WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Celebrytka z tanim dzbanem w dłoni
Piasek w klepsydrze powoli mierzył czas. Ziarenko za ziarenkiem znudzone spadało w dół. Jedyna rozrywka w tym zamkniętym naczyniu ..wyczekać, by wreszcie spaść w usypaną górkę piasku.
No nie do końca wszystko zależało od położenia, a więc czy dłużej czy krócej czekało się na kulminacyjny moment przelotu
w dół. Ludzie jakoś tym mierzyli czas i mówili o jakiś godzinach
i jeszcze tam czymś. Dla ziarenka było to zawsze to samo, choć niekiedy wracało w marzeniach do nadmorskiej plaży, gdzie była jego ojczyzna. Słońce, woda i fala przybijająca do brzegu… Tak chciało tam kiedyś jeszcze wrócić ….
Samarytanka spojrzała na klepsydrę już prawie szósta, a więc pójdę po wodę. Robiła tak codziennie. Zawsze o tej samej porze.
Dopiero ,co wróciła z pracy. Była zawodową aktorką. Grała w podrzędnym teatrze na obrzeżach Samarii. Pomimo to była znaną osobą. Często proszono ją o autograf na glinianej tabliczce. Miała szafy pełne ubrań w których się lubowała. I jeszcze ten cały arsenał szminek i pudrów..nawet patrząc na ten cały przybytek była przeszczęśliwa , choć w życiu już nie było tak prosto/o tym jednak za chwilę/. Podniosła z ziemi dzban….
Jezus nareszcie był sam. Udało mu się umknąć od apostołów i tłumu. Znalazł w pobliżu studnię i na chwilę usiadł. Przetarł Boskie oblicze rękawem tuniki było tak bardzo gorąco. Kiedy trzymał jeszcze twarz w dłoniach usłyszał kroki, spojrzał i zobaczył wyjątkowej urody kobietę z dzbanem w dłoni. Poprosił daj mi pić.
Jestem Samarytanką, a więc nie mogę z Tobą nawet rozmawiać.
Nawet nie przypuszczała kto z nią rozmawiał. Nie miała zbyt dobrej opinii w środowisku. W jej życiu istniał dość duży zamęt.
Gdyby wiedziała…
On sam zaczął rozmawiać. Zobaczył w niej więcej. Spojrzał w jej serce i życie jak w studnię pełną brudnej wody. Patrzał jej prosto w oczy i obiecał wody czystej i takiej jedynej, zimnej i źródlanej.
Podarował jej wodę, aby ta zmieniła całe życie. Jeszcze krzyknął tak na krzyżu pragnąc każdego przytulić do tak zbitego serca. On zawsze pragnął i pragnąć będzie…
W jednej chwili poczuła jak Boża moc przeszyła jej ciało. To za to, że tak uczciwe opowiedziała Mu w prawdzie całe swoje życie.
Przyznała się do 5 facetów/dobry wynik/ i jeszcze tego kolejnego z którym żyje be ślubu. Wyspowiadała się po latach.”Biegałaś za swymi kochankami, a o mnie zapomniałaś”wołał Bóg ustami proroka Ozeasza”taki wyrzut ,by po chwili powiedzieć”Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca”. Taki jest nasz Bóg.
Zostawiła tam dzban, który był symbolem jej nieuporządkowanej biografii. Zostawiła przy studni swoje stare życie, a weszła do nowego…Wcześniej rękami nabrała świeżej wody i piła i piła…a potem zimnymi kroplami przetarła stare grzechy. I wreszcie pobiegła przed siebie oznajmiając każdemu ,co zaszło przy zwykłej studni.
Patrzę na chrzcielnicę w naszym kościele. Jak studnia Jakubowa pełna żywej wody…A gdzie leży mój dzban? Czy nie jestem choć trochę podobny do tej kobiety? Wielu z nas zaczyna się interesować gdzie wyrzucić dzban starych grzechów i przyzwyczajeń wszak to już prawie koniec postu. Ile mam odwagi w sercu? Trzeba nam zrozumieć jedno, że kiedy przychodzimy do studni to On zawsze siedzi obok. Nie pozwoli nikomu zginąć…
I namawia Napij się wreszcie, bo przecież wiem jak bardzo chce ci się pić i to od zawsze…
Podobno rzuciła teatr w którym grała. Sprzedała swoje ciuchy , a pieniądze rozdała ubogim. Woda żywa całkowicie ją przemieniła.
Była szczęśliwa i nawet ślub wzięła z tym ostatnim.
Wychodząc z kościoła przechodzę pod ogromnym krzyżem i słyszę Pragnę! Na Golgocie podano Mu ocet zmieszany z winem i żółcią, a co ja Mu dam?
Może być zdjęciem przedstawiającym 4 osoby, chusta i na świeżym powietrzu

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

…..narodowy program oczyszczania ze wszystkiego
Wcześniej nim Judasz pocałował swego Pana Apostołowie razem z Nim zasiedli do wspólnej wieczerzy. Wynajęto jedną z najlepszych restauracji w mieście. Nie za drogą, zresztą zrobił to
zresztą sam Judasz,, którzy miał przecież pieczę nad trzosem.
Jej właściciel nie był zbyt pobożnym Żydem, jednak gdzieś tam słyszał o Mistrzu z Nazaretu dlatego chciał jak najlepiej przygotować salę i posiłek choć menu ustalono dosyć skromne. Chleb, wino zioła i woda i jeszcze jakieś małe dodatki. Trochę owoców i tradycyjny gulasz, ale bez specjalnego przepychu. Sala musiała jednak błyszczeć. Zaglądano do każdego zakamarka. Wszystko musiało lśnić.
Tak jak dzisiaj wszyscy musimy się ciągle oczyszczać. Słyszymy o tym i w kościele ,ale najwięcej głosów dochodzi dzisiaj spoza murów kościelnych. Gdzie by się nie obrócić, co by nie przeczytać ciągle wołają do katolików oczyszczajcie się, a jak nie to my was oczyścimy totalnie. I zaczyna się jatka wyszukiwanie
słabych stron Kościoła i jego ludzi nawet świętych. To, że w tym samym czasie 1000 innych zrobiło coś dobrego to się nie liczy.
Liczy się wyszukiwanie kolejnych problemów, a potem zaraz laurka albo bat. Za pomyłki nikt nie przeprasza. Takie wkręcanie w ziemię nawet nie za swoje grzechy…Ci spoza murów kiedyś znowu zapukają do drzwi przy pogrzebie, czy po jakiejś katastrofie , ale dzisiaj flagi w górę dzieje się….A tak naprawdę to kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem.Może spojrzeć choć trochę i w swoje życie? Najwięcej o wspólnocie mają do powiedzenia, ci którzy w jej życiu w ogóle nie uczestniczą. Oni przeliczą szybko pieniądze w trzosie, ustawią co masz i jak robić, aby było dobrze. Spróbuj jednak zapytać drugą stronę?To zaraz słyszysz o wolności i jakim prawem…Smutne to wszystko. Nikt nie jest bez winy i grzechu, ale mój Kościół pokazał mi przynajmniej jak rzeczywiście wrócić do pierwotnej czystości i nikt mi tutaj nie jest potrzebny przynajmniej w marnym wydaniu. Słowa Pisma Świętego dokładnie każdemu wierzącemu
pokazują drogę i głosu zza muru nie potrzebuję…Potrafimy zniszczyć i opluć każdy symbol i wartość, byle tylko działo się w sieci i nie tylko….
I w takiej dziwnej i smutnej dzisiaj atmosferze Pan przychodzi codziennie na każdy ołtarz świata. I ciągle musi przebaczać i tym co przy Chlebie i Winie i tym co za balaskami. Jego miłosierdzie jest niezmierzone. Jest zawsze dobry i przygarnia każdego nawet gdyby latami szczekał zza kościelnego muru. Jeżeli powie tylko przepraszam to i jemu otworzy bramy Królestwa. Mało kto dzisiaj jeszcze odważy się na niekatolicki pogrzeb. Niekiedy to włosy stają dęba o kogo tu chodzi…ale koniec niech należy do tajemnicy spotkania z Panem w chwili odejścia na drugą stronę.
To dlatego umarł za WSZYSTKICH na krzyżu nie wyłączając nikogo kto tylko chce sę do Niego przyznać nawet na końcu.
Jest prawdziwym Bogiem. Czy my byśmy potrafili tak zrobić?
Czy mielibyśmy w sobie tyle miłosierdzia?Albo rzucilibyśmy kamieniem a masz teraz za swoje….
Gospodarz musiał jeszcze przygotować dzban z wodą i misę.
Hmm ciekawe a po co to.?..Potem zrozumiał kiedy zobaczył jak Pan obmył stopy swoim uczniom. Nie mógł już się bardziej uniżyć
po prostu nie mógł…Potem przeżył Jego śmierć i zmartwychwstanie. To był moment kluczowy w jego życiu.Nawrócił się i zaczął chodzić na spotkania wspólnoty chrześcijańskiej. Oni mówili o Eucharystii…No tak podobnie było i w jego dużej sali gdzie Jezus po ra pierwszy przemienił chleb w Ciało, a wino w swoją Krew. A swoją restaurację prowadził dalej i zmienił tylko szyld na Pelikan, bo przecież tak bardzo oddaje
sens przyjścia Chrystusowego na świat. W starożytnym dziele czytamy jak to młode pelikany trącały rodziców dziobem ,a ci niekiedy odtrącając je zbyt mocno zadawały im śmierć.Potem żałowały tego czynu. Matka po trzech dniach otwierała swoją pierś dziobem i skrapiała własną krwią potomstwo, a ono wracało do życia. U Pelikana tak odtąd nazywała się sala w której Jezus spożył wraz z uczniami Ostatnią Wieczerzę.
W hymnie św. Tomasza z Akwinu modlimy się, śpiewamy
O tkliwy Pelikanie dusz, Jezu mój Chryste, Krwią swoją
serce moje z win obmyj nieczyste:wszak jedna jej kropelka w tak wielkiej jest cenie, że zdoła przynieść światu całemu ocalenie”

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

…..nie całuj tak nigdy!
Każdy ogród nosi w sobie jakąś trudną do opisania tajemnicę.
Szczególnie kiedy wieczorem światło księżyca próbuje się przecisnąć przez konary drzew i liści. Gdzieś niedaleko słychać
nocny śpiew zagubionego ptaka. I inny mu odpowiada w niezrozumiałym dla nas języku. W powietrzu unosi się dziwny dialog tego co ożywia się wieczorową porą. I cienie drzew jak namalowane na trawie czarnym atramentem naprawdę strzelają w górę koronami w rozgwieżdżone niebo. Nocne życie ogrodu jest pomimo ciemności pełne życia. I jeszcze ta otwarta furtka,
która zaprasza, aby wejść i zanurzyć się w aurę kładącej się spać przyrody.
Pan kochał przyrodę. Tyle razy przywoływał jej piękno w
przekazywaniu Dobrej Nowiny. I ptaki tam fruwały i ryby były i zboże…Nurzał się w jej obfitości , przecież Sam stworzył jej urok.
Po wyjściu z sali gdzie spożyli Ostatnią Wieczerzę udał się do ogrodu Getsemani, aby jeszcze raz porozmawiać na modlitwie z Ojcem. Lubił samotność ,ale tym razem z niej zrezygnował. Zaprosił do modlitwy swoich trzech najbardziej wytrwałych uczniów. Czuł, że potrzebował ich obecności ,choć dałby radę sam , ale dzisiaj nie…Po chwili kiedy intensywnie rozmawiał z Ojcem usłyszał z boku ciężkie oddechy i chrapanie uczniów.
Nie , nie budził ich już choć myślał, że jednak jakoś staną po Jego stronie. Kolejny raz nic z tego…zawiedli po prostu zaspali.
Przetarł szerokim gestem zakrwawione czoło. Zostało trochę świętej Krwi na rękawie tak na pamiątkę. Potem o szatę zagrają
żołnierze pod krzyżem. Wyjątkową, jedyną ,skąpaną w Boskiej Krwi.
Kiedy Pan wstał z kolan w ciszy ogrodu narastał szum odległych jeszcze głosów i szczęk , chyba oręża. Jeszcze raz spojrzał w niebo. Zaczęło się!
Pomiędzy drzewami migotało światło pochodni. Zgraja z mieczami i kijami jak powie Pismo powoli zbliżała się, by dokonać
aresztowania. Wśród nich Judasz. Jeszcze raz spojrzał na podpisany czek i stwierdził ok wszystko gra. Faryzeusze za płotem zacierali ręce .Nareszcie będzie można Go stracić.
Nie do końca wytarte czoło dalej krwawiło i kropla za kroplą spadały na zieloną trawę barwiąc ją na czerwono. Dopiero jutro stary ogrodnik odkryje, co się tu naprawdę stało.
Jezus wytarł Boskie Oblicze jeszcze raz.
Musiało dojść do spotkania. Horda stanęła przed MIstrzem czekając na akt zdrady, którego głównym aktorem stał się jego uczeń Juda is Kariothu. Co się z nim stało?Dlaczego właśnie on?
Przecież srebrniki, które otrzymał nie były specjalną fortuną?
Zazdrość?Kompleksy?Może myślał, że On stanie się tym, który wyzwoli Izraela spod okupacji Rzymu?
Nigdy nie był jakąś manipulowaną marionetką w ręku samego Boga. Miał swoją wolną wolę i w pełni jednak wybrał zło.
I my tak podobni do niego kiedy wybieramy tandetną rozrywkę,
chwilę przyjemności, głupiego gadania, lizusostwo i pychę…
Kiedy sami niszczymy symbole i wzorce moralne, a potem nie wiemy co mamy zrobić, bo nie ma się już na czym oprzeć.
Kiedy wiecznie szukamy sensacji i błędów, bo to się dzisiaj kupuje najbardziej. Ludzie nie chcą słuchać o dobrych sprawach tylko złe napędzają także srebrników kieszeni nie inaczej. Zdrada…
kiedy sprzedajemy Boga na targowisku tego świata. A jak przyjdzie co do czego to czerwone lica, ale to nie ja przecież…
Za kilka nędznych monet odrzucamy Boga, Kościół , świętych. Poczytaj dzisiaj na każdym portalu …Czy to da nam szczęście?
Czy z tego powodu staniemy się lepsi?
Wtedy Pan mówi i do nas Przyjacielu po coś tu przyszedł ? Jeszcze tak ciepło i dobrze. Nie chce w nas widzieć wroga naprawdę…I dalej tak będzie mówił do każdego, kto szkaluje świętości. Będzie tylko załamywał ręce nad brakiem zrozumienia Jego miłosierdzia i nad naszą niewiarą. Będzie znowu ronił łzy i pytał, ale dlaczego tak robisz?
Do momentu kiedy poczujemy się wyjątkowo źle i podle..Może i tak było, że nawet nie chciało skorzystać się ze zdroju Jego łaski w sakramencie pokuty. Gdzieś tam w duszy ciągle było słychać ten szatański rechot jak mi się to znowu udało.
A On? Nigdy nie przestawał szeptać dalej Przyjacielu, bo wiedział ,że tylko w Nim człowiek ocaleje. Takie koło ratunkowe rzucone dla Judasza mieszkajacego i w nas….
Po wszystkim Judasz usiadł na starej ławce w ogrodzie. Hałastra z pojmanym Panem poszła dalej. Ukrył twarz w spoconych i drżących dłoniach. Strasznie paliły mu usta którymi dokonał znaku zdrady. Przecierał je ciągle i nie pomagało. Były niesamowicie gorące. Po duszy walało mu się jak stare buty poczucie winy. Nie potrafił tego uspokoić. Czuł się jak na dziwnej karuzeli , która nigdy nie ma zamiaru się zatrzymać. Pamiętał o starej stodole za ogrodem. Przed oczami miał ogromny hak wbity w sufit. Pewnie kiedyś na nim wieszano oprawiane zwierzęta.
Ciągle pukało mu to do głowy…a i z boku kawał grubej liny.
Wstał i poszedł w kierunku stodoły. Klęknął na środku i prosił Boga o przebaczenie. Sięgnął po stary zydel i zaczął się wspinać
ku górze….to jeszcze raz przepraszam!…..
…i kopnął mocno stołek.
Noc w swoich szerokich ramionach otuliła śmierć. Zrobiło się jakoś zimno i deszczowo.
Wieczny odpoczynek….
Ludzie wyszli z kościoła po wygłoszonej nauce. Dzisiaj jakoś tak ciszej, bez charakterystycznego szumu. Usiadłem jeszcze na chwilę w ławce i usłyszałem ciche Przyjacielu ….

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Wspólnota Wylewanych Łez…tylko dla kobiet
Tak zostawiły na chwilę obowiązki domowe. Obiad dokończyły
później nim mężowie i dzieci przyszły do domu.Musiały stanąć przy drodze kiedy Jezus ich Nauczyciel z dobrymi rękami był prowadzony na miejsce kaźni. Naprawdę wierzcie mi tym razem nie poszły z ciekawości, ale prawdziwej troski i dodania otuchy, choć to w tym miejscu jakoś dziwnie brzmiało. No bo jak?Nie zabrały mu ciągniętej belki?Nie podstawiły ramienia , aby pomóc nieść?Nawet o wodzie zapomniały a tu tak bardzo przydał się jej łyk. Przyniosły ze sobą oczy pełne prawdziwych i dużych jak groch łez. Tak blisko razem opierając się wzajemnie, skrycie trzymając za ręce w szerokich fałdach sukni przeżywały niemiłosierną mękę Zbawcy. W nagrodę usłyszały Jego krótkie kazanie : Nie płaczcie nade Mną..płaczcie nad sobą i dziećmi waszymi”. Wiedziały, że miały jeszcze wiele do zrobienia w swoim życiu dlatego tu przyszły, aby usłyszeć o drodze, którą im nakreślił jednym zdaniem Pan. Tak za wiele trzeba było przepraszać i żałować co więcej uczyć tego także swoich najbliższych. Zwykłe jak groch łzy wysłużyły im początek zbawienia. A Bóg przechowywał wszystkie ludzkie łzy w swoim bukłaku i spoglądał weń kiedy człowiek pukał do bram wieczności. Tam pewnie i znalazł łzy kobiet z drogi krzyżowej…
Policzył wszystko się zgadza i zaprosił na ucztę.
Nie wiem, ale dlaczego kobietom z reguły przypisuje się rolę przysłowiowej płaczki? Może mają większą skalę emocji?Bardziej kruche i wrażliwe? Ale i mężczyźni płaczą, choć znany slogan głosi, że chłopaki nie płaczą. Ludzie płaczą z wielu niekiedy nawet i niezrozumiałych do końca powodów. Wygrał w totolotka, przegrała faworyzowana drużyna ,albo ktoś komuś lakier na aucie porysował. Łzy mają w sobie moment wydalania bólu i rozpaczy,
rozstania , ale i prawdziwego szczęścia. To najprostszy sposób
pokazania na zewnątrz swoich emocji.
I tak stałem pod stacją płaczących niewiast w naszym strażakowym kościele. I naraz zapłakałem. Nie wiem, czy nad sobą, czy zwykłej solidarności z Cierpiącym. Nie, to nie było tak, że niby wszyscy płakali to ja też..nie. Płakałem z żalu i bezsilności. Nie wiedziałem co mam robić, a robić coś trzeba było ,dlatego wybrałem płacz.
Usiadłem na chwilę w ławce i pomyślałem jak bardzo nasz Pan dowartościował każdą kobietę. My dzisiaj sami na plebanii doceniamy dobry gest każdej kobiety która przyniesie obiad albo posprząta nasze pokoje. Tak naprawdę życie w każdym domu toczy się wokół kobiety. Zrozumiałem to kiedy dzisiaj muszę wypełniać część domowych obowiązków łącznie z zakupami. Jak trzeba targać siatki wypełnione różnymi rzeczami.
Ile to wymaga wysiłku…Warto zauważyć trud kobiety w domu drodzy panowie. Podziękować jednym zdaniem za to co dla was robią i to nie tylko w Dzień Kobiet, czy rocznicę ślubu albo urodziny. Panowie starajcie się także posłuchać waszych kobiet. One pomimo ogromu pracy też mają wam coś do przekazania.
Oczywiście ty heros potrafisz wszystko najlepiej i możesz o tym
gadać godzinami, ale pozwól i jej na parę zdań.Nic więcej..daj jej dojść do głosu.
Za niedługo jak mówimy komunistyczne święto kobiet bo to jakiś jeszcze relikt z tych czasów. Czy jednak naprawdę?Czy nie należy się przynajmniej raz w roku wyjątkowy dzień właśnie za to ,że jest kobietą? U nas w kościele odprawimy Mszę św. w ich intencji prosząc, aby jak najmniej płakały, a jak najwięcej cieszyły się z życia.
Zapalę dzisiaj świeczkę pod obrazem naszej Matki powierzając jej całą parafię i wszystkich czytających należących do naszej wspólnoty. Niech nas ogarnie płaszczem swojej opieki… i jeszcze coś teraz już mogę powiedzieć jedna czerwona róża dla Niej ale i dla wszystkich pań….bądźcie zdrowe i kochane….

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Nie…Józef z Arymatei nie prowadził w tym mieście zakładu pogrzebowego
No tak był uczniem Jezusowym, ale ukrytym jak mówi Słowo przed Żydami. Z jednej strony podziwiał Mistrza z Nazaretu, a z drugiej bał się otwarcie przyznać obawiając się płynących stąd konsekwencji dla niego i jego rodziny. Postawa dzisiaj skądinąd
popularna i znana. Łatwo jest opowiadać o Bogu w gronie przychylnych sobie ludzi ,ale już poza…rodzą się dylematy i przychodzą typowe ludzkie strachy i demony. Kiedy opowiem kim dla mnie jest Jezus to przede wszystkim mnie wyśmieją, a może nawet i wyrzucą z pracy, bo przecież kto jeszcze dzisiaj w to wszystko wierzy. Spróbuj opowiedzieć jak było na pielgrzymce to potraktują cię jakbyś wrócił z jakiegoś innego świata albo z kosmosu. Albo hit to regularne przyjmowanie sakramentów świętych dzisiaj? Przesada no tak skoro trzy czwarte z obecnych w ogóle do tych świętych znaków nie może przystępować.
Stajesz się sumieniem i będziesz za to płacił do czasu, aż dojrzejesz do chwili kiedy własnymi rękami zdejmiesz martwe Jezusowe ciało z krzyża i oddasz Jego matce. I będzie obojętne czy się ktoś zaśmieje czy nie, czy rzuci przekleństwem w twoją stronę… ty stajesz się powoli człowiekiem z biblijnej Arymatei i nie będziesz zważał na to ,co powiedzą inni. Pójdziesz drogą Józefa.
Nasz bohater pewnie długo bił się z myślami czy pójść do Piłata i poprosić o Jezusowe Ciało. Tak jak my kiedy niepewni wyniku naszego działania podejmujemy decyzję pójścia na całość bez względu na konsekwencje. Józef długo dojrzewał do tej chwili, by wreszcie wstać i jawnie przyznać się do swego Pana. Było mu wszystko jedno , co się stanie. W sercu czuł ogromny ból z powodu śmierci Mistrza. Raz w życiu pokazał na co go stać i jak bardzo był związany z Nauczycielem z Nazaretu. Chciał być z Nim do końca i sprawić godny pochówek.
Śmiercią na krzyżu karano największych przestępców. Rzymianie tej karze nie podlegali.
Ukrzyżowany był zepchnięty w totalnie samotną śmierć. Gorzej już się nie dało. Józef przełamał tę straszną praktykę przygotował godny pogrzeb Panu. Wypożyczył Mu swój własny grób wierząc mocno ,że stanie się on tylko krótkim przystankiem do zmartwychwstania. A potem będzie widomym znakiem
nadziei na przyszłe zmartwychwstanie każdego, kto Go z serca pokochał i poszedł za Nim. Podobno Józef postawił sobie przy zwróconym grobie ławeczkę/taką jaką i my mamy na naszych cmentarzach/. Często siedział na niej i myślał, modlił się skoro Ty Panie zmartwychwstałeś to pewnie i ja kiedyś dostąpię tej łaski.
W pamięci miał jeszcze moment kiedy martwe Ciało przekazał zbolałej Piecie. I tak pisał kiedyś ks.Marcin w swoim rozważaniu
„Ostatni raz w ramionach Mamy, tak jak dawnej kiedy wtulał się w Jej szatę na podwórku.Nie chce Go puścić do zimnej skały. Jest przecież cały Jej. Dlaczego tak Cię pobili Dziecko? Trzyma Go mocno, nie chce oddać..choć święci mężowie przygotowują już żałobne chusty”
W dłoniach trzymam brewiarz/modlitewnik/ pewnego zmarłego kapłana. Popisany cały życiem steranym cierpieniem. I naraz zauważyłem na brzegu kartki równo poukładane litery
„Położyliśmy Matce na łono obolałe Ciało. Wyciągnęła swoje szeroko rozwarte ręce i tak…zastygła. Stałem z boku i rękawem ocierałem łzy, które szeroką strugą płynęły po policzkach.
I chciałem coś Jemu dać…ktoś powiedział z boku a co z grobem?
Cisza…to może ja Józef z Arymatei podaruję mój. Nie ma sprawy nie chcę żadnych pieniędzy .Ot tak z serca chcę coś zrobić dla Niego. I tak się stało….Kiedy zmartwychwstał wiedziałem, że i ja kiedyś spotkam Go w Jego Królestwie. I czekam…”
Zamknąłem modlitewnik.No tak każdy czeka przez całe swoje życie na ten jeden krótki moment przejścia do Domu. Pozamykałem drzwi. Przygotowałem kościół, jutro kolejny pogrzeb z nadzieją na zmartwychwstanie

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Życie to gra w kości o Jezusową szatę…
Każdego dnia, prawie na wszystkich portalach internetowych
przemyka przed oczami wojskowy mundur. Do tego ciągle pisze się o uzbrojeniu. Kolejne czołgi, samoloty czy okręty które trafią albo już są na wyposażeniu armii. No tak przybyło tematu,bo przecież za wschodnią granicą ciągle toczy się wojna. Sami gdzieś stajemy przed natłokiem wiadomości i próbujemy to jakoś łapać, ale z reguły z marnym skutkiem. Z drugiej strony za tym stoją prawdziwi i żywi ludzie, którzy w każdej chwili mogą stracić swoje życie-zwykli żołnierze. Bronią ojczyzny. Taki wybrali sobie
kiedyś zawód, a teraz go tylko realizują. I chyba żal każdego kto ginie, bo przecież wojnę wywołują politycy, a nie zwykli ludzie.
Ci potem tylko muszą realizować założone wcześniej ideologie.
Jakie to absurdalne kiedy jeden człowiek potrafi wysłać na śmierć tylu żołnierzy. Pośmiertnie otrzymają medal, rodzina odszkodowanie, a po nich przyjdą następni. W świetle Bożego przykazania miłości także i nieprzyjaciół jakie to jest bezsensowne, aby się wzajemnie zabijać, bo jeden ma takie a drugi takie ambicje. Gdybyśmy choć ciut zrozumieli Jezusowe słowo o miłości to armia by tylko pomagała tym , którzy potrzebują pomocy. Broń, by można było odstawić do lamusa. Chyba żeby świat musiał się bronić przed inwazją kosmosu, to co innego, ale jeden ma zabijać drugiego bo nosi inny mundur? I tylko ręce załamać w tym momencie ,bo chyba nic innego tu się nie da już zrobić…prosić Boga na kolanach o pokój to nam jeszcze zostało.
Wielki Rzym posiadał także swoją potężną armię. A ponieważ był państwem rozległym to posyłał tych biedaków bardzo daleko.
Oczywiście część nich stacjonowała w jerozolimskich koszarach.
Miała bronić państwa cezarów i dbać o wewnętrzny spokój, choć w przypadku Żydów nie było to najłatwiejsze zadanie. Znaleźli się oczywiście i na drodze krzyżowej naszego Pana. Ani lepsi ,ani gorsi pewnie znudzeni tym całym widowiskiem. W końcu to była ich praca i takich skazańców nie raz odprowadzali na miejsce kaźni. Lubili sobie poprzeklinać, pokazać siłę kiedy biczowali.
Wkładali w to całą swoją złość za to, że musieli tak daleko od domu pełnić służbę. Na końcu usiedli pod krzyżem, aby podzielić
łupy.Szaty Jezusowej nie chcieli dzielić, a więc postanowili rzucać kostkami. Nie zdawali sobie nawet sprawy o co grali. Szata nigdy nie miała być podzielona, bo tak mówiło już Pismo. Trzeba było rzucać kośćmi….
No tak lubili sobie od czasu do czasu pograć, ale grali o coś wyjątkowego. Czy zdawali sobie sprawę do kogo należała owa szata?Kim jest Ten, który wisiał nad ich głowami?Może od czasu do czasu skrzyżowali spojrzenia z wiszącym na krzyżu Zbawicielem. Widzieli w Jego oczach więcej…przede wszystkim Jego miłosierdzie. Dlatego chyba im tak zależało, aby im coś po Nim zostało. To tak jak autograf kogoś znanego czy jego zdjęcie. A tu chodziło o SZATĘ ,czyli coś bardzo bliskiego. Nieraz
nosimy ubrania po kimś. I czujemy tego kogoś na swojej skórze szczególnie jeżeli jest to ktoś bliski czy szanowany. Tak mieć takie ubranie po kimś to prawdziwy skarb…I tak Jezusa zostawił im kawałek siebie….tak w prezencie. Na pewno ten kto wygrał
pokochał później Właściciela owej szaty, bo przecież nie mogło być inaczej. Może to był ten kto potem odważył się przebić Jezusowe serce?
Patrzę na scenę ukrzyżowania w naszym małym kościele.
Gaszę światło i w ciszy słyszę głos…
Byłem tylko zwykłym żołnierzem Panie
tak jak wszyscy mężczyźni w mojej rodzinie.
Tak ,tak wielokrotnie byłem niedobry dla spotkanego człowieka
NIe chcę się usprawiedliwiać ,ale może to ten strach , stres
powodował, że stawałem się innym człowiekiem.
I tak było do owego piątkowego popołudnia
kiedy włócznią otworzyłem Twoje Serce.
Skąpałeś moją twarz we Krwi i Wodzie
tak obmywając mnie z brudnego życia.
I poleciała moja pierwsza łza
zmieszana z Twoją Świętą Krwią i Wodą.
Uciekłem wtedy z Golgoty
ukryłem w kącie mojego mieszkania.
Nie chciałem nikogo słuchać
ani z nikim rozmawiać.
Potem słyszałem żeś powstał z martwych!
Dzisiaj noszę mały krzyżyk
Twoją szatę i kostkę dzięki której wygrałem
tak naprawdę nowe życie.
Kocham Cię tak bardzo
ja prosty żołnierz spod krzyża
dzisiaj już na emeryturze.
Czekam kiedy będę mógł
Tobie zwrócić pożyczoną na ziemskie życie szatę….
czekam, aż mnie zawołasz.
Cicho zamknąłem drzwi…a potem śniła mi się Jezusowa szata
i te kości jeszcze. Na szczęście do grania…

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Slycha ,ale czy ja naprawdę muszę Mu pomóc?
Pokrzykiwaniem uformowano wreszcie pochód. Ruszył jak ciężki walec w kierunku Golgoty. Jeszcze belka, którą Skazany musiał zabrać na drogę. Była częścią Jego krzyża do którego miał zostać przybity na górze. To takie okrutne… nieść narzędzie które potem miało stać się miejscem Jego śmierci. Z przodu jak z procesyjnym krzyżem szedł żołnierz z tabliczką gdzie wypisano
wyrok śmierci. Całości dopełniało jeszcze czterech żołnierzy plus oficer odpowiedzialny za doprowadzenie sytuacji do końca.
Bardzo szybko przy ulicy stanęła jerozolimską gawiedź. Nareszcie coś się działo…Oj gdyby byli wyposażeni w dzisiejsze smartfony to byłyby dopiero fotki a potem szybko na FB, które lepsze. No ,ale niestety…Niejeden w sercu cicho wzbudzał poczucie jak to dobrze ,że nie jestem skazanym. Za chwilę wrócę do mojego domu, gdzie czekają najbliżsi napiję się wina i opowiem co dzisiaj widziałem. Hmm nawet mi Go żal. Mówiono na mieście, że padł ofiarą intrygi faryzeuszów ,a zresztą co mnie to obchodzi. Ciekawe czy dotrwa do końca drogi? A może pójdę do końca?No nie mam zbyt wiele czasu….a może jednak?
Jezusa powoli zbliżał się do piątej stacji a tam na drodze miał stać ktoś kto miał Mu pomóc, choć na chwilę ponieść krzyż.
I tak się stało…wybrany wzrokiem Jezusowym ale i okrzykami
żołnierzy stanął przed Nim Szymon z Kyrene. Wracał z pola.
Przystanął przy drodze i na sekundę jego wzrok spotkał się z oczami Jezusowymi. To była taka mini chwila…Najpierw na jego twarzy pojawiła się zdziwiona mina no jak ja mam Mu pomóc?I poleciała setka różnych powodów dlaczego nie…przecież obok
było tylu innych?A Ty mnie prosisz?
Z niechęcią i pewnym ociąganiem pomógł. Był silnym mężczyzną. Czy to Szymon pomógł Zbawicielowi ,czy może odwrotnie? To Jezus pokazał mu swoje prawdziwe oblicze i zostawił na zawsze na tablicy jego serca. Bolały go potem kości, ale wiedział, że w nim dokonał się prawdziwy przełom. Nie co prawda z własnej woli, ale podjął krzyż, a to było gwarancją spotkania owego Skazanego po drugiej stronie życia.
Każdy z nas nosi w sobie twarz człowieka z Kyrene.I odkrywamy to kiedy nie chce nam się modlić, pójść na niedzielną Mszę św.
posłuchać swojego dziecka ,czy żony albo po prostu zrobić coś dobrego. A co mi się tak naprawdę chce? Mieliśmy w życiu tyle okazji , aby okazać swoje dobre serce i co z tego wyszło?Nic po prostu nic…bo kibicuje za inną drużyną albo partią? A tak w ogóle to po prostu nie i już. A potem robiło się tak dziwnie koło serca kiedy usłyszałem „Teraz to już nie…bardzo dziękuję daliśmy sobie jakoś radę”.
I w nas ale i w innych możemy zauważyć wklejoną twarz Szymona. Bywa, że człowiek najpierw godzinę marudzi , ale potem jednak zrobi. I ma taką cichą satysfakcję , że pomimo wszystko podał swoją pomocną dłoń. Choć miał tysiąc powodów na nie…Tak uczymy się każdego dnia nieść swój i Jezusowy krzyż nie inaczej. I jest po Bożemu kiedy podkładamy własne ramię, aby nieść jeszcze krzyż swojego bliźniego ,bo to co uczyniliście innym mnieście uczynili powiedział Skazany z Golgoty. Szymon to po hebrajsku Bóg wysłuchał. Ojciec wysłuchał i posłał Synowi na drogę zwykłego człowieka, który pomógł Bogu zbawić świat.
Ile jest we mnie takiej dobroci?
A ile jeszcze ciągłego marudzenia nim coś zrobię?
Czy pomimo zaciśniętych zębów pójdę jednak i zrobię coś dla Boga i drugiego człowieka?
Czy po całym dniu kiedy bolą mnie kości, mięśnie pochylam się jeszcze nad bliskimi bez użalania się nad sobą?
Czy potrafię czerpać cichą chrześcijańską radość z tego, że udało mi się pokazać moje serce?I wcale nie jest pycha ot tak dla siebie, że potrafiłem siebie pokonać….
Szymonie z Kyrene fajny i mądry człowieku stań przy nas kiedy nie potrafimy się przełamać. Podeprzyj mocnym ramieniem naszą decyzję , byśmy i mieli choć trochę udziału w niesieniu krzyża którego ty na początku tak nie chciałeś podnieść. Ale potem….
wasz mg
ps.Slycha albo slicha to po hebrajsku przepraszam
Brak dostępnego opisu zdjęcia.

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Rodzinka Piłatów
Jezus nim wstąpił na drzewo krzyża spotkał wiele osób, które w mniejszym lub większym stopniu miały wpływ na ostatnie godziny Jego ziemskiej wędrówki. Nie sposób tu nie wywołać na kartkę rozważania Poncjusza Piłata, a także jego żony Claudii Proculi. Był zwykłym rzymskim namiestnikiem, które dbał o interesy swojego kraju na dalekich palestyńskich rubieżach.
Daleki od łaski cezarów i przepychu stolicy. Może nie do końca zadowolony. z powierzonej mu misji , ale co miał zrobić lepsze to niż nic. Dla nas ważne było jego pojawienie się w czasie procesu Jezusa. Pewnie miał wiele niełatwych spraw na głowie ,bo przecież naród izraelski do zbyt karnych nie należał a tu jeszcze sprawa ich proroka. I tu pokazał się jako człowiek wewnętrznie podzielony bo zdawał sobie sprawę, że został wciągnięty pewnie po raz enty w jakąś żydowską historię. Jego zadaniem było utrzymanie pokoju, odprowadzanie daniny do Rzymu i tyle. Nie chciał się mieszać w wewnętrzne sprawy tego narodu szczególnie religijne. Konflikt o osobę Jezusa postawił Piłata pod
przysłowiowym pręgierzem. Musiał podjąć jednoznaczną decyzję. Wiedział, że Żydzi znowu kombinowali. Bał się kiedy krzyczeli ,że doniosą cezarowi, choć próbował Jezusa ratować.
A może odesłać Go do Heroda? Ten szybko odesłał Go z powrotem. A może ubiczować? I tak się stało. Tłum dalej nalegał.
Spróbował jeszcze z Barabaszem ale i z tego nic nie wyszło.
Przyciśnięty do muru strzepnął wodę z palców i powiedział ja nie mam z Nim nic wspólnego i skazał na okrutną śmierć.
Pojawia się nam tu ludzka twarz Piłata ,choć czy tak naprawdę było?Znamy przecież dobrze z historii ówczesnych władców dla których ludzkie życie nic nie znaczyło. Piłat jednak pokazał nam rozterkę człowieka wybierającego pomiędzy…Ile razy tak było ,że i my aby uratować twarz nie powiem co innego uciekaliśmy się do kłamstwa czy potrafiliśmy kogoś zniszczyć. Byle tylko samemu nie zostać pokonanym…Potem człowiek wchodził do swojego mieszkania podśpiewując jakąś fałszywą melodię samousprawiedliwienia ,a jakoś tam będzie. A zabrakło zwykłej odwagi w powiedzeniu prawdy i tyle. Ile takich rzeczy dzisiaj się dzieje, aż się człowiek łapie za głowę. Uratować siebie..inny nie liczy się. Umyć od wszystkiego ręce, choć może potem wieczorem w ciemnościach przychodził strach z pytaniem na ustach co ty zrobiłeś?Jak mogłeś? Jeżeli poleciały łzy to jeszcze było ok jeżeli przekleństwa to zapachniało smołą piekielną.
Sumienia nie da się zagłuszyć. Będzie ciągle pukało do serca i głowy…wiecznie.
Jego sumieniem była jego żona Claudia Procula. Trzymając męża za rękę szeptała”Nie miej nic do czynienia z tym sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie wiele się nacierpiałam z Jego powodu”. I znowu Ojciec przychodził po kładce kruchej jak sen , aby powiedzieć coś człowiekowi. Sama lubiła zajmować się magią i wróżbami jak mówi jej biografia. Była jednak przede wszystkim żoną swojego męża Piłata. Jezus w jej oczach zasługiwał na miłosierdzie i łaskę. Postanowiła wykorzystać cały swój kobiecy urok, aby uratować naszego Pana. A może znała Jego naukę?
Może fascynowała się Mistrzem z Nazaretu? Kochała jego dobroć do ludzi? Próbowała wszystkimi sposobami. Dyskretnie i głośno uwolnić Jezusa ,ale to się na nic nie zdało. Przegrała z tchórzostwem swego męża, choć nigdy nie znała go z tej strony.
Miała do niego wielki żal, ale życie musiało pobiec dalej. A Jezus?
Zapamiętał dobrze każdy gest, słowo współczucia wypowiedziane w czasie procesu skazującego Go na śmierć.
Zapisał swoją Boską Krwią na niebieskich tablicach, aby kiedyś
za to zabrać do Domu swojego Ojca.
Tak to już koniec. Na dzisiaj wystarczy. Powoli gasisz komputer, odchodzisz od stolika. Zaczyna się noc…
Zdmuchuję świeczki w naszym wirtualnym kościele. Domykam okna. Widzę, że zgasło ostatnie światełko komputera. O jeszcze ktoś przysłał wiadomość ..patrzę, a tu czerwone serduszko. Potrzymam chwilę w dłoniach…ok leć teraz na FB na swoje miejsce…
Może być zdjęciem przedstawiającym 6 osób

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

I w motłochu znajdziesz perły
Pewnie ukradkiem spoglądamy jeszcze w lustro czy zostało coś po środowym posypaniu popiołem…jak szybko udało się strzepnąć jego resztki. To popiół, który pamiętał jeszcze ubiegłoroczną Niedzielę Palmową. Jest testamentem tamtego czasu, który teraz trzeba nam przemienić w pokutę i nawrócenie.
Biblijny tłum.
Każda twarz jeden człowiek i życie z całym bogactwem blasku i cienia…jak na familijnym obrazku. Ludzie Słowa ani gorsi ,ani lepsi niż my. Potrafili kochać Boga i wychwalać Go psalmami ale potrafili także i odchodzić od swego Pana. Jakby podobni do nas… i to w każdym calu naszego postępowania. Chętnie zapraszali Go do swych domów jak i my po kolędzie , bo wierzyli, że wnosił za każdym razem swoje błogosławieństwo. Jak bardzo przeżywali każdy cud uzdrowienia, bo wierzyli ,że i może i kiedyś będą Go o to prosili. Tak, tak nie potrafili wielu spraw zrozumieć,
nie dosłyszeli Jego głosu ,a pomimo to starali się być zawsze blisko. Jednak dla części pozostał tylko zwykłym Jeszua ben Josef i nic więcej. Był jednym z nich. Nie potrafili zobaczyć w Nim cienia Najwyższego. Więcej zazdrościli mu powodzenia, dobroci, prawego sumienia …wszystkiego. Nigdy nie stanęli po Jego stronie najwyżej obok , ale nic więcej. Po cichu czekali na okazję, aby się Go pozbyć. Byli i ci , którzy zatrzymali się pomiędzy. Czerpali z Niego w zależności od potrzeby ale nigdy nie byli gorący, nigdy. Może i Go podziwiali. Może słuchali , ale nigdy nie zdecydowali się pójść za Nim. No bo jak?Krzyż?Naśladowanie?
Bez przesady. To dobre dla tych , co popełnili coś naprawdę złego a my jak idziemy do spowiedzi to mówimy przede wszystkim o tym, że nie zabiłem , ani nie ukradłem. Wśród tłumu idącego za Jezusem pojawiają się i ci wierni i dobrzy. Nie chcą wiele. Zapatrzeni w Jego oblicze chłoną każde słowo, bo wiedzą
że tylko tak można kiedyś spotkać po drugiej stronie Ojca. Szli w spiekocie dnia i czuwali w chłodzie nocy, by tylko usłyszeć jedno krzepiące słowo, zobaczyć jeden cud, który budował ich wiarę.
Wierzyli pomimo, że nie wszystko rozumieli. Trudno im to było poskładać to szczęście, które przyszło razem z ich Zbawicielem.
Rozum ciągle walczył z siłą i ciepłem zaufania. No bo jak to?On zwykły Cieśla z Nazaretu miał być wypełnieniem proroctw i marzeń?
Biblijny tłum w którym jak z błota wyłuskujesz prawdziwe perełki, które mają swoje imiona. Czerwone lica z emocji, łzy w czasie męki ,rozpacz po śmierci i nadzieja po zmartwychwstaniu.
Tak naprawdę to każdy z nas, który być może wrócił z Drogi Krzyżowej. To ciągle zadawane pytanie czy znajdę swoją twarz w tym tłumie?A może od dawna już jestem daleko od tego wydarzenia? Gdzieś pogrzeb czy wielka uroczystość mobilizuje mnie do tego ,bym choć na chwilę stanął przy Panu, ale tak normalnie to już od niepamiętnych czasów …zgliszcza i ruiny.
Naznaczony popiołem mam prawo znowu wstąpić w tłum i walczyć o miejsce przy barierkach, by zobaczyć Pana. Zdobyć miejsce przy balaskach , by Go przyjąć do siebie…Nie bój się kiedy jesteś dzisiaj daleko. Wystarczy jeden krok jeden ,oddech aby znowu wejść pomiędzy tych, którzy z wiarą w sercu idą do przodu. Poproś tego obok o modlitwę, bo we dwójkę zawsze jest raźniej. Spróbuj….
Powoli gaszę światła w naszym strażakowym kościele. Świeca za świecą…ktoś jeszcze klęczy z tyłu i modli się . No tak widziałem dzisiaj jego twarz wśród ludzi przeżywających dzisiejsze nabożeństwo. Nie znam go. Pewnie przyjechał z daleka. Nie podnosząc wzroku wyszedł z kościoła…Zamykając drzwi znalazłem kartkę a niej napisane nierównym pismem Jezu zmiłuj się nade mną…
Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Wirtualna parafia pw. Przebitego Boku i Łez Jezusowych

Wirtualna parafia pw. Przebitego Boku i Łez Jezusowych zaprasza do udziału w cyklu rekolekcyjnych nauk wielkopostnych. które w miarę regularnie będą się ukazywały na niniejszej stronie.Parafia , bo to przecież wspólnota także tych, którzy zasiadają przed ekran komputera. Nie zawsze mają czas i możliwości , by korzystać z tradycyjnych form , dlatego próba
stworzenia czegoś nowego, forum na którym będzie można pogłębić swoją wiarę. Otwarta dla każdego kto ma w sercu Jezusa , ale i dla tych , którzy ciągle jeszcze szukają. Serce Jezusowe zostało otwarte dla każdego kto pragnie czegoś więcej w życiu, a łza Jezusowa razem z Krwią Przenajświętszą obmywa z każdego grzechu. Zapraszam każdego kto chce poprzez rozważanie Męki Jezusowej wejść na nową drogę.
Rozpoczynamy od dzisiejszego wieczoru i pierwszego rozważania.
Poniżej nasz kościół/prawdopodobnie gdzieś w Czechach/
przerobiony chyba z dawnej remizy strażackiej i garażu.
Wyjątkowa architektura powstała z połączenia tych dwóch użytkowych pomieszczeń. Zapraszam ,aby w kościelnych ławkach
posłuchać kolejnych nauk. A obok…pewnie mieszka ksiądz
na przeuroczej farze. Tam na końcu usiądziemy wszyscy przy śniadaniu wielkanocnym.
Może być zdjęciem przedstawiającym na świeżym powietrzu