Archiwum kategorii: Słowo proboszcza

Zabierz słowa w kadzidlanym dymie…

Jedna ze znanych firm samochodowych instalowała w produkowanych modelach charakterystyczny monitor który wysuwał się z deski rozdzielczej. Na ekranie można było śledzić wszystkie funkcje auta.
Tak sobie pomyślałem na bazie Ewangelii mówiącej o faryzeuszu i celniku co by było gdyby naraz, w jednym momencie nad każdym z nas będącym w kościele wysunął się taki monitor? Co byśmy mogli zobaczyć? Jakie myśli kłębią się w naszych głowach?Co tak naprawdę sądzimy o tych którzy są obok nas?
Spoglądamy dzisiaj przez szybkę Bożego Słowa w półmrok świątyni. Szybko udaje nam się zarejestrować dwie postaci jedna bliżej ołtarza to faryzeusz i ta pod chórem to znany w mieście celnik o kiepskiej reputacji.
Dwa światy my i oni….My najlepsi, najbardziej sprawiedliwi, dobrzy…i oni którzy na niczym się nie znają ale są taką odskocznią dla naszego dobrego samopoczucie.
I napisał kiedyś Fabretti” Wyliczanie grzechów innych ludzi jest jednym z najtragiczniejszych i najgłupszych wybryków ludzkiej pychy”
Miał rację. Wystarczy włączyć popularne media a tam….cały czas
szukanie winnych i wyliczanka kto komu kiedy i jeszcze jak. Bywa że dochodzi do absurdu kiedy wzajemnie się przekrzykując każdy szuka swojej racji…na szczęście jest jeszcze coś takiego że można po prostu wtyczkę wyciągnąć z gniazdka. Dobra życie polityczne rządzi się swoimi regułami ale tu? Podpowiadam wyłączyć i jeszcze raz wyłączyć dla własnego zdrowia. Tak nam podpowiadał stary profesor który mówił wprost będą takie sytuacje w życiu że najlepiej uciekać po prostu uciekać…
Mówiąc to potrząsał w wymowny sposób okularami…
Proszę księdza ja nie chodzę do kościoła powiem otwarcie , że nie. Znam mnóstwo osób niewierzących którzy są o wiele lepsi od tych niedzielnych katolików przecież to sami plotkarze, klepiący bezmyślnie pacierze. Ja…chodzę do kościoła kiedy mam ochotę a w razie czego po prostu wychodzę. Idę też do lasu i tam spotykam mojego leśnego boga z którym rozmawiam…Nie potrzebuję tego z Biblii..
I tak pycha atakuje naszą religijność. Faryzeusz pokazuje nam to przykładem swojego życia/choć chyba do synagogi chodził regularnie/. Uważał że żyje w złym świecie , w którym wszystko jest oparte na wzajemnych podejrzeniach/kapitalne na dzisiejsze czasy/ gdzie jeden drugiego nagrywa a on sam jedyny dryfuje na tratwie zbawienia. Uczciwy do bólu ale nieszczęśliwy. Popatrz Boże ja bym nigdy tak nie zrobił jak inni…Powtarza na okrągło jak katarynka ja ja i ja .Wszystko musi kręcić się wokół niego inny świat go nie interesuje dlatego szybko łapie za smartfona kiedy nikt go nie słucha ,by dalej żyć w wyimaginowanym świecie. Zapomniał o jednym że istnieje to TY odniesienie do Boga i drugiego człowieka w prawdziwej miłości .I tak dopiero można się realizować nie inaczej. Jego modlitwa nigdy nie opuściła jego serca. Nie poszła z dymem kadzidła dalej ku Bogu została w nim.
Celnik nawet wzroku nie podniósł. Mocno zacisnął pięść którą uderzał się we własne piersi…Skapitulował, wyznał swoją słabość, może i gdzieś uroniona łezka spadła na świątynną posadzkę. Zaczął przede wszystkim od Ty..TY miej litość..
Tak dopiero spotkało się Boskie TY z ludzkim ja ..I kiedy czytamy ten fragment on właśnie zdobywa naszą sympatię i serce…choć wiemy że taka postawa wcale do łatwych nie należy. Pokora…skromność
„Każdy kto się wywyższa będzie poniżony a kto się poniża będzie wywyższony” mówi Pismo…
Dwaj przyjaciele wybrali się kiedyś do znanej restauracji.
Zamawiają jeden kotlet ale proszą aby go przeciąć. Kelner tnie niefortunnie biednego kotleta niestety na dwie nierówne części.
Jeden spogląda na drugiego, widelce w pogotowiu…
No bierz, zaczynaj powiedział pierwszy
Chwila konsternacji i wywołany bierze ale…ten większy kawałek.
I pada komentarz:
Wiesz gdybym był na twoim miejscu to naturalnie bym wziął ten mniejszy..
Hmm..no to czego chcesz mniejszy zostawiłem dla ciebie przecież…
Skromność taka prosta nie udawana…ile razy jesteśmy wystawiani na taką próbę?
Ze świątyni wychodzą razem …celnik przepuszcza przodem wyprostowanego faryzeusza. Z prawdziwie życzliwym uśmiechem żegna tego który przed chwilą razem z nim modlił się
w panującym półmroku…W jego sercu panowała cisza i spokój.
Tylko unoszący się przy ołtarzu dym kadzidła cięższy o jego słowa mknął ku górze..
Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Ty jesteś dla mnie Jeszua Mesziach…….

Jedną z form dzisiejszej komunikacji pozostaje sondaż i ankieta.
Wiele firm także telefonicznie sprawdza poziom wykonanej usługi przez swoich pracowników. I bawimy się w gwiazdki i punkty przyznawane za jakość wypełnionej pracy.Plus oczywiście ileś tam pytań dodatkowych .Najlepszym momentem jest jednak nieśmiertelne zdanie że cała rozmowa będzie nagrywana ,bo kto to dzisiaj komu wierzy. Kiedyś przedłużyłem rozmowę z miłą panią z firmy Mogiła.pl /jest też Grobonet.pl ooo!! nawet teraz tu na dole wyskoczyła mi reklama …chyba jakiś zmarłych mi tu sprowadzili niesamowite/ .No cóż rozmowa była ciekawa jak pomiędzy fachowcami od pogrzebów i tych rzeczy…Pytam a szef nie zapyta panią dlaczego pani tak długo rozmawiała? Uwielbiam takie dialogi albo kiedyś pani chciała mi sprzedać odkurzacz za jedyne 6000 PLN …zwodziłem ją na wszelkie sposoby ale to był wytrwały model/tak jak mapy z firmy Piętka gdybym tam kupował to dzisiaj cała fara byłaby oklejona mapami/.Pomogło dopiero kiedy zapytałem czy chce kupić gitarę mówi nie a ja..a ja nie chcę kupić odkurzacza i tak się to skończyło.
I tak wszystko przekłada się na słupki popularności. Niedoścignionymi mistrzami pozostaną zawsze politycy i ich partie. Trzymając się stołków obydwiema rękami obserwują ze strachem co tam na giełdzie popularności bo cóż kiedyś jak w naszej wierze trzeba będzie kiedyś za grzechy odpokutować przynajmniej w ziemskim czyśćcu w którego oknach dziwnym sposobem są zawsze kraty. Dlatego trzeba szybko coś naobiecywać i przez chwilę jest spokój i rośnie popularność by za chwilę….znowu krach i dalej trzeba szukać słów które nas omamią jak małe dzieci. System jest tak prosty i prymitywny a my ciągle dajemy się okrutnie i śmiesznie nabierać.
Sami oczywiście boimy się negatywnej opinii o nas, co ludzie o nas będą mówić choć w jakimś stopniu nie ma mamy na to wpływu. Ktoś wymyśli oszczerstwo i jak się bronić?
W tej tak lekko sondażowej atmosferze padło kiedyś pytanie Mistrza „A wy za kogo mnie uważacie?”
I chyba trzeba nam się w tym momencie pozbierać i podejść najlepiej pod jakiś duży krzyż.Stanąć pod nim jak małe dziecko i spojrzeć Jezusowi prosto w oczy.
Ty Jesteś Mesjasz i ważne by ta odpowiedź płynęła z dna naszego serca. Tak, tak tego bardziej lub mniej świętego ale serca które potrafi prawdziwie tęsknić za Panem. To pytanie padające na kartach Słowa będzie domagało się codzienniej odpowiedzi.
A tu wiemy że już bywa różnie.Pojawił się typ religijności który wiarę traktuje tylko jako obrzęd. Może nie jest tak do końca ale ta prawdziwa odpowiedź wypłynęła z niego razem z kilkuletnim śniegiem i więcej nie wróciła. Oczywiście potrafi o Kościele opowiadać godzinami i jeszcze gwóźdź programu to
źli księża i biskupi .
I długo snuje opowieści nawet przy piwie. I jedno i to samo i to kto to opowiadał i gdzie to było i bla bla bla. Jest też kościelnym księgowym i szybko potrafi policzyć jaki to Kościół jest bogaty i w ogóle.
Nigdy nie wspomógł Kościoła ale wyliczy wszystko…Żenada i szkoda czasu na dyskusję… Kręci się gdzieś pod krzyżem ale nie potrafi dać odpowiedzi. Dużo krzyczy i narzeka i na tym opiera się jego wiara.
Kim dla mnie jest Jezus Chrystus?
To ważne pytanie…które domaga się prawdziwej odpowiedzi inaczej stanę się miernym kibicem całkiem dobrego klubu.
Może być komiksem

I love you

Pewnie bywały chwile kiedy Jezus zmęczony ukrywał w dłoniach swoją twarz. Odchodził na bok, musiał choć chwilę odetchnąć od tłumu i tego całego gwaru. I tak trwał przez moment aż wróciły siły. I kiedyś usłyszał cichy szept o tym które przykazanie jest największe? Mówił o tym przecież.. jednak ze spokojem odpowiedział kolejny raz…wiesz to o miłości. I nie ma innej drogi do Królestwa jak przez miłość….
Każdy Żyd tekst Słuchaj Izraelu i o miłości nosił w pudełeczku ze skóry które przymocowywał do lewego ramienia i czoła. Bywało, że święte teksty wkładało się do metalowej lub drewnianej tubki i umieszczano na drzwiach domu.. To mezuza której trzeba było dotknąć a potem pocałować palce.
Kto jeszcze z nas ma dzisiaj kropielniczkę przy drzwiach?
Pamiętamy jak kiedyś pobożnie czyniliśmy znak krzyża wychodząc z domu. Gdzieś nam to uciekło w naszych nowoczesnych domach…gdzie niestety nie znalazło się miejsce na święconą wodę.
Jezus nieustannie swoimi boskimi palcami pisze na tablicy naszych serc to jedno wyjątkowe słowo.Z jednej strony takie popularne, takie ośpiewane a z drugiej tak podeptane i sponiewierane jak żadne inne. Mało pokazuje się tej prawdziwej bo taka staroświecka i niemedialna. Bardziej akcentuje się przemoc, skakanie sobie do gardła..popatrzmy tylko na polskie drogi ile tu agresji i braku wyrozumiałości.
A jaka jest ta prawdziwa…uszyta tak prosto i codziennie?
To ciepło w sercu bo wiesz, że ktoś odpisał na twój list czy wiadomość…
To twoje dziecko które zasypia w twoich ramionach i słyszysz jego cichy oddech…
To miejsce w fotelu obok tego kogo kochasz…
To setka wysłanych wiadomości i ciągłe czekanie na jeszcze…
Przyjaźń taka bez zobowiązań z kimś kogo przed chwilą poznałeś….
I miłość ta samarytańska kiedy poprawiasz choremu poduszkę lub podajesz herbatę…
To ręka podana na zgodę….
Zdjęcie bliskiej osoby którą kochasz nad życie ….
I tak całe życie uczymy się prawdziwie kochać…tego brania i dawania siebie…
MIłować Boga, bliźniego i siebie samego to program który próbujemy realizować przez całe nasze życie. Mniej lub bardziej kulawy i trudny do wykonania…Bywają jednak i chwile wielkie kiedy czujesz że miłość przenika cię całego do dna naszej duszy..Czujesz to kiedy kochasz i jesteś kochany..taka niezwykła cisza pogodzenia z Bogiem drugim człowiekiem i samym sobą.
Życie nazwało to motylami w brzuchu i coś w tym jest bo miłość taka ciągle musi fruwać pod niebiosy i wracać i słyszeć kocham cię, dobrze że jesteś….I można by pisać i pisać….
Kolejna Jezusowa lekcja przypominająca o tym co najważniejsze…Dla nas droga, ciągle kamienista z tysiącem różnych kolorów i odcieni. Może trzeba będzie sobie napisać jak młodzież na ręce albo biurku długopisem albo czym innym Słuchaj Izraelu i to o miłości też….
Nieoceniony ks.Pawlukiewicz w swojej mądrości powiedział kiedyś tak”Prawdziwy facet ma w sobie takie coś, że stoisz naprzeciw niego i wiesz wszystko..a on nic nie robi tylko stoi i patrzy przed siebie”
Może na twarzy ma wypisane pokój, bezpieczeństwo i miłość?
Chętnie się tym podzielę… To naprawdę działa…
bardziej niż markowy dres, adidasy i złoty łańcuch na szyi…

Wyżej niż dron…

W dobie kiedy odchodzi się od odbiornika TV i to z różnych powodów znalezienie ciekawego kanału jest pewnego typu ekwilibrystyką. No znając choć trochę języki można wejść na popularnego satelitę i tam moim zdaniem dwie ciekawe propozycje 3Sat oraz francusko-niemieckie Arte. W czasie powszechnej nagonki na wszystko co pochodzi zza Odry rodzi się kolejny problem który dla mnie jednak nie istnieje. Dla mnie ważne są przekazywane treści. Dosyć politycznych dywagacji przejdźmy do sprawy. Na Arte przez dłuższy czas prezentowano cykl reportaży o europejskich klasztorach jako świadkach tego co niewidzialne. Niesamowity kunszt podejścia do tematu. Prezentowano klasztory nie tylko katolickie bowiem założeniem był człowiek żyjący w klasztornych murach i przygotowujący się do przejścia do Domu Ojca. Ile tam było szczerego uśmiechu, dobroci,wzajemnej pomocy każdy zakonnik starał się być świadkiem Dobrej Nowiny. Poprzez modlitwę i pracę gotują się na drogę do Królestwa i na tym szlaku umacniają jeszcze innych.
Ostatnie zdjęcia każdego odcinka gromadziły mnichów czy mniszki na klasztornym dziedzińcu i stamtąd wszyscy machali do unoszącego się w górze drona który ich filmował. Moment przypominający mi ewangelijną scenę Jezusowego Wniebowstąpienia.
NIczego nie filmowali, bez żadnych smartfonów i aparatów byli wpatrzeni w niebo i nic więcej ich nie interesowało.
Mało rozmawiamy o niebie. No tak jak jest pogrzeb to ktoś tam powie że może bliska osoba jest w niebie ale tak….A przecież chcemy się tam kiedyś dostać. Zostawić te wszystkie cichcem zbierane klamory i pójść do Domu…
Potrafimy wiele zrobić, jesteśmy totalnie zaradni, mamy poukładane konta choć jakoś tym wszystkim ostatnio jakby zatrzęsło …pandemia i wojna weryfikują nasze życie. A i tak jeszcze każdy lata gdzieś dorobić ciągle mało i pieniądze pieniądze i jeszcze raz ta mamona która trzyma nas za twarz.
To nie było łatwe pożegnanie dla naszego Pana kiedy musiał opuścić swoich uczniów. No tak życie to przecież mała chwila liczona w dziesiątkach lat ale..zawsze zostaje to ciepło po uścisku dłoni i zapach. Może Pan wcześniej zgromadził swoich przy ognisku ,każdemu coś szepnął na ucho przed rozstaniem. Może podziękował tak po męsku przyciskając każdego do siebie, tak jak tylko mężczyźni potrafią. Wcześniej na ich sercach wypisał testament który mieli wypełnić.
I bywa że ktoś wyjeżdżając zostawia jeszcze małe kartki z ciepłymi słowami które ukrywa wszędzie aby potem po ich znalezieniu jeszcze choć na chwilę odezwać się choćby jednym zdaniem …choć sam będzie już daleko. I litery kreślone znajomą dłonią i zapach…
I jest taki piękny tekst z 14 w.
„Chrystus ma tylko nasze ręce by czynić dobro
Ma tylko nasze stopy by prowadzić ludzi drogą
Ma tylko nasze usta aby o Nim opowiadać
Ma tylko naszą pomoc by ludzi do Niego prowadzić”
Trzeba nam codziennie schodzić z góry Tabor i stawać się świadkami Jego Słowa. I mocniej trzeba nam uwierzyć że kiedyś zostanie spełniona Jego obietnica. Wejdziemy do Domu Ojca nasze ciało zostanie uwielbione. A potem dotkną nas Jego ciepłe dłonie, spojrzą pełne miłości oczy ..i ten uścisk na powitanie.
Św.Antoni kiedyś powiedział”Nie zapomnę o Tobie wypisałem Cię na moich rękach” Tak naprawdę wypisuje nasze imię na dłoniach Syna..atramentem jest Jego krew a jako pióra używa gwoździ.
Może warto od czasu do czasu położyć się na łące albo spojrzeć z samochodu na niebo….do czasu kiedy niebieski dron przestanie nas filmować ale wtedy zakończymy ostatni odcinek naszego życia i wrócimy po prostu do Domu…naszego Domu.

Takie małe…pomiędzy palcami

Kiedy wczesnym rankiem wstajesz, a potem pobożnie dotykasz krzyża i żegnasz się to dokonujesz pierwszego wyznania wiary…
dlatego przymnóż nam jeszcze tej wiary Panie przynajmniej o jedno ziarenko gorczycy więcej . I robimy tak codziennie ,bez zawahania
oddając nadchodzące godziny Bogu.
Nasza wiara jak mozaika złożona z Bożego Słowa, Tradycji ale i różnych historii napisanych przez zwykłe życie. Czy rzeczywiście jest mocna?Taka potrafiąca oprzeć się światu?
Pewnie mnie lub bardziej kulawa. Skrzętnie i być może skrywana kiedy trzeba było się przyznać i narazić na jedną czy drugą obelgę, że staroświecki i kto to jeszcze dzisiaj wierzy?
A i słaba podstawami/katechizm/ i powszechnie ogarniającą nas obojętnością powoduje, że coś dzwoni ale blado i cicho.
Oglądamy różnego typu konkursy w TV. I jeżeli chodzi o wiedzę ogólną to jakoś tam wypadamy ale jeżeli padnie z religii, katechizmu robi się kiepsko. W jednym z wydań Milionerów padło pytanie o Zielone Świątki i było to pytanie za milion…niestety nie padła odpowiedź.
W swojej książce”Moja noc ognia” Eric Schmitt opisuje swoją podróż na pustynię. Był wtedy jeszcze człowiekiem niewierzącym, ale podróżował z grupą w której młoda chrześcijanka gorliwie acz skrycie modliła się chwaląc Boga za piękno które dane było jej zobaczyć. Dla wielu stała się obiektem śmiechu za to co czyniła. Przewodnikiem natomiast był muzułmanin który o odpowiedniej porze wędrował z kocykiem w ustronne miejsce aby się modlić. Grupa była nim zachwycona..popatrz jak pięknie wyznaje swoją wiarę. Autor zadał sobie pytanie ale dlaczego nie powiedziano tego samego o modlącej się chrześcijance?
„Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego” powiedział do nas św. Paweł i wołamy dlatego razem z uczniami kolejny raz przymnóż nam wiary.
Napisał kiedyś papież Franciszek” Wiara musi przeniknąć całe nasze życie, we wszystkich jego wymiarach. Trzeba umieć podtrzymać płomień wiary nawet w naszych obecnych nowoczesnych czasach kiedy uważa się ją za coś niepotrzebnego i jest balastem dla wolności”
A nam …wystarczy nawet takiej małej wiary jak gorczyca. Byle ją mieć…Tu ciągle będzie chodziło o jakość, o to jacy jesteśmy a nie ilość…To nie wiara przemądrzała i zuchwała ale taka kruchuteńka
która potrzebuje ciepła Boskiego serca i Jego dłoni..która jeszcze bardziej ufa i Mu się powierza.
A potem to już można wypłynąć w morze…
„Przesadź się w morze” Tak, tak widziałem w życiu takie sytuacje niemożliwe…jak ktoś się kimś opiekował, jak poświęcił swoje życie by kogoś nawrócić, cierpiących codziennie podnoszących swój krzyż z ziemi…tych którzy każdego dnia z bólu sadzą morwy w morzu.
A wszystko to przez wiarę zapisaną na tablicy ich serc..Słudzy nieużyteczni czyli ci którzy nie spodziewają się nagrody, bez roszczeń, narzekania. NIczego nie chcą …dla nich najważniejsza pozostanie miłość.
Potrzeba nam w sobie postawy takiego sługi. Przyda się w pracy, domu ,szkole wszędzie tam gdzie potrzebna jest nam wiara.
Może sięgnę znowu po książeczkę do nabożeństwa?Odmówię dziesiątkę różańca w drodze do pracy albo przy robieniu śniadania? A może jakiś akt strzelisty?
Tak z małego ziarnka gorczycy trzymanego kiedyś w czasie chrztu pomiędzy palcami rośnie prawdziwa wiara. Nie zapomnij jej podlewać…..
mg
/kazanie na niedzielę 27 C/
Może być zdjęciem w zbliżeniu

UPS, DHL,DPD, Fedex, Furgonetka…wybieram ostatnią

Prawie każdy z nas dokładnie wie co kryje pod słowami zamieszczonymi w tytule. Tak to firmy ,których kurierzy od wczesnego rana uwijają się ,aby rozwieźć powierzone przesyłki.
Każdy z nas wie jak to działa. Stoi sympatyczny kurier przed drzwiami z paczką w dłoni i prosi o podpis. To moment także naszych wyczekiwanych śledzeniem emocji co przyjdzie?Czy takie jak na zdjęciu..a potem albo radość albo płacz i pakowanie zwrotu i znowu kurier i tak dalej.
A w jaki sposób my otrzymujemy kolejne bodźce do tego, by lepiej wierzyć?Jak do nas dociera Dobra Nowina?Czy musimy podpisywać jakieś druki przy drzwiach?
Na pewno wzruszają szeregi 72 uczniów których Pan wyznaczył ,by ruszyli na Boży łan..jak ci kurierzy w swoich charakterystycznych mundurach. Nie znamy ich imion, nie wiemy kim byli ale to im Pan zawierzył sianie ziarna. Mniej lub bardziej święci, tacy nasi którzy podjęli się tego zadania. Wśród nich nasi rodzice, dziadkowie, bliscy …którzy uczyli nas poznawać prawdy wiary. Na drogę otrzymali kilka dobrych rad, to tak jak mama kiedy dziecko wyruszało na swoje drogi mówiła co robić a czego unikać.
Bądź dobry i łagodny tylko będziesz w stanie zaprosić drugiego do wiary. Ten drugi chce zobaczyć jak wygląda wiara w praktyce,
słów ma ci już dosyć. Chce przykładu i dobroci…
Żadnych dodatkowych bagaży bo to początek ułożonego życia,
które dla głoszenia Słowa może stać się przeszkodą .
I pieniędzy i trzosa bo wartości i autorytetu nie kupuję się za monety.
I laski nie brać bo trzeba do siebie dopuścic innych, którzy mogą. stać się dla nas oparciem w wędrówce….
I nie pozdrawiać nawet bo to może stać się początkiem niekończącego się gadania.
Posłani wypełniając misję na pewno natkną się na watahy wilków które tylko czekają na moment nieuwagi, braku czujności ,aby
zaatakować swoje ofiary. Tak jest prawie codziennie na wielu portalach kiedy głównie atakuje się Kościół katolicki zostawiając muzułmanów, protestantów i Świadków Jehowy w błogim spokoju. Może dlatego że my takie owieczki?A wilki to wiadomo co…Ale Jezus wyposażył swoich uczniów w dziwną broń..po prostu nas rozbroił…Stanąć nawet przed watahą tak jak On bez niczego…Każdą broń zostawić w domu. Zrobić wszystko, by nawet ocalić wilki i uważać by się samemu nim nie stać.
Trzeba się nam przyznać ,że i my potrafimy pokazać wilcze kły i to wyjątkowo i za to Boga, człowieka trzeba nam przepraszać.
i jeszcze pomalowane pazury…
W końcu jednak wszyscy zostaniemy pocieszeni i to w Jerozolimie rozraduje się nasze serce….
No cóż od jutra kolejne paczki dobrych uczynków i słów zobaczymy przy naszych drzwiach…Tym razem trzeba będzie je pozbierać i dostarczyć do tych, którzy tego potrzebują…
Ja wsiadam do furgonetki .prawie pełna…. no to w drogę. O godzinie 6 ruszam w drogę…
mg

Moc palców

To policzę no tak pięć palców na jednej dłoni i obok siostra dłoń ta bliźniaczka -jak Tomasz Didymos/bliźniak/ z Ewangelii -dokładnie też pięć.
Moje dłonie, palce tak ważne każdego dnia od znaku krzyża po każdą wykonywaną czynność. I bywa ,że przybliżam je do twarzy cicho dziękując…za każdy ruch, sprawność, pomoc ..wszystko.
Czytam w dzienniczku św.Faustyny o niezwykłym spotkaniu. Po ślubach wieczystych przechodziła korytarzem i nagle zauważyła Jezusa….innego, skatowanego, wyniszczonego, obitego.
„Spójrz kogoś poślubiła” a ona przyglądała Mu się z zachwytem.
I poruszone było Jezusowe Serce, że patrzyła na Niego z taką miłością.
Bywają chwile i w naszym życiu, że czujemy się poranieni tak jak apostołowie z kart Pisma. Tak, tak chcemy być za zamkniętymi drzwiami, nikomu nie otwierać, z nikim nie rozmawiać. Pragnie człowiek tylko jednego ciszy i niczego więcej. Bywa tak szczególnie wtedy kiedy tracimy kogoś bliskiego..śmierć?Ktoś podziękował ,wstał od stołu i poszedł rujnując całe dalsze życie.
Takie ludzkie trzęsienie ziemi, ale wtedy właśnie wtedy przychodzi On. Jest Go pełno tam gdzie ludzie cierpią, opowiadają o swoim trudnym życiu..tam zawsze przychodzi
Zmartwychwstały. Pokój wam ..popatrzcie moje rany dają wam nadzieję i miłosierdzie.
Podnieś swój palec…słyszę jego łagodny głos. Znam ten głos dobrze. To prośba kogoś kto jest moim Przyjacielem. I stoję w tej kolejce do ran..moja spowiedź i nawrócenie niekoniecznie wywróciło moje życie do góry nogami. Ciągle daleko do ideału.
Może trzeba zapłakać Piotrowymi łzami?Wstydzić się czerwonych policzków? Kiedyś pomagało…
Pierwszym jednak w kolejce zawsze pozostanie Tomasz, który stał się na zawsze przykładem człowieka poszukującego i wątpiącego.
No bo tak jest jak dzieci wszystko trzeba najpierw złapać w dłonie potem podnieść do ust i powąchać a na końcu może nawet i spróbować jak smakuje. A wystarczyło przecież prosto..
ale tacy jesteśmy nim dojdziemy do sedna…
W końcu Tomasz jak i każdy z nas poddaje się i mówi Mój Bóg Mój Pan często na kolanach które zgięło życie. Zachowaj to słowo Mój dzisiaj tak ważne. On jest cząstką mnie a ja Jego, Mój jak oddech i śmierć.
Muniek Staszczyk kiedyś powiedział”Jezus Chrystus, Bóg mówiąc po ludzku to naprawdę nasz najlepszy kumpel…Nie wstydzę się przyznać do wiary która jest wymagająca kiedy dzisiaj na pierwszym miejscu przyjemności i szmal…Tak patrzę na świat to najbardziej prześladowani to myśliwi, palacze i katolicy.
Dzisiaj być katolikiem to obciach”
Dla mnie..może i dla Ciebie to duma należeć do fantastycznej wspólnoty którą jest mój Kościół. Tak, tak już odpowiadam wszystkim tym którzy w tej chwili podnieśli rękę do góry ..nie jest pozbawiony słabości i grzechu .I za to się wstydzimy i próbujemy jakoś to nadrobić lepiej lub gorzej…no ale cóż kto bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem. Trwajmy w tej wspólnocie, naszym Domu od naszego urodzenia po nasze odejście gdyż nic lepszego nam w życiu nie mogło przydarzyć. A to że psy szczekają…ważne, że Karawana idzie dalej. W końcu pies musi szczekać bo taka jest jego rola….
mg
obrazy Danuty Gładyś-Majewskiej

Wdowi portfel

W każdy niedzielny wieczór po całym dniu biegania otwieram parafialną skarbonę a właściwie worek wysypując zawartość na biurko. I tu można by otworzyć miejsce dla hejtu jacy to księża bogaci, pazerni, jak ograbiają biedny lud z ostatniego grosza i tak dalej….Ale zostawmy na razie ten świat …Z worka wysypuje się polska waluta w dużej części bilon plus niekiedy euro, korony czeskie, forinty ostatnio! i jeszcze jakiś nieaktualny bilon, cukierek i zwinięte rachunki z pobliskiego marketu. Tak to środki przeznaczone na utrzymanie parafii ,ale także i kurii diecezjalnej.
I tu zawarte jest serce tego ludu czują się odpowiedzialni, są
solidarni w utrzymywaniu całej wspólnoty. Tak było jest i pewnie będzie.
Oczywiście istnieje grupa, która oczywiście NIGDY…bo przecież..resztę można wyczytać z prawie każdego portalu internetowego, można wstawić parę medialnych historii jak to kiedyś….Ci nigdy nawet nie zbliżą się do skarbony, im pozostaje tylko cięty język i głośne szczekanie na wszystko i wszystkich.
Mają zawsze najwięcej do powiedzenia pomimo tego, że z Kościołem nie maja nic wspólnego ale to oni nas pilnują i wyznaczają standardy naszych zachowań. Spróbuj się wychylić zaraz dostaniesz w nos..pobożniejsi niż znajomy pustelnik.
To boli kiedy Kościół łączy się li tylko z groszem, przecież to zupełnie co innego.
Dzisiaj przy skarbonie stanęła biedna wdowa. Niedawno straciła kochanego męża. Jezus ją wypatrzył w tłumie. Dla Żydów była osobą przegraną, bo nie miała już nikogo bliskiego. I ona właśnie wrzuciła do skarbony to co miała. Zrobiła to z prawdziwej miłości. Dyskretnie jakby chciała wykrzyczeć”Daję wszystko, nie mam już nic, Tobie ufam i oddaję moje życie”
Ta kobieta przy skarbonie to nasze matki, ciotki, babcie i znajome Ks.Szymik nazwał je „narzeczone Pana Boga”. Niezastąpione przy wychowywaniu wnuków, wyjmujące z zanadrza zaoszczędzone banknoty bo jak to dziecku nie dać..Odległe a bliskie,wrażliwe, kruche. Dużo się modlą. Cały czas na dyżurze.
To prawdziwe skarby Kościoła i rodziny.
Unoszący się dym kadzidła symbolizuje nasze modlitwy biegnące ku Bogu…naszą ofiarę dla Boga i bliźniego. Dać Mu coś od siebie to moment zasługiwania…kiedyś i On uśmiechnie się do nas.
I da nam dwa grosze jeden dla nas a drugi dla tego kogo kochasz
kto jest dla Ciebie najważniejszy….
Może być zdjęciem przedstawiającym 7 osób, dziecko i ludzie stoją

Miska na końcu stołu….

Każdy z nas od czasu do czasu, mniej lub bardziej ochoczo bierze udział w jakimś spotkaniu przy stole.Rodzajów tych wspólnych nasiadówek ci bez liku począwszy od urodzin u ciotki po wystawne przyjęcie weselne/z traktorem w roli głównej i 500 osobami w tle haha/. Formuła, tradycja takich spotkań ma całą historię. Dzisiaj często siadamy na wyznaczonym miejscu gdzie króluje kartka z naszym imieniem i nazwiskiem. Wszystko jest dobierane według tajemniczego klucza, który pozostaje słodką tajemnicą gospodarza. Tylko on wie kto, z kim i jak…tak zwana miłość bliźniego w codziennym wydaniu.
W starożytności panowały sztywne reguły. Głównie przy stole zasiadali faceci i to w pozycji pół leżącej..reszta mogła sobie pójść do innego pomieszczenia i stołu. Takie było wtedy równouprawnienie i już…Oczywiście jak zawsze gospodarz rozdawał kartki z numerkami gdzie kto siedzi albo bardziej będzie leżał…
I na takiej uczcie spotykamy dzisiaj naszego Pana. Próbuje zwrócić uwagę tym, którzy nie bacząc na wyznaczone miejsce pozamieniali kartki, tak po cichu ,by nikt nie zauważył.
Nareszcie trochę bliżej góry, centrali..tylko tam można zaczerpnąć atmosfery wielkiego świata. Na chwilę się nawet zapomnieć…To tu jest źródło bogactwa wszystkiego, tu można skąpać się w licznych spojrzeniach, które być może wreszcie zauważą kosmetyczne zmiany tu i tam. Błysnąć miłym słowa, rzucić żartem, pochlebstwem..a nuż to sobie ktoś kiedyś przypomni…aj.
Dbamy o swój wizerunek. Chcemy by ludzie o nas dobrze mówili.
Niekiedy sami podkręcamy gitarę a to zrobiłem , a tam się podzieliłem a takie mam teraz auto. Pycha leje się jak ostatni deszcz za oknem. W imię wizerunku gubimy kogoś wyjątkowego SIEBIE…Nie tędy prowadzi droga do królestwa.
Pan przewraca to dzisiaj wszystko do góry nogami. Sam nigdy nie wstydził się ostatniego miejsca, uniżył się, obmywał rany, podawał do stołu..zawsze podkreślał jak ważne jest ostatnie miejsce.
I nam podpowiada nie pchaj się na świecznik..tam Mnie nigdy nie zobaczysz. Więcej każe zaprosić tych wszystkich , którzy się teraz źle mają. To prawda w ten sposób odkrywamy zupełnie nowe przestrzenie. Mamy doświadczenie Ukraińców , którzy przebywali pośród nas. Przecież kiedyś nawet swoich tak nie przyjmowaliśmy a tu?Daj drugiemu serce a wszystko wróci do ciebie pomnożone przez dwa…
Tak zasiadamy dzisiaj wszyscy przy jednym stole…święci i grzesznicy, lepsi i gorsi, mniej lub bardziej pokorni.I może z ciężkim sercem wybieramy te ostatnie miejsca, które z reguły świecą pustkami. Nikt nie chce być ostatni…dlatego łokcie spryt i bezczelność.
Ale każdemu z nas kiedyś odbiła woda sodowa..szczególnie jak się coś udało i popłynęła słodycz i lukier na nasze życie.
Pisze ks.Marcin Gajda
Codziennie uczę się pokory i nie wychodzi…Trzymam się obydwiema rękami tego ostatniego krzesła…Proszę talerz zostaw tam na końcu..i miskę na zupę też…Dopóki mam siłę sam będę podchodził, chyba że…ucz mnie prawdziwej pokory…błagam.
mg
/na kanwie kazania na XXII niedzielę zwykłą rok C, obraz Zbigniewa Warpechowskiego Stół polski/
Może być obrazem przedstawiającym w budynku

..wydobywa ze skarbca rzeczy nowe i stare” Mt 13,52

„Ale ja proszę bardzo o okazanie zaświadczenia” to słowa, zdanie dzisiaj dosyć popularne. Wszystko trzeba udowadniać albo na papierze albo nowocześniej aplikacją w telefonie. Dawniej wystarczyło z reguły słowo i było..dzisiaj wszystko musi być na papierze, mało komu się wierzy, bo i życie nas już tego nauczyło.
Niekiedy wystarczy jeszcze słowo w kancelarii parafialnej choć zdaję sobie sprawę, że niejednokrotnie zostałem wyprowadzony na manowce ..nic nie było prawdą. Bywa, że jednak i nawet tu trzeba będzie podpisanego papierka. Musimy kodować w naszej pamięci nasze pesele i nipy, okazywać zaświadczenia o przebytym szczepieniu. I tak naprawdę w tym ciągu cyferek zawartych zostało wiele wiadomości z naszego życia.
A co legitymuje nas jako chrześcijan?Poprawnie wyrecytowane 10 przykazań/warto spróbować/? Dobrze, uczciwie zrobiony znak krzyża? Albo może to że mogę zostać chrzestnym/to dzisiaj jest prawdziwe osiągnięcie kiedy ktoś może przyjąć taką godność, bywa że dzieci mają już tylko jednego chrzestnego bo drugiego
po prostu już nie da się znaleźć/.
Bywa,że z wyej wymienionego zostały już` tylko zgliszcza i ruiny
potem zostaje jeszcze tylko jakoś wytupać ten katolicki pogrzeb i to byłoby na tyle…
Jezus dzisiaj daje Nowe Przykazanie..znak naszej wiary, miłości Boga, bliźniego i siebie samego. Potrzebujemy tego nowego
bo rozpadają się małżeństwa, coraz więcej depresji, nałogów, ucieczki w samotność a wszystko dlatego ,że ktoś nie siedzi obok i nie trzyma nas za rękę.
Inne niż to stare, lepsze ciągle widzące Boga i dobro.
W życiu jednak nie ma nic za darmo zapłacimy dzisiaj albo jutro dlatego nasze zaangażowanie, heroizm, uniżenie i pokora…To cena za nowe przykazanie…
I tęskni czlowiek do prawdziwej miłości. Nie tej na pokaz i z serialu , ale prawdziwej.
Miłość potrafi być sponiewierana i podeptana. Jej resztki gdzieś tam jeszcze walają się po mieszkaniu albo wypaliła się do cna.
I łezkę uroni człowiek na serialu czy filmie ,ale sam? Nic..po prostu nic…Dzieci współmałżonek błagają wzrokiem o zainteresowanie..popatrz na mnie jak dzisiaj ładnie wyglądam , bo mi to już w pracy ktoś dzisiaj powiedział a ty?Zauważ mnie…powiedz coś…powiedz, że jesteś troszeczkę dumny ze mnie.. proszę powiedz…Nic..zero..emocje uczucia tylko dla innych, wybranych. Wy już przegraliście..masakra!
Mamy problem z ta naszą miłością.Ile razy człowiek dał z siebie wszystko i nic…a potem jeszcze ksiądz na kazaniu mówił, by być dobrym jak chleb i chciał to człowiek zrobić ,a inni to wykorzystali, zjedli całego, obgadali i wołali jeszcze…
Bóg?
No tak po śmierci kogoś bliskiego,internetowym kazaniu znanego kapłana czy rekolekcjach..ale potem? Zawołam Cię Boże…
Bliźni?
No jak kochać takiego słabego i oblepionego brudem tego świata o słabych łokciach? My jesteśmy fajni , złego słowa by człowiek nie powiedział ale wybaczyć no nie….nigdy tym politykom i tym co mają więcej i sąsiadce z drugiego piętra też…
Po wyjściu Judasza tak rozpoczyna się Ewangelia 5 niedzieli wielkanocnej. Jezus nie zatrzymał Judasza, nie błagał go by tego nie robił, nie chciał by został z nimi..Klamka zapadła nadejdzie czas Wielkiego Piątku..na pewno umrze.Nie pokazuje trwogi i strachu ale daje swoim uczniom nowe przykazanie jako dar na drogę.
Hmm to przecież i my od czasu do czasu mamy w sobie takiego małego zdrajcę kiedy w grzechu z hukiem zamykamy za sobą drzwi. Potem zdradzam, oskarżam, kombinuję..i dopiero kiedy odkrywam go w sobie płaczę…A wtedy siada przy Bóg z Apokalipsy i zbiera moje łzy i je wyciera…Nie zostawia samego dalej przychodzi w Komunii..nie odwraca się i nigdy nie zamyka drzwi.
W francuskim kościele św.marii Magdaleny w Vezelay na romańskim kapitelu jest scena kiedy Judasz się wiesza. Obok zaraz pojawia się P.Jezus ,który go odcina i jak Dobry Pasterz bierze na swoje ramiona.
Zamykam oczy..nie wiem co powiedzieć..duszę się łzami ..jest mi tak cholernie* przykro….
mg
*nie znalazłem dosadniejszego określenia sorry
/na marginesie kazania 5 niedzieli wielkanocnej Sośnicowice 2022/
Brak dostępnego opisu zdjęcia.