Nareszcie jesteśmy..możesz wszystko pozdzierać z siebie bo o normalnym zdjęciu nie ma nawet mowy..Wszystko przyklejone do ran potem i krwią…Wszystko opadło jak liście na jesień w moim farskim ogrodzie…Jesteś teraz Czystą Krystaliczną Górską Wodą i Prawdą..ani jednej skazy na Twoim świętym życiu..ani jednej..Patrzę na moje i jest mi wstyd ..bardziej podobne do potoku przepływającego przez środek jakiegoś miasta. Niczego nie zostawiłeś dla siebie..nic po prostu nic..Mogłeś się o coś przynajmniej targować a Ty?Nic dla siebie wszystko dla innych czyli dla nas stojących przy poboczu Twojej krzyżowej drogi…Patrz nie musisz już nosić tej belki klęczysz..i tak czekasz na stukot wbijanych gwoździ..Jesteś gotowy na wszystko ostatni raz na ziemi ..Za chwilę zawiśniesz wysoko i stamtąd prosto pójdziesz do otchłani..Marne porównanie ale tak trochę czułem kiedy opuszczałem Europę jak samolot zatrzepotał skrzydłami i ruszył w kierunku innego kontynentu..
Kiedyś nadejdzie nasza godzina i dzień .. spadną z nas tytuły,nasze ubrania,ulubione buty ..wszystko..Co znajdziesz wtedy we mnie Panie?Zdaję sobie sprawę,że każdego dnia przybliża się mój czas..jestem tego świadomy..Podaruj mi choć kroplę czystej, Twojej źródlanej wody ..niech obmyje to co brudne…albo daj dzbanek na pewno sie przyda..Jak mi zostanie podaruję innym..Kończę bo widzę,że żołnierze przygotowali już gwoździe i powoli szykują sie do krzyżowania..odetchnij jeszcze moment na ziemi..ucałuj jak matkę…to już ostatni raz nim Cię w niej złożą..
Wszyscy przeklinają Panie szarpią to trwa dzisiaj wyjątkowo za długo..Tyle razy podnoszono głos ,że naprawdę nie ma czasu a tu ..kolejny upadek. Kto za to wszystko odpowie?A Ty to słyszysz kiedy leżysz przygnieciony drewnem…serce ma wyskoczyć z klatki piersiowej..nie widzisz już prawie nic przez zapuchnięte oczy..i jeszcze ta korona odzywająca się każdym wbitym w głowę cierniem. Pojawia się zwątpienie a może już nie wstanie?Zostanie w pyle drogi?Ale Ty przecież nie możesz zawieść mojej nadziei..Obiecałeś mi umrzeć na drzewie aby mnie odkupić..Wierzę,że wstaniesz..
To tak jak człowiek którego dotyka nałogowy albo i taki stale powtarzany grzech..Jest moment kiedy chce się machnąć ręką, starczy, koniec ja już nie mam siły dalej walczyć..Zrobiłem już tak wiele..byłem na rekolekcjach ,odwyku, słuchałem rad mądrych ludzi i nic..I tak staje się zawsze na rozdrożu gdzie pójść ?W dobro czy pozostać przy starych sytuacjach…Co zrobić?Wygrają tylko wytrwali słyszę jak mówisz do mnie..
Ty Panie mozolnie i powoli się podnosisz..Uczysz mnie ,że przy Twojej pomocy można wyjść z każdej trudnej sytuacji byle blisko Ciebie..Pomogę Ci Panie..o tak.Nie niesiesz już belki..zaczynasz ją wlec po ziemi..Na więcej widzę nie masz już siły…w drogę to już niedaleko…
Nie wiem dlaczego kobiety zawsze wyznacza się do roli tych które najczęściej płaczą?Może mają większą dozę emocji w sobie?I potrafią to pokazać na zewnątrz pod postacią łez?A chyba tak nie jest do końca przecież mężczyźni też potrafią się zalewać łzami choć znany slogan brzmi, że chłopaki nie płaczą.Człowiek potrafi płakać z wielu powodów a to, że nie wygrał w totolotka albo że ulubiona drużyna znowu przegrała mecz czy ktoś za bardzo oparł się o lakier mojego samochodu.Szloch wtedy słychać wszędzie..Bywają i sytuacje prawdziwie ludzkie kiedy płacz staje się ucieczką..kiedy we łzach topi się całą gorycz i ból rozstania,choroby czy śmierci.I jak mówi Pismo wtedy Bóg przychodzi siada przy każdym z nas i zbiera łzę za łzą a wilgotne oczy wyciera..Cierpi razem.. nigdy nie zostawia wtedy człowieka samemu sobie o ile ten Mu tylko zaufa..
Jezus z obrazka jakby na chwilę złapał oddech ..Tłumaczy kobietom nad kim i nad czym mają naprawdę płakać..Nie widzimy nawet ich twarzy ale pewnie przejęły się słowami Zbawiciela..
I mnie wtedy puściły emocje i poleciały łzy..tak za wszystko ..I to co dobre i niedobre..za wszystko..Nie wstydziłem się tych łez..chyba po raz pierwszy takie prawdziwe , moje..płynęły gdzieś tam ze środka z czystej bezradności i bólu. Nie wiedziałem co zrobić i wybrałem wtedy łzy..Po zroszonej ziemi poszliśmy dalej..
Nie miałeś wyjścia..kolejny raz opierasz się o ziemię. Belka na plecach coraz cięższa..po prostu nie dajesz już rady..Widzę Twoje oczy….jakby zamglone. A przecież nimi zawsze szukałeś w człowieku dobra..Patrzałeś tak prawdziwie po Bożemu..nikt do tej pory nie potrafi tego lepiej zrobić niż Ty..I Twoje poranione stopy które zawsze prowadziły do człowieka dzisiaj takie poranione..ledwo dotykające ziemi…To już drugi raz kiedy nie dajesz rady..Nie liczę Ci tego Panie ale wiem że upadniesz i trzeci raz a to tylko przeze mnie..No tak opóźniasz cały korowód a ludzie przecież się śpieszą ciągle ..Dzisiaj jest dokładnie tak samo..wszystko szybko i bywa że byle jak ..
Nikt nie chce czekać..liczą się suche terminy…liczy pieniądz bo w końcu czas to..jak mówi stare przysłowie..A Ty?Ciągle potrafisz czekać kiedy guzdrzę się w swoich śmieciach i grzechach..kiedy z podniesioną głową odchodzę bo teraz już wiem co zrobić z moim życiem..Ty ciągle w oknie wypatrujesz mojej sylwetki na drodze by mi szybko otworzyć drzwi..Tak. tak wybiegniesz do mnie łamiąc zasady Bożego spokoju bo tak Ci będzie na mnie zależało..I nie będziesz mi liczył ile razy upadłem..ale ile razy potrafiłem powiedzieć przepraszam..Patrzę ze zgrozą czy Ty jeszcze wstaniesz..No tak powoli prostuje się Twoja święta Postać..szarpnięcie z boku idziemy dalej…
Korowód prowadzący Jezusa przechodził pod Jej oknami..Z daleka słyszała jak tłum powoli swoim charakterystycznym hałasem przetaczał się przez ulicę..Coś się musiało stać..Wybiegła na drogę jak ludzie którzy przez okno zobaczyli że miał miejsce wypadek..Nie z ciekawości chyba z politowania bo nie raz przecież taka procesja przechodziła pod Jej oknami..
I wtedy z daleka zobaczyła Jego twarz..Rozpoznała Go ..przecież to On nauczał tłumy, uzdrawiał ,mówił o swoim Królestwie..Była po Jego stronie..miał w sobie coś Boskiego,niewyrażalnego, całkowicie ogarnął Jej serce..W biegu zerwała jeszcze ze sznura mokrą chustę dopiero co wypraną i podbiegła..Chwila niewyobrażalnej ulgi..jak w upał kiedy sięgasz po butelkę z zimną wodą..Wyciskała wodę z mokrego materiału..chłonął każdą kroplę..wiedział to ostatni łyk wody przed śmiercią..A potem przycisnęła tak mocno..Na białej chuście pozostał jego nieśmiertelny wizerunek..zostawił Jej swoje zdjęcie..na zawsze..I tak jest zawsze kiedy zrobimy coś dobrego..otrzymujemy jeden obrazek z cierpiącym obliczem Zbawiciela..Im więcej obrazków tym łatwiej wejść do Jego Królestwa..Ile razy udało nam się zawalić..wystarczył prosty gest i już ,a my?Tysiące wymówek że robota,brak czasu ,dzieci ..a wystarczyło tak mało by usłyszeć od drugiego zwykłe dziękuję..
Mądra Weroniko także z sośnicowickiego kościoła naucz nas trzymać zawsze na sznurze w pogotowiu mokrą chustę na dobry uczynek..Wystarczy że kogoś zobaczymy na drodze..ktoś poprosi ..my zawsze gotowi z chustą w rękach…I kolejny obrazek..i cichy pokój w sercu z poczucia dobrze wypełnionego obowiązku..Już niedaleko..ruszamy dalej..
Ojej Szymonie z Cyreny jaką ty masz minę?Jaki ty jesteś niezadowolony?Naprawdę już nie musiałeś tego aż tak pokazywać..Jak dziecko które po skarceniu musi wykonać polecenie rodziców..To widać po tobie..Kiedy dzisiaj spoglądasz na siebie jest Ci pewnie wstyd i głupio..i ja się temu wcale nie dziwię choć próbuję cię zrozumieć..
Spotykasz Panie po drodze wyznaczonego przez żołnierzy człowieka ..więcej człowieka przymuszonego..Nawet ci rzymscy żołdacy spróbowali okazać Tobie krztę miłosierdzia dlatego na Twojej drodze pojawia się Szymon..Zataczasz się..nie potrafisz oddychać dlatego pozostaje choć na chwilę Człowiek z Cyreny..Jest jednym z nas kiedy nam się nie chce..a tego jest naprawdę wiele..Nie chce mi się dobrze modlić..pójść na mszę św. posłuchać swojego dziecka, wyrzucić śmiecie itd.Pytanie brzmi a co mi się chce? Tyle razy była możliwość aby okazać komuś kawałek serca ale nie po prostu nie..a potem nawet by się i chciało ale usłyszał człowiek nie.. teraz już dziękuję dałem sobie radę sam..I robi się tak dziwnie koło serca..przecież tak naprawdę mogłem…W życiu spotykamy wielu takich szymonów którzy najpierw nie chcą a potem jednak zrobią..Ten biblijny nie wiedział komu pomaga gdyby wiedział?Pewnie cała historia inaczej by się ułożyła..
Widzę że Ci lżej Panie..tak jest zawsze kiedy Ci pomagam nieść krzyż przez świat…Na obrazku wyglądamy jednak komicznie Ty jak spokojny rodzic któremu udało się dziecko do czegoś przekonać a my z tyłu..z tępą miną..obrażeni, że musimy..Ty jednak wiesz co jest dla nas dobre..przymuszaj nas Panie nawet kiedy będziemy w tym momencie śmiesznie wyglądali bo tylko tak spotkamy Ciebie w Twoim Królestwie..my Twoje dzieci..Twoi szymonowie..to co?Idziemy dalej…
Opatulona w swoją suknię i niepomierny żal szła po cichu za Tobą..swoim Dzieckiem..jedynym Synem tak bardzo ukochanym..Siedem mieczy przebiło Jej Matczyne serce..Nikt z żyjących mężczyzn nie potrafiłby tego bólu zrozumieć..Trzeba być matką i to Matką samego Boga. Kochała Go nade wszystko..była przy Nim..widziała jak głosił Królestwo. Była z Niego i dumna..taki mój..takie moje dziecko..A teraz?Widzi Go obolałego..Ciało o które tak dbała dzisiaj jest jedną wielką raną..Ona może opatrzyć obmyć..Odsuń się Kobieto ..On musi dzisiaj umrzeć..Ale to mój Syn..On nic złego nie zrobił..dlaczego?Łzy i łzy zastępują wszystko..Synu spotkamy się po drugiej stronie?Będziesz czekał na mnie?Otworzysz nam bramy nieba?Patrzy na Nią ..kolejny raz spojrzy już z wysokości krzyża…Moja Mama..tyle mi dała a dzisiaj musi Mi towarzyszyć w ostatniej drodze..To tak jak rodzice muszą pożegnać się ze swoim dzieckiem ..kiedy zabrakło nawet nadziei i trzeba być gotowym na odejście..
No tak Panie i w życiu człowiek nie chce pokazać swojej słabości najbliższym..ja Cię rozumiem..A co zrobić kiedy choroba przykuje do łóżka i człowiek zdany jest na tych najbliższych samarytan..Nie ma wyjścia..muszą stanąć przy naszym krzyżu a jednocześnie i Twoim..
Maryjo która jesteś wtedy najbliżej stań przy nas jak przy Twoim Synu..nigdzie nie odchodź nawet na chwilę..Weź rękę do ręki potrzymaj..dodaj otuchy..i patrz na mnie Twoimi jak zawsze dobrymi oczami…
No nie dałeś rady widzę..Trzymałem za Ciebie abyś nie upadł a jednak..a to dopiero pierwszy ..Ja już wiem Panie że będzie ich w sumie aż trzy..o trzy za dużo..Ktoś rzucił brzydkim słowem,inny uniósł się pychą a jeszcze ktoś kogoś obgadał i musiałeś się przewrócić..nie było wyjścia..Przywarłeś świętą Twarzą do ziemi..czujesz chłód..Moment odpoczynku pozbierania resztek sił by za chwilę znowu…Ktoś z boku krzyczy ciągnie się to coś..wieczorem zaczyna się Pascha szybciej bo chcemy wrócić do domu…
Dzisiejszy człowiek pasjonuje sie upadkami ..oczywiście innych..Tapla się w tym, żyje tym..no bo ja oczywiście sprawiedliwy,”nigdy nie upadający”..ręce opadają..Ile razy ja upadłem?Wiem jak człowiek czuje się oblepiony błotem…jak chciałby szybko pozmywać swoje winy..Dopóki tak jest to jest dobrze gorzej gdyby cały cza siedzieć w kałuży i jeszcze się z tego cieszyć…Ile było w tym pychy kiedy się mówiło ja nigdy?Wszyscy mogą ale ja absolutnie..A po upadku z podkulonym ogonem pokrętnie się człowiek tłumaczył że to to albo tamto a tak w ogóle to wszystko jest do niczego ..I oczekiwał,że przynajmniej ktoś powie dobra wracaj..świat się nie zawalił..Ile razy tak było?To Jezus był pierwszy który zawsze stawał przy mnie i krzyżem szturchnął.. do spowiedzi..naprawić to wszystko..Czekał wtedy na mnie w kapłanie który powiedział I ja odpuszczam Tobie grzechy…Twój pierwszy upadek niech będzie dla nas lekarstwem na wysoko podniesiony nos..Niech nauczy pokory…bo chyba najpierw trzeba upaść a by potem zrozumieć ogrom twojej miłości…Podniosłeś się ..to idziemy dalej..
Stajesz nad własnym krzyżem..Ty go widzisz..Podobno ważył ponad 100 kg a więc Rzymianie litościwie pozwali na niesienie tylko belki poziomej/50 kg/ pionowa była na stałe zamocowana na Golgocie choć na rycinach nosisz cały krzyż..Nie wiesz jak go złapać..Ach jak masz jeszcze siły to weź na poranione biczami plecy..O tak pomożemy śmiali się i krzyczeli rzymscy żołnierze..Tylko szybciej bo robotę trzeba skończyć i do domu tam już na nas czekają..Wypić wino ,rozprostować nogi to był ciężki piątek..Widzę jak święte łzy spadają na ziemię..nic nie mówisz,nie skarżysz się myślisz tylko jak ja to zrobię?Wreszcie mocny zryw i do góry.potworny ból rozdziera barki..belka zahaczyła o koronę..Jezusowi zawirowało przed oczami ,podniosło się ciśnienie wreszcie jest..ułożona..Przytulasz się do niej..nie masz wyjścia Mistrzu z Nazaretu..nie masz..musisz na koniec ukochać to drzewo które urosło właśnie dla Ciebie..
Zatykam uszy..zasłaniam oczy nie chcę na to patrzeć..
A Ty?Uczysz mnie jak podnieść z ziemi własny krzyż którego tak się boję..No tak bo mam strach przed szybką albo powolną śmiercią..chorobą która może drążyć moje ciało..jakimś ślepym losem który naraz może wszystko obrócić do góry nogami..Tak boję się..A Ty mi przecież obiecałeś kto chce iść za mną..A ja śpiewam w piosence dziś do Ciebie tak po prostu się przytulić..Ale Ty zawsze z krzyżem i zmartwychwstaniem..nie możesz go odłożyć tak na chwilę na bok?Nie.. bo mnie nigdy nie zrozumiesz słyszę w ciszy mojego pokoju…Patrzę na Twoje święte dłonie..palce które zrobiły tyle dobrego..Dzisiaj poranione i skrwawione..Wczoraj jeden z naszych księży emerytów skaleczył sobie niegroźnie palec i ja zabawiłem się w pielęgniarza..zrobiłem mu opatrunek..Chcesz Panie ja potrafię nieudolnie ale coś tam zrobię dla Twoich świętych dłoni..Zrób..napisz lepiej coś dla człowieka.może tak mu pomożesz..Ja dam radę..
Patrzę dalej..Mój Pan wyrusza w drogę…
Masz opuszczoną głowę Panie..pewnie myślisz dlaczego?Za co?Choć wiesz, że to jedyna droga przebłagania Ojca. On tak ukochał ,człowiek pozostawił po sobie zgliszcza a Ty?..Ty musisz to wszystko naprawić…Stoisz taki sam pod murem jak ludzie którzy stracili kogoś bliskiego..Taki bezradny a jednocześnie taki Mój..W gazetach piszą że po prostu przegrałeś..na FB ludzie klikają kto Cię lubi a kto nie…Ty taki niepoprawny jesteś…kochasz człowieka jak Ojciec dlatego dzisiaj jesteś taki samotny i opuszczony..Ale ja choć kulawy życiowo staję po Twojej stronie..Nie obiecujesz mi bogactwa ani gruszek na wierzbie ..Dajesz nadzieję że po ludzkim pielgrzymowaniu otrzymam nagrodę w Twoim domu..
Stoję pod murem twierdzy Piłata ..ludzie wychodząc opowiadają o Tobie..Jedni mówią tak Mi go żal a inni no ma za swoje..Przeciskam się do przodu i widzę..tak to Ty…Co ja bym dał by teraz Ci pomóc..a za chwilę myślę ile miałem takich możliwości i wszystko zaprzepaściłem..Ile razy mogłem rozwiązać Twoję więzy i nie zrobiłem tego bo mi się nie chciało..ile razy mogłem zdjąć cierniową koronę ale nie przecież miałem inne ważniejsze sprawy..
Opuszczam głowę..nie patrz mi w twarz błagam ..nie potrafię znieść Twojego wzroku..Kulę się,zawijam w płaszcz..próbuje uciec od Twojego wzroku ale Ty sięgasz nim wszędzie..Twój wyrok wypisany na moim sercu..wiem bo tak skazuję Cię codziennie kiedy odchodzę od Ciebie…Odwracam głowę..
patrzę jeszcze raz..szepcze przepraszam i widzę na Twoich ustach delikatny uśmiech poprzez łzy…Nie wiem co mam zrobić Panie w szkarłatnym płaszczu?Pójdę za Tobą drogą prowadzącą na krzyż Twój i mój..
W tym harmidrze i hałasie widzę jak powoli formułuje się procesja..jedyna prowadząca na Golgotę..Zostanę tym razem jak na adoracji w pustym kościele nie ucieknę do swoich obowiązków..to idziemy..
obrazy Męki Pańskiej z kościoła sióstr w Zakliczynie
Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was.