Wszystkie wpisy, których autorem jest Grzegorz Brzoza

..bo wiesz dla nas na Madagaskarze wierzącym jest ten kto się modli…..

..powiedział kiedyś nasz Robert w czasie rozmowy na plebani.
Pamiętam kiedy pierwszy raz stanął w drzwiach i powiedział, że jest misjonarzem pochodzącym z naszej parafii i pracuje na Madagaskarze. Skromy, ale pełen werwy młody jeszcze wtedy kapłan. Długie godziny spędzaliśmy na wspólnych pogaduszkach o tym co tam w świecie. Ja ciągle marzyłem o tym ,aby kiedyś do Niego pojechać ,ale jakoś nigdy nie udało się tego sfinalizować.
A potem kiedy może by się i udało to przyjechał na stałe do Polski. Przywoził za każdym razem pamiątki ze swojej placówki misyjnej. Do tej pory mamy wesołe przywiezione z Madagaskaru korporały z wyhaftowani ludzikami. I figurki i krzyżyki i kartki…Wiele z tych rzeczy ciągle posiadam i przypominają mi Go bardzo….Mam taką dużą cienką Matkę Bożą z czarnego drewna bardzo chybotliwą i ostatnio jakoś tak nieszczęśliwie spadła z parapetu ,ale nic się Jej nie stało. Jakiś
niedobry znak?
Pamiętam z jakim żarem opowiadał o swojej misji. Miał w sobie jakiś taki Boży pokój. Wydaje mi się, że trudno było Go zdenerwować. Był synem sośnicowickiej ziemi dokładnie łańskiej.
Ostatnie powołanie z naszej parafii zakończone sakramentem kapłaństwa.
Robert jesteś już w dobrych rękach o których ciągle wspominałeś. Twoja pielgrzymka bardzo kolorowa zakończyła się
w domu tym ziemskim, ale i niebieskim. Wychodź tam dalej na Twoje turnee/jak mówiłeś o swoich wyprawach misyjnych do poszczególnych wiosek/ aby spotkać dobrych ludzi. I wracaj na swoje Łany i do swoich przyjaciół i wstąp do swojego Jakubowego kościoła na górce. Ty wiesz my tu na Ciebie cały czas czekamy…przyjedź znowu. I zostań….
mg
ps. Wybrałem to wyjątkowe zdjęcie, które pokazuje kapitalną mimo wszystko co mówią i piszą solidarność kapłańską. Na końcu już nie masz nikogo tylko swoich współbraci. Oni są Twoim
ojcem, matką i rodzeństwem…Twoją rodziną. I oni oddadzą każdego z nas z powrotem matce ziemi…Coś się kończy i coś zaczyna…Memento mori

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Dawaj młotek teraz Go wreszcie przybijemy…..stukPukstukPuk
Prosty gwóźdź wykuty z kawałka rozżarzonego żelaza sprytnie zaostrzony na końcu, by mógł przebijać i łączyć. Prawie od zawsze ludzie produkowali gwoździe , które służyły do prac budowlanych.Miały jedną cechę potrafiły łączyć drewno z drewnem czy miękką skałą, ale i były wykorzystywane do jednej z najokrutniejszych kar jaką było krzyżowanie człowieka. Tu i w tym momencie pokojowo nastawiony gwóźdź stawał się ludzkim oprawcą. Czy był temu winny?Czy sam zadawał ból? Nie był źle wykorzystany przez człowieka. Zawsze łączył, czynił coś dobrego, ale oprawca wykorzystał go do zupełnie czegoś innego.
Tych kilka wybranych ze stosu setki innych czekały na pewne piątkowe popołudnie. Nie lepsze, nie gorsze może tylko trochę dłuższe. Były dumne z tego, że pewnie zostaną wykorzystane do jakiejś wyjątkowej budowli i przez lata będą służyły człowiekowi.
A kiedyś ktoś je wyciągnie i będzie się zachwycał ich solidnością i wiekiem. Może pójdą do muzeum? Kto wie…
Ktoś w skrzynce zaniósł je na pobliską górę gdzie krzyżowano pospolitych łotrów. A więc koniec marzeń. Zostaną wykorzystane do przybicia Skazańca. Jakoś tak smutno zrobiło się w zwykłym drewnianym pojemniku. Przebić ciało i łączyć z drewnem? Nie to nie może być prawda. Chyba tu się ktoś pomylił….
Przez szpary skrzynki zauważyły kiedy przyprowadzono Skazanego i jeszcze jakiś dwóch głośno krzyczących za co?Przecież nic nie zrobiliśmy!
Tylko ten Jeden nie powiedział słowa. Szybko zdarto z niego szaty. Spojrzał jeszcze raz w niebo przed torturami. Miał jeszcze nie porozrywane dłonie i stopy , choć tak bardzo pobity wszedł na górę.
Jak i w naszym życiu kiedyś człowiek musi się poddać czy mu się to podoba , czy nie. Zdaje sobie sprawę z bólu, który za chwilę rozerwie jego głowę. Jednak ktoś tam pisze dalej tę opowieść i musi się to wydarzyć…
Mocnym ruchem barczysty żołdak położył Go na krzyżu. Zrobiony na miarę. No tak to wieki, deszcze i słońce przygotowywały Jemu drewniany tron. Jego prawą rękę przywiązał do belki by się nie zsunęła w czasie przybijania.
Podaj młotek i gwoździe zawołał do swego towarzysza.
Pierwszy wtopił się w Boskie Ciało…Jezus jęknął niemiłosiernie.
StukPukStukPukStukPuk….równomiernie, w miarę szybko , bo przecież kiedyś trzeba skończyć robotę i pójść napić się wina.
Krew trysnęła w górę ze świętej rany…Jedna Jej kropla mogła zbawić świat ..tak była cenna a tu?Cicho wsiąkała w ziemię…matkę ziemię.
O jest powiedział zasapany żołnierz …
Dobij jeszcze do końca….StukPukStukPuk o teraz jest dobrze.
Potem naciągnąć jeszcze kolejną rękę i można zająć się stopami.
Kolejny gwóźdź skaleczył Jezusowe Ciało i znowu płynęła Krew.
No i jeszcze nogi powiedział setnik. I tu namęczyli się okrutnie.
Jezus od czasu do czasu tak po ludzku wołał przyciszonym głosem Boże Boże. Jak chory przybity bólem do swego łóżka.
Obok Matka i święte niewiasty zakryły twarze z bólu. To taki moment totalnej bezsilności, Jak siedzisz przy cierpiącym i opowiadasz mu bajki o tym jak to przyjdzie lekarz i coś tam jeszcze…a wiesz, że trzeba zamknąć okna i zasunąć krzesło, bo naprawdę coś się kończy. I nic nie potrafisz zrobić nic…Może poprawić poduszkę?Zrobić herbaty?Potrzymać za rękę? Jezusowi odmówiono nawet tego…dlatego dzisiaj cierpi i umiera z tymi, którzy sami w covidzie odchodzili na drugą stronę…Z dziećmi , które bezsensownie giną i cierpią w czasie wojny…
W końcu następuje Podniesienie. Takim Go znamy z naszych krzyżyków, które mamy zawieszone w naszych domach. Staje się nam niesamowicie bliski, dlatego ludzie tak często Go przytulają i całują kiedy jest im źle.
Drewniany pojemnik pozostał pusty jak grób trzeciego dnia.
Wszystkie gwoździe zostały wykorzystane. Nie zostało nic….praca została dobrze wykonana. A one płakały razem z aniołami trzymając przebite ręce i nogi. Chciały się oderwać, by choć na chwilę przynieść ulgę Zbawicielowi. Nie mogły….Jak Szymon z Cyreny pomogły Bożemu Synowi zbawić świat, choć przecież wcale tego nie planowały. Według Katarzyny Emmerich
Jezus został przybity do drzewa krzyża 36 uderzeniami. Każde uderzenie jeden grzech.I bywa, że słyszymy ten stukot cały czas,
kiedy Bóg namawia nas do nawrócenia. Nie można spać nie można jeść ktoś powiedział to sumienie… nie to stukot wbijanych gwoździ na Golgocie. Tak długo dopóki się człowiek nawróci ,albo odejdzie na zawsze. Choć z daleka ten ciągły stukot…
Ludzie nie lubią tego rytmicznie młotkiem wybijanego rytmu .
To boli niedobre sumienie, rysuje dobrem jak po szkle i nie można tego odsunąć od siebie. Po prostu nie da się…
Siedzę pod jedenastą stację i patrzę na mojego Zbawiciela. Nie mogę wydusić z siebie słowa….Na posadzce pod stacją czerwona kropelka czyżby? Nie to plamka po niedawnym malowaniu a może?
Brak dostępnego opisu zdjęcia.

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Pugni in tasca e altro ancora
Stanąć przed zgromadzonym tłumem i przemawiać ,albo coś czytać nie jest łatwo. Przekonali się o tym ci wszyscy, którzy musieli stanąć na kościelnej ambonce i czytać na przykład Słowo Boże. Najpierw każdemu wydawało się ot co tam stanąć przed
ludźmi i coś tam poczytać..Opcja szybko zmieniła się, kiedy było trzeba stanąć na podeście i spojrzeć ludziom w oczy…
I głos się jakoś łamał i gorąco zrobiło…Oczy utkwione w osobę śledziły każdy jej ruch, kontrolowały oddech i chrząknięcie.
Wszystko rejestrowało się na długich taśmach ludzkiej pamięci i wyobraźni , co więcej stawało się miejscem do refleksji i rozlicznych debat. A delikwent? Niekiedy z czerwonymi licami schodził z areny bojąc się, co będzie dalej i jak zostanie oceniony.
Pamiętam niesamowitą piosenkę w której tekście można było usłyszeć i zobaczyć na ekranie historię piłkarza , który w kluczowym momencie meczu nie wykorzystał rzutu karnego. Wzruszająca historia zwykłego człowieka, który pomylił się i tyle.
I cała reakcja stadionowego tłumu….i jego płacz i tragedia w czterech ścianach swojego mieszkania.
I dobrze kiedy odbywa się to kulturalnie i w ciszy. Niekiedy jednak tłum reaguje bardzo żywiołowo. Krzyki, transparenty, przekleństwa, brzydkie piosenki, determinacja w osiągnięciu wyznaczonego celu.I jeszcze kamienie i barykady…Każdy tłum posiada swojego lidera. To on na stadionie wali w bęben wyznaczając rytm skandowania i śpiewanych pieśni. Wtedy w tłum wstępuje euforia. Ludzie starają się podtrzymywać w zdobywaniu poszczególnych celów. Potrafi być bezwzględny
i okrutny. Pojedynczy człowiek w tym momencie nic nie znaczy…
Jezusa stanął przed tłumem. Dobrze znał każdego stojącego przed nim. Spotykał go na drodze, może i uzdrowił. A dzisiaj ?
Zdziwiony.. widział go właśnie tu..Przekrwione oczy od nadmiaru wina, nieodłączne przekleństwa i wysoko podniesione pięści.
NIektórzy trzymali je zaciśnięte w kieszeni. Czekali na moment wyroku, by potem świętować moment skazania. Nakręceni przez faryzeuszów mogli w jednej chwili zrobić wszystko, byle tylko ukrzyżować Prawdę, która przecież dla nich przyszła na świat.
Nie rozumiał dlaczego byli wobec Niego tak wrogo nastawieni.
Jeszcze niedawno rozmnożył dla nich chleb, uzdrawiał, głosił Dobrą Nowinę. Za co? pomyślał. Czy zapomnieli o tym wszystkim? Ale to przecież było tak niedawno…dlaczego?
Krwawiło łzami Jezusowe serce. Nie nie pokazał tego, ale gdzieś tam w środku płakać Mu się chciało.
Oczywiście i tam była grupka sprawiedliwych , która ze zgrozą
obserwowała to co się dzieje, nawet bała się, że zginą razem z NIm. Jezus znał ich myśli i tylko podpowiadał wyobraźni umrzecie, oddacie swoje życie ,ale nie dzisiaj….najpierw zrobię to sam.
Pan zostaje skazany za dobro i miłość, którą czynił. NIesłusznie oskarżony. To zawsze boli. Miałeś kiedyś tak ,że ktoś cię oskarżył , a ty nic nie zrobiłeś? I grzebał w życiorysie ,byle wdeptać w ziemię twoje dobre imię. I jaki był przy tym zacietrzewiony i pewny siebie…wiem coś o tym. A potem głowa w piasek. Nawet w oczy nie potrafił spojrzeć. I co ciekawe takich ludzi się słucha, którzy przynoszą sensacje, a ty musisz się tłumaczyć jak małe dziecko i to na piśmie. Jezus był pierwszy…
Pan spojrzał stojącym przed Nim prosto w oczy.Bez wyrzutu.
Na świętych ustach można było wyczytać przebaczam, naprawdę z Serca wybaczam. Ale to Serce zaczęło bić coraz szybciej. Koła historii zbawienia nabierały coraz większego rozpędu. Im głośniej krzyczeli tym Serce bardziej wyrywało się z tym wybaczam jakby chciało zagłuszyć ogólny tumult. Po prostu kochał swoich nieprzyjaciół pomimo, że nie potrafił się przebić przez mur krzyku. I tak rodziła się miłość nieprzyjaciół. Tylko tak można było pokonać narastające zło. Z oczami pełnymi łez szeptał po cichu kocham..kocham naprawdę kocham…
Ktoś Go szarpnął z tyłu. Koniec przedstawienia czas, na śmierć .
Bez słowa oddał się oprawcom. Zeszli ze sceny. Za chwilę rozpocznie się kolejny akt dramatu z Jezusem w roli głównej.
Tłum odetchnął. Wyciągnął zaciśnięte dłonie z kieszeni. Nareszcie można rozprostować zgrabiałe palce. Jedni poszli napić się wina inni postanowili zaczekać i zobaczyć co będzie dalej. Niektórzy nie chcieli Jego śmierci. Ukradkiem ocierali płynące łzy. Potrzebowali Go jak chleba, jak Eucharystii. I wtem rozległ się warkot werbli ….
Patrzę na pierwszą stację Drogi Krzyżowej. Co mam zrobić?Jak Ci pomóc? Idź dalej słyszę Ja muszę odkupić Ciebie i świat , a potem ty będziesz mi pomagał wiesz?
Może być zdjęciem przedstawiającym jedzenie

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Błogosławiony maras/błoto/ na nasze oczy
Wzrok to na pewno jeden z naszych najcenniejszych zmysłów, które posiadamy. Oczywiście każdy jest ważny, ale ten chyba spełnia kluczową rolę w naszym życiu.
Sam nigdy dobrze nie widziałem. Wydawało mi się, że świat przed moimi oczami jest zawsze za jakąś trudną do określenia mgłą. Dopiero wizyta u okulisty wyprowadziła mnie z błędu. Okazało się, że to krótkowzroczność i to dosyć zaawansowana.
Oczywiście przepisane nieśmiertelne bryle, które naprawdę otworzyły mi oczy na świat. Znikła mgła. Rozpoczęło się nowe życie. Przez chwilę stałem się klasową sensacją w grubych szkłach, ale to przecierpiałem w imię skorygowanego wzroku.
Liczył się niczym nie zamącony kontakt ze światam…Dzisiaj patrzę na świat z punktu zmieniających się oprawek…aj to były czasy wzdycham oglądając stare fotografie.
Pamiętam pewną starszą panią do której chodziłem z posługą sakramentalną na mojej pierwszej placówce. Miała czarną opaskę na oczach, była niewidoma. Na koniec zdradziła mi w sekrecie ,że jeden z moich uczniów Bartek przychodził do niej popołudniami, by jej czytać książki. Była wtedy taka szczęśliwa ja dumny mój Bartek. Dzisiaj jest lekarzem, chirurgiem i dalej czyni dobro. Pozdrawiam Go serdecznie, bo wiem, że na pewno będzie się przedzierał przez kolejny mój tekst.
Jest i drugi aspekt dzisiejszego Słowa Bożego to higiena. W czasie pandemii pod tym względem zostaliśmy dobrze wytrenowani. Staraliśmy się zachować jak największą sterylność, aby uchronić się od choroby. Proszę księdza ja Komunię święta tylko na rękę ,boję się dalej wirusów. A i my szorowaliśmy dłonie prawie do zdarcia skóry. Wszystko zapakowane bardzo szczelnie, aby coś się tam nie dostało do środka ,a i tak chorujemy i to coraz częściej. Może brak nam odporności?
I chyba temat możemy podzielić na kilka części:
Po pierwsze wszystko totalnie sterylne i czyste pod kreskę.
Po drugie gdzieś tak pośrodku, nie za idealnie.
I trzecie totalny luz w czystości i bałagan.
Wszystko to dzisiaj skupia się na osobie niewidomego ,którego spotykamy na kartach Słowa. Jezus miał bystry i Boży wzrok.
Potrafił z tłumu wyłowić ludzkie nieszczęście i chorobę. Ujął Zbawiciela chyba swoim uśmiechem. Pan stanął przed nim i nic nie powiedział. A ten poczuł, że stoi przed nim sam Bóg.
Jezusa uśmiechnął się i splunął na ziemię/mistrzami w tej konkurencji są zawsze piłkarze/ po czym schylił się i długo palcami ugniatał błoto. W końcu podniósł się i położył je niewidomemu na oczy mocno dociskając.
Ty samym przekroczył trzy razy żydowskie prawo szabatu:
Mieszając zrobił grudkę, zaprawę.
Nałożył ją na oczy chorego.
Uczynił tym samym gest budowania.
Jezus dodał idź obmyj się w sadzawce Siloe i ten poleciał jak szalony do najbliższego zbiornika z wodą.
Powrócił już zdrowy. Odrzucił daleko od siebie białą laskę, która mu służyła przez całe jego dotychczasowe życie. Z rozpędem wskoczył w prawdziwe szczęście przywróconego wzroku. Uzdrowiła go jego cicha wiara i nadzieja.Prosto powiedział to jest prorok, ja wierzę w Niego. Ty jesteś moim Bogiem i Panem, Ty jesteś prawdziwym Życiem….Tyś mnie uzdrowił. Jedna z najkrótszych i najpiękniejszych modlitw.
Hola jednak…nie do końca wszystko było takie piękne i cudowne.
Na rynku ,na arenie pojawili się miejscowi funkcjonariusze od wydawania opinii i sądów i oczywiście spragniony sensacji plebs.
Trzeba mu obowiązkowo zrobić publiczny rachunek sumienia. Ile razy zgrzeszył? Z kim? Jakich dopuścił się bezeceństw? Administratorzy ferowanych wyroków na rynku i przy stole. Pokiwali głowami, poklepali po plecach ,wzajemnie docenili i ….
uzdrowionego wyrzucili z miasta. Robota obgadana. Nareszcie można pójść coś zjeść i napić się wina w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Skąd my to znamy?
I nas ogarnia dzisiaj ślepota z której Jezus musi nas ciągle uzdrawiać. Nasze oczy potrzebne, by ciągle wpatrywać się w ekran. W wersji ekstremalnej to oczywiście telefon. I wchodzimy w świat internetowych iluzji. Tracimy zdolność , by zobaczyć coś więcej. Gubimy gdzieś bezpowrotnie naszą uwagę. Spuszczone oczy utkwione w ekranie i tak pielgrzymujemy przez świat. Telefon jak monstrancja niesiony przed sobą. Jest zawsze i wszędzie pierwszy. Potrzebujemy Jego pomocy, śliny zmieszanej z ziemią ,aby znowu zobaczyć świat we właściwych barwach..z sercem, miłością i miłosierdziem…
I trenować swoje oczy w wypatrywaniu tego co dobre i Boże. Próbować mieć takie oczy jak On, by widzieć zawsze ten lepszy kawałek świata nawet za cenę codziennej pielęgnacji poprzez nakładanie błota zmieszanego z śliną.
Siedzę na ławce przed naszym strażackim kościołem. Spoglądam w czarną, stworzoną przez Niego ziemię. Po chwili wylewam z przyniesionej butelki trochę wody na grudkę leżącej ziemi. Opuszczam dłoń i zaczynam pracę samego Boga ugniatając czarną masę. Długo i dokładnie. Podnoszę do wysokości moich oczu w umazanych palcach błoto, aby….
Może być zdjęciem w zbliżeniu przedstawiającym 1 osoba, broda i na świeżym powietrzu

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Celebrytka z tanim dzbanem w dłoni
Piasek w klepsydrze powoli mierzył czas. Ziarenko za ziarenkiem znudzone spadało w dół. Jedyna rozrywka w tym zamkniętym naczyniu ..wyczekać, by wreszcie spaść w usypaną górkę piasku.
No nie do końca wszystko zależało od położenia, a więc czy dłużej czy krócej czekało się na kulminacyjny moment przelotu
w dół. Ludzie jakoś tym mierzyli czas i mówili o jakiś godzinach
i jeszcze tam czymś. Dla ziarenka było to zawsze to samo, choć niekiedy wracało w marzeniach do nadmorskiej plaży, gdzie była jego ojczyzna. Słońce, woda i fala przybijająca do brzegu… Tak chciało tam kiedyś jeszcze wrócić ….
Samarytanka spojrzała na klepsydrę już prawie szósta, a więc pójdę po wodę. Robiła tak codziennie. Zawsze o tej samej porze.
Dopiero ,co wróciła z pracy. Była zawodową aktorką. Grała w podrzędnym teatrze na obrzeżach Samarii. Pomimo to była znaną osobą. Często proszono ją o autograf na glinianej tabliczce. Miała szafy pełne ubrań w których się lubowała. I jeszcze ten cały arsenał szminek i pudrów..nawet patrząc na ten cały przybytek była przeszczęśliwa , choć w życiu już nie było tak prosto/o tym jednak za chwilę/. Podniosła z ziemi dzban….
Jezus nareszcie był sam. Udało mu się umknąć od apostołów i tłumu. Znalazł w pobliżu studnię i na chwilę usiadł. Przetarł Boskie oblicze rękawem tuniki było tak bardzo gorąco. Kiedy trzymał jeszcze twarz w dłoniach usłyszał kroki, spojrzał i zobaczył wyjątkowej urody kobietę z dzbanem w dłoni. Poprosił daj mi pić.
Jestem Samarytanką, a więc nie mogę z Tobą nawet rozmawiać.
Nawet nie przypuszczała kto z nią rozmawiał. Nie miała zbyt dobrej opinii w środowisku. W jej życiu istniał dość duży zamęt.
Gdyby wiedziała…
On sam zaczął rozmawiać. Zobaczył w niej więcej. Spojrzał w jej serce i życie jak w studnię pełną brudnej wody. Patrzał jej prosto w oczy i obiecał wody czystej i takiej jedynej, zimnej i źródlanej.
Podarował jej wodę, aby ta zmieniła całe życie. Jeszcze krzyknął tak na krzyżu pragnąc każdego przytulić do tak zbitego serca. On zawsze pragnął i pragnąć będzie…
W jednej chwili poczuła jak Boża moc przeszyła jej ciało. To za to, że tak uczciwe opowiedziała Mu w prawdzie całe swoje życie.
Przyznała się do 5 facetów/dobry wynik/ i jeszcze tego kolejnego z którym żyje be ślubu. Wyspowiadała się po latach.”Biegałaś za swymi kochankami, a o mnie zapomniałaś”wołał Bóg ustami proroka Ozeasza”taki wyrzut ,by po chwili powiedzieć”Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca”. Taki jest nasz Bóg.
Zostawiła tam dzban, który był symbolem jej nieuporządkowanej biografii. Zostawiła przy studni swoje stare życie, a weszła do nowego…Wcześniej rękami nabrała świeżej wody i piła i piła…a potem zimnymi kroplami przetarła stare grzechy. I wreszcie pobiegła przed siebie oznajmiając każdemu ,co zaszło przy zwykłej studni.
Patrzę na chrzcielnicę w naszym kościele. Jak studnia Jakubowa pełna żywej wody…A gdzie leży mój dzban? Czy nie jestem choć trochę podobny do tej kobiety? Wielu z nas zaczyna się interesować gdzie wyrzucić dzban starych grzechów i przyzwyczajeń wszak to już prawie koniec postu. Ile mam odwagi w sercu? Trzeba nam zrozumieć jedno, że kiedy przychodzimy do studni to On zawsze siedzi obok. Nie pozwoli nikomu zginąć…
I namawia Napij się wreszcie, bo przecież wiem jak bardzo chce ci się pić i to od zawsze…
Podobno rzuciła teatr w którym grała. Sprzedała swoje ciuchy , a pieniądze rozdała ubogim. Woda żywa całkowicie ją przemieniła.
Była szczęśliwa i nawet ślub wzięła z tym ostatnim.
Wychodząc z kościoła przechodzę pod ogromnym krzyżem i słyszę Pragnę! Na Golgocie podano Mu ocet zmieszany z winem i żółcią, a co ja Mu dam?
Może być zdjęciem przedstawiającym 4 osoby, chusta i na świeżym powietrzu

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

…..narodowy program oczyszczania ze wszystkiego
Wcześniej nim Judasz pocałował swego Pana Apostołowie razem z Nim zasiedli do wspólnej wieczerzy. Wynajęto jedną z najlepszych restauracji w mieście. Nie za drogą, zresztą zrobił to
zresztą sam Judasz,, którzy miał przecież pieczę nad trzosem.
Jej właściciel nie był zbyt pobożnym Żydem, jednak gdzieś tam słyszał o Mistrzu z Nazaretu dlatego chciał jak najlepiej przygotować salę i posiłek choć menu ustalono dosyć skromne. Chleb, wino zioła i woda i jeszcze jakieś małe dodatki. Trochę owoców i tradycyjny gulasz, ale bez specjalnego przepychu. Sala musiała jednak błyszczeć. Zaglądano do każdego zakamarka. Wszystko musiało lśnić.
Tak jak dzisiaj wszyscy musimy się ciągle oczyszczać. Słyszymy o tym i w kościele ,ale najwięcej głosów dochodzi dzisiaj spoza murów kościelnych. Gdzie by się nie obrócić, co by nie przeczytać ciągle wołają do katolików oczyszczajcie się, a jak nie to my was oczyścimy totalnie. I zaczyna się jatka wyszukiwanie
słabych stron Kościoła i jego ludzi nawet świętych. To, że w tym samym czasie 1000 innych zrobiło coś dobrego to się nie liczy.
Liczy się wyszukiwanie kolejnych problemów, a potem zaraz laurka albo bat. Za pomyłki nikt nie przeprasza. Takie wkręcanie w ziemię nawet nie za swoje grzechy…Ci spoza murów kiedyś znowu zapukają do drzwi przy pogrzebie, czy po jakiejś katastrofie , ale dzisiaj flagi w górę dzieje się….A tak naprawdę to kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem.Może spojrzeć choć trochę i w swoje życie? Najwięcej o wspólnocie mają do powiedzenia, ci którzy w jej życiu w ogóle nie uczestniczą. Oni przeliczą szybko pieniądze w trzosie, ustawią co masz i jak robić, aby było dobrze. Spróbuj jednak zapytać drugą stronę?To zaraz słyszysz o wolności i jakim prawem…Smutne to wszystko. Nikt nie jest bez winy i grzechu, ale mój Kościół pokazał mi przynajmniej jak rzeczywiście wrócić do pierwotnej czystości i nikt mi tutaj nie jest potrzebny przynajmniej w marnym wydaniu. Słowa Pisma Świętego dokładnie każdemu wierzącemu
pokazują drogę i głosu zza muru nie potrzebuję…Potrafimy zniszczyć i opluć każdy symbol i wartość, byle tylko działo się w sieci i nie tylko….
I w takiej dziwnej i smutnej dzisiaj atmosferze Pan przychodzi codziennie na każdy ołtarz świata. I ciągle musi przebaczać i tym co przy Chlebie i Winie i tym co za balaskami. Jego miłosierdzie jest niezmierzone. Jest zawsze dobry i przygarnia każdego nawet gdyby latami szczekał zza kościelnego muru. Jeżeli powie tylko przepraszam to i jemu otworzy bramy Królestwa. Mało kto dzisiaj jeszcze odważy się na niekatolicki pogrzeb. Niekiedy to włosy stają dęba o kogo tu chodzi…ale koniec niech należy do tajemnicy spotkania z Panem w chwili odejścia na drugą stronę.
To dlatego umarł za WSZYSTKICH na krzyżu nie wyłączając nikogo kto tylko chce sę do Niego przyznać nawet na końcu.
Jest prawdziwym Bogiem. Czy my byśmy potrafili tak zrobić?
Czy mielibyśmy w sobie tyle miłosierdzia?Albo rzucilibyśmy kamieniem a masz teraz za swoje….
Gospodarz musiał jeszcze przygotować dzban z wodą i misę.
Hmm ciekawe a po co to.?..Potem zrozumiał kiedy zobaczył jak Pan obmył stopy swoim uczniom. Nie mógł już się bardziej uniżyć
po prostu nie mógł…Potem przeżył Jego śmierć i zmartwychwstanie. To był moment kluczowy w jego życiu.Nawrócił się i zaczął chodzić na spotkania wspólnoty chrześcijańskiej. Oni mówili o Eucharystii…No tak podobnie było i w jego dużej sali gdzie Jezus po ra pierwszy przemienił chleb w Ciało, a wino w swoją Krew. A swoją restaurację prowadził dalej i zmienił tylko szyld na Pelikan, bo przecież tak bardzo oddaje
sens przyjścia Chrystusowego na świat. W starożytnym dziele czytamy jak to młode pelikany trącały rodziców dziobem ,a ci niekiedy odtrącając je zbyt mocno zadawały im śmierć.Potem żałowały tego czynu. Matka po trzech dniach otwierała swoją pierś dziobem i skrapiała własną krwią potomstwo, a ono wracało do życia. U Pelikana tak odtąd nazywała się sala w której Jezus spożył wraz z uczniami Ostatnią Wieczerzę.
W hymnie św. Tomasza z Akwinu modlimy się, śpiewamy
O tkliwy Pelikanie dusz, Jezu mój Chryste, Krwią swoją
serce moje z win obmyj nieczyste:wszak jedna jej kropelka w tak wielkiej jest cenie, że zdoła przynieść światu całemu ocalenie”

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

…..nie całuj tak nigdy!
Każdy ogród nosi w sobie jakąś trudną do opisania tajemnicę.
Szczególnie kiedy wieczorem światło księżyca próbuje się przecisnąć przez konary drzew i liści. Gdzieś niedaleko słychać
nocny śpiew zagubionego ptaka. I inny mu odpowiada w niezrozumiałym dla nas języku. W powietrzu unosi się dziwny dialog tego co ożywia się wieczorową porą. I cienie drzew jak namalowane na trawie czarnym atramentem naprawdę strzelają w górę koronami w rozgwieżdżone niebo. Nocne życie ogrodu jest pomimo ciemności pełne życia. I jeszcze ta otwarta furtka,
która zaprasza, aby wejść i zanurzyć się w aurę kładącej się spać przyrody.
Pan kochał przyrodę. Tyle razy przywoływał jej piękno w
przekazywaniu Dobrej Nowiny. I ptaki tam fruwały i ryby były i zboże…Nurzał się w jej obfitości , przecież Sam stworzył jej urok.
Po wyjściu z sali gdzie spożyli Ostatnią Wieczerzę udał się do ogrodu Getsemani, aby jeszcze raz porozmawiać na modlitwie z Ojcem. Lubił samotność ,ale tym razem z niej zrezygnował. Zaprosił do modlitwy swoich trzech najbardziej wytrwałych uczniów. Czuł, że potrzebował ich obecności ,choć dałby radę sam , ale dzisiaj nie…Po chwili kiedy intensywnie rozmawiał z Ojcem usłyszał z boku ciężkie oddechy i chrapanie uczniów.
Nie , nie budził ich już choć myślał, że jednak jakoś staną po Jego stronie. Kolejny raz nic z tego…zawiedli po prostu zaspali.
Przetarł szerokim gestem zakrwawione czoło. Zostało trochę świętej Krwi na rękawie tak na pamiątkę. Potem o szatę zagrają
żołnierze pod krzyżem. Wyjątkową, jedyną ,skąpaną w Boskiej Krwi.
Kiedy Pan wstał z kolan w ciszy ogrodu narastał szum odległych jeszcze głosów i szczęk , chyba oręża. Jeszcze raz spojrzał w niebo. Zaczęło się!
Pomiędzy drzewami migotało światło pochodni. Zgraja z mieczami i kijami jak powie Pismo powoli zbliżała się, by dokonać
aresztowania. Wśród nich Judasz. Jeszcze raz spojrzał na podpisany czek i stwierdził ok wszystko gra. Faryzeusze za płotem zacierali ręce .Nareszcie będzie można Go stracić.
Nie do końca wytarte czoło dalej krwawiło i kropla za kroplą spadały na zieloną trawę barwiąc ją na czerwono. Dopiero jutro stary ogrodnik odkryje, co się tu naprawdę stało.
Jezus wytarł Boskie Oblicze jeszcze raz.
Musiało dojść do spotkania. Horda stanęła przed MIstrzem czekając na akt zdrady, którego głównym aktorem stał się jego uczeń Juda is Kariothu. Co się z nim stało?Dlaczego właśnie on?
Przecież srebrniki, które otrzymał nie były specjalną fortuną?
Zazdrość?Kompleksy?Może myślał, że On stanie się tym, który wyzwoli Izraela spod okupacji Rzymu?
Nigdy nie był jakąś manipulowaną marionetką w ręku samego Boga. Miał swoją wolną wolę i w pełni jednak wybrał zło.
I my tak podobni do niego kiedy wybieramy tandetną rozrywkę,
chwilę przyjemności, głupiego gadania, lizusostwo i pychę…
Kiedy sami niszczymy symbole i wzorce moralne, a potem nie wiemy co mamy zrobić, bo nie ma się już na czym oprzeć.
Kiedy wiecznie szukamy sensacji i błędów, bo to się dzisiaj kupuje najbardziej. Ludzie nie chcą słuchać o dobrych sprawach tylko złe napędzają także srebrników kieszeni nie inaczej. Zdrada…
kiedy sprzedajemy Boga na targowisku tego świata. A jak przyjdzie co do czego to czerwone lica, ale to nie ja przecież…
Za kilka nędznych monet odrzucamy Boga, Kościół , świętych. Poczytaj dzisiaj na każdym portalu …Czy to da nam szczęście?
Czy z tego powodu staniemy się lepsi?
Wtedy Pan mówi i do nas Przyjacielu po coś tu przyszedł ? Jeszcze tak ciepło i dobrze. Nie chce w nas widzieć wroga naprawdę…I dalej tak będzie mówił do każdego, kto szkaluje świętości. Będzie tylko załamywał ręce nad brakiem zrozumienia Jego miłosierdzia i nad naszą niewiarą. Będzie znowu ronił łzy i pytał, ale dlaczego tak robisz?
Do momentu kiedy poczujemy się wyjątkowo źle i podle..Może i tak było, że nawet nie chciało skorzystać się ze zdroju Jego łaski w sakramencie pokuty. Gdzieś tam w duszy ciągle było słychać ten szatański rechot jak mi się to znowu udało.
A On? Nigdy nie przestawał szeptać dalej Przyjacielu, bo wiedział ,że tylko w Nim człowiek ocaleje. Takie koło ratunkowe rzucone dla Judasza mieszkajacego i w nas….
Po wszystkim Judasz usiadł na starej ławce w ogrodzie. Hałastra z pojmanym Panem poszła dalej. Ukrył twarz w spoconych i drżących dłoniach. Strasznie paliły mu usta którymi dokonał znaku zdrady. Przecierał je ciągle i nie pomagało. Były niesamowicie gorące. Po duszy walało mu się jak stare buty poczucie winy. Nie potrafił tego uspokoić. Czuł się jak na dziwnej karuzeli , która nigdy nie ma zamiaru się zatrzymać. Pamiętał o starej stodole za ogrodem. Przed oczami miał ogromny hak wbity w sufit. Pewnie kiedyś na nim wieszano oprawiane zwierzęta.
Ciągle pukało mu to do głowy…a i z boku kawał grubej liny.
Wstał i poszedł w kierunku stodoły. Klęknął na środku i prosił Boga o przebaczenie. Sięgnął po stary zydel i zaczął się wspinać
ku górze….to jeszcze raz przepraszam!…..
…i kopnął mocno stołek.
Noc w swoich szerokich ramionach otuliła śmierć. Zrobiło się jakoś zimno i deszczowo.
Wieczny odpoczynek….
Ludzie wyszli z kościoła po wygłoszonej nauce. Dzisiaj jakoś tak ciszej, bez charakterystycznego szumu. Usiadłem jeszcze na chwilę w ławce i usłyszałem ciche Przyjacielu ….

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Wspólnota Wylewanych Łez…tylko dla kobiet
Tak zostawiły na chwilę obowiązki domowe. Obiad dokończyły
później nim mężowie i dzieci przyszły do domu.Musiały stanąć przy drodze kiedy Jezus ich Nauczyciel z dobrymi rękami był prowadzony na miejsce kaźni. Naprawdę wierzcie mi tym razem nie poszły z ciekawości, ale prawdziwej troski i dodania otuchy, choć to w tym miejscu jakoś dziwnie brzmiało. No bo jak?Nie zabrały mu ciągniętej belki?Nie podstawiły ramienia , aby pomóc nieść?Nawet o wodzie zapomniały a tu tak bardzo przydał się jej łyk. Przyniosły ze sobą oczy pełne prawdziwych i dużych jak groch łez. Tak blisko razem opierając się wzajemnie, skrycie trzymając za ręce w szerokich fałdach sukni przeżywały niemiłosierną mękę Zbawcy. W nagrodę usłyszały Jego krótkie kazanie : Nie płaczcie nade Mną..płaczcie nad sobą i dziećmi waszymi”. Wiedziały, że miały jeszcze wiele do zrobienia w swoim życiu dlatego tu przyszły, aby usłyszeć o drodze, którą im nakreślił jednym zdaniem Pan. Tak za wiele trzeba było przepraszać i żałować co więcej uczyć tego także swoich najbliższych. Zwykłe jak groch łzy wysłużyły im początek zbawienia. A Bóg przechowywał wszystkie ludzkie łzy w swoim bukłaku i spoglądał weń kiedy człowiek pukał do bram wieczności. Tam pewnie i znalazł łzy kobiet z drogi krzyżowej…
Policzył wszystko się zgadza i zaprosił na ucztę.
Nie wiem, ale dlaczego kobietom z reguły przypisuje się rolę przysłowiowej płaczki? Może mają większą skalę emocji?Bardziej kruche i wrażliwe? Ale i mężczyźni płaczą, choć znany slogan głosi, że chłopaki nie płaczą. Ludzie płaczą z wielu niekiedy nawet i niezrozumiałych do końca powodów. Wygrał w totolotka, przegrała faworyzowana drużyna ,albo ktoś komuś lakier na aucie porysował. Łzy mają w sobie moment wydalania bólu i rozpaczy,
rozstania , ale i prawdziwego szczęścia. To najprostszy sposób
pokazania na zewnątrz swoich emocji.
I tak stałem pod stacją płaczących niewiast w naszym strażakowym kościele. I naraz zapłakałem. Nie wiem, czy nad sobą, czy zwykłej solidarności z Cierpiącym. Nie, to nie było tak, że niby wszyscy płakali to ja też..nie. Płakałem z żalu i bezsilności. Nie wiedziałem co mam robić, a robić coś trzeba było ,dlatego wybrałem płacz.
Usiadłem na chwilę w ławce i pomyślałem jak bardzo nasz Pan dowartościował każdą kobietę. My dzisiaj sami na plebanii doceniamy dobry gest każdej kobiety która przyniesie obiad albo posprząta nasze pokoje. Tak naprawdę życie w każdym domu toczy się wokół kobiety. Zrozumiałem to kiedy dzisiaj muszę wypełniać część domowych obowiązków łącznie z zakupami. Jak trzeba targać siatki wypełnione różnymi rzeczami.
Ile to wymaga wysiłku…Warto zauważyć trud kobiety w domu drodzy panowie. Podziękować jednym zdaniem za to co dla was robią i to nie tylko w Dzień Kobiet, czy rocznicę ślubu albo urodziny. Panowie starajcie się także posłuchać waszych kobiet. One pomimo ogromu pracy też mają wam coś do przekazania.
Oczywiście ty heros potrafisz wszystko najlepiej i możesz o tym
gadać godzinami, ale pozwól i jej na parę zdań.Nic więcej..daj jej dojść do głosu.
Za niedługo jak mówimy komunistyczne święto kobiet bo to jakiś jeszcze relikt z tych czasów. Czy jednak naprawdę?Czy nie należy się przynajmniej raz w roku wyjątkowy dzień właśnie za to ,że jest kobietą? U nas w kościele odprawimy Mszę św. w ich intencji prosząc, aby jak najmniej płakały, a jak najwięcej cieszyły się z życia.
Zapalę dzisiaj świeczkę pod obrazem naszej Matki powierzając jej całą parafię i wszystkich czytających należących do naszej wspólnoty. Niech nas ogarnie płaszczem swojej opieki… i jeszcze coś teraz już mogę powiedzieć jedna czerwona róża dla Niej ale i dla wszystkich pań….bądźcie zdrowe i kochane….

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Nie…Józef z Arymatei nie prowadził w tym mieście zakładu pogrzebowego
No tak był uczniem Jezusowym, ale ukrytym jak mówi Słowo przed Żydami. Z jednej strony podziwiał Mistrza z Nazaretu, a z drugiej bał się otwarcie przyznać obawiając się płynących stąd konsekwencji dla niego i jego rodziny. Postawa dzisiaj skądinąd
popularna i znana. Łatwo jest opowiadać o Bogu w gronie przychylnych sobie ludzi ,ale już poza…rodzą się dylematy i przychodzą typowe ludzkie strachy i demony. Kiedy opowiem kim dla mnie jest Jezus to przede wszystkim mnie wyśmieją, a może nawet i wyrzucą z pracy, bo przecież kto jeszcze dzisiaj w to wszystko wierzy. Spróbuj opowiedzieć jak było na pielgrzymce to potraktują cię jakbyś wrócił z jakiegoś innego świata albo z kosmosu. Albo hit to regularne przyjmowanie sakramentów świętych dzisiaj? Przesada no tak skoro trzy czwarte z obecnych w ogóle do tych świętych znaków nie może przystępować.
Stajesz się sumieniem i będziesz za to płacił do czasu, aż dojrzejesz do chwili kiedy własnymi rękami zdejmiesz martwe Jezusowe ciało z krzyża i oddasz Jego matce. I będzie obojętne czy się ktoś zaśmieje czy nie, czy rzuci przekleństwem w twoją stronę… ty stajesz się powoli człowiekiem z biblijnej Arymatei i nie będziesz zważał na to ,co powiedzą inni. Pójdziesz drogą Józefa.
Nasz bohater pewnie długo bił się z myślami czy pójść do Piłata i poprosić o Jezusowe Ciało. Tak jak my kiedy niepewni wyniku naszego działania podejmujemy decyzję pójścia na całość bez względu na konsekwencje. Józef długo dojrzewał do tej chwili, by wreszcie wstać i jawnie przyznać się do swego Pana. Było mu wszystko jedno , co się stanie. W sercu czuł ogromny ból z powodu śmierci Mistrza. Raz w życiu pokazał na co go stać i jak bardzo był związany z Nauczycielem z Nazaretu. Chciał być z Nim do końca i sprawić godny pochówek.
Śmiercią na krzyżu karano największych przestępców. Rzymianie tej karze nie podlegali.
Ukrzyżowany był zepchnięty w totalnie samotną śmierć. Gorzej już się nie dało. Józef przełamał tę straszną praktykę przygotował godny pogrzeb Panu. Wypożyczył Mu swój własny grób wierząc mocno ,że stanie się on tylko krótkim przystankiem do zmartwychwstania. A potem będzie widomym znakiem
nadziei na przyszłe zmartwychwstanie każdego, kto Go z serca pokochał i poszedł za Nim. Podobno Józef postawił sobie przy zwróconym grobie ławeczkę/taką jaką i my mamy na naszych cmentarzach/. Często siedział na niej i myślał, modlił się skoro Ty Panie zmartwychwstałeś to pewnie i ja kiedyś dostąpię tej łaski.
W pamięci miał jeszcze moment kiedy martwe Ciało przekazał zbolałej Piecie. I tak pisał kiedyś ks.Marcin w swoim rozważaniu
“Ostatni raz w ramionach Mamy, tak jak dawnej kiedy wtulał się w Jej szatę na podwórku.Nie chce Go puścić do zimnej skały. Jest przecież cały Jej. Dlaczego tak Cię pobili Dziecko? Trzyma Go mocno, nie chce oddać..choć święci mężowie przygotowują już żałobne chusty”
W dłoniach trzymam brewiarz/modlitewnik/ pewnego zmarłego kapłana. Popisany cały życiem steranym cierpieniem. I naraz zauważyłem na brzegu kartki równo poukładane litery
“Położyliśmy Matce na łono obolałe Ciało. Wyciągnęła swoje szeroko rozwarte ręce i tak…zastygła. Stałem z boku i rękawem ocierałem łzy, które szeroką strugą płynęły po policzkach.
I chciałem coś Jemu dać…ktoś powiedział z boku a co z grobem?
Cisza…to może ja Józef z Arymatei podaruję mój. Nie ma sprawy nie chcę żadnych pieniędzy .Ot tak z serca chcę coś zrobić dla Niego. I tak się stało….Kiedy zmartwychwstał wiedziałem, że i ja kiedyś spotkam Go w Jego Królestwie. I czekam…”
Zamknąłem modlitewnik.No tak każdy czeka przez całe swoje życie na ten jeden krótki moment przejścia do Domu. Pozamykałem drzwi. Przygotowałem kościół, jutro kolejny pogrzeb z nadzieją na zmartwychwstanie

WSPÓLNOTA PRZEBITEGO BOKU I ŁEZ JEZUSOWYCH

Życie to gra w kości o Jezusową szatę…
Każdego dnia, prawie na wszystkich portalach internetowych
przemyka przed oczami wojskowy mundur. Do tego ciągle pisze się o uzbrojeniu. Kolejne czołgi, samoloty czy okręty które trafią albo już są na wyposażeniu armii. No tak przybyło tematu,bo przecież za wschodnią granicą ciągle toczy się wojna. Sami gdzieś stajemy przed natłokiem wiadomości i próbujemy to jakoś łapać, ale z reguły z marnym skutkiem. Z drugiej strony za tym stoją prawdziwi i żywi ludzie, którzy w każdej chwili mogą stracić swoje życie-zwykli żołnierze. Bronią ojczyzny. Taki wybrali sobie
kiedyś zawód, a teraz go tylko realizują. I chyba żal każdego kto ginie, bo przecież wojnę wywołują politycy, a nie zwykli ludzie.
Ci potem tylko muszą realizować założone wcześniej ideologie.
Jakie to absurdalne kiedy jeden człowiek potrafi wysłać na śmierć tylu żołnierzy. Pośmiertnie otrzymają medal, rodzina odszkodowanie, a po nich przyjdą następni. W świetle Bożego przykazania miłości także i nieprzyjaciół jakie to jest bezsensowne, aby się wzajemnie zabijać, bo jeden ma takie a drugi takie ambicje. Gdybyśmy choć ciut zrozumieli Jezusowe słowo o miłości to armia by tylko pomagała tym , którzy potrzebują pomocy. Broń, by można było odstawić do lamusa. Chyba żeby świat musiał się bronić przed inwazją kosmosu, to co innego, ale jeden ma zabijać drugiego bo nosi inny mundur? I tylko ręce załamać w tym momencie ,bo chyba nic innego tu się nie da już zrobić…prosić Boga na kolanach o pokój to nam jeszcze zostało.
Wielki Rzym posiadał także swoją potężną armię. A ponieważ był państwem rozległym to posyłał tych biedaków bardzo daleko.
Oczywiście część nich stacjonowała w jerozolimskich koszarach.
Miała bronić państwa cezarów i dbać o wewnętrzny spokój, choć w przypadku Żydów nie było to najłatwiejsze zadanie. Znaleźli się oczywiście i na drodze krzyżowej naszego Pana. Ani lepsi ,ani gorsi pewnie znudzeni tym całym widowiskiem. W końcu to była ich praca i takich skazańców nie raz odprowadzali na miejsce kaźni. Lubili sobie poprzeklinać, pokazać siłę kiedy biczowali.
Wkładali w to całą swoją złość za to, że musieli tak daleko od domu pełnić służbę. Na końcu usiedli pod krzyżem, aby podzielić
łupy.Szaty Jezusowej nie chcieli dzielić, a więc postanowili rzucać kostkami. Nie zdawali sobie nawet sprawy o co grali. Szata nigdy nie miała być podzielona, bo tak mówiło już Pismo. Trzeba było rzucać kośćmi….
No tak lubili sobie od czasu do czasu pograć, ale grali o coś wyjątkowego. Czy zdawali sobie sprawę do kogo należała owa szata?Kim jest Ten, który wisiał nad ich głowami?Może od czasu do czasu skrzyżowali spojrzenia z wiszącym na krzyżu Zbawicielem. Widzieli w Jego oczach więcej…przede wszystkim Jego miłosierdzie. Dlatego chyba im tak zależało, aby im coś po Nim zostało. To tak jak autograf kogoś znanego czy jego zdjęcie. A tu chodziło o SZATĘ ,czyli coś bardzo bliskiego. Nieraz
nosimy ubrania po kimś. I czujemy tego kogoś na swojej skórze szczególnie jeżeli jest to ktoś bliski czy szanowany. Tak mieć takie ubranie po kimś to prawdziwy skarb…I tak Jezusa zostawił im kawałek siebie….tak w prezencie. Na pewno ten kto wygrał
pokochał później Właściciela owej szaty, bo przecież nie mogło być inaczej. Może to był ten kto potem odważył się przebić Jezusowe serce?
Patrzę na scenę ukrzyżowania w naszym małym kościele.
Gaszę światło i w ciszy słyszę głos…
Byłem tylko zwykłym żołnierzem Panie
tak jak wszyscy mężczyźni w mojej rodzinie.
Tak ,tak wielokrotnie byłem niedobry dla spotkanego człowieka
NIe chcę się usprawiedliwiać ,ale może to ten strach , stres
powodował, że stawałem się innym człowiekiem.
I tak było do owego piątkowego popołudnia
kiedy włócznią otworzyłem Twoje Serce.
Skąpałeś moją twarz we Krwi i Wodzie
tak obmywając mnie z brudnego życia.
I poleciała moja pierwsza łza
zmieszana z Twoją Świętą Krwią i Wodą.
Uciekłem wtedy z Golgoty
ukryłem w kącie mojego mieszkania.
Nie chciałem nikogo słuchać
ani z nikim rozmawiać.
Potem słyszałem żeś powstał z martwych!
Dzisiaj noszę mały krzyżyk
Twoją szatę i kostkę dzięki której wygrałem
tak naprawdę nowe życie.
Kocham Cię tak bardzo
ja prosty żołnierz spod krzyża
dzisiaj już na emeryturze.
Czekam kiedy będę mógł
Tobie zwrócić pożyczoną na ziemskie życie szatę….
czekam, aż mnie zawołasz.
Cicho zamknąłem drzwi…a potem śniła mi się Jezusowa szata
i te kości jeszcze. Na szczęście do grania…