Niemożliwe …a jednak uwiodłeś mnie Twoim krzyżem i do tej pory nie potrafię w to do końca uwierzyć….

Przekonać kogoś do swoich poglądów nie jest łatwo…jeszcze gorzej do pójścia za sobą. No może w nagłej klasycznej miłości to jeszcze człowiek trafiony strzałą amora idzie do przodu bez względu na wszystko …niejednokrotnie zaślepiony powstałą emocją i uczuciem. Bywa że się potem żałuje i to ostro ale cóż błędy i powroty są wpisane w każdą ludzką biografię. Można pójść w miejsce gdzie świeci słońce i generalnie jest dobrze ale w trudy?Wyrzeczenia? To wymaga ogromnego hartu ducha…
A tu dzisiaj Jeremiasz przyznaje się że go uwiodłeś, ujarzmiłeś i przemogłeś..Nic na siłę… Słuchał tylko Twojego łagodnego i pełnego dobroci głosu. A potem ci z boku z towarzystwa pokazywali palcami i urągali ..patrz jaki staroświecki i mało nowoczesny…Dzisiaj wszystko jest inne musisz to zrozumieć…inne czasy. I wtedy rodziła się pokusa aby uciec z tego przyjętego wcześniej zawołania bo po co mi to wszystko? Mam tylko jedno życie…i chce je przeżyć w spokoju. Cios za ciosem..choroba za chorobą a im więcej tego to w sercu i nerkach bardziej płonął ogień który przepalał wszystko..i nie można go było niczym zgasić chyba tylko ucieczką.
No tak chodzi o zwykły ludzki krzyż. Najpierw ten z opowiadań i książek a potem ten konkretny i realny. I myślał człowiek przecież zawierzyłem Mu do końca ale po co ten ciężar na ramionach? Czy nie można inaczej? Niech sobie stoi w kościele, wisi na ścianie ale po co w życiu? I zdaje sobie sprawę że wtedy kiedy będę najbardziej szczęśliwy krzyż wyłoni się z mroku zapraszając do współpracy…I były wcześniej takie dni kiedy było cicho i człowiek sobie rano spokojnie wstawał a potem…potem codziennie po porannej toalecie musiał być gotowy do niesienia a krzyż zawsze taki szorstki, ciężki, za trudny, niezrozumiały…
W Nowym Jorku znajduje się kościół pod wezwaniem Krzyża św.
W przeciągu krótkiego czasu został obrabowany i to aż dwa razy.
Za pierwszym razem skradziono tylko skarbonkę. W czasie kolejnego włamania ukradziono ciało P.Jezusa tak zwaną pasyjkę z ogromnego dwumetrowego krzyża. Ciekawe ale krzyża nie zabrali. W wywiadzie dla miejscowej gazety kościelny powiedział “Złodzieje zabrali tylko korpus P.Jezusa ,krzyża nie chcieli i to pozostaje dla nas zagadką. Może ten krzyż był dla nich za ciężki?
Wydaje mi się że kiedy kradli to mogli zabrać wszystko inaczej to nie ma sensu”.
I tak stoimy z tymi naszymi krzyżami trzymając je mocniej lub słabiej…Co zrobić? Jak nieść? Jak przygotować swoje ramiona by kiedyś w przyszłości umieć go podnieść?
Na pewno będzie wtedy zimno i ciemno albo jasno będzie świeciło słońce a tu trzeba będzie się zaprzeć samego siebie…Powiedzieć sobie nie..że nie będę się uskarżał, biadolił, powstanę jak Jezus po którymś z upadków. I jeszcze trzeba będzie zagryźć zęby tak prawie do krwi bo będzie bolało i wycedzić przez nie “Ciebie mój Boże pragnie moja dusza” i jeszcze “szukam Cię” bo proszę o jedno słowo pociechy i oparcia bo Ty wiesz “…jak bardzo wpatruję się w Ciebie w świątyni “
Tak dopiero rodzi się w ciszy nowe powołanie rąk które już nigdy nie będą puste ale z drugiej strony słyszę głos”Kto straci swoje życie z mego powodu ten je znowu znajdzie “
No tak każdy z nas ma albo będzie miał swoje Jeruzalem do którego musi dojść…nawigacja przewiduje tylko jedną drogę bez objazdów przez KRZYŻ.
Obraz może zawierać: 3 osoby, buty i na zewnątrz

….tak naprawdę dobrze bez Ciebie nie potrafię jeździć nawet na rowerze a chodzić po wodzie ..to już wcale..

Pod względem spania społeczeństwo dzieli się na tych co go potrzebują dużo i na tych co im wystarczy kapka i już są gotowi znowu do działania. FB doskonale to wyłapuje mieniąc się zielonymi kropkami i pokazując kto, kiedy i ile spał. Jednak wszyscy się zgodzą że godzina czwarta nad ranem jest czasem trudnym. Chyba że jest to noc nieprzespana, albo ktoś pracuje o tej porze bądź zaczyna swój dzień. Czytamy w Piśmie św. jak to o czwartej straży nocnej…Rzymianie wprowadzili taki termin a to naprawdę czas pomiędzy trzecią a szóstą rano. To szczególny moment dla ludzkiego organizmu jest on bowiem wtedy najsłabszy. Statystyczne wtedy jest najwięcej zgonów, najłatwiej zasnąć za kierownicą czy złodzieje wybierają się na kolejny skok.
Kiedy budzisz się o tej porze jest jakoś tak dziwnie i nie do końca ani to wstawać ani niekiedy spać…zaczynają pojawiać się “demony”. Sarah Kane napisała swoją brutalną, kipiącą dziwnym historiami sztukę pt.”4.48 Psychosis” określając ten godzinę jako czas samobójców. Brrr wróćmy do czegoś cieplejszego choć za oknem żar leje się na potęgę…
I w takim momencie przychodzi do swoich uczniów Jezus. Sami bali się Go, słabo widzieli i nie potrafili rozpoznać Pana. Pewnie było im zimno tak nad ranem…Jako rybacy dobrze znali tę trudną godzinę.
W podobnej aurze możemy dzisiaj także odnaleźć proroka Eliasza co prawda nie w łodzi ale w grocie czeka na swego Boga. Była noc i gwałtowna wichura…a potem Pan przychodzi w delikatnym powiewie obiecując swoją obecnośc zawsze.
Na falach jeziora przychodzi także prawdziwy Bóg i Piotr próbuje pobiec do Mistrza ale co się dzieje ? No tak tylko dwa kroki a potem otwiera się morska otchłań…
Każdy z nas uczył się kiedyś jeździć na rowerze i zna ból utrzymywania równowagi. Na początku do wehikułu przymocowywano jeszcze kolejne dwa kółka by potem z czasem jeszcze przy pomocy kija z tyłu, ale coraz częściej samemu zacząć jeździć. A trzymasz mnie tam? Proszę trzymaj mocno? I nawet człowiek nie wiedział kiedy sam zaczął mknąć przez świat. Tak bardzo jednak była potrzebna ta obecność drugiego..ta jego pomoc i ręka…
Każdy z nas kiedyś czegoś się uczył i potrzebował dobrej rady i wskazówki nauczyciela. Piotr dzisiaj w swoim okrzyku “Panie ratuj mnie” wyraża swoją prośbę..taki akt strzelisty by powtarzać to szczegolnie wtedy kiedy grozi nam grzech, kiedy chcemy powiedzieć jedno słowo za dużo, kiedy ogarnia nas gniew albo nienawiść…uczy nas tego zwykły Święty Rybak topiący się w jeziorze…
I chyba taka modlitwę trzeba rozciągnąć na całe swoje życie bo zdajemy sobie sprawę jak łatwo nam codziennie utonąć w różnych naszych sytuacjach. Ratunkiem zawsze pozostanie wyciągnięta w naszym kierunku dłoń naszego Pana.
I dlatego dłonie Boże i te nasze są takie ważne. Ostatnio pisząc rozważania na pielgrzymkę w którym dotykam sakramentu kapłaństwa i małżeństwa zauważyłem jak ważne tu są ludzkie dłonie. Kapłan swoje wkłada w ręce biskupa oddając mu całkowicie swoją wolę , małżonkowie trzymając się za ręce składają przysięgę i nakładają obrączki mówiąc jesteś mój..jesteś moja..
Trzymajmy się wszyscy tej dłoni Boga ..pomoże nam nauczyć się jeździć dobrze na rowerze ..no z chodzeniem po wodzie będzie trudniej choć czy ja wiem?Pisze że wiara góry przenosi a co dopiero pobiegać po wodzie…No to spróbuję kiedyś ale na wszelki wypadek wezmę kapok gdybym zwątpił…Piotrze tego zapomniałeś ale Ty zawsze miałeś szczęście bo obok Ciebie był Twój Mistrz….
mg
/fragment kazania na XIX niedziele zwykłą Sośnicowice ks.Marcin Gajda/

………….właśnie tam miałem socjalizm…

Konrad Berkowicz swoim występem uruchomił chyba we mnie stare demony jakby nie było przeżytego kiedyś socjalizmu czy komunizmu czy kto wie jak to się tam nazywało. O młodzieży!Były bowiem kiedyś inne czasy bez ciągle oglądanych komórek laptopów ipadów i czego tam jeszcze…Po prostu generalnie było ubogo i słabo..jedynym dla nas młodych autorytetem był zawsze nasz Kościół gdzie byliśmy ministrantami i nikt nas do niczego nie zmuszał. Jest taki moment że człowiek chce i na zwykłym tekście gdzieś na FB z tego rozliczyć zdając sobie sprawę z wagi i ostrości pisanych słów które dla niektórych mogą być dalej obrazą. Czy ja wiem obrazą?Może przypomnieniem starych dawnych czasów własnej prosperity.
To może tak po kolei….
Najpierw TV z jednym nieodłącznym kanałem samych sukcesów i krytyki kapitalizmu. U nas gruszki na wierzbie a w zgniłym kapitaliźmie ludzie umierali na ulicach. Pani kiedy w szkole mówiła jak to tam jest źle to kolega z klasy powiedział że jego babcia stamtąd wróciła i przywiozła…BANANY..a większość z nas znała je tylko z obrazka. “Czterej pancerni i pies” sztandarowy serial mówiący jak to jeden czołg potrafił wygrać cała wojnę jeżdżąc sobie tu i tam i jeszcze jak zwykłym brzeszczotem można było upiłować lufę..prawdziwe cuda…Oczywiście pojawił się tam i dobry Niemiec z NRD oraz Gustlik Ślązak ..bowiem było to już na fali lekkiej odwilży..Zobaczcie to kiedyś w tej czarno-białej wersji nawet my jako dzieci wiedzieliśmy że coś tu nie gra, że to ściema do kwadratu .Pisać by tu tomy rozważań ..misterny kunszt który mimo wszystko dzisiaj niektórzy potrafią prześcignąć..No cóż w końcu świat idzie do przodu…mamy przecież nowoczesne środki do takich działań..
Kolejna sytuacja to szkoła i dzień rozpoczynany na pewnym etapie pieśnią “Wszystko co nasze Polsce oddamy” Zamiast modlitwy porannej karnie w ławkach wyprostowani śpiewaliśmy hymn..Nie wspomnę o wiecznym podziale na miejscowych i przyjezdnych którzy mówili a nie godali i to chyba bolało najbardziej bo nikt z nas jeszcze wtedy nie potrafił rozmawiać ..tego trzeba było się dopiero nauczyć. Podział na lepszych i gorszych..taki lokalny “rasizm”
chyba zostaje zakodowany gdzieś najgłębiej…Mój ojciec mądry człowiek uczył mnie zawsze ..ty się do niczego nie zapisuj mi tutaj masz wiarę..swoją tożsamość i tyle ..to ci wystarczy do życia..I tak było..Jednak w szkole średniej był pewien precedens mianowicie zostaliśmy na siłę wcieleni do HSPS Harcerskiej Służbie Polsce Socjalistycznej. tragedia!!Albo przychodzą rodzice i tłumaczą się dlaczego nie chcą bym wstąpił albo sielankowa służba Polsce Socjalistycznej…Wiedziałem że z tego może być duża awantura i mogą być problemy dla ojca i..wpisali mnie na siłę…Kupiłem mundur dwa razy większy w kolorze piaskowym a potem nigdy nie dostałem żadnego odznaczenia ani nawet nie dopuszczono mnie do przysięgi..Bogu dzięki ja to sobie wymodliłem ..Fantastycznym wydarzeniem były zawsze obchody 1 Maja ..Boki zrywać jak maszerowaliśmy nie wiadomo po co pod jakąś trybuną gdzie byli ustawieni miejscowe notable..Powiem że od samego początku nie daliśmy się “rusyfikować” jak to nazwaliśmy a więc po otrzymaniu flagi i zaliczeniu obecności szybko sprzęt zostawialiśmy w pobliskiej klatce schodowej a my udawaliśmy się w tzw.inne wcześniej upatrzone miejsca..Miałem fantastycznych kolegów którzy myśleli tak samo..Zdobycie paszportu graniczyło z prawdziwym cudem..Raz chciałem pojechać w 5 klasie technikum za granicę i odmówiono mi z ważnych względów społecznych..Nigdy nie myślałem że jestem taki ważny dla tego społeczeństwa..
Tak naprawdę jak napisałem wyżej ostoją dla nas był zawsze Kościół i nasi księża ..Tam toczyło się nasze młode życie..tam zdobywaliśmy mądrość by starać się być dobrym człowiekiem..natomiast z tej drugiej strony?Na pewno był strach bo mieli środki by człowieka pokonać ale mieliśmy zawsze do tego zdrowy dystans i nie daliśmy się zniszczyć a potrafili to robić doskonale…
Miałem epizod kiedy przez rok pracowałem na kopalni i tam najważniejszą osobą nie był dyrektor tylko pierwszy sekretarz..Ten decydował o wszystkim..Numery do kwadratu..Ludziom jak rurka przeciekała w kuchni a nie chcieliśmy tego zrobić to pisali KC partii i stamtąd przychodziły dyrektywy co i jak..Oj to były czasy..
I ostatni jeszcze element jak miałem problemy z UB bo kiedyś coś nagadałem na stacji benzynowej przy oficerze tego sortu i potem mnie ciągle sprawdzano i jak poświęciłem pokarmy wielkanocne wbrew zakazowi miejscowego sekretarza itd.
Nie nie jestem męczennikiem tego systemu..nie spałem na styropianie..nie mam żadnych zasług w obaleniu tego reżimu.Mam jednak taką cichą satysfakcję że zawsze wydawało mi się to śmieszne do kwadratu..Ta bufonada..to zawsze posiadanie racji..odwracanie kota ogonem..usprawiedliwianie totalnie wszystkiego..zamiatanie pod dywan..to takie charakterystyczne ciepiełko poklepywania po plecach ale tylko swoich wybranych i namaszczonych bo należą do tych ludowych mesjaszy..I tak dalej i dalej…I chyba szczególnie to ostatnie kiedy my wiemy ..grupka wybranych co jest nalepsze dla narodu ..jak i co powinni robić..Oczywiście za tym szły określone profity i kolesiostwo w załatwianiu i tak czuli się bezkarni ..nikt im nic nie mógł zrobić..nic..do czasu..
Panie Berkowicz uruchomił mnie pan i wylałem trochę żółci..Tego było dużo więcej…Gdzieś w powietrzu czuć stary zapach..ja to chyba skądś znam…o tylko jakiś inny kolor..Zrobiło się jakoś dziwnie….

Co przychodzi Ci do głowy

Co przychodzi Ci do głowy kiedy pomyślisz moja mała ojczyzna?Kiedy raptem widzisz tych parę budynków które codziennie mijasz i które wywołują w Tobie określone emocje i uczucia?Tam za widnokręgiem..horyzontem jest wielki świat odmierzany kolejnymi tablicami z nazwami poszczególnych miejscowości..I może pozwolisz na to swojej myśli i wyobraźni by pobiegła dalej ale tylko na chwilę by za chwilę wrócić..do domu..
Nasze małe wyjątkowe miejsce..do którego zawsze chętnie wracamy…ale zawsze otwarci na cztery strony świata jak drogi biegnące od rynku w dal…Pewnie większość z nas nosi takie zdjęcie gdzieś w portfelu swojego serca..dziekując Bogu za to co ma i tylko prosi aby zawsze czuwał nad tym skrawkiem rodzinnej ziemi..Szczęść Boże Sośnicowicom i jego mieszkańcom!Niech Pan się zawsze do nas uśmiecha ale tak szeroko i często…
Obraz może zawierać: niebo, chmura i na zewnątrz

Dojeżdżając do naszego miasteczka

Dojeżdżając do naszego miasteczka obojętnie z której strony już z daleka wita nas cebulasta wieża naszego kościoła…Był i jest symbolem wiary ludu który zamieszkuje te ziemie..Przez wieki ludzie podążali z pięciu miejscowości do tego kościoła na górce.Zawsze był dla nich prawdziwym skarbem o który troszczyli się i troszczą do dzisiaj..Więcej są dumni z tego miejsca które ich przodkowie wybrali na miejsce gdzie pośród swojego ludu zamieszkał sam Pan Bóg..Parafianie z tej wspólnoty w sposób szczególny umiłowali światynie postawione wyżej w końcu w tym roku po raz 255 podążą pielgrzymką na Górę św.Anny choć w swojej strukturze będzie wyglądała trochę inaczej ..ale serce zostanie zaniesione przed cudowną figurkę św.Anny jak zawsze..Nie nie bać się czarne chmury nad kościołem przypominają tylko o tym że w życiu nie zawsze jest łatwo..a po burzy wychodzi tęcza i słońce..Tak tu zawsze było i niech będzie…

Obraz może zawierać: niebo, drzewo, chmura, zmierzch, na zewnątrz i przyroda

 

Słowo..słowa puste jak co dopiero opuszczone krzesła..

Słowo jest podstawowym elementem naszej wzajemnej komunikacji. Napisano o tej dziedzinie naszego życia już wiele książek i co ciekawe każdy do koszyka wrzucił swoje własne spostrzeżenia. Okazuje się że język którym posługujemy się jest czymś wyjątkowo żywym. Nie będę w tym miejscu przytaczał mniej lub bardziej poważnych teorii chcę na chwilę wrócić do Bożego Słowa ale jeszcze moment…Moja praca magisterska którą kiedyś napisałem traktowała o takiej dosyć do dzisiaj kontrowersyjnej postaci jaką jest Marcin Luter. Cała historia wokół tego tematu.. jak to będąc na zamku Wartburg koło Eisenach przeżywałem dzieje jakiegoś mnicha augustiańskiego. Widziałem w jego celi ogromne przetłumaczone w rok Pismo św. i ten widok z okna na góry Harzu niezapomniany do dzisiaj. I co ciekawe ostatni etap na górę jechało się na zwykłym osiołku..To były czasy sławnego NRD jednego z dziwniejszych wytworów komunizmu ale o tym może kiedyś…Pamiętam miałem chyba wtedy gdzieś 10 lat i jakoś mi to zostało w mojej wyobraźni i to mocno…Opuszczam inne szczegóły ale praca którą napisałem była właściwie o słowie którym opisywano Ojca Reformacji..Jak ja lubiałem się wgłębiać w meandry literatury traktującej o tej postaci..Stawiałem sobie pytanie dlaczego tak a nie inaczej o nim pisano..dlaczego w wielu wypadkach słowem czyniono mu krzywdę choć i wiele zarzutów było prawdziwych…Po prostu człowiek i tyle ze swoimi dobrymi i słabymi stronami. I nikt nie pragnie go tu wybielać czy beatyfikować ale pokazał też i dobre strony wiary zwracając uwagę na rzeczy o których powoli zapominano..Po prostu jeden z wielu ale na pewno wiary mu odmówić nie wolno..Może Pan Bóg dopuścił by różnymi drogami zmierzać do Jego królestwa?.Oj uruchomiłem się i zaczynam schodzić lekko z trasy na manowce a więc do tematu choć chyba ten przykład w takim krótkim wydaniu był mi potrzebny byśmy powędrowali sobie dalej….
U Jr 1,4-10 czytamy jak to Bóg wyciągnął rękę i dotknął ust proroka i powiedział”Oto kładę moje słowa w twoje usta” Możesz z nimi z robić wszystko wyrywać ,obalać niszczyć ale i budować oraz sadzić.I tu sięgam do moich umiłowanych komentarzy żydowskich a tam czytam że położenie ręki na ustach jest gestem powołania. Inaczej oczyszczenie ludzkich warg jest symbolem czystości całej osoby. Tak kiedyś czyniono w obrzędach narodu wybranego ..tutaj Bóg bezpośrednio umieszcza słowa w ustach proroka bez oczyszczenia..bo może wszystko.. jest Bogiem.
Dokładnie dzisiaj słowem można zrobić wszystko..zbudować most albo go zburzyć..pocieszyć albo zdołować do końca. Popatrzmy na miejsce na którym teraz piszę ile tu już wylano ludzkiej złości,ile tu było nieprawdy ,nienawiści ,szybkiego bez zastanowienia odpisywania a potem żalu po co to napisałem..głupot do entej potęgi byle tylko moje było u góry..To niekiedy woła o pomstę do nieba..Proszę sobie przypomnieć jakie to grzechy ..Jednym z nich to umyślne zabójstwo mocne..tu w tym miejscu zabójstwo słowem zdjęciem tak że już nikt więcej nie wstanie z kolan…Obrzucić błotem i tyle..A potem szukanie kolejnych haków i trwa chocholi taniec a diabeł ręce zaciera ..Ile w tym czasie można by zrobić dobrego..ile energii poszło na takie głupoty ..Podobno homo est animal sociale ale w tej wspólnocie potrafi być także wilkiem..A może by pomyśleć o starej ewangelijnej zasadzie o tym by uwagę zwracać tak na boku a nie na FB..Tu można by tylko cieszyć się z sukcesów innego i bić brawo a trudne sprawy załatwiać w ciszy czterech ścian a nie na forum gdzie niektórzy już tylko czekają na łapczywie rzucony w eter kąsek..To wymaga generalnego rachunku sumienia nas wszystkich..próby podania sobie ręki powiedzenia przebaczam i przepraszam..Miałem kiedyś taki sen jak to otwieram portal a tam?Nie wierzę własnym oczom ludzie wzajemnie sobie pomagają..piszą do innych dobre i ciepłe słowa..są gotowi do pomocy..chcą rozmawiać..Inaczej po co to wszystko?Nigdy nie będzie pokonanych i zwycięzców bo wszystko można obrócić na swoją stronę czego obecnie jesteśmy świadkami notorycznie…Po co tylko tyle energii na takie historie?Po co?
Panie Boże dotknij i naszych warg ale często.. bo wiesz jak bardzo po prostu wyrzucamy z siebie tysiące niepotrzebnych i nic nie wnoszących słów..Pozwól niech nasz Anioł Stróż za każdym razem kiedy będziemy pleść albo pisać bzdury po prostu strzeli nas w ucho byśmy się opamiętali…Spraw nasze słowa nigdy nie były napełnione nienawiścią i chęcią odwetu bo to prowadzi nas do złego…by nie były puste jak krzesła w sali kinowej kiedy ludzie wyjdą po seansie..Mają być takie jakby dobry film trwał całe nasze życie…gdzie ciągle przekazujemy sobie znak pokoju…
mg
zdjęcie radio Proglas
Obraz może zawierać: ludzie siedzą i tabela

MAGDALENKA

Dzisiaj nasza Magdalenka powędruje do naszego kościoła..po raz pierwszy w swojej historii…Ona dobrze wie że bardzo tęsknimy do miejsca gdzie przebywa ale…obiecujemy na drugi rok że będzie nas jeszcze więcej….Czas szybko przeleci a my mamy nadzieję że przez Jej wstawiennictwo wszystko wróci znowu do zwykłej codzienności…
Św.Mario Magdaleno napakujemy Ci dzisiaj odpustowego kołocza i makron…Zapraszamy do każdego domu na świąteczny obiad…A kiedy będziesz wracać zabierz i nasze serca które tak bardzo potrzebują Twojego orędownictwa przed Bogiem…Dobrze że jesteś….

Nie..nie przecież Ci powiedziałem że nie będę jadł chleba i już…

Uśmiechnąłem się kiedy rano w czasie modlitwy brewiarzowej dotarłem do tekstu wyjętego z 1 Księgi Królewskiej. Czytam w 21 rozdziale jak to królowi Achabowi zachciało się winnicy jego poddanego Nabota..No bo wiesz ja to sobie tam ogród warzywny zrobię i kwiatki posadzę..Powiem ci ona mi się tak podoba że zapłacę ile chcesz…Hej jak to niech mnie Jahwe strzeże abym coś takiego zrobił powiedział Nabot .To wynikało przede wszystkim ze skomplikowanego prawa które za bardzo mu na to nie pozwalało..No ale tu król i masz babo placek…I ten Achab naraz zrobił się chmurny i gniewny ..i tu jest petarda” położył się na łóżku ,odwrócił swą twarz i nie chciał jeść chleba”Prawdziwe el clasico jeżeli chodzi o strzelenie tzw.focha albo przyklad klasycznego obrażania się…Cudownie.. idzie w środku dnia do łóżka i tam będzie się dąsał jaki to świat i ludzie są źli..że nikt go nie rozumie i gdyby umarł to by dopiero było..Dobra skończę jeszcze historię bo w sumie kończy się tragicznie…Oczywiście podchodzi ukochana małżonka Achabku co ci jest?Kto cię skrzywdził?Nie kupiłeś sobie dzisiaj czegoś a to dlatego taki smutny jesteś..Kochanie ja ci przecież pomogę jestem twoją i tylko twoją żoną…Mój ty skarbie …Nie chce ci sprzedać kasztan ,flet jeden?O tak nie może być..no usiądź już chlebka sobie pojedz a ja sprawę załatwię..Czego żona nie zrobi dla swojego jedynego i ukochanego…Skracam.. tak zawirowała że w końcu Nabota oskarżyli tam o coś i obrzucili kamieniami. Achab wreszcie dostał posiadłość i cieszył się tym jak dziecko aż do momentu kiedy przyszedł do niego prorok Eliasz…ale resztę proszę już sobie doczytać ja wrócę na chwilę do początku naszego tekstu…
Nasz bohater jest klasycznym przykładem mężczyzny w którym drzemie jeszcze małe dziecko i lubi chodzić w krótkich spodenkach. Nie dostał czegoś..tutaj o tyle dobrze że nie chodzi o najbliższe osoby ale gdyby tak to zrobiła jego ukochana Izebel to by dopiero było…Jak doskonale potrafił tłumaczyć że jest mu to niezbędne do dalszego życia..Czy ty nie rozumiesz że jak będę miał ten kawałek ziemi to …to wtedy stanę się szczęśliwy..Wiesz Izebel ja nigdy tak naprawdę niczego nie chciałem ale to właśnie to…No cóż gdyby ona tak go błagała o 20 kieckę czy torebkę to normalne ale facet?
Nie będzie jadł ..będzie się tylko dąsał…nawet chlebka z masłem które ona mu tak pieczowicie zawsze przyrządzała bo lubił…w końcu jej wyjątkowy i jedyny..
Oj myślę że w jakims stopniu problem który dotyka każdego z nas. Potrafimy to robić mniej lub bardziej dyplomatycznie .Wniosek nasuwa się chyba sam bywa że w tym trwaniu w obrażaniu jesteśmy wielokrotnie po prostu śmieszni jak ten cały Achab.No dobra u dziecka poniekąd normalne ale świat dorosłych powinien mieć inne zasady .Co zrobić?
Po pierwsze trzeba umieć się śmiać z samego siebie.Bierzmy świat i ludzi jakimi są …Ja sobie zawsze zadaję pytanie a co by zrobił w takiej czy innej sytuacji P.Jezus?By się obraził?To co o nas mówią generalnie nie zmieni naszego życia/chyba że jest to coś złego/ trzeba mieć szerokie plecy choć nie jest to łatwe.Trzeba stać się po prostu odpornym z drugiej strony nikt nie musi myśleć tak jak my .Ma prawo do własnego komentarza i zdania. I na koniec zawsze tak już będzie w życiu że nie będziemy mieli wszystkiego co zobaczymy w witrynie sklepu i nie tylko..A do wszystkiego trzeba dużo humoru i uśmiechu to ratuje każdą sytuację…To trzy cztery pośmiejmy się…
mg

Weź i zjedz zasiane ziarno…będzie szybciej..

Jednym z nieodłącznych elementów każdej niedzielnej Eucharystii jest homilia popularnie zwana kazaniem. Dawniej w domu odpytywano dzieci a co ksiądz mówił dzisiaj na kazaniu?
Co wiązało się z pewnym stresem ale w sumie mobilizowało do przynajmniej podstawowej uwagi. Dzisiaj kiedy rodzice sami nie praktykują a i w ogóle wszystko się pozmieniało to rzeczywiście jakiś wyjątkowo archiwalny i konserwatywny zwyczaj. Dodatkowe miejsce stresu już dla tak obciążonego smartfonem i ipadem dziecka..ile można?Dlatego po cichu w imię troski o zdrowie szybciutko zrezygnowano z tego typu praktyk oczywiście wprowadzając parę innych które podobno nie stresują. Ciekawe że praktyka tak zwanego dodatkowego obciążenia zawsze dotyczy życia z wiary i nie obejmuje oczywiście innych sfer życia jak dodatkowe zajęcia kiedy dziecko prawie szoruje nosem po ziemi ale…Na przykład dzieci komunijne przenosi się do parafii gdzie łatwiej można to uszczknąć…bo czego ten ksiądz wymaga?Wszystko szybko i jak najmniejszym wysiłkiem..Kiedyś to się odbije bo przyzwyczajamy dzieci do świata gdzie wszystko można załatwić i robi to świat dorosłych..Mnożyć by tu przykłady..W życiu tak naprawdę nie ma nic za darmo..Gdzieś w świecie można pracować już od 15 roku życia i następuje to brutalne zderzenie z rzeczywistością jak się kogoś tam traktuje..jak zwalnia..No cóż życie to nie tylko piękne chwile ale i trud a nawet cierpienie i na to trzeba być gotowym…do tego trzeba wychowywać..
Ale wróćmy do tematu homilia ma szansę być zapamiętana jeżeli w niej znajdzie się jakaś petarda może być polityczna albo finansowa..albo jak tak przygania się drugiemu a człowiek siedzi taki rozanielony i myśli jaki ja to jestem fajny a i należy im się…Albo zawiera jakiś dobry przykład ..bywa jednak i często że jeżeli tekst jest zgrabnie podany to naprawdę zostaje w nas to co Boże.
Dzisiaj świat zostaje podzielony na dwie części..na my i wy..
choć w sumie w jednym kościele przedzielonym balaskami..
W jednej ci którzy głoszą jak zawsze w trudnej roli choć jak ma się do dyspozycji internet to może nie jest aż tak źle…W pewnej parafii ludzie na wylot znali przykłady swojego proboszcza ale jak trzeba powiedzieć 25 razy o Bożym Narodzeniu albo o Wielkanocy to sprawa lekko się komplikuje/zachęcam proszę spróbować/. Kołem ratunkowym zawsze pozostaje uczciwe i takie na kolanach przygotowanie niedzielnego tekstu..Ludzie to potrafią wyczuć i wiedzą ile jest w tym prawdziwego żaru.
I niekiedy wydaje się że przygotowałeś coś wyjątkowego a tu klapa a innym razem przeciętne a tu euforia ..Łaska Pańska na pstrym koniu jeździ…
I słuchacz który przyszedł albo z potrzeby serca albo żeby odstać tylko przykazanie Boże. Z reguły przynosi ze sobą setki spraw i odpowiednie nastawienie a więc dotrzeć do niego nawet P.Bogu nie jest łatwo a co dopiero zwykłemu księdzu.
Dopiero w czasie mszy ma nareszcie czas aby przemyśleć swoje życie, zrealizować marzenia i poukładać plany na następny tydzień…Nie daj Panie Boże aby przyszedł jeszcze źle nastawiony do kościoła to prawdziwa masakra. Ktoś kiedyś ładnie powiedział wyciągnij jedno zdanie z czytań czy homilii dla siebie jeżeli tylko będziesz chciał to takie znajdziesz chyba że nie chcesz …cdn…….. w czasie niedzielnej mszy św. i powiemy jeszcze o rodzajach gleby na którą P.Jezus sieje swoje ziarno
i może jeszcze coś innego wpadnie mi do głowy zobaczymy ale tekst od środy czeka jak żołnierz na baczność by go wypuścić na wojnę..
Zapraszam!
/fragment kazania na XV niedzielę zwykłą rok A Sośnicowice 2020 ks.Marcin Gajda/
mg
zdjęcia Proglas oraz ks.Adam Bryła

Wyżej niż orzeł….

No tak orzeł jest wyjątkowym ptakiem..chce być panem i królem przestworzy. Z góry obserwuje wszystko swoim przenikliwym wzrokiem żeby w pewnym momencie spaść jak kamień, by złapać swoją ofiarę. Podziwiany wszędzie za mocne skrzydła i pazury którymi potrafi zdobycz unieść wysoko w górę. Dba także wyjątkowo o swoje potomstwo. Na wschodzie opowiada się że w chwili niebezpieczeństwa przenosi swoje małe w bezpieczne miejsce.
I to doskonale ilustruje troskę Boga o swoje dzieci wybrane w sakramencie Chrztu św. “jak niosłem was na skrzydłach orlich i przywiodłem was do mnie”Wj albo jak czytamy w Pwt “jak orzeł czuwa nad swym gniazdem,krąży nad swoimi pisklętami, rozkłada skrzydła bierze je na nie i nosi na swych piórach”..Słowa krzepiące dodające nadziei..dzisiaj tak bardzo tych Bożych skrzydeł potrzebujemy a szczególnie kiedy..
wkrada się niepokój rosnący wraz z przychodzącymi wiadomościami
kiedy ludzie popadają w nieufność i boją się wszystkiego
kiedy słyszymy o dziwnych i katastroficznych historiach
wtedy tak bardzo potrzebujemy tych jego skrzydeł..ale podpowiada”jeśli pilnie będziecie słuchać głosu Bożego i strzec jego przymierza i będziecie dla mnie królestwem kapłanów i ludem świętym”..
Dwa a jednocześnie jeden świat Kościoła ludzi sprzed i za balaskami. Ci zza balasek o których dzisiaj będziemy prosić wcale nie święci ani idealni, choć się tego od nich wymaga. Młody chłopak w wieku 25 lat zawołany po imieniu przez Boga i swego biskupa decyduje się na życie w łasce uświęcającej. A potem wybiera się w drogę po meandrach ludzkich chorób, nałogów, pogrzebów i tragedii….Tych radosnych chwil jakby zawsze trochę mniej ..I bywa że ten żniwiarz czuje się bezradny i zagubiony..Ktoś tam poklepuje go po plecach a człowiek chciałby gdzieś uciec i schować się przed wszystkimi..Nawet jest i tak,że kaplica nie pomaga i tęsknisz wtedy do takiego dużego Ojca ..do skrzydeł obiecanych w sakramencie święceń..
i tylko świadomość że i umarł za mnie grzesznika daje pokrzepienie i siłę.
Jezus mówi i dzisiaj do czytelników z FB “Proście” bo tych pasterzy i żniwiarzy jest coraz mniej..bo wbrew obiegowym opiniom wcale nie jest tak łatwo. Proście i o takie skrzydła dla nas..byśmy potrafili latać wyżej niż orzeł..
/fragment kazania na 11 niedzielę zwykłą 14.06.2020 Sośnicowice ks.Marcin Gajda/
zdjęcie Steve Biro