykłe dziękuję..
Mądra Weroniko także z sośnicowickiego kościoła naucz nas trzymać zawsze na sznurze w pogotowiu mokrą chustę na dobry uczynek..Wystarczy że kogoś zobaczymy na drodze..ktoś poprosi ..my zawsze gotowi z chustą w rękach…I kolejny obrazek..i cichy pokój w sercu z poczucia dobrze wypełnionego obowiązku..Już niedaleko..ruszamy dalej..
Ojej Szymonie z Cyreny jaką ty masz minę?Jaki ty jesteś niezadowolony?Naprawdę już nie musiałeś tego aż tak pokazywać..Jak dziecko które po skarceniu musi wykonać polecenie rodziców..To widać po tobie..Kiedy dzisiaj spoglądasz na siebie jest Ci pewnie wstyd i głupio..i ja się temu wcale nie dziwię choć próbuję cię zrozumieć..
Spotykasz Panie po drodze wyznaczonego przez żołnierzy człowieka ..więcej człowieka przymuszonego..Nawet ci rzymscy żołdacy spróbowali okazać Tobie krztę miłosierdzia dlatego na Twojej drodze pojawia się Szymon..Zataczasz się..nie potrafisz oddychać dlatego pozostaje choć na chwilę Człowiek z Cyreny..Jest jednym z nas kiedy nam się nie chce..a tego jest naprawdę wiele..Nie chce mi się dobrze modlić..pójść na mszę św. posłuchać swojego dziecka, wyrzucić śmiecie itd.Pytanie brzmi a co mi się chce? Tyle razy była możliwość aby okazać komuś kawałek serca ale nie po prostu nie..a potem nawet by się i chciało ale usłyszał człowiek nie.. teraz już dziękuję dałem sobie radę sam..I robi się tak dziwnie koło serca..przecież tak naprawdę mogłem…W życiu spotykamy wielu takich szymonów którzy najpierw nie chcą a potem jednak zrobią..Ten biblijny nie wiedział komu pomaga gdyby wiedział?Pewnie cała historia inaczej by się ułożyła..
Widzę że Ci lżej Panie..tak jest zawsze kiedy Ci pomagam nieść krzyż przez świat…Na obrazku wyglądamy jednak komicznie Ty jak spokojny rodzic któremu udało się dziecko do czegoś przekonać a my z tyłu..z tępą miną..obrażeni, że musimy..Ty jednak wiesz co jest dla nas dobre..przymuszaj nas Panie nawet kiedy będziemy w tym momencie śmiesznie wyglądali bo tylko tak spotkamy Ciebie w Twoim Królestwie..my Twoje dzieci..Twoi szymonowie..to co?Idziemy dalej…
Opatulona w swoją suknię i niepomierny żal szła po cichu za Tobą..swoim Dzieckiem..jedynym Synem tak bardzo ukochanym..Siedem mieczy przebiło Jej Matczyne serce..Nikt z żyjących mężczyzn nie potrafiłby tego bólu zrozumieć..Trzeba być matką i to Matką samego Boga. Kochała Go nade wszystko..była przy Nim..widziała jak głosił Królestwo. Była z Niego i dumna..taki mój..takie moje dziecko..A teraz?Widzi Go obolałego..Ciało o które tak dbała dzisiaj jest jedną wielką raną..Ona może opatrzyć obmyć..Odsuń się Kobieto ..On musi dzisiaj umrzeć..Ale to mój Syn..On nic złego nie zrobił..dlaczego?Łzy i łzy zastępują wszystko..Synu spotkamy się po drugiej stronie?Będziesz czekał na mnie?Otworzysz nam bramy nieba?Patrzy na Nią ..kolejny raz spojrzy już z wysokości krzyża…Moja Mama..tyle mi dała a dzisiaj musi Mi towarzyszyć w ostatniej drodze..To tak jak rodzice muszą pożegnać się ze swoim dzieckiem ..kiedy zabrakło nawet nadziei i trzeba być gotowym na odejście..
No tak Panie i w życiu człowiek nie chce pokazać swojej słabości najbliższym..ja Cię rozumiem..A co zrobić kiedy choroba przykuje do łóżka i człowiek zdany jest na tych najbliższych samarytan..Nie ma wyjścia..muszą stanąć przy naszym krzyżu a jednocześnie i Twoim..
Maryjo która jesteś wtedy najbliżej stań przy nas jak przy Twoim Synu..nigdzie nie odchodź nawet na chwilę..Weź rękę do ręki potrzymaj..dodaj otuchy..i patrz na mnie Twoimi jak zawsze dobrymi oczami…
No nie dałeś rady widzę..Trzymałem za Ciebie abyś nie upadł a jednak..a to dopiero pierwszy ..Ja już wiem Panie że będzie ich w sumie aż trzy..o trzy za dużo..Ktoś rzucił brzydkim słowem,inny uniósł się pychą a jeszcze ktoś kogoś obgadał i musiałeś się przewrócić..nie było wyjścia..Przywarłeś świętą Twarzą do ziemi..czujesz chłód..Moment odpoczynku pozbierania resztek sił by za chwilę znowu…Ktoś z boku krzyczy ciągnie się to coś..wieczorem zaczyna się Pascha szybciej bo chcemy wrócić do domu…
Dzisiejszy człowiek pasjonuje sie upadkami ..oczywiście innych..Tapla się w tym, żyje tym..no bo ja oczywiście sprawiedliwy,”nigdy nie upadający”..ręce opadają..Ile razy ja upadłem?Wiem jak człowiek czuje się oblepiony błotem…jak chciałby szybko pozmywać swoje winy..Dopóki tak jest to jest dobrze gorzej gdyby cały cza siedzieć w kałuży i jeszcze się z tego cieszyć…Ile było w tym pychy kiedy się mówiło ja nigdy?Wszyscy mogą ale ja absolutnie..A po upadku z podkulonym ogonem pokrętnie się człowiek tłumaczył że to to albo tamto a tak w ogóle to wszystko jest do niczego ..I oczekiwał,że przynajmniej ktoś powie dobra wracaj..świat się nie zawalił..Ile razy tak było?To Jezus był pierwszy który zawsze stawał przy mnie i krzyżem szturchnął.. do spowiedzi..naprawić to wszystko..Czekał wtedy na mnie w kapłanie który powiedział I ja odpuszczam Tobie grzechy…Twój pierwszy upadek niech będzie dla nas lekarstwem na wysoko podniesiony nos..Niech nauczy pokory…bo chyba najpierw trzeba upaść a by potem zrozumieć ogrom twojej miłości…Podniosłeś się ..to idziemy dalej..
Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was.