Trybun …ale jasełkowy

Czasy w których przyszło nam żyć wzbudzają ogromne napięcia w różnych sferach ludzkiego życia. Zobacz polityka..własne tysiąc strachów…obawy o przyszłość..pandemia i wiele innych mniej lub bardziej głośnych sytuacji. Pompujemy w siebie setki wiadomości i nawet nie chce mi się już wymieniać tych wszystkich popularnych mediów przeskakując z jednego kanału na drugi. Wszystko w nas biegnie na oślep gdzieś ku medialnej przepaści..ale ciągle dalej i więcej, kto i co i dlaczego. I potem jest ten moment kiedy trzaska się wszystkim i basta, koniec…
Kończy się pojemność jednego dnia tylko po to , by jutro zacząć ten taniec od nowa. Czasami nie poznajemy już siebie, łapiemy się na totalnym zagubieniu i dopiero trzeba ciszy i wyłączenia wszystkiego z kontaktu…i wtedy dopiero powoli wracamy do siebie.
W tej medialnej “sałatce” albo “bigosie” możemy spotkać tak zwanych trybunów. W dawnych czasach to był ktoś kto występował w imieniu ludu i próbował go bronić. Dzisiaj takich w mediach społecznościowych na pęczki. Przede wszystkim mają uszy i oczy otwarte na wszelkie nowości, to jest pokarm którym karmią swoją wyobraźnię. Treść zostaje błyskawicznie przetrawiona i następnie przelewana na komentarz w formie zdań podnoszących larum jaka to krzywda dzieje się narodowi. Nie jest ważne czy to jest prawda czy nie…byle napędza się machina hejtu. I zaczyna się wręcz Formuła 1 w pisaniu komentarzy..palce gorące..wszystko płonie łącznie z policzkami. Nie wolno jednej rzeczy uderzać w trybuna i stawiać mu wymagań..On występuje tylko w imieniu ludu i nic więcej. Stoi z boku i obserwuje jak toczy się dyskusja….Jego prawo rozdawać
laurki albo wymierzać rózgi.
Co ciekawe ,że kiedy przesadzi to nawet zwykły lud chichocze i stwierdza on?No bez przesady..ale on ciągle walczy w jedynej słusznej sprawie nawet kiedy go już nikt nie słucha.
W dobie medialnego zamętu świat potrzebuje kogoś kto buduje słowem pokój i ciszę a nie sieje wiatr…nawet kiedy nie wszystko wychodzi albo nie dajemy rady. Podgrzewanie już tak trudnej sytuacji nie prowadzi do niczego dobrego…Przekażcie sobie znak pokoju!
mg

Patrzeć i……

Ostatni czas w kapłańskim czytaniu brewiarzowym -chodzi o Godzinę Czytań -zajmował nam Hiob ze swoimi problemami. Historia stara jak świat, każdy zna jego losy jak z człowieka który miał wszystko stał się chorym żebrakiem . W jednej prawie chwili stracił dosłownie wszystko. Ktoś powie życie i tyle ,bywa i tak… i racja.

Mnie natomiast uderzył fragment Hiobowej księgi kiedy do nieszczęśliwego już naszego bohatera przychodzą jego koledzy.
Taki znany i nam obrazek kiedy bliscy przychodzą odwiedzić chorego. Tym razem o egzotycznych imionach Elifaz, Bildad i Sofar nie wymieniając już ich miejsc pochodzenia. To nie nasz Heniek, Janek i Zygmunt, których znamy jeszcze z podwórka ale coś na pewno bardzo podobnego. Przyszli, aby go pocieszyć i okazać mu swoje współczucie. Oj tych form mogło być wiele. Jedna z tych naszych rodzimych raczej tu , w tym miejscu nie do przyjęcia. Może i tak myśleli nim wyszli ze swoich egzotycznych miejscowości…jednak realia ich przerosły. Zaczęli płakać, rwać włosy i szaty i sypać się popiołem/a to nam jest znane/. A potem nie robili nic tylko przez siedem dni i nocy siedzieli i patrzyli. Nawet słowa nie powiedzieli….tylko siedzieli i palcem nie kiwnęli.
Tak naprawdę mógł ktoś poszukać lekarza, pobiec do jakiegoś bankiera po jakieś pieniądze…No nie zostawili tam swoją żałość i wspólczucie. Może i podali kubek z wodą albo poprawili poduszkę…
Gdzieś niedawno wymowny obrazek jak Ukrainka wyskoczyła do jednego z przywódców wołając nie zostawiajcie nas tak, nie patrzcie tylko na to…Tak doceniamy każdą waszą pomoc ale to tylko tak naprawdę tylko dalej patrzenie. Pomimo waszej pomocy dalej giną ludzie….Jeżeli pod kimś załamie się lód na jeziorze to nie biegnie się trzy kilometry po pomoc tylko samemu wchodzi do wody nawet gdyby zagrażało to życiu. Inaczej nikogo się nie uratuje…
Dziwny ten świat śpiewał Niemen na dawnym koncercie w Zabrzu i słyszałem to na własne uszy. I chyba tak jest…Cóż my małomiasteczkowi dalecy od wielkiego świata , staramy się jak możemy ,ale widzimy jak ten ogromny wojenny walec dalej rozgniata wszystko w rytm melodii granej przez szarlatana.
Pomimo fantastycznie zorganizowanej pomocy wojna toczy się dalej i dalej giną ludzie.
Siedząc przed TV oberwujemy tylko dalszy bieg wydarzeń ile rakiet, ile zabitych ludzi i co zostało zajęte. Popłaczemy, pożałujemy jak kumple Hioba…Nie wiem co robić…choć gdzieś tam przecież znamy odpowiedź ale to by nas Europejczyków i nie tylko mogło kosztować bardzo dużo, ale pewnie by nastąpił pokój
Dzisiaj każdy z nas jest po trochu Elifazem, Bildadem i Sofarem..
Tak naprawdę po prostu boimy się i to jest ludzkie i prawdziwe a z drugiej strony co będzie dalej kiedy zabraknie Ukrainy?
Starczy rozważań..jutro zaczynamy Wielki Post i będzie chyba rzeczywiście wielki…oby tylko swoim przesłaniem wybudował prawdziwy pokój…tego przecież wszyscy tak bardzo pragniemy.
mg.
Może być zdjęciem przedstawiającym 1 osoba, pies i w budynku

Posolony ogniem….

Puk, puk to ja Środa Popielcowa wchodzę już po schodach by zapukać za chwilę do drzwi. Jeszcze parę godzin adoracji i wchodzimy w nowy czas.
Dzisiaj wszędzie dużo ognia. Czytamy o licznych pożarach tu i tam, odwadze strażaków i obserwujemy jak wszystko powoli zamienia się w proch. Z bólem serca spoglądamy na płonącą Ukrainę i widzimy jak to co budowano latami zamienia się powoli w zgliszcza i ruiny bez żadnego celu i uzasadnienia.
W jednym z mocnych opowiadań z książki “Straszydło” która opisywała zachowania niegrzecznych nomen omen dzieci jest zawarta historia Paulinki. Pewnego dnia rodzice zresztą bardzo troskliwi wychodzą zostawiając ją samą z dwoma kotami. Dziecko jak wiadomo ciekawskie i zawsze chodzące swoimi ścieżkami penetrując rozliczne szuflady odkrywa zabronione pudełko zapałek. I zaczęła się zabawa do momentu ,kiedy wszystko zaczęło się palić..spłonęło i dziecko. Tragiczny finał zabawy..na podłodze tylko grudka popiołu i ocalałe jakimś dziwnym trafem buciki. Opowiadanie to wykorzystał także Rammstein w swoim niezwykle przejmującym utworze Hilf mir….
Tyle zostanie po każdym z nas…Dzisiaj widać to szczególnie na pogrzebach z urną.
Prochem jesteś i w proch się obrócisz…
Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię…
Takie słowa usłyszymy kiedy kapłan będzie nas znaczył poświęconym popiołem. Mogę powiedzieć, że od tego momentu zostałem naznaczony, mam być inny, zostawiać same dobre ślady, pamiętać o Bogu i człowieku.
Nawróćcie się do mnie całym sercem woła Joel, płaczcie, dmijcie w róg , bo ma się zacząć coś nowego w życiu każdego z nas…ale jak to zrobić?
Daje nam Pan dzisiaj trzy klucze:
Modlitwa-parę słów dobrych, ciepłych,rano i wieczorem dla Niego który cały czas troszczy się o mnie. Pogadaj z Nim jak z dobrym Przyjacielem, odkryj to dla siebie.
Post- bolesne doświadczenie rezygnowania z przyjemności.
Wyrabiać w sobie umiejętność rezygnacji..długa i ciężka droga , ale warto.
Jałmużna- tu chyba dzisiaj jesteśmy najlepsi.Widzimy ogrom pomocy płynącej dla potrzebujących. Możemy sobie dać szóstkę z życia. Jak to fajnie, że mamy choć jedno miejsce gdzie naprawdę nie musimy specjalnie niczego zmieniać. Bóg to swoim niebieskim piórem wszystko zapisuje ,by kiedyś no wiesz co…
A wiesz dlaczego tak robimy? Bo On nas tego wszystkiego po prostu nauczył. Nigdy niczego dla Siebie zawsze dla nas. I nawet ci którzy Go nie dostrzegają zawsze robią to w Jego imieniu…
Pisze o.Ermes Ronchi
“Ukrzyżowany Jezus nie przełamuje nikogo,przełamuje Siebie.
Nie przelewa niczyjej Krwi tylko Swoją. Nie poświęca nikogo tylko Siebie”.
Pragnie , by na końcu ta pozostała po nas grudka popiołu była czymś wyjątkowo wartościowym. No cóż Naznaczeni jutro rozpoznają nas wszędzie, niczego nie ukryjemy. Czyńmy dobro,
uśmiechajmy się pomimo lekko doskwierającego głodu/jutro post ścisły/. Nie zapominajmy o dobrym słowie…
Niech nas posoli ogniem , by wytopić z nas to co słabe…by na dnie została być może malusieńka ale grudka czegoś dobrego,
mojego…dla Ciebie Panie….Ogień mnie lubi…
mg
Może być zdjęciem przedstawiającym 1 osoba i na świeżym powietrzu

Już dzisiaj zbombardowani….

słowem , które szybciej lub wolniej wycieka z rozlicznych wiadomości. Rozpoczął się jakiś wyścig w przekazywaniu…w doborze ilości komentatorów i sprawozdawców…mądrych jak zawsze głów które już dawno wiedziały albo widzą jak to wszystko poukładać. Słowo goni słowo..rosną słupki zabitych przyjaciół i wrogów…Pojawia się ilość zniszczonego wojennego sprzętu i mapki pokazujące jak jeszcze daleko…Każdy nadawany program ma swoją grafikę i grono debatujących i przekazujących.
Litery krzyczą swoją wielkością…Nie mówi się już raczej o niczym innym…
No tak zaprawieni , przecież jeszcze niedawno taki był przekaz dotyczący pandemii. Prawie dokładnie to samo ..które tereny cierpią najbardziej, ile osób zmarło danej doby i te wielkie krzyczące litery zwiastujące strach i pytanie a co znami? Obronię się czy nie? Damy radę przestrzegać restrykcji sanitarnych?I czas gonił się ze śmiercią do momentu kiedy mimo wszystko człowiek wygrał przynajmniej w jakimś stopniu z małym wirusem , bo wynalazł na szybko szczepionkę.
Może to jakieś mgliste światełko dla nas?Może znowu pojawi się mądry człowiek , który powie BASTA! I rozwiąże problem. Nie wiem jak ,ale wierzę, że ludzie potrafią dokonać rzeczy wielkich.
No wiem trzeba zaczynać od siebie małomiasteczkowy kaznodziejo. Więcej dla siebie wzajemnie ciepła, życzliwości, dobrego słowa, bo widzimy jak wszystko może w jednym momencie, tak nad ranem o 4 po prostu runąć. Jezus miał doskonały plan przykazanie miłości i gdybyśmy wszyscy to podjęli to dzisiaj takich problemów , by nie było.
Nic…dalej trzeba czekać. A co robimy? Już wczoraj zaczęło się gromadzenie zapasów gdyby tak…Nikt już dawno nie widział takich tłumów na stacji benzynowej, w sklepach wykupywana jest żywność…Cała ta machina niesamowicie wpływa na każdego z nas…Trzeba słuchać dzisiaj także tych, którzy nami kierują..Oni znają sytuację mam nadzieję ,że najlepiej…a więc może nie wpadajmy w panikę.
I chyba warto od czasu do czasu po prostu wszystko wyłączyć, nie muszę być tym najlepiej poinformowanym w domu. Pragniemy dzisiaj ciszy i tylko ciszy, a także pokoju w ludzkim sercu , bo od tego wszystko się zaczyna. Z wnętrza człowieka mówi Jezus pochodzą rzeczy dobre ale i złe…Może my jako ludzie wiary przypuścimy szturm na niebo i umówimy się na jedną 10 różańca dziennie prosząc o pokój na świecie i ludzkim sercu.
Tego nie będzie widać, ale gdzieś tam przed Panem będziemy znowu jako jedna wspólnota modlących się i proszących.
Od niedzieli rozpoczynamy adorację Najświętszego Sakramentu. Może podejść na chwilę i porozmawiać ze swoim Panem?
To czas w którym tylko zyskujemy dla swojego ducha….I spróbujmy być razem we wszystkim tylko tak damy radę ,nie inaczej…
mg
Brak dostępnego opisu zdjęcia.
Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Schron

No tak w naszym ogrodzie rzeczywiście jest prawdziwy schron. Podobno wybudowany przed wejściem Rosjan do naszego miasteczka. Tam znalazły schronienie księgi parafialne… obawiano się bowiem, że wyniku działań wojennych mogą ulec zniszczeniu. Myślę, że i ówczesny ksiądz mógł tam znaleźć dla siebie bezpieczne miejsce.
Powiem , że nasz schron przez lata był zapomniany i zaniedbany.
Dopiero nasze ostatnie nagranie Drabiny Jakubowej spowodowało, że zajęliśmy się tym naszym miejscem. Popularnie mówiąc ogarnięte naszą pracą nabrało nowego, ciekawego blasku co można zobaczyć na załączonym filmie…Nigdy nie myślałem, że może jeszcze kiedyś zostać wykorzystany oprócz kręcenia filmów albo szukania wyjątkowych pajęczyn. I tak było do dzisiejszego poranka….
Każdy wie co się wydarzyło. Wszystkie portale krzyczą na czerwono Wojna!Inwazja! Cała ta karuzela spekulacji czy wejdą czy nie nabrała rozpędu.Weszli….bez pardonu, zastanawiania się, jakiś pohukiwań z tej i owej strony po prostu weszli z całym impetem i pytamy tylko gdzie się zatrzymają. Ogromny ludzki walec przetacza się przez piękny ,cichy kraj, bez paszportu, pozwolenia i niszczy wszystko po drodze , ale w imię czego? Nie wiem…Dzisiaj wczesnym rankiem w SMS nastoletnia Amerykanka Julia pytała ale po co mu to? Przecież Putin ma taki wielki kraj..dlaczego bomby na Ukrainie? Ciągle mało…ziemi…kasy…
władzy…
Patrzę na zdjęcie małego człowieka siedzącego za ogromnym stołem .Ma nieograniczoną władzę. Prawdziwy “chłopak” w spodenkach moro…Dokładnie w spodenkach, bo do dorosłych spodni jeszcze mu daleko. Uruchamiam przykazanie miłości nieprzyjaciół i walczę ze sobą i pytam Panie Jezu dlaczego musimy dzisiaj ledwo po pandemii mieć kolejne dylematy? Mało tego wszystkiego?Jeszcze więcej Suplikacji i wołania i modlitwy?Ostatnio nam kościoły lekko opustoszały może teraz ludzie znowu wrócą , bo przecież jak trwoga to wiadomo do Kogo?
Nie wiem może wrócimy znowu do początku kiedy zaczniemy cenić każdy kawałek chleba, ciężko zdobyty grosz…Zejdziemy z ołtarza naszych śmiesznych poglądów i wrócimy po prostu do Ciebie?Bo gdzie pójdziemy?Powiedz gdzie?
Cicho nad moim Miasteczkiem i dobrze, ale zdaję sobie sobie sprawę, że wystarczy chwila by i u nas zawyły syreny. Naprawdę dzisiaj sytuacje książkowe stają się przerażającą rzeczywistością.
Pamiętam jak moi bliscy opowiadali o wojnie, jak oglądaliśmy to w TV ale nie było to realne ,bo należało do historii. Dzisiaj rano jednak skończyły się żarty…
Pytasz co dalej?Nie wiem…Bóg wie.Nam musi wystarczyć modlitwa, ciepła dłoń tego, co obok i czekanie…Ostatni czas daje nam wszystkim naprawdę w kość … może to chwila na refleksję i pewne przewartościowanie swojego życia i zachowania?
Smutno i szaro…cieszę się , że z okna widzę mój kościół, mam gdzie pójść w trudnej chwili a i jeszcze schron…ale czy bym się tam schował?Nie zostaje z moimi parafianami do końca…do końca …tam bym tylko zaniósł księgi, by kiedyś inni o nas poczytali…Jeżeli Bóg z nami któż przeciwko nam?
mg
Może być zdjęciem przedstawiającym w budynku

Czerwone policzki…….

W dobie kiedy świat stoi na progu wojny…kiedy kolejne delegacje i osoby, próbują coś tam ustalać, a jeden i tak wie najlepiej łatwo powiedzieć kto jest przyjacielem a kto nim nie jest…Świat podzielony na dwa kolory biały i czarny…
Najbardziej chyba szkoda tych zwykłych ludzi , nas ale i tych w mundurach i to po jednej i drugiej stronie, którzy muszą brać udział w tym całym montowanym przedstawieniu jednego reżysera. A pytał się kto czy chcemy? Generalnie jest bezpiecznie…kosmici nie planują agresji na Ziemię ,ale tu pierwszorzędną rolę odgrywa wybujała ambicja określonych osób.
Podobne wojenki i to niekiedy misternie zmontowane prowadzimy także i w naszych środowiskach i rodzinach. No przecież ksiądz rozumie dom im przepisała a my?A ten kawałek ziemi to od dawna nam się należał i co?Plus mnóstwo innych mniejszych lub większych rzeczy, ale wojna musi trwać. Rozkazy wydano kogo pozdrawiamy a kogo nie, z kim z rozmawiamy ,a kogo omijamy z daleka. Dla reszty zacięta mina i cisza…
I to wszystko zostało wyjęte z naszego katolickiego świata. Nie…nie jesteśmy inni i jeszcze te meandry pokrętnych , cichych tłumaczeń dlaczego tak się stało i kto ma rację.
Stajemy dzisiaj przy bogato zastawionym stole Słowa Bożego VII niedzieli zwykłej. Kładziemy na nim swoje dłonie i mocno opieramy….
Dotykamy oczami tekstu z pierwszego czytania. Dawid ma okazję
by się zemścić na Saulu. Abiszaj gotowy do zadania ciosu…w końcu zabrali jeszcze tylko dzbanek z wodą.
Uczucie zemsty, cichy zabójca drzemiący w każdym z nas. Potrafi kalkulować, przerabiać różne opcje by zadać jak najwięcej bólu. Taka cicha satysfakcja biegająca po człowieku, że jeżeli tylko nadarzy się okazja to….
Ile razy jako ksiądz miałem możliwość dokonania “słodkiej”jak to mówimy zemsty. Najpierw dużo krytyki i śmiechu z wiary i wierzących, bezustanne szczekanie a potem skomlenie o okruch Bożego Miłosierdzia i dostał czego chciał bez krzty wypominania. Jak na pogrzebie trzeba oszczędzać ludzkie biografie , by czasami gdzieś tam kątem prawda się nie wymksnęła , bo co by ludzie powiedzieli ..malować trzeba i jeszcze raz malować, by jakoś wyszło. A na końcu i tak było źle ,bo każdy czytał po swojemu…
Bóg uczy nas nadstawiać drugi policzek. Kiedyś chiński prezydent Xî Jinping powiedział”Wy na Zachodzie macie zwyczaj nadstawiania drugiego policzka kiedy dostanie się w pierwszy. W naszej kulturze z całą siłą oddajemy”
Jezusowe przykazanie miłości nieprzyjaciół jest czymś wyjątkowym mogącym dokonać przysłowiowej rewolucji w naszych sercach. Przekracza nas to całkowicie..bywa, że nie dajemy po prostu rady. Pan stawiając nam wymagania wypełnia je do końca. Pokazuje, że można inaczej…Zaprasza nas do ogromnego wysiłku i ufa nam że tego dokonamy…Trzeba zgiąć jednak kark i kolana..
Żyjemy w społeczeństwie gdzie liczy się marka. Lubimy nosić rzeczy określonych firm…jeździć samochodami znanych marek mówimy o tym i zachwalamy to…
Charlie Chaplin znany był ze swego wąsika, kapelusza i czapki,
Niki Lauda nosił zawsze czerwoną czapeczkę i takich postaci można by wymienić więcej.
Może naszym chrześcijańskim znakiem, wypływającym z przeczytanego Slowa Bożego powinny być czerwone policzki?
Oczywiście to jakiś obrazek, przenośnia, ale czy to nie powinna być nasza marka?
Tu ważną rolę odgrywają też dłonie ,bo nimi wymierza się policzki
/jest teraz nawet taki dziwny sport jak się okładają/. A może lepiej je złożyć, aby się za innych pomodlić albo błogosławić tych , co przeklinają. A może wyciągnąć w kierunku drugiego szczególnie tego,który ma mniej…
Antoine Leiri stracił żonę w zamachu dokonanym w Paryżu przez ISIS. Napisał takie słowa”Nie dam wam powodu byście myśleli, że was nienawidzę, tak zasłużyliście na odwet i zemstę..chcecie , bym się teraz bał nic z tego, żebym już nigdy nikomu nie ufał..przegraliście…ja dalej będę żył”
A co za to? Odmierzą nam miarą dobrą utrzęsioną i ubitą..Bóg da nam pełne szczęście i tam nie będziemy już musieli mieć czerwonych policzków….i o to chyba chodzi..
mg
Kiedyś jeszcze napiszę o tej włóczni Saulowej ,bo jakoś mnie to mocno inspiruje…no i dzbanku z wodą.
Brak dostępnego opisu zdjęcia.
Może być zdjęciem przedstawiającym 2 osoby, ludzie stoją i w budynku

Trzymając sieci w zziębniętych dłoniach….

Prawie każdy z nas otrzymał kiedyś kartkę ,albo zobaczył na własne oczy oczy sielski, nadmorski obrazek…rozwieszone na długich patykach suszące się sieci rybackie, a obok stary kuter…wszystko to na tle pięknie zachodzącego słońca.
Sieci..parę związanych sznurków, narzędzie pracy zwykłego rybaka, te mniejsze i większe..ciągle mokre…niezbędne do ciężkiej pracy człowieka morza.
Dzisiaj to słowo posiada wiele znaczeń. To skupisko sklepów tej samej marki, ludzi będących w tej samej sieci telefonicznej czy osób,grup wyznających podobne poglądy. Tym co przebija jednak wszystko pozostanie nieśmiertelny internet. Gęsta sieć,
która ogarnęła prawie każdego z nas może wyłączając to naprawdę starsze pokolenie. I do tego jeszcze pandemia , która wielu wręcz zmusiła do korzystania z tej formy kontaktu.
Prawie nie opuszczamy tej sieci, nie wychodzimy z niej.Łączność
pomagają utrzymać rozliczne elektroniczne gadżety z którymi nie rozstajemy się prawie z nimi śpimy. Ciągniemy je za sobą w każde możliwe miejsce byle brzęczało….Szczytem …telefon noszony przed sobą jak najdroższa rzecz , prawie relikwie. Nie można wypaść z sieci, trzeba cały czas kontrolować ekran a nuż ktoś się odezwie. Przed Adwentem rozdałem postanowienia a na jednym w określony dzień tygodnia “przez dwie godziny nie spoglądaj w telefon”. Tylko to zostało skomentowane przez jedną z parafianek jak ja to zrobię?To chyba niemożliwe…Prawdziwa sieć w której mówiąc biblijnie”poruszamy się, żyjemy i jesteśmy”.
A i Kościół wykorzystuje tę formę dotarcia do potencjalnego wierzącego lub ateisty. Łowi ludzi dla Królestwa, zachęca do spotkania z Bogiem nigdy jednak nie zastąpi osobowego spotkania w prawdziwym kościele. Mojżesz otrzymał 10 przykazań na Synaju a nie kupił na Ebay…ci pierwsi którzy poszli za Jezusem nie są z Twittera ,ale Pan ich osobiście powołał.
Ktoś kiedyś napisał” Bóg nie ma telefonu a rozmawiam z Nim, nie jest moim znajomym na FB a jest moim przyjacielem, nie jest na Twitterze a podążam za Nim”.
Bóg powołuje człowieka na różne sposoby tak jak u Izajasza.
Pan siedzi w majestacie na swoim tronie i przed Nim człowiek sparaliżowany Bożym zaproszeniem…Skarży się , że jest zgubiony, nie da rady, boi się. Dzieli ich przepaść grzechu dlatego fruwające Serafiny muszą ogniem oczyścić jego usta co też czynią skwapliwie wypełniając Bożą wolę. I wtedy dopiero Bóg posyła go na drogę połowu ludzkich serc…
Każdy Serafin wyjątkowy posiadający 3 pary skrzydeł/ale fajnie co?/…Pierwsze zakrywają nogi , nikt nie może uciec od Boga, drugie twarze nikt nie może oglądać Stwórcy i trzecie do wzbijania się w górę ,aby oderwać się od świata.
W Ewangelii Jezus każe zarzucić Piotrowi sieci a potem wybiera go jako rybaka ludzi. I ten rusza jak stary Santiago z powieści Hemingwaya. Powieściowy rybak po wielu perypetiach wrócił do swojego portu z ogryzionym szkieletem wielkiej ryby. Ważne, że znowu uwierzył iż on Santiago jest w stanie dalej łowić ryby.
Jak Hiob kiedy zbiera się po strasznych przeżyciach…Abraham kiedy wyrusza w nieznane…Jakub kiedy walczy z Bogiem i Piotr który zaczyna łowić ludzi dla Królestwa.
Ryba to każdy z nas mniej lub bardziej zanurzony w mule tego świata. I potrzeba nam tego światła i pomocy sieci , by zbliżyć się do Pana.
Ile razy prosiłem może sakramenty św.?Zapraszam do nas na Mszę św.? Tak naprawdę ten Kościół nie jest taki jak o nim czytasz. Jest miejscem świętych i grzeszników i wierz mi tych pierwszych jest naprawdę więcej…Bóg patrzy na nas jak na rozwydrzonych małolatów ,ale ma ręce ciągłe gotowe do otwarcia i przytulenia jeżeli tylko chcesz znaleźć się w Jego sieci.
Pyta tylko czy ty mi wierzysz?
Sam przekazał Kościół w ludzkie, słabe dłonie…bywa, że mocno wychłodzone i zziębnięte. I w nich trzeba silnie trzymać sieci…bo i fala wysoka i wiatr niesamowity….
mg
/rozważanie oparte o teksty V niedzieli zwykłej rok C/
Może być zdjęciem przedstawiającym 4 osoby i w budynku

Zapal mnie…..

I napadało nam śniegu…i okazało ,że i tak w sumie błaha czynność jak odśnieżanie może stać się miejscem ciekawej rozmowy. Karol pracuje jako psycholog uzależnień ale wpadł, by
pomóc odśnieżyć farskie i przykościelne włości. Dużo pracy?No tak ludzie nie potrafią pozbierać się w czasie pandemii…Młodzież boi się generalnie dorosłego życia, konfrontacji z rzeczywistością niekiedy szarą i trudną. Czas spędzony li tylko przed szklanym ekranem zrobił swoje…strach, anoreksja, obawa przed nawiązaniem kontaktów, izolacja, brak poczucia własnej wartości.
Wszystko to czyni człowieka mało szczęśliwym…nie potrafi się po prostu pozbierać i szuka…najbardziej chyba drugiego człowieka ale tego dobrego, pomagającego i wspólnoty, która powie dobrze, że jesteś…akceptuje Cię w całości ,pomoże pokonać słabości i wrócić do normalnego życia.
Myślę … a co na to mój Pan i Kościół do którego należę
i jestem z tego niezmiernie dumny.
“I jak oblubieniec weseli się z oblubienicy tak Bóg Twój Tobą się rozraduje” czytam u Izajasza. Dobrze, że jesteś, rozmawiasz, modlisz się, czynisz dobrze…i wtedy gdzieś tam na dnie naszego serca rodzi się dziwny Boży pokój …szepce jesteś mój, nie oddam Cię nikomu.
A.Frossard wszedł kiedyś do kościoła w którym trwała adoracja Najświętszego Sakramentu. Po raz pierwszy zgiął kolana, coś w nim pękło, czekał na To nieokreślone wiele lat i w końcu stało się, zrozumiał…tak On naprawdę jest i dla mojego życia.
Jeden z TV kanałów opowiadał o kościołach gdzie trwała adoracja Jezusa Eucharystycznego. Ludzie wokół tego wydarzenia i monstrancji tworzyli wspólnoty ,by trwać przed Panem. To spotkanie daje im tyle dobrego…tyle wewnętrznej siły..
Transmisja Koronki do Miłosierdzia Bożego z jednego z amerykańskich kościołów. Cudowna melodia i ludzie gorliwie modlący się przed wystawionym Panem. I chwila ta jedna kiedy starszy mężczyzna palcem wyciera płynące łzy…i nie tylko on..
Potrzeba nam wszystkim katolikom adoracji i zatrzymania przed Najświętszym. Trwania pomimo tysiąca kolejnych , kłębiących się myśli …walki którą toczymy z samym sobą. Najpierw jednak trzeba nam się przełamać, zrozumieć, że to czas nigdy nie stracony. Ktoś kto raz i dobrze zaczerpnął z tej formy modlitewnej zawsze będzie do niej wracał. Każda minuta tak spędzona pozostanie bezcenna dla każdego z nas. Korzystając dzisiaj z mediów możemy spróbować skorzystać z adoracji telewizyjnej na przykład z Niepokalanowa. Sam korzystam od godz.23.00 z EWTN gdzie adoracja jest transmitowana właśnie z Niepokalanowa albo z angielskiego klasztoru. Jest tylko Jezus i cicha muzyka i nic więcej. Nareszcie nikt nic nie gada. Tak można fantastycznie podsumować swój dzień i powierzyć nadchodzącą noc i kolejny dzień.
Ktoś kiedyś napisał”Wiem z własnego doświadczenia, że nawet gdy tylko jedna osoba trwa przy Najświętszym Sakramencie rozlewają się łaski na wszystkich będących w domu”
Wracamy do modlitewnego skarbca naszego kościoła. Jest przebogaty..wracamy do starych form ,które przez wieki przynosiły tyle pożytku duchowego. Ja powiem , że lubię to co stare naprawdę nie chodzi o wino ,bo jakoś nie jestem fanem tego trunku ,choć niektórzy mówią szkoda bo nie wiem co tracę
ale starocie generalnie tak… uwielbiam. Jutro powieszę sobie nasz stary zegar taki jeszcze na naciąganie i będzie mi miarowo odmierzał czas do czego?No nie wiem…dlatego dzisiaj wieczorem powiem Ukrytemu w Białej Hostii..
Zapal mnie
bym Ci służył
szedł za Tobą
trzymał się Twojej szaty
czekał cierpliwie na Ciebie
miał dużo dobrego słowa dla proszących
wtopił się w Ciebie
poczuł, że jesteś
spalił się….
dla Ciebie….
Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Co słychać?

Co słychać? No teraz właśnie słucham Requiem Mozarta…..
Niesamowite widowisko gdzie głównymi bohaterami stały się przecudna muzyka ukryta w ludzkich głosach i na granych instrumentach oraz konie…tak właśnie konie i to białe…Od samego początku człowiek i zwierzę biegną ku czemuś co nie ma końca bo poruszają się po okręgu. Tylko delikatne elementy
spowite w czarne z reguły kolory wskazują na nieokreślony koniec…na “Dzień on, ,dzień gniewu Pańskiego, świat w proch zetrze”…
Czytam kolejne wiadomości strach zagląda w oczy…Czy to już?
Ktoś liczy po cichu samoloty i posiadane czołgi..robi się coraz zimniej. Jeden drugi telefon coś chyba nie tak z naszym światem…nie potrafię tego wszystkiego posklejać..boję się małego wirusa…”Cóż pocznę człek mizerny?Kto mi patron będzie wierny “śpiewa po cichu chór z okienek…A kiedy…”Wspomnij Jezu, Panie drogi…bądź mi litościwy..bądź mi Boże przeproszony…daj mi miejsce z owieczkami..weź do błogosławionych”
Mieć taką żarliwość jak aktorzy poniższego przedstawienia w ostatnich chwilach..w pokonywaniu codziennych problemów i ciągłego szukania nadziei , że będzie inaczej i lepiej…Tylko ten Mozart przypomina ciągle”na sąd straszny, człek mizerny”ale zaraz dodaje “bądź mu Boże miłosierny”…
No tak przemijamy a muzyka pomaga nam ten czas napełnić czymś co odnosi się do Boga, Jego obecności i pokoju cichego gdzieś na dnie serca ,ale nawet wtedy…słychać . ciągle grane jeszcze Reqiuem ,bo tak naprawdę nikt oprócz Boga nie potrafi go wyłączyć…Wszyscy bierzemy udział w jakimś wyjątkowym spektaklu…gdzie śpiewamy , słuchamy i oglądamy konie…Od czasu do czasu wyskakujemy tylko na zewnątrz poza teatr ,by zaczerpnąć i powietrza… by potem dalej tańczyć, biegać, dawać z siebie wszystko…tak naprawdę mamy wykupioną miejscówkę w jednym z tych licznych okienek gdzie na określonym instrumencie wygrywamy sobie życie patrząc na to co dzieje się na scenie świata…. kiedyś na zawsze zejdziemy na środek areny stając się owym chwilowym czarnym koniem tarzającym się w piasku….
Wszystko kończy się przepiękną melodią dotykającą nutkami samego nieba..na końcu śpiewają wszyscy pieśń uwielbienia i dziękczynienia nawet próbują i ….można się domyślić są koloru białego…Wszyscy padają sobie w ramiona..dziękuje się nawet zwierzętom poklepując je lekko ..Pełnia radości i szczęścia…
Może i my kiedyś tego dostąpimy? O to trzeba się modlić i słuchać dobrej muzyki i czytać mądre rzeczy i rozmawiać z wyjątkowymi ludźmi itd.itd.itd……..Agnus Dei Baranku Boży bądź z nami szczególnie kiedy trzeba będzie zejść ze sceny tego świata i nie gaś nigdy Mozartowskiego Reqiuem…..niech brzmi…
mg

Jak płatki śniegu za oknem …

Jak płatki śniegu za oknem …jak deszczu krople powoli spada ludzka życzliwość na nasze życie…Każdy próbuje mniej lub bardziej klecić parę słów ,w których zawiera całą swoją życzliwość i uśmiech wszak to czas święta.
Przygarniam zwierzęta z przytoczonego kiedyś już wiersza Paula Kurza i słucham ,co mają do powiedzenia…
Rybę wyciągam ale tylko na chwilę z wody…słyszę cicho “Życzę
tego byś umiał milczeć i żyć w ciszy…tylko tak znajdziesz w sobie dobre słowo, które potem przekażesz innym. I dobroci w dłoniach ,które wiem ,że za chwilę oddają mnie wodzie…bądź zawsze taki dobry”
I przygarniam owieczkę taką bezbronną a ta “Życzę Tobie
ciepła , które masz przekazać tym, którzy bardzo tego potrzebują..no no wystarczy uśmiech ,dobre słowo i takie przygarnięcie jak teraz.. staraj się być fajnym człowiekiem”
A potem przyleciał gołąbek “Życzę ,byś umiał zawsze znaleźć drogę do domu..Ojca w niebie ale i tego naszego, który Cię określa…Przelecisz wiele kilometrów i zawsze znajdziesz dom, ale wcześniej musisz zapamiętać jego zapach ..sam staraj się go tworzyć dla innych…I pogubionych często przytulaj do policzka jak gołębiorz kiedy jego ptak wróci z flugu”…
O i wróbel usiadł z życzeniami na parapecie …otwieram okno i słyszę jego szczebiot “‘ Życzę byś uczył się skromności i pokory i dużo czynił dobrego…Nie mów o tym każdemu ..niech dobry uczynek będzie zapisany tam u góry w niebieskich ksiegach..nie goń za majątkiem… nic nie zabierzesz ze sobą do miejsca gdzie przechowywane są Święte Księgi”
Słyszę tupot kopyt na bruku ,a tu przed drzwiami stoi osiołek…Patrzę a on pokazuje na torbę na grzbiecie…otwieram i wyciągam kartkę a tam…”Życzę siły w pokonywaniu codziennych problemów i trudności…i chorób strasznych takich, że człowiekowi tylko płakać się chce i nie wie co ze sobą zrobić…
Ucz się codziennie ufać Bogu i ludziom, którzy są tak naprawdę dobrzy…Nieś Jezusa jak i ja do innych nawet po cichu.. zostaw im Go przed drzwiami zapuka i będzie prosił o przyjęcie…i może stanie się kolejny cud betlejemskiej nocy?” Zarżał ..uderzył kopytem i poszedł dalej…Stałem jeszcze chwilę przed plebanijną furtką …a potem wrócilem do domu..Czas przygotować Wigilię…
ps.
Może dzisiaj gdzieś o 20.00 każdy w swoim domu odmówi 10 różańca albo zaśpiewa kolędę?Pięć minut przeznaczy dla Nowonarodzonego w dowolnej intencji…a można to i zrobić z całą rodziną. Przez te chwilę poczujemy się wszyscy razem jak jedna wielka ,nasza ,sośnicowicka wspólnota…Zapraszam!
Kto będzie wieczorem niech lajknie!
mg
Brak dostępnego opisu zdjęcia.